Pokrewne
- Strona Główna
- Briggs Patricia Mercedes Thompson 08 Niespokojna Noc
- McKillip Patricia Winter Rose Zimowa Róża
- McKillip Patricia A Mistrz zagadek z Hed (SCAN dal
- K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia
- Kosinski Jerzy Gra (2)
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)
- Ossendowski A. F. Przez kraj... (2)
- Zolnierze zyja
- Thorne Nicola Powrot do Wichrowych Wzgorz
- Bram Stoker Dracula
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zsz5.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyźni zrywali się z miejsc i siadali z powrotem, i znowu się zrywali, sapiąc potężnie i zwierając dłonie na rękojeściach sztyletów, jak gdyby chcieli je wyciągnąć, a gdy już ich dobywali, wsuwali je znowu do pochew, z chrzęstem i trzaskiem; inni niemo wznosili oczy ku niebu i splatali kurczowo ręce w geście modlitwy; monsignore, biskup, wychylił tułów ku przodowi, jak gdyby zrobiło mu się niedobrze i walnął czołem o kolana, aż spadł mu z głowy zielony biret - a wszak bynajmniej nie było mu niedobrze, tylko po raz pierwszy w życiu pogrążył się w religijnym zachwyceniu, gdyż oto na oczach wszystkich dokonał się cud.Bóg we własnej osobie wstrzymał ramię kata, objawiając, że ten, którego miano za mordercę, jest aniołem - och, że też coś podobnego mogło się jeszcze zdarzyć w osiemnastym wieku! Jakże potężny jest Bóg! I jakże mały jest on sam, który swego czasu rzucił tę klątwę, bez przekonania zresztą, a tylko dla uspokojenia ludu! Co za zuchwalstwo, co za małowierność! I oto Pan uczynił cud! Jakaż wspaniała lekcja pokory, jakież słodkie poniżenie, jakiej łaski doznaje biskup w ten sposób skarcony przez Boga.Tymczasem pospólstwo za barierką poddawało się coraz bezwstydniej osobliwemu upojeniu, w jakie wprawił je widok Grenouille'a.Kto z początku czuł tylko litość i wzruszenie, teraz wypełniony był nagą żądzą, kto zrazu tylko podziwiał i pożądał, teraz rozpływał się w ekstazie.Wszyscy uważali mężczyznę w błękitnym surducie za najpiękniejszą, najpowabniejszą i najdoskonalszą istotę, jaką tylko można sobie wyobrazić: dla zakonnic był Zbawicielem we własnej osobie, dla czcicieli szatana - promiennym Władcą Ciemności, dla oświeconych Najwyższą Istotą, dla młodych dziewcząt - królewiczem z bajki, dla mężczyzn - idealnym wizerunkiem ich samych.I wszyscy czuli, że ów człowiek w błękitnym surducie rozpoznał i poruszył w nich najbardziej wrażliwe struny, ugodził w ich erotyczne centrum.Jak gdyby człowiek ów miał dziesięć tysięcy niewidzialnych rąk i jak gdyby każdemu z dziesięciu tysięcy ludzi, którzy go otaczali, położył rękę na organach płciowych i pieścił dokładnie tak, jak każdy, mężczyzna czy kobieta, w najskrytszych fantazjach najgoręcej tego pragnął.W rezultacie planowana egzekucja jednego z najohydniejszych zbrodniarzy swojej epoki przerodziła się w największą orgię, jaką świat widział od czasów drugiego stulecia przed Chrystusem: obyczajne kobiety szarpały na sobie suknie, wśród histerycznych okrzyków obnażały piersi, z zadartymi spódnicami rzucały się na ziemię.Mężczyźni z obłąkanym wzrokiem brnęli przez pole lubieżnie rozkraczonych ciał, drżącymi palcami dobywali ze spodni członki zesztywniałe jak gdyby od niewyczuwalnego mrozu, padali z jękiem byle gdzie, kopulowali w najbardziej niemożliwych pozycjach i kombinacjach, starzec z dziewicą, wyrobnik z małżonką adwokata, terminator z mniszką, jezuita z wolnomyślicielką, jak popadło.Powietrze stało się ciężkie od słodkawych oparów rozkoszy, wokół rozbrzmiewały krzyki, jęki i sapania dziesięciu tysięcy ludzkich bestii.Rozpętało się piekło.Grenouille stał i uśmiechał się.Czy też raczej ludziom, którzy na niego patrzyli, wydawało się, że się uśmiecha najbardziej niewinnym, tkliwym, czarującym i zarazem uwodzicielskim uśmiechem świata.Ale w rzeczywistości jego wargi nie uśmiechały się wcale, tylko składały w ohydny, cyniczny grymas, wyrażający cały bezmiar jego triumfu i pogardy.On, Jan Baptysta Grenouille, urodzony bez zapachu w najbardziej cuchnącym miejscu pod słońcem, płód odpadków, łajna i rozkładu, wyrosły bez miłości, żyjący bez ciepła ludzkiej duszy jedynie przez upór i siłę odrazy, niski, garbaty, kulawy, brzydki, unikany przez wszystkich, potwór od wewnątrz i na zewnątrz - on, Jan Baptysta Grenouille dopiął swego: zjednał sobie przychylność świata.Co tam przychylność! Kochano go! Uwielbiano! Ubóstwiano! Dokonał prometejskiego czynu.Ową boską iskrę, to, co inni dostają za darmo w kolebce, a czego jemu jednemu odmówiono umiał dzięki nieskończonemu wyrafinowaniu sam sobie zdobyć.Mało tego! Własnymi rękami wszczepił sobie tę iskrę.Dokonał czegoś więcej niż Prometeusz.Stworzył sobie aurę, promieniującą i oddziaływującą silniej niż u wszystkich innych ludzi.I nie zawdzięczał jej nikomu - ani ojcu, ani matce, a już na pewno nie łasce jakiegoś Boga - tylko samemu sobie.Zaiste był swoim własnym Bogiem, i to Bogiem potężniejszym niż tamten cuchnący kadzidłem Bóg, który mieszkał w kościołach.Oto prawdziwy biskup padł przed nim na kolana i popiskiwał z rozkoszy.Bogaci i możni tego świata, wyniośli panowie i panie umierali z uwielbienia, a lud dookoła, w tym także ojcowie, matki, bracia i siostry jego ofiar, na jego cześć i w jego imię świętowali orgię.Jedno jego skinienie, a odstąpią swego Boga i będą oddawali cześć jemu, Grenouille'owi.Tak, był Wielkim Janem Baptystą Grenouille! Ujrzał to teraz cały świat.Jak kiedyś w natchnionych samouwielbieniem fantazjach, był teraz Wielkim Grenouille'em w rzeczywistości.Przeżywał największy triumf swego życia.I zdjęła go zgroza.Zdjęła go zgroza, gdyż ani przez chwilę nic z tego nie miał.W momencie, gdy wysiadł z karety na zalany słońcem plac, uperfumowany pachnidłem, które zjednuje ludzkie serca, nad którym pracował dwa lata, pachnidłem, które przez całe życie pragnął posiąść., w momencie, gdy wzrokiem i węchem przekonał się, jak nieodparcie pachnidło to działa i jak niosąc się wokół z szybkością wiatru zniewala ludzi - w tym momencie znowu wzięło w nim górę obrzydzenie do ludzi i zatruło chwilę triumfu tak gruntownie, że nie tylko nie czuł najmniejszej radości, ale nawet cienia satysfakcji.To, czego zawsze łaknął - by mianowicie ludzie go kochali w chwili sukcesu stało się dlań nieznośne, albowiem on sam nie kochał ludzi, tylko ich nienawidził [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Mężczyźni zrywali się z miejsc i siadali z powrotem, i znowu się zrywali, sapiąc potężnie i zwierając dłonie na rękojeściach sztyletów, jak gdyby chcieli je wyciągnąć, a gdy już ich dobywali, wsuwali je znowu do pochew, z chrzęstem i trzaskiem; inni niemo wznosili oczy ku niebu i splatali kurczowo ręce w geście modlitwy; monsignore, biskup, wychylił tułów ku przodowi, jak gdyby zrobiło mu się niedobrze i walnął czołem o kolana, aż spadł mu z głowy zielony biret - a wszak bynajmniej nie było mu niedobrze, tylko po raz pierwszy w życiu pogrążył się w religijnym zachwyceniu, gdyż oto na oczach wszystkich dokonał się cud.Bóg we własnej osobie wstrzymał ramię kata, objawiając, że ten, którego miano za mordercę, jest aniołem - och, że też coś podobnego mogło się jeszcze zdarzyć w osiemnastym wieku! Jakże potężny jest Bóg! I jakże mały jest on sam, który swego czasu rzucił tę klątwę, bez przekonania zresztą, a tylko dla uspokojenia ludu! Co za zuchwalstwo, co za małowierność! I oto Pan uczynił cud! Jakaż wspaniała lekcja pokory, jakież słodkie poniżenie, jakiej łaski doznaje biskup w ten sposób skarcony przez Boga.Tymczasem pospólstwo za barierką poddawało się coraz bezwstydniej osobliwemu upojeniu, w jakie wprawił je widok Grenouille'a.Kto z początku czuł tylko litość i wzruszenie, teraz wypełniony był nagą żądzą, kto zrazu tylko podziwiał i pożądał, teraz rozpływał się w ekstazie.Wszyscy uważali mężczyznę w błękitnym surducie za najpiękniejszą, najpowabniejszą i najdoskonalszą istotę, jaką tylko można sobie wyobrazić: dla zakonnic był Zbawicielem we własnej osobie, dla czcicieli szatana - promiennym Władcą Ciemności, dla oświeconych Najwyższą Istotą, dla młodych dziewcząt - królewiczem z bajki, dla mężczyzn - idealnym wizerunkiem ich samych.I wszyscy czuli, że ów człowiek w błękitnym surducie rozpoznał i poruszył w nich najbardziej wrażliwe struny, ugodził w ich erotyczne centrum.Jak gdyby człowiek ów miał dziesięć tysięcy niewidzialnych rąk i jak gdyby każdemu z dziesięciu tysięcy ludzi, którzy go otaczali, położył rękę na organach płciowych i pieścił dokładnie tak, jak każdy, mężczyzna czy kobieta, w najskrytszych fantazjach najgoręcej tego pragnął.W rezultacie planowana egzekucja jednego z najohydniejszych zbrodniarzy swojej epoki przerodziła się w największą orgię, jaką świat widział od czasów drugiego stulecia przed Chrystusem: obyczajne kobiety szarpały na sobie suknie, wśród histerycznych okrzyków obnażały piersi, z zadartymi spódnicami rzucały się na ziemię.Mężczyźni z obłąkanym wzrokiem brnęli przez pole lubieżnie rozkraczonych ciał, drżącymi palcami dobywali ze spodni członki zesztywniałe jak gdyby od niewyczuwalnego mrozu, padali z jękiem byle gdzie, kopulowali w najbardziej niemożliwych pozycjach i kombinacjach, starzec z dziewicą, wyrobnik z małżonką adwokata, terminator z mniszką, jezuita z wolnomyślicielką, jak popadło.Powietrze stało się ciężkie od słodkawych oparów rozkoszy, wokół rozbrzmiewały krzyki, jęki i sapania dziesięciu tysięcy ludzkich bestii.Rozpętało się piekło.Grenouille stał i uśmiechał się.Czy też raczej ludziom, którzy na niego patrzyli, wydawało się, że się uśmiecha najbardziej niewinnym, tkliwym, czarującym i zarazem uwodzicielskim uśmiechem świata.Ale w rzeczywistości jego wargi nie uśmiechały się wcale, tylko składały w ohydny, cyniczny grymas, wyrażający cały bezmiar jego triumfu i pogardy.On, Jan Baptysta Grenouille, urodzony bez zapachu w najbardziej cuchnącym miejscu pod słońcem, płód odpadków, łajna i rozkładu, wyrosły bez miłości, żyjący bez ciepła ludzkiej duszy jedynie przez upór i siłę odrazy, niski, garbaty, kulawy, brzydki, unikany przez wszystkich, potwór od wewnątrz i na zewnątrz - on, Jan Baptysta Grenouille dopiął swego: zjednał sobie przychylność świata.Co tam przychylność! Kochano go! Uwielbiano! Ubóstwiano! Dokonał prometejskiego czynu.Ową boską iskrę, to, co inni dostają za darmo w kolebce, a czego jemu jednemu odmówiono umiał dzięki nieskończonemu wyrafinowaniu sam sobie zdobyć.Mało tego! Własnymi rękami wszczepił sobie tę iskrę.Dokonał czegoś więcej niż Prometeusz.Stworzył sobie aurę, promieniującą i oddziaływującą silniej niż u wszystkich innych ludzi.I nie zawdzięczał jej nikomu - ani ojcu, ani matce, a już na pewno nie łasce jakiegoś Boga - tylko samemu sobie.Zaiste był swoim własnym Bogiem, i to Bogiem potężniejszym niż tamten cuchnący kadzidłem Bóg, który mieszkał w kościołach.Oto prawdziwy biskup padł przed nim na kolana i popiskiwał z rozkoszy.Bogaci i możni tego świata, wyniośli panowie i panie umierali z uwielbienia, a lud dookoła, w tym także ojcowie, matki, bracia i siostry jego ofiar, na jego cześć i w jego imię świętowali orgię.Jedno jego skinienie, a odstąpią swego Boga i będą oddawali cześć jemu, Grenouille'owi.Tak, był Wielkim Janem Baptystą Grenouille! Ujrzał to teraz cały świat.Jak kiedyś w natchnionych samouwielbieniem fantazjach, był teraz Wielkim Grenouille'em w rzeczywistości.Przeżywał największy triumf swego życia.I zdjęła go zgroza.Zdjęła go zgroza, gdyż ani przez chwilę nic z tego nie miał.W momencie, gdy wysiadł z karety na zalany słońcem plac, uperfumowany pachnidłem, które zjednuje ludzkie serca, nad którym pracował dwa lata, pachnidłem, które przez całe życie pragnął posiąść., w momencie, gdy wzrokiem i węchem przekonał się, jak nieodparcie pachnidło to działa i jak niosąc się wokół z szybkością wiatru zniewala ludzi - w tym momencie znowu wzięło w nim górę obrzydzenie do ludzi i zatruło chwilę triumfu tak gruntownie, że nie tylko nie czuł najmniejszej radości, ale nawet cienia satysfakcji.To, czego zawsze łaknął - by mianowicie ludzie go kochali w chwili sukcesu stało się dlań nieznośne, albowiem on sam nie kochał ludzi, tylko ich nienawidził [ Pobierz całość w formacie PDF ]