Pokrewne
- Strona Główna
- Castillo Pamietnik zolnierza Korteza
- Dickson Gordon R Zolnierzu nie pytaj
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Zolnierze zyja
- Kr0lestw0 sl0nca ksiega1 02
- Tony Buzan Pamięć na zawołanie
- Flagg Fennie Smazone zielone pomidory
- McCammon Robert R Godzina wilka (SCAN dal 860)
- Griffin Laura Tracers 01 Nie do wykrycia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieznane Cienie wspomagały swego kumpla w każdy dostępny sposób, niekiedy tak otwarcie, że mogłem widzieć je wyraźnie z miejsca, gdzie się przyczaiłem, nie robiąc nic pożytecznego dla sprawy.W obozie za murami miasta miałem żonę.Minęło już trochę czasu, od kiedy po raz ostatni sprawdzałem, jak się czuje.W ten sposób przynajmniej mogłem udawać, że coś robięA więc zostawiłem mych towarzyszy broni i poszedłem odwiedzić żonę.Podczas gdy walki wciąż trwały.Walki, które bez wątpienia należały do najbardziej niezwykłych, jakie toczyliśmy w dziejach, wręcz domagające się, by ktoś był na miejscu, zanotował każdy unikalny niuans ich przebiegu i zmiennych kolei.Stan Pani nie uległ zmianie.Balansowała na krawędzi życia i śmierci.Wciąż mówiła przez sen.Jej widok nie wzbudził we mnie nawet iskierki nadziei.To, co usłyszałem, tylko pogłębiło poczucie bezradności.Głównie niespójne mamrotanie.Oderwane zrozumiałe słowa nie układały się w sensowną całość.Po kilku minutach zrozumiałem, dlaczego zawsze ociągałem się z odwiedzinami u niej - trzeba było czasu, aby umilkła rozpacz wywołana poprzednią wizytą.122.Taglios:Nieznane CienieTylko dwaj nieżonaci kuzyni Ghopala zdecydowali się opuścić miasto w towarzystwie Wielkiego Generała i dowódcy Szarych.Reszta, obciążona rodzinami, postanowiła szukać szczęścia pod władzą najeźdźców.Mogaba potrafił ich zrozumieć.W nadciągającym zamęcie czystek przeprowadzonych przez zwycięzców liczni jego dotychczasowi sojusznicy będą starali się przybrać inny wygląd, wtopić się w nie swoją rasę.Wielu cudownym sposobem zapomni, że w ogóle kiedykolwiek słyszało o Szarych, a co dopiero mówić o udziale w zbrodniczych aktach tych służb.- Tutaj - powiedział Mogaba, wchodząc jako pierwszy w stare, rozchybotane drzwi.- Powinna wystarczyć.- Wskazał osiemnastostopową łódź, którą, jeśli wnioskować po zapachu, gdzieś od początku zeszłego stulecia przywożono do miasta ryby.Mogaba wsiadł na pokład.Ghopal i pozostali ostrożnie podążyli za nim.Shadar mieli do wielkich akwenów wodnych mniej więcej podobny stosunek, jak kot do pełnej balii.Mogaba powiedział:- Odwiążcie cumy.Wiecie, jak się wiosłuje? Ghopal stwierdził, że potrafi.Niemniej zaraz mruknął:- Ale w zawodach nie miałbym szans.Ku zdumieniu Mogaby, udało im się bez kłopotów zdobyć łódź.Nie potrafił pojąć, dlaczego tak wielka łódź nie była zamieszkana.Przynajmniej jedna rodzina mogła na niej znaleźć schronienie.Jednak dzisiejszej nocy całe nabrzeże spowijała atmosfera opuszczenia i ciszy, jakby noce nad rzeką były zbyt straszne, by tu żyć.Bój, który Mogaba toczył sam ze sobą, powoli przycichał.Wciąż jednak musiał sobie przypominać, że w momencie podjęcia decyzji klamka zapadła, że za późno już, by zmienić zdanie i ulec dumnej, aroganckiej stronie swej osobowości.Owocem folgowania tym słabościom był koszmar ostatnich dni.Jakże inaczej wyglądałoby jego życie i świat w ogóle, gdyby był zdolny poskromić swe demony podczas oblężenia Dejagore.Za nic nie chciał dożyć swych dni jako znienawidzony, samotny starzec, któremu nie zostałoby nic prócz wspomnień z wiernej i dobrej służby u szeregu godnych najwyższej pogardy panów.Biała wrona znalazła ich, kiedy próbowali wykombinować, w jaki sposób podnieść łaciński żagiel.Wiatr dął już całkiem przyzwoicie, chętny ponieść ich po rzece znacznie szybciej, niż spowodowałyby to niezdarne wymachy wiosłami.Ptak przysiadł na olinowaniu.- Co robisz? Nie pozwoliłam ci zrezygnować.Dlaczego uciekasz? Bitwa jeszcze nie jest przegrana.Shadar zagapili się na to widowisko.Mogaba uderzył się w piersi.- Nie.Bitwa właśnie została wygrana.Tutaj.W końcu.Teraz udam się tam, gdzie nikomu nie będę mógł już wyrządzić krzywdy.Ghopal patrzył to na niego, to na ptaka, powoli zaczynając rozumieć, o co chodzi.Równocześnie stawał się coraz bardziej podniecony i przestraszony.Ptak potrafił mówić wieloma głosami, choć był przecież tylko nawiedzoną wroną.- Zawróć tę łódź na brzeg.Zaraz.Nie będę tolerowała dalszego nieposłuszeństwa.- Już się ciebie nie boję, stara jędzo - odparł Mogaba.- Nie masz nade mną władzy.Nie będę dłużej twoją zabawką, twoim narzędziem, ani dziś wieczorem, ani nigdy.- Nie masz pojęcia, jak bardzo tego pożałujesz.Nie pozostanę uwięziona na zawsze.Kiedy wrócę, będziesz pierwszy na mej liście.Ghopal Singh.Natychmiast zawróć tę obrzydliwą balię.auu!Ghopal uderzył ptaka piórem wiosła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Nieznane Cienie wspomagały swego kumpla w każdy dostępny sposób, niekiedy tak otwarcie, że mogłem widzieć je wyraźnie z miejsca, gdzie się przyczaiłem, nie robiąc nic pożytecznego dla sprawy.W obozie za murami miasta miałem żonę.Minęło już trochę czasu, od kiedy po raz ostatni sprawdzałem, jak się czuje.W ten sposób przynajmniej mogłem udawać, że coś robięA więc zostawiłem mych towarzyszy broni i poszedłem odwiedzić żonę.Podczas gdy walki wciąż trwały.Walki, które bez wątpienia należały do najbardziej niezwykłych, jakie toczyliśmy w dziejach, wręcz domagające się, by ktoś był na miejscu, zanotował każdy unikalny niuans ich przebiegu i zmiennych kolei.Stan Pani nie uległ zmianie.Balansowała na krawędzi życia i śmierci.Wciąż mówiła przez sen.Jej widok nie wzbudził we mnie nawet iskierki nadziei.To, co usłyszałem, tylko pogłębiło poczucie bezradności.Głównie niespójne mamrotanie.Oderwane zrozumiałe słowa nie układały się w sensowną całość.Po kilku minutach zrozumiałem, dlaczego zawsze ociągałem się z odwiedzinami u niej - trzeba było czasu, aby umilkła rozpacz wywołana poprzednią wizytą.122.Taglios:Nieznane CienieTylko dwaj nieżonaci kuzyni Ghopala zdecydowali się opuścić miasto w towarzystwie Wielkiego Generała i dowódcy Szarych.Reszta, obciążona rodzinami, postanowiła szukać szczęścia pod władzą najeźdźców.Mogaba potrafił ich zrozumieć.W nadciągającym zamęcie czystek przeprowadzonych przez zwycięzców liczni jego dotychczasowi sojusznicy będą starali się przybrać inny wygląd, wtopić się w nie swoją rasę.Wielu cudownym sposobem zapomni, że w ogóle kiedykolwiek słyszało o Szarych, a co dopiero mówić o udziale w zbrodniczych aktach tych służb.- Tutaj - powiedział Mogaba, wchodząc jako pierwszy w stare, rozchybotane drzwi.- Powinna wystarczyć.- Wskazał osiemnastostopową łódź, którą, jeśli wnioskować po zapachu, gdzieś od początku zeszłego stulecia przywożono do miasta ryby.Mogaba wsiadł na pokład.Ghopal i pozostali ostrożnie podążyli za nim.Shadar mieli do wielkich akwenów wodnych mniej więcej podobny stosunek, jak kot do pełnej balii.Mogaba powiedział:- Odwiążcie cumy.Wiecie, jak się wiosłuje? Ghopal stwierdził, że potrafi.Niemniej zaraz mruknął:- Ale w zawodach nie miałbym szans.Ku zdumieniu Mogaby, udało im się bez kłopotów zdobyć łódź.Nie potrafił pojąć, dlaczego tak wielka łódź nie była zamieszkana.Przynajmniej jedna rodzina mogła na niej znaleźć schronienie.Jednak dzisiejszej nocy całe nabrzeże spowijała atmosfera opuszczenia i ciszy, jakby noce nad rzeką były zbyt straszne, by tu żyć.Bój, który Mogaba toczył sam ze sobą, powoli przycichał.Wciąż jednak musiał sobie przypominać, że w momencie podjęcia decyzji klamka zapadła, że za późno już, by zmienić zdanie i ulec dumnej, aroganckiej stronie swej osobowości.Owocem folgowania tym słabościom był koszmar ostatnich dni.Jakże inaczej wyglądałoby jego życie i świat w ogóle, gdyby był zdolny poskromić swe demony podczas oblężenia Dejagore.Za nic nie chciał dożyć swych dni jako znienawidzony, samotny starzec, któremu nie zostałoby nic prócz wspomnień z wiernej i dobrej służby u szeregu godnych najwyższej pogardy panów.Biała wrona znalazła ich, kiedy próbowali wykombinować, w jaki sposób podnieść łaciński żagiel.Wiatr dął już całkiem przyzwoicie, chętny ponieść ich po rzece znacznie szybciej, niż spowodowałyby to niezdarne wymachy wiosłami.Ptak przysiadł na olinowaniu.- Co robisz? Nie pozwoliłam ci zrezygnować.Dlaczego uciekasz? Bitwa jeszcze nie jest przegrana.Shadar zagapili się na to widowisko.Mogaba uderzył się w piersi.- Nie.Bitwa właśnie została wygrana.Tutaj.W końcu.Teraz udam się tam, gdzie nikomu nie będę mógł już wyrządzić krzywdy.Ghopal patrzył to na niego, to na ptaka, powoli zaczynając rozumieć, o co chodzi.Równocześnie stawał się coraz bardziej podniecony i przestraszony.Ptak potrafił mówić wieloma głosami, choć był przecież tylko nawiedzoną wroną.- Zawróć tę łódź na brzeg.Zaraz.Nie będę tolerowała dalszego nieposłuszeństwa.- Już się ciebie nie boję, stara jędzo - odparł Mogaba.- Nie masz nade mną władzy.Nie będę dłużej twoją zabawką, twoim narzędziem, ani dziś wieczorem, ani nigdy.- Nie masz pojęcia, jak bardzo tego pożałujesz.Nie pozostanę uwięziona na zawsze.Kiedy wrócę, będziesz pierwszy na mej liście.Ghopal Singh.Natychmiast zawróć tę obrzydliwą balię.auu!Ghopal uderzył ptaka piórem wiosła [ Pobierz całość w formacie PDF ]