[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieznane Cienie wspomagały swego kumpla w każdy dostępny sposób, niekiedy tak otwarcie, że mogłem widzieć je wyraźnie z miej­sca, gdzie się przyczaiłem, nie robiąc nic pożytecznego dla sprawy.W obozie za murami miasta miałem żonę.Minęło już trochę cza­su, od kiedy po raz ostatni sprawdzałem, jak się czuje.W ten sposób przynajmniej mogłem udawać, że coś robięA więc zostawiłem mych towarzyszy broni i poszedłem odwie­dzić żonę.Podczas gdy walki wciąż trwały.Walki, które bez wąt­pienia należały do najbardziej niezwykłych, jakie toczyliśmy w dzie­jach, wręcz domagające się, by ktoś był na miejscu, zanotował każdy unikalny niuans ich przebiegu i zmiennych kolei.Stan Pani nie uległ zmianie.Balansowała na krawędzi życia i śmier­ci.Wciąż mówiła przez sen.Jej widok nie wzbudził we mnie nawet iskierki nadziei.To, co usłyszałem, tylko pogłębiło poczucie bez­radności.Głównie niespójne mamrotanie.Oderwane zrozumiałe sło­wa nie układały się w sensowną całość.Po kilku minutach zrozumiałem, dlaczego zawsze ociągałem się z odwiedzinami u niej - trzeba było czasu, aby umilkła rozpacz wy­wołana poprzednią wizytą.122.Taglios:Nieznane CienieTylko dwaj nieżonaci kuzyni Ghopala zdecydowali się opuścić miasto w towarzystwie Wielkiego Generała i dowódcy Szarych.Re­szta, obciążona rodzinami, postanowiła szukać szczęścia pod władzą najeźdźców.Mogaba potrafił ich zrozumieć.W nadciągającym zamęcie czy­stek przeprowadzonych przez zwycięzców liczni jego dotychczasowi sojusznicy będą starali się przybrać inny wygląd, wtopić się w nie swoją rasę.Wielu cudownym sposobem zapomni, że w ogóle kiedy­kolwiek słyszało o Szarych, a co dopiero mówić o udziale w zbrod­niczych aktach tych służb.- Tutaj - powiedział Mogaba, wchodząc jako pierwszy w stare, rozchybotane drzwi.- Powinna wystarczyć.- Wskazał osiemnastostopową łódź, którą, jeśli wnioskować po zapachu, gdzieś od począt­ku zeszłego stulecia przywożono do miasta ryby.Mogaba wsiadł na pokład.Ghopal i pozostali ostrożnie podążyli za nim.Shadar mieli do wielkich akwenów wodnych mniej więcej podobny stosunek, jak kot do pełnej balii.Mogaba powiedział:- Odwiążcie cumy.Wiecie, jak się wiosłuje? Ghopal stwierdził, że potrafi.Niemniej zaraz mruknął:- Ale w zawodach nie miałbym szans.Ku zdumieniu Mogaby, udało im się bez kłopotów zdobyć łódź.Nie potrafił pojąć, dlaczego tak wielka łódź nie była zamieszkana.Przynajmniej jedna rodzina mogła na niej znaleźć schronienie.Jed­nak dzisiejszej nocy całe nabrzeże spowijała atmosfera opuszczenia i ciszy, jakby noce nad rzeką były zbyt straszne, by tu żyć.Bój, który Mogaba toczył sam ze sobą, powoli przycichał.Wciąż jednak musiał sobie przypominać, że w momencie podjęcia decyzji klamka zapadła, że za późno już, by zmienić zdanie i ulec dumnej, aroganckiej stronie swej osobowości.Owocem folgowania tym sła­bościom był koszmar ostatnich dni.Jakże inaczej wyglądałoby jego życie i świat w ogóle, gdyby był zdolny poskromić swe demony pod­czas oblężenia Dejagore.Za nic nie chciał dożyć swych dni jako znienawidzony, samotny starzec, któremu nie zostałoby nic prócz wspomnień z wiernej i do­brej służby u szeregu godnych najwyższej pogardy panów.Biała wrona znalazła ich, kiedy próbowali wykombinować, w jaki sposób podnieść łaciński żagiel.Wiatr dął już całkiem przyzwoicie, chętny ponieść ich po rzece znacznie szybciej, niż spowodowałyby to niezdarne wymachy wiosłami.Ptak przysiadł na olinowaniu.- Co robisz? Nie pozwoliłam ci zrezygnować.Dlaczego ucie­kasz? Bitwa jeszcze nie jest przegrana.Shadar zagapili się na to widowisko.Mogaba uderzył się w piersi.- Nie.Bitwa właśnie została wygrana.Tutaj.W końcu.Teraz udam się tam, gdzie nikomu nie będę mógł już wyrządzić krzywdy.Ghopal patrzył to na niego, to na ptaka, powoli zaczynając ro­zumieć, o co chodzi.Równocześnie stawał się coraz bardziej pod­niecony i przestraszony.Ptak potrafił mówić wieloma głosami, choć był przecież tylko nawiedzoną wroną.- Zawróć tę łódź na brzeg.Zaraz.Nie będę tolerowała dalszego nieposłuszeństwa.- Już się ciebie nie boję, stara jędzo - odparł Mogaba.- Nie masz nade mną władzy.Nie będę dłużej twoją zabawką, twoim na­rzędziem, ani dziś wieczorem, ani nigdy.- Nie masz pojęcia, jak bardzo tego pożałujesz.Nie pozostanę uwięziona na zawsze.Kiedy wrócę, będziesz pierwszy na mej liście.Ghopal Singh.Natychmiast zawróć tę obrzydliwą balię.auu!Ghopal uderzył ptaka piórem wiosła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl