Pokrewne
- Strona Główna
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Vina Jackson 02 Osiemdziesišt Dni Niebieskich
- Quinn Anthony Grzech Pierworodny Autobiografi (2)
- Gomulicki Wiktor Wspomnienia Niebieskiego Mundurka
- Carroll Jonathan Dziecko na niebie
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy (SCAN dal 1137)
- Jordan Robert Spustoszone Ziemie
- Adam Cyra Raport Witolda Pileckiego
- Simak Clifford D Zasada wilkolaka (2)
- Jan III Sobieski Listy do Królowej Marysienki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- euro2008.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał na nią. A książę z bajki to.Popatrzyła na niego.Zwariował? Nie myślał chyba, że poda mu jakieśimię. Honorio nalegał. Nie twoja sprawa.Trudno uwierzyć, ale zachichotał. A jak twoim zdaniem wykorzystałbym tę informację? Ja tylko. Okaleczyłaś mnie, Honorio.Cios poniżej pasa, ale skuteczny.79RLT No dobrze poddała się. Jeśli już musisz wiedzieć, to GregoryBridgerton.Marcus zatrzymał się i popatrzył na nią zdziwiony. Greg. Najmłodszy przerwała mu. To znaczy ich najmłodszy syn.Tennieżonaty. Znam go. Zwietnie.Czego mu brakuje? Przechyliła głowę i niecierpliwieczekała na odpowiedz.Zastanowił się. Niczego. No.chwileczkę. Zamrugała. Niczego?Pokręcił głową, a potem lekko przeniósł ciężar ciała na chorą nogę.Zdrowa zaczynała mu drętwieć. Nic mi na razie nie przychodzi do głowy. Oczywiście.Mogła wybraćkogoś dużo gorszego niż Gregory Bridgerton. Naprawdę? spytała podejrzliwie. Nie widzisz w nim nic złego?Marcus udał, że zastanawia się nad tym dłużej.Najwyrazniej miał doodegrania jakąś rolę.Przypuszczalnie czarnego charakteru.A może raczejstarego zrzędy. Jest chyba trochę za młody odparł i gestem wskazał powalonedrzewo kawałek dalej. Pomóż mi tam dojść, dobrze? Muszę usiąść.Pokuśtykali w stronę długiego grubego pnia.Honoria ostrożnie zdjęłajego ramię ze swoich barków i pomogła mu usiąść. Nie taki znów młody zauważyła.80RLTMarcus spojrzał na swoją stopę.W bucie wyglądała normalnie, ale czułsię tak, jakby ktoś zakuł ją w kajdany.A potem i nogę, i kajdany wcisnął dobuta. Jeszcze studiuje. Ale jest starszy ode mnie.Podniósł na nią wzrok. Czy ostatnio zdarzyło mu się kopnąć psa? Nic o tym nie wiem. No więc dziwnie machnął ręką masz moje błogosławieństwo.Zmrużyła oczy. A muszę je mieć?Dobry Boże, co za trudna dziewczyna. Nie musisz.Ale przecież nic ci nie zaszkodzi? Nie, ale.Czekał, aż dokończy. Ale co? nie wytrzymał. Nie wiem. Słowa te wymówiła wolno i wyraznie, patrząc mu prostow oczy.Stłumił śmiech. Podejrzewasz mnie o nieczyste intencje? Och, nie wiem powtórzyła z sarkazmem. