[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Był już prawie ubrany, a ja zawiązywałam mu lakierki. Taaak? A sam ich sobie zawiązać nie mógł? Cierpiał na zachwianie równowagi, biedak.i nie mógłpochylać się tak nisko. Spojrzała na szafę i mocno zacisnęłaszczęki; był to dla niej jak dotąd najgorszy moment.Zawiązywałam więc te nieszczęsne lakierki, kiedy usłyszeliśmy straszny hałas.Powiedziałam: ,,To w.pokoju obok.Samrozzłościł się:  Nie, to w pokoju tego durnego doktorka.Chybastłukł lampę mojej prababki.Nie, nie, doktor Sanders niezasługuje na to określenie, ale Sam miał nadzieję, że doktorzdemaskuje Pennika, i był bardzo rozczarowany.Rozumiemteraz, co czuł.Bądz spokojny, Sam, doprowadzimy tę sprawędo końca.Sanders spojrzał na Minę i ciarki przebiegły mu po grzbiecie. Powiedział, że idzie zobaczyć, co się stało.Założył szlafrok iwyszedł.Mniej więcej po minucie był już z powrotem.Powiedział, że Vicky Keen z doktorem Sander- sem.Przerwała w, pół zdania. Przepraszam, doktorze!Zapomniałam o pana obecności.Ja wiem, że nic w tym takiegonie było.Ale wracając do tematu: kiedy pomogłam mu założyćkoszulę, powiedział, żebym poszła się przebrać, bo się spóznięna kolację.I że sam sobie zawiąże krawat, bo moje ręce nienadają się do tego. Uśmiechnęła się smutno. Poszłam doswojego pokoju.Po kilku minutach usłyszałam, jak czyściłmarynarkę.Zawołał, że schodzi na dół.Powiedziałam: dobrze,mój drogi.Kiedy zamykał drzwi, przypomniało mi się, żemiałam mu naszykować dwie czyste chusteczki.Pan na pewnojuż wie, co się potem stało.Mówiłam już o tym, mówiłam, mó-wiłam i powtarzałam tyle, tyle razy.Czy muszę powtórzyćjeszcze raz? Nie  powiedział H.M.Potężny, z pięściami na biodrach stał na rozkraczonychnogach pośrodku pokoju.Słuchał całkiem spokojnie, ale jegoopuszczone ku dołowi usta przybrały złowieszczy wyraz iwydawało się, że nawet imponująca łysina połyskuje groznie.Pociągnął nosem. La-ła-ła  zanucił fałszywie H.M. Słuchaj, synu zwrócił się do Sandersa  ja też się nie lubię nachylać, ale todlatego, ze jestem gruby. Wskazał palcem. O tam, napodłodze przy prawym kółku w nogach łóżka.I tutaj, obok paniConstable.Zegnij kark, zobacz, co to jest i powiedz mi. Wygląda  odpowiedział Sanders, dotykając plam nadywanie  na stearynę.  Stearynę!  wykrzyknął H.M., drapiąc się po nosie. r Noi co?Ponownie rozejrzał się wokoło.Na krańcach komody stałydwa chińskie lichtarze z zielonymi świecami.Sir Henry ciężkopochylił się nad nimi i dotknął knotów ręką. Zimne  powiedział. Ale to nic nie znaczy, bo i tak ktośzapalał te świece.Obie.Przyjrzyjcie się im.Czy to pani jezapałała?  zwrócił się do Miny. Dobry Boże, nie! Mieliście może jakieś kłopoty ze światłem? Nie, z całą pewnością nie. Ale ktoś używał tych świec  upierał się H.M. Nic panio tym nie wie? Pojęcia nie mam.Niczego nie zauważyłam. Przycisnęładłonie do twarzy. Czy to coś panu mówi? Dlaczego przykładapan do tego takie znaczenie? Bo to mi nie gra.Jedyna rzecz, która nie pasuje ani do tegoporządnego pokoju, ani do tej całej  brudnej roboty.Ktośspaceruje z zapalonymi świecami w domu, w którym jest tyleświatła, że wystarczyłoby do iluminacji Piccadilly Circus.A tużobok, za drzwiami, ktoś inny dostaje ataku serca, nikogo przynim nie ma i umiera.Wielkie nieba! A poza tym.Mina Constable była bardzo blada.Jej twarz wyrażałazdecydowanie. Czy skończył już pan, sir? Tak, przynajmniej w tej chwili. Ale ja nie skończyłam  Mina uśmiechnęła się życzliwie, azarazem trochę nerwowo. Wręcz przeciwnie, ja dopierozaczynam.Zaraz wam pokażę.Bardzo proszę, czy możecie zejśćze mną na dół?Sanders nie miał najmniejszego pojęcia, co zamierzałazrobić.Wyglądało na to, że dla H.M.również stanowiło tozagadkę.W milczeniu opuścili pokój i zeszli na dół.Minaposzła prosto do salonu, którego drzwi były szeroko otwarte.Pod ozdobnym kandelabrem z notatnikiem na kolanachsiedział Masters i pracowicie coś pisał.Lawrence przyglądałmu się z zainteresowaniem.Obaj spojrzeli ze zdziwieniem na Minę, która nie zwróciła na nich najmniejszej uwagi.Na stolikukoło wnęki okiennej stał telefon.Podniosła słuchawkę i położyła ją na blacie.Następnie,chwyciwszy lewą ręką przegub prawej dłoni, aby powstrzymaćdrżenie, zaczęła nakręcać numer.Miała przy tym dziwny wyraztwarzy. T-O-L  literowała Mina ze skupieniem.Przyłożyłasłuchawkę do ucha.Masters zerwał się gwałtownie z krzesła. Przepraszam bardzo  powiedział. Pani Constable,prawda? Tak myślałem.Można wiedzieć, co pani robi' O co chodzi?  spytała, odwracając rozjaśnioną przy-jemnym uśmiechem twarz, na której widać jednak było wyrazzdecydowania.Prawie w tym samym momencie zapomniała ozadanym pytaniu i zajęła się telefonem. Międzymiastowa?Mój numer jest Grovetop  trzydzieści jeden [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl