[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko tego mi było trzeba: modowe porady od samego Joego Salomona.Główny hol wrócił do normalności, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek znaszej klasy przełknął jeszcze choćby kęs.Poza Macey oczywiście.Jakbyśmy same tego nie wiedziały, Joe Solomon właśnie przypomniałnam wszystkim, że już wkrótce opuścimy bezpieczne mury szkoły iudamy się na naszą pierwszą prawdziwą operację szpiegowską.54 Cztery lata ćwiczeń, a jak przyszło co do czego, to ja oczywiście niemiałam w co się ubrać.Nie wiem, jakim cudem, ale między pierwszą a szóstą czterdzieści pięć popołudniu cała klasa uczennic Akademii Gallagher dla WyjątkowychDziewcząt zmieniła się z adeptek szpiegostwa w normalne nastolatki.Tobyło dość przerażające.Liz przez całe popołudnie pracowała nad uzyskaniem wyglądu tajnegoagenta, od obowiązkowej skórzanej lakierowanej torebki począwszy, natoczku skończywszy.(To była dość stara książka).Na korytarzachrozlegały się przerażające okrzyki:  Widziałaś moje czarne buty?!" i  Maktoś lakier do włosów?!"Naprawdę zaczynałam się martwić o przyszłość bezpieczeństwanarodowego.Bex wyglądała zjawiskowo (jak zwykle), Liz całkiemgłupio (ale spróbujcie powiedzieć jej coś takiego), a Macey tak pilniestudiowała  Cosmo', jakby ustalenie, czy zieleń zastąpi modną czerń,było sprawą życia i śmierci.Ja siedziałam na łóżku w starych dżinsach iczarnej bawełnianej koszulce, w której mama kiedyś wylądowałaspadochronem na dachu Ambasady Iranu, żeby rozbroić tykającą bombę.Do pokoju wpadła Tina:- To czy to? - spytała, pokazując czarne skórzane spodnie i krótkąspódniczkę.Już miałam powiedzieć  ani jedno, ani drugie", kiedy wparowała EvaAlvarez:- Dobre będą? No, bo nie wiem, czy się nadają! -Machnęła nam przedoczami tak wysokimi szpilkami, że na sam ich widok zabolały mniestopy.- Hm.a umiesz w nich biegać? - zapytałam.Eva nie miała jednak szansy odpowiedzieć, bo ktoś ją uprzedził:- W Mediolanie to teraz ostatni krzyk mody.60 Rozejrzałam się po pokoju, policzyłam nas wszystkie i dopierozrozumiałam, kto się odezwał.Macey gapiła się na nas znad swojegomagazynu i dodała:- Na wypadek, gdybyście chciały wiedzieć.W ciągu kilku minut do naszego malutkiego pokoju zleciało się pół naszejklasy, a Macey uświadamiała Tinę:- Konturówka do ust ma być na ustach.- A Tina naprawdę jej słuchała!Chodzi o tę samą Tinę, która rozpuściła plotkę, że Macey jest nieślubnącórką pana Smitha.Nie spodziewałyśmy się, że wystarczy jednapodbramkowa sytuacja z ciuchami, a Tina będzie zasięgać rad wroga!Courtney pożyczała kolczyki, Anna mierzyła kurtki, a ja zaczynałam sięobawiać, czy kiedykolwiek poczuję się bezpieczna, wkraczając nanieprzyjazny teren w towarzystwie którejkolwiek z nich.- No wiesz, Eva, to, co w Mediolanie jest zwyczajne, w Roseville możejednak rzucać się w oczy - chciałam powiedzieć coś mądrego, ale Evakompletnie mnie nie słuchała.- Jak się mamy wtopić w tłum, to trzebawyglądać jak tłum! - dodałam, ale Kim Lee właśnie próbowała wy-swobodzić się z bluzki bez pleców i o mało mi głowy nie przetrąciła,machając rękoma.- Ja naprawdę nie sądzę, że on nas zabierze na bal! -krzyknęłam, a Anna odwiesiła do szafy piękną wyjściową suknię Macey.Chciałam wrzasnąć, że to ja jestem kameleonem!  