Pokrewne
- Strona Główna
- Smierc slowika Lene Kaaberbol, Agnete Friis
- Reichs Kathy Zapach smierci (SCAN dal 927)
- Reichs Kathy Dzien smierci (SCAN dal 858)
- Alex, Joe Smierc mowi w moim imieniu
- Harry Harrison Planeta Smierci 4 (rtf)
- Przedksiezycowi Anna Kantoch (2)
- Smith Scott Prosty Plan (2)
- Porożyńska Iwona MiłoÂść kocha czary
- 9.Glen Cook A Imie Jej Ciemnosc
- Dukaj Jacek Czarne oceany (SCAN dal 758) (2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jacek94.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Harlow odwrócił wzrok od tej scenki.Nie słyszał ani słowa z roz-mowy, ale nie musiał.Ni stąd, ni zowąd, jak człowiek, który podjąłnagłą decyzję, skierował się do wyjścia.Mary zobaczyła, jak wychodzi,rozejrzała się sprawdzając, czy nikt jej nie obserwuje, najwidoczniejdoszła do wniosku, że nie, i wspierając się na kulach, pokuśtykała zaHarlowem.Z kolei Rory odczekał z dziesięć sekund po wyjściu siostryi pozornie bez celu ruszył do drzwi.Pięć minut później Harlow wszedł do kawiarni i usiadł przy wolnymstoliku, skąd miał widok na drzwi.Podeszła do niego młoda, ładnakelnerka, otworzyła szeroko oczy i uśmiechnęła się uroczo.W Europieniewielu młodych ludzi obojga płci nie potrafiłoby rozpoznać tego męż-czyzny na pierwszy rzut oka.Harlow też się uśmiechnął.- Proszę tonik z wodą.Otworzyła oczy jeszcze szerzej.- Słucham.?- Tonik z wodą.Kelnerka, która w mgnieniu oka zrewidowała swoją opinię o mist-rzach świata kierownicy, przyniosła napój.Harlow popijał z przerwami,spoglądając na drzwi wejściowe.Zmarszczył brwi, gdy do kawiarniweszła wyraźnie przestraszona Mary.Natychmiast dostrzegła Harlowa,pokuśtykała ku niemu i usiadła przy jego stoliku.- Witaj, Johnny - powiedziała głosem kogoś, kto nie jest pewny,jakiego dozna przyjęcia.- Szczerze mówiąc, spodziewałem się kogo innego.- Co?- Spodziewałem się kogo innego.- Nie rozumiem.Kogo.- Nieważne - burknął.Jego ton był równie szorstki, jak słowa.- Kto cię tu wysłał na przeszpiegi?szpiegować cię Patrzyła na niego- Na przeszpiegi ? , ale na jejtwarzy malowało się niedowierzanie; najwyraźniej nic z tego nierozumiała.- O co ci chodzi.Harlow był nieprzejednany.- Wiesz chyba, co znaczy słowo "szpiegować"?- Och, Johnny! - W jej wielkich brązowych oczach odbijała się tasama uraza, co w głosie.- Wiesz, że nigdy bym cię nie szpiegowała.Jestem ci winien przeprosiny.- Więc skąd się tu wzięłaś?zapytał Harlow nieco łagodniejszym tonem.- Nie cieszysz się, że przyszłam?- To nie ma nic do rzeczy.Co tu robisz?- Ja.ja tylko przechodziłam i.39-I zobaczyłaś mnie, i weszłaś.- Gwałtownie odsunął krzesłoi wstał.- Zaczekaj tu.Podszedł do drzwi wejściowych, zerknął na nie i wyszedł na ze-wnątrz.Odwrócił głowę i przez kilka sekund spoglądał w kierunku,z którego przyszedł, a potem w przeciwną stronę.Jednak prawdziwymobiektem jego zainteresowania były drzwi dokładnie po przeciwnejstronie ulicy.Stała w nich jakaś postać, głęboko wsunięta we wnękę.Napozór jej nie dostrzegając, Harlow wrócił do kawiarni, zamknął za sobądrzwi i usiadł przy stoliku.- Niezła rzecz, taki rentgen w oczach - powiedział.- Całe oknazaparowane, a ty mnie zobaczyłaś siedzącego w środku.- No dobrze, Johnny.- W jej głosie zabrzmiało znużenie.- Szłamza tobą.Martwię się, strasznie się martwię.- Kto się nie martwi? Powinnaś mnie czasem zobaczyć na torze.-Zamilkł na chwilę, po czym spytał na pozór bez związku: - Czy kiedywychodziłaś, Rory był w hotelu?Zamrugała ze zdziwieniem.- Tak, był tam.Widziałam go tuż przed wyjściem.A on ciebie widział?- Śmieszne pytanie.- Bo jestem śmieszny facet.Spytaj pierwszego lepszego na torach.Widział cię?- No.tak.Chyba tak.Dlaczego.dlaczego interesujesz się Ro-rym?- Nie chciałbym, żeby mały za granicą sam wychodził po nocy i sięprzeziębił.albo dostał po głowie.- Harlow przerwał, zastanawiającsię nad tym, co powiedział.- Chociaż to wcale niezły pomysł.- Och, przestań, Johnny! Przestań! Wiem, wiem, że on cię nie znosi,nie odzywa się do ciebie, odkąd.odkąd.- Odkąd cię okaleczyłem.- O Boże jedyny! - Jej zrozpaczona twarz nie kłamała.- Rory jestmoim bratem, johnny, ale on to nie ja.Co ja mogę na to poradzić,skoro.słuchaj, on czuje do ciebie urazę, ale czy nie możesz mu tegozapomnieć? jesteś najbardziej uprzejmym człowiekiem pod słońcem,Johnny.- Uprzejmość nie popłaca, Mary.- Ale i tak jesteś taki.Wiem o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Harlow odwrócił wzrok od tej scenki.Nie słyszał ani słowa z roz-mowy, ale nie musiał.Ni stąd, ni zowąd, jak człowiek, który podjąłnagłą decyzję, skierował się do wyjścia.Mary zobaczyła, jak wychodzi,rozejrzała się sprawdzając, czy nikt jej nie obserwuje, najwidoczniejdoszła do wniosku, że nie, i wspierając się na kulach, pokuśtykała zaHarlowem.Z kolei Rory odczekał z dziesięć sekund po wyjściu siostryi pozornie bez celu ruszył do drzwi.Pięć minut później Harlow wszedł do kawiarni i usiadł przy wolnymstoliku, skąd miał widok na drzwi.Podeszła do niego młoda, ładnakelnerka, otworzyła szeroko oczy i uśmiechnęła się uroczo.W Europieniewielu młodych ludzi obojga płci nie potrafiłoby rozpoznać tego męż-czyzny na pierwszy rzut oka.Harlow też się uśmiechnął.- Proszę tonik z wodą.Otworzyła oczy jeszcze szerzej.- Słucham.?- Tonik z wodą.Kelnerka, która w mgnieniu oka zrewidowała swoją opinię o mist-rzach świata kierownicy, przyniosła napój.Harlow popijał z przerwami,spoglądając na drzwi wejściowe.Zmarszczył brwi, gdy do kawiarniweszła wyraźnie przestraszona Mary.Natychmiast dostrzegła Harlowa,pokuśtykała ku niemu i usiadła przy jego stoliku.- Witaj, Johnny - powiedziała głosem kogoś, kto nie jest pewny,jakiego dozna przyjęcia.- Szczerze mówiąc, spodziewałem się kogo innego.- Co?- Spodziewałem się kogo innego.- Nie rozumiem.Kogo.- Nieważne - burknął.Jego ton był równie szorstki, jak słowa.- Kto cię tu wysłał na przeszpiegi?szpiegować cię Patrzyła na niego- Na przeszpiegi ? , ale na jejtwarzy malowało się niedowierzanie; najwyraźniej nic z tego nierozumiała.- O co ci chodzi.Harlow był nieprzejednany.- Wiesz chyba, co znaczy słowo "szpiegować"?- Och, Johnny! - W jej wielkich brązowych oczach odbijała się tasama uraza, co w głosie.- Wiesz, że nigdy bym cię nie szpiegowała.Jestem ci winien przeprosiny.- Więc skąd się tu wzięłaś?zapytał Harlow nieco łagodniejszym tonem.- Nie cieszysz się, że przyszłam?- To nie ma nic do rzeczy.Co tu robisz?- Ja.ja tylko przechodziłam i.39-I zobaczyłaś mnie, i weszłaś.- Gwałtownie odsunął krzesłoi wstał.- Zaczekaj tu.Podszedł do drzwi wejściowych, zerknął na nie i wyszedł na ze-wnątrz.Odwrócił głowę i przez kilka sekund spoglądał w kierunku,z którego przyszedł, a potem w przeciwną stronę.Jednak prawdziwymobiektem jego zainteresowania były drzwi dokładnie po przeciwnejstronie ulicy.Stała w nich jakaś postać, głęboko wsunięta we wnękę.Napozór jej nie dostrzegając, Harlow wrócił do kawiarni, zamknął za sobądrzwi i usiadł przy stoliku.- Niezła rzecz, taki rentgen w oczach - powiedział.- Całe oknazaparowane, a ty mnie zobaczyłaś siedzącego w środku.- No dobrze, Johnny.- W jej głosie zabrzmiało znużenie.- Szłamza tobą.Martwię się, strasznie się martwię.- Kto się nie martwi? Powinnaś mnie czasem zobaczyć na torze.-Zamilkł na chwilę, po czym spytał na pozór bez związku: - Czy kiedywychodziłaś, Rory był w hotelu?Zamrugała ze zdziwieniem.- Tak, był tam.Widziałam go tuż przed wyjściem.A on ciebie widział?- Śmieszne pytanie.- Bo jestem śmieszny facet.Spytaj pierwszego lepszego na torach.Widział cię?- No.tak.Chyba tak.Dlaczego.dlaczego interesujesz się Ro-rym?- Nie chciałbym, żeby mały za granicą sam wychodził po nocy i sięprzeziębił.albo dostał po głowie.- Harlow przerwał, zastanawiającsię nad tym, co powiedział.- Chociaż to wcale niezły pomysł.- Och, przestań, Johnny! Przestań! Wiem, wiem, że on cię nie znosi,nie odzywa się do ciebie, odkąd.odkąd.- Odkąd cię okaleczyłem.- O Boże jedyny! - Jej zrozpaczona twarz nie kłamała.- Rory jestmoim bratem, johnny, ale on to nie ja.Co ja mogę na to poradzić,skoro.słuchaj, on czuje do ciebie urazę, ale czy nie możesz mu tegozapomnieć? jesteś najbardziej uprzejmym człowiekiem pod słońcem,Johnny.- Uprzejmość nie popłaca, Mary.- Ale i tak jesteś taki.Wiem o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]