[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PAN TALLBOYS (do siebie): Szczęśliwe dni, szczęśliwe dni! Rozbef i rzucający na tacę wieśniacy, i Pokój Pański, co przechodzi wszelkie pojęcie! Niedzielne poranki w mojej dębowej stalli, zimny zapach kwiatów i szelest komeżek wmieszany w przesycone trupią słodyczą powietrze! Letnie wieczory, kiedy późne słońce pochyla się nad oknem mego gabinetu -a ja zamyślony, pijany herbatką, wśród kółek aromatycznego dymu Cavendisha, ospale prze­wracający kciukiem jakieś, w cielęcą, na poły, skórę oprawne wolumeny - Dzieła poetyckie Williama Shenstine'a, Percy'ego Relikty poezji staroangiel-sldej, J.Lempriere'a, profesora teologii niemoralnej.RUDY: No dobra, kto zgadnie te zagadkę? Mamy mliko, mamy herbatkę.Pytanie kto ma jaki cukier?DOROTA: Ten ziąb, ten ziąb! Zdaje się, że człowieka przenika na wylot! Nie potrzyma to, tak jak teraz, całą noc?PANI BENDIGO: A co, nie bee z ni tyż niezła lafirynda? Popatrzcie, jako ona mgła, co włazi po ty kolumnie, zmarzła nad rzeko.Do rana przemrozi haczki rybackie starygo Nelsona.PANI WAYNE: Oczywiście, w czasie, o którym mówię, mieliśmy jeszcze nasz mały interes, tytoń i słodycze, na rogu, rozumiecie mnie.ŻYDEK: O Jeee-zuu-siee! Pożycz mię tego płaszcza, Rudy, bo sakramencko marznę!RYJEK:.fałszywy gnojek! Jak bym go dostał, to bym go może ani nie chciał wabiąc w pępek!CHARLIE: Losy wojny, chłopcze, losy wojny.Plac Straceńców dziś wie­czór, jutro rumsztyk i spanko w pierzynkach.Czego chcesz jeszcze od zimnego czwartku?PANI BENDIGO: Posuń się, tatku, posuń się! Myślisz, że ja chce mieć twój zawszony łeb na mojem ramnieniu? choć-em kobita zamężna?PAN TALLBOYS (do siebie): W modlitwie, śpiewie i wymowie nie miałem sobie równych.Moje „W górę serca!" było sławne w całej diecezji.Mogłem odprawiać we wszystkich stylach, w stylu Kościoła Wysokiego, Kościoła Niskiego, Kościoła Szerokiego i Kościoła Żadnego.Gardłowe anglokatolickie trele wyśpiewywane przez barczystego anglikanina; albo adenoidalne jęki Kościoła Niskiego, w którym ciągle czają się nuty Houyhnhnm rżących kapliczkowych staruszków.DEAFIE (śpiewa): Z mojem kutasikiem, kutasikiem.RUDY: Weź te swoje łapy od tygo dziurawygo płaszcza, Żydku.Nie dam ci ani zombka czosnku, póki masz przy sobie te świńskie źmiaki.CHARLIE (śpiewa): Gdy się toczy wielga woda, Kiedy burza w niebie grzmi.PANI McELUGOT (przez sen): Czy to ty, mój Michałku?PANI BENDIGO: Tyłem wiedziała, że on, przymilne ścierwo, miał drugo żonę żywo, wkiedy się żenił ze mno.PAN TALLBOYS (tonem podniosłym, upominającym): Jeśli ktokolwiek z was zna powód albo istotne przeszkody, wskutek istnienia których te dwie osoby nie powinny być połączone świętym węzłem małżeńskim.ŻYDEK: Kompel! Cholerny kompel! A nie pożyczy pieprzonego płasz­cza!PANI WAYNE: No więc tak, jak to już zaznaczyłam, muszę wam wyznać, że nigdy nie byłam z tych, co odmawiają filiżanki dobrej herbaty.Wiem, żekiedy żyła nasza biedna, droga mama, mieliśmy w zwyczaju filiżankę po filiżance.NOSATY WATSON (do siebie, gniewnie): Skurwiel!.Wskoczył w to, a potem się rozparł.A nigdy nawet palcem nie tknął tej pierdolonej roboty.Skurwiel!DEAFIE (śpiewa): Z mojem kutasikiem, kutasikiem.PANI McELLIGOT (półsennie): Michałku.On kochał szczerze, Michałek.Czuły a zacny.Nigdym ani spojrzała na drugigo chłopa od tygo wieczora, kiedym go spotkała przed rzeźnio Kronka i un dał mi dwa funty kiełbasy, potem jak obrobił te „Sklepy Miendzynarodowe" na kolacje dla siebie.PAN TALLBOYS (śpiewa, wspominając): Nad wodami Babilonu usiedliśmy i płakali, kiedyśmy cię wspominali - o Syjonie!.DOROTA: Ale zimno, ale zimno!RYJEK: No, dłuży nie zdzierżę - tych gwiazdek przed Bożem Narodze­niem.Będę miał jutro spanie, nawet jagbym musiał jem wyrwać je z bebechów.NOSATY WATSON: Dedektyw, nie? Smith z Lotnego Szwadronu! Raczej Latający Judasz! Wszystko, co te pierdoleńce potrafią, to szpiclować starych grzeszników, jakim żaden sędzia nie da uczciwej szansy.RUDY: Dobra, nie dla mnie te dyrdymały.Ma tu kto parę kostek do ty wody?PANI McELLIGOT (budzi się): Oho, mój drogi, mój drogi! Jakby mi w krzyżu pękło! O świenty Jezu, mało, a ta ławka odgniecie mi nerki! A śniło mię się, że mi było ciepło w łóżku i miałam filiżankę dobry herbaty i dwa tosty z masłem czekały przy łóżku.No, zdrzymne się ostatni raz, zaczem pójdę jutro do biblioteki publiczny w Lambeth.TATKO (wynurzając się z płaszcza, niczym żółw z pancerza): Coś ty powiedział, chłopcze? Płacić forsą za wodę? Jakeś ty długo na ulicy, ty ciemny młody chwoście? Forsa za francowatą wodę? Fajdaj na to, chłopcze! Nie kupuj tego, na co możesz fajdać i nie fajdaj na to, co możesz świsnąć.To jest moje słowo - pięćdziesiąt lat na ulicy, chłopie i chłopcze, (chowa głowę w płaszczu)PAN TALLBOYS (śpiewa): O wy, wszelakie stworzenia Pana.DEAFIE (śpiewa): Z mojem kutasikiem, kutasikiem.CHARLEE: Kto cię zakapował, Niuchaczu?ŻYDEK: O Jeee-zuuu!PANI BENDIGO: Posuń się, posuń się! Mię się zdaje, że niektóre ludzie tu myślo, że majo hipotekę na ty sakramencki ławie.PAN TALLBOYS (śpiewa): O wy, wszelakie stworzenia Pana, przeklnijcie Pana, przeklnijcie Go, wieszajcie na Nim psy po wiek wieków!PANI McELLIGOT: Co ja zawsze mówię, to że zawsze tylko nas, choler­nych katolików wyrzucają z cholernygo pociągu.NOSATY WATSON: Smythy.Lotny Szwadron - latający skurwiel! Dał nam plan domu i wszystko, a potem nasłał furgon pełen glin i oni nas wszystkich zwinęli.Napisałem o tym w „czarnej mańce"*:Detektyw Smith - pobożny gość, Powiedz mu, że ja dam mu w kość.RYJEK: No, a co z naszo herbato? Smaruj, Żydziaku, tyś jeszcze młody; ucisz tyn jazgot.A nie płać nic.Podpieprz ty stary kurwie.Zagraj ji, że się mażesz.Udaj smutasa.PAN TALLBOYS (śpiewa): O wszelakie dzieci człowiecze, przeklnijcie Pana, przeklnijcie Go i zniesławiajcie na wieki!CHARLEE: Jakże, to Smithy też wtyka?PANI BENDIGO: Coś wam powiem, dziewczyny, powiem wam, co mnie wkurza to to, że myślę jak mój sakramencki maż chrapie pod czterema kocamy, a ja tu zamarzam na tem sakramenckiem Placu.Tego to nie mogę znieść.Wyrodny skurwiel.RUDY (śpiewa): Idom tam, weselom się, nie bierz ty tam puszki z zimno kiełbaso we śrzodku, Żydziaczku.NOSATY WATSON: Wtyka? Wtyka? Wiesz, korkociąg przy nim wygląda jak jakie pieprzone płaskie szydło.Nie najdziesz między nimi ani jednego, co by nie był dubeltowym skurwysynem w tym ich Lotnym Szwadronie, co by nie sprzedał własnej babki do końskiej jatki za dwa i pół funta, a potem nie siadł na jej grobie jeść frytki.Jezusowate, szpiclowskie wyciruchy!CHARLIE: Cholerny z ciebie twardziel.Des miał wyroków?RUDY (śpiewa): Idom tara.weselom się, Rada ona, z fartem on.NOSATY WATSON: Czternaście [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl