Pokrewne
- Strona Główna
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Carter Scott Cherie Jesli zycie jest gra oto jej re
- Scott Justin Blekitne Bractwo (SCAN dal 687)
- Scott Justin Poscig na oceanie (SCAN dal 805
- Smith Scott Prosty Plan (SCAN dal 924)
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Hrabina Cosel J.I.Kraszewski
- Ondaatje Michael Angielski pacjent
- BarciÂś Artur, Graff Marzanna Rozmowy bez retuszu
- Sw. Jan Od Krzyza Dziela
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniusiaczek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A gdybym ci powiedział, że ten ma tylko jedno oko?- Nie mówisz chyba o Lolli-Wossiky?- Właśnie o nim.- Ten jednooki pijak?- Bóg mi świadkiem, Hooch.Teraz nazywa siebie Tenska-Tawa.To znaczy "otwarte drzwi" czy coś w tym rodzaju.I chciałbym te drzwi zamknąć.Powinienem był go zabić, kiedy miałem okazję.Ale kiedy uciekł.bo uciekł, jak wiesz, ukradł beczułkę i uciekł do lasu.- Byłem tu wtedy.Pomagałem go ścigać.- No więc, kiedy nie wrócił, pomyślałem, że pewno zapił się ma śmierć whisky z tej beczułki.A on wraca i opowiada Czerwonym, jak to kiedyś pił bez przerwy, ale Bóg zesłał mu wizje i teraz nie pije już wcale.- Niech też ześle mi wizje, a skończę z piciem.Harrison znowu łyknął whisky.Tym razem z karafki, bo szklanka leżała w kącie na podłodze.- Widzisz teraz mój problem, Hooch.- Widzę wiele twoich problemów, Bill.I nie wiem, który mógłby mieć ze mną cokolwiek wspólnego.Tyle że nie żartowałeś, kiedy kazałeś kwatermistrzowi powiedzieć, że potrzebujecie tylko czterech beczułek.- Och, to wiąże się z tobą o wiele bardziej, Hooch.Nie bój się.Ponieważ jeszcze nie przegrałem.Prorok odebrał mi wszystkich whisky-Czerwonych, Ta-Kumsaw wystraszył moich białych obywateli.Ale ja się nie poddam.- Fakt, ty się nie poddajesz - przyznał Hooch.Jesteś oślizłym, chytrym wężem, ale się nie poddajesz.Nie powiedział tego głośno, oczywiście, bo Harrison na pewno źle by przyjął taką opinię.Ale u Hoocha był to najwyższy podziw.Człowiek w jego typie.- To przez Ta-Kumsawa i Proroka.Prosta sprawa.Muszę ich zabić.Nie, nie.Cofam to.Muszę ich pokonać i zabić.Muszę tak ich podejść, żeby obaj wyszli na durniów, i wtedy obu zastrzelić.- Świetny pomysł.Zacznę przyjmować zakłady.- Tego byś chciał: siedzieć i przyjmować zakłady.Słuchaj, nie mogę zwyczajnie poprowadzić żołnierzy na północ, do Vigor Kościoła.Nie mogę po prostu zetrzeć Proroczego Miasta z powierzchni ziemi.Armor-of-God będzie mi stawiał opór na każdym kroku.możliwe, że sprowadzi wojskowe posiłki z Fortu Wayne.Mogą odebrać mi patent albo co.Dlatego muszę tak wszystko zorganizować, aby ludzie w Vigor Kościele i nad brzegami Wobbish sami błagali, żebym przyszedł i zrobił porządek z Czerwonymi.Teraz wreszcie Hooch zrozumiał, o co tu chodzi.- Chcesz prowokacji?- Zuch z ciebie, Hooch.Prawdziwy spryciarz.Chcę, żeby jacyś Czerwoni pojechali na północ, narobili kłopotów i powiedzieli wszystkim, że to Ta-Kumsaw i Prorok im kazali.Hooch skinął głową.- Rozumiem.To nie może być porywanie krów czy coś w tym rodzaju.Nie.Żeby ci z północy zapragnęli krwi Czerwonych, Czerwoni muszą zrobić coś naprawdę paskudnego.Na przykład złapać jakieś dzieci, zamęczyć je na śmierć, wypisać im na skórze imię Ta-Kumsawa i zostawić tam, gdzie ich na pewno znajdą.Coś w tym rodzaju.- Wiesz przecież, Hooch, że nie posunąłbym się do tego, żeby nakazać komuś rzecz tak potworną.Chyba w ogóle nie będę się wdawał w szczegółowe instrukcje.Powiem tylko, że mają jakoś wzburzyć Białych na północy i powiedzieć, że to Ta-Kumsaw im rozkazał.- Ale nie będziesz zdziwiony, jeśli okaże się, że to gwałty i tortury?- Nie życzyłbym sobie, żeby włos z głowy spadł jakiejś białej kobiecie.To wykluczone.- No tak, zgadza się.Święta prawda.A więc stanowczo torturowanie dzieci.Chłopców.- Jak już wspomniałem, nikomu nie mógłbym czegoś takiego nakazać.Hooch przymknął oczy i lekko pokiwał głową.Może i Harrison nikomu tego nie nakazuje, ale z całą pewnością nie zabrania.- Oczywiście, to nie mogą być Czerwoni z tej okolicy.Prawda, Bill? Bo wszyscy odeszli, a twoi oswojeni Czerwoni to najgorsze męty, jakie chodzą po powierzchni ziemi.- Muszę ci przyznać rację.- Potrzebujesz zatem Czerwonych z południa.Czerwonych, którzy nie słyszeli jeszcze nauk Proroka, więc ciągle pożądają trunku.Czerwonych, którym pozostało na tyle rozumu, że załatwią tę sprawę jak należy.Czerwonych, co chcą krwi i potrafią zabijać dzieci powoli.A żeby im zapłacić, potrzebujesz mojego ładunku.- Zgadza się, Hooch [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- A gdybym ci powiedział, że ten ma tylko jedno oko?- Nie mówisz chyba o Lolli-Wossiky?- Właśnie o nim.- Ten jednooki pijak?- Bóg mi świadkiem, Hooch.Teraz nazywa siebie Tenska-Tawa.To znaczy "otwarte drzwi" czy coś w tym rodzaju.I chciałbym te drzwi zamknąć.Powinienem był go zabić, kiedy miałem okazję.Ale kiedy uciekł.bo uciekł, jak wiesz, ukradł beczułkę i uciekł do lasu.- Byłem tu wtedy.Pomagałem go ścigać.- No więc, kiedy nie wrócił, pomyślałem, że pewno zapił się ma śmierć whisky z tej beczułki.A on wraca i opowiada Czerwonym, jak to kiedyś pił bez przerwy, ale Bóg zesłał mu wizje i teraz nie pije już wcale.- Niech też ześle mi wizje, a skończę z piciem.Harrison znowu łyknął whisky.Tym razem z karafki, bo szklanka leżała w kącie na podłodze.- Widzisz teraz mój problem, Hooch.- Widzę wiele twoich problemów, Bill.I nie wiem, który mógłby mieć ze mną cokolwiek wspólnego.Tyle że nie żartowałeś, kiedy kazałeś kwatermistrzowi powiedzieć, że potrzebujecie tylko czterech beczułek.- Och, to wiąże się z tobą o wiele bardziej, Hooch.Nie bój się.Ponieważ jeszcze nie przegrałem.Prorok odebrał mi wszystkich whisky-Czerwonych, Ta-Kumsaw wystraszył moich białych obywateli.Ale ja się nie poddam.- Fakt, ty się nie poddajesz - przyznał Hooch.Jesteś oślizłym, chytrym wężem, ale się nie poddajesz.Nie powiedział tego głośno, oczywiście, bo Harrison na pewno źle by przyjął taką opinię.Ale u Hoocha był to najwyższy podziw.Człowiek w jego typie.- To przez Ta-Kumsawa i Proroka.Prosta sprawa.Muszę ich zabić.Nie, nie.Cofam to.Muszę ich pokonać i zabić.Muszę tak ich podejść, żeby obaj wyszli na durniów, i wtedy obu zastrzelić.- Świetny pomysł.Zacznę przyjmować zakłady.- Tego byś chciał: siedzieć i przyjmować zakłady.Słuchaj, nie mogę zwyczajnie poprowadzić żołnierzy na północ, do Vigor Kościoła.Nie mogę po prostu zetrzeć Proroczego Miasta z powierzchni ziemi.Armor-of-God będzie mi stawiał opór na każdym kroku.możliwe, że sprowadzi wojskowe posiłki z Fortu Wayne.Mogą odebrać mi patent albo co.Dlatego muszę tak wszystko zorganizować, aby ludzie w Vigor Kościele i nad brzegami Wobbish sami błagali, żebym przyszedł i zrobił porządek z Czerwonymi.Teraz wreszcie Hooch zrozumiał, o co tu chodzi.- Chcesz prowokacji?- Zuch z ciebie, Hooch.Prawdziwy spryciarz.Chcę, żeby jacyś Czerwoni pojechali na północ, narobili kłopotów i powiedzieli wszystkim, że to Ta-Kumsaw i Prorok im kazali.Hooch skinął głową.- Rozumiem.To nie może być porywanie krów czy coś w tym rodzaju.Nie.Żeby ci z północy zapragnęli krwi Czerwonych, Czerwoni muszą zrobić coś naprawdę paskudnego.Na przykład złapać jakieś dzieci, zamęczyć je na śmierć, wypisać im na skórze imię Ta-Kumsawa i zostawić tam, gdzie ich na pewno znajdą.Coś w tym rodzaju.- Wiesz przecież, Hooch, że nie posunąłbym się do tego, żeby nakazać komuś rzecz tak potworną.Chyba w ogóle nie będę się wdawał w szczegółowe instrukcje.Powiem tylko, że mają jakoś wzburzyć Białych na północy i powiedzieć, że to Ta-Kumsaw im rozkazał.- Ale nie będziesz zdziwiony, jeśli okaże się, że to gwałty i tortury?- Nie życzyłbym sobie, żeby włos z głowy spadł jakiejś białej kobiecie.To wykluczone.- No tak, zgadza się.Święta prawda.A więc stanowczo torturowanie dzieci.Chłopców.- Jak już wspomniałem, nikomu nie mógłbym czegoś takiego nakazać.Hooch przymknął oczy i lekko pokiwał głową.Może i Harrison nikomu tego nie nakazuje, ale z całą pewnością nie zabrania.- Oczywiście, to nie mogą być Czerwoni z tej okolicy.Prawda, Bill? Bo wszyscy odeszli, a twoi oswojeni Czerwoni to najgorsze męty, jakie chodzą po powierzchni ziemi.- Muszę ci przyznać rację.- Potrzebujesz zatem Czerwonych z południa.Czerwonych, którzy nie słyszeli jeszcze nauk Proroka, więc ciągle pożądają trunku.Czerwonych, którym pozostało na tyle rozumu, że załatwią tę sprawę jak należy.Czerwonych, co chcą krwi i potrafią zabijać dzieci powoli.A żeby im zapłacić, potrzebujesz mojego ładunku.- Zgadza się, Hooch [ Pobierz całość w formacie PDF ]