To ja zostałamstworzona do tajnych misji!" Całe życie się do tego przygotowywałam,ćwicząc z tatą, wypytując mamę o przeróżne historie i stając siędziewczyną, której nikt nie zauważa.A teraz odchodziłam w nicość,stojąc pośrodku własnego pokoju i obserwując, jak moje przyjaciółkidwoją się i troją wokół naszego cudownego gościa, podczas gdy ja stałamsię naprawdę totalnie niewidzialna.56 - Daruj sobie kolczyki - zakomenderowała Macey, patrząc na Evę.-Koszulkę wpuść w spodnie - rzuciła do Anny, a potem zwróciła się doCourtney Bauer: - A tobie co we włosach zdechło?(Courtney przesadza z ilością żelu do włosów.) Bex siedziała z Liz na jejłóżku i wyglądały na równie zadziwione, jak ja.- Ej! - krzyknęłam znów, ale na próżno, więc dałam upust swojemuszpiegowskiemu dziedzictwu i gwizdnęłam tak głośno, że przegoniłabymkrowy z pastwiska.(Dosłownie! To właśnie po to nauczyła mnie tego babcia Morgan).Dziewczyny wreszcie przestały na moment skupiać się na Macey, a japowiedziałam:- Już czas.Zrobiło się cicho, a potem zapadła jeszcze głębsza i dłuższa cisza.Wiedziałyśmy, że to już koniec przebieranek.- Witam panie.Słowa były właściwe, ale głos dobiegający z ciemności niezupełnie.Byłnieodpowiedni do tego stopnia, że nawet trudno to wyjaśnić.Byłoby tookrutne dla wszystkich drząw, które trzeba by poświęcić na papier,gdybym miała teraz wyjaśnić, jak to jest, gdy oczekując Joego Salomona,trafia się na pana Moscowitza.- Wyglądacie bardzo.- Gapił się na nas z rozdziawionymi ustami, jakbyw życiu nie widział pushupów i kredki do oczu.- Aadnie - dokończył,klasnąwszy w dłonie.Pewnie żeby powstrzymać nerwowe ruchy.Ale jego głos wciąż drżał,gdy powiedział:- Wielka noc, naprawdę.Wielka dla.- zawahał się -nas wszystkich.57 Potem poprawił okulary i wpatrywał się w teren za oświetlonympodjazdem szkoły.Nawet ja nie miałam zielonego pojęcia, co kryje się wciemności.No, niby wiadomo, że są tam las, ścieżka do biegania i boiskodo hokeja na trawie, które przydaje się podczas czerwonych alarmów (ajeszcze bardziej jako doskonały podziemny garaż dla helikopterów), alewiadomo również, że lasy Gallagher to prawdziwe pole minowe -niewykluczone, że i dosłownie -więc zaczęłam się nieco trząść w tychswoich praktycznych butkach.A jeśli tam są snajperzy? Albo szkolone psy, albo.zanim jednakzdążyłam pomyśleć co, usłyszałam chrzęst żwiru i pisk opon.Gdy sięodwróciłam, zobaczyłam pędzącą prosto na nas kurierską furgonetkęOvernight Express.O rany, a co to za superpilna przesyłka? Ale kiedyotworzyły się drzwi, zza których wyskoczył pan Solomon i wrzasnął: Wsiadać!", zrozumiałam, że to my jesteśmy przesyłką!Przed oczami natychmiast mignęła mi jedna z notatek Liz:  Tajne misje,zasada numer l^nie wahać się".Pan Mos-cowitz otworzył drzwi z tyłupojazdu, a ja, wsiadając, pomyślałam, że ta furgonetka przypominałanaszych nauczycieli, miała kiedyś fascynujące i niebezpieczne życie,zanim przeszła w stan spoczynku i trafiła do nas.Nie zauważyłam jednakżadnych monitorów ani słuchawek, nic z tych rzeczy, których w filmachbyły pełne takie pojazdy.Było tam tylko mnóstwo skrzynek z paczkami.Wtedy ten samochód wydał mi się jeszcze bardziej niesamowity, bobyłam pewna, że pan Solomon go ukradł!- Zasada numer jeden - ostrzegł, gdy znalazłyśmy się w środku - niedotykać paczek.Następnie dołączył do nas, a pan Moscowitz został na zewnątrz iwyglądał jak ktoś, kto tu tylko sprząta.- Harvey - zniecierpliwionym, ale delikatnym i miłym tonem powiedziałpan Solomon - czas ucieka.63 Rzucił kluczyki w stronę pana Moscowitza, który wyglądał, jakby sięprzebudził:- Och, tak, oczywiście.Do zobaczenia na miejscu - pożegnał się,wskazując na nas [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl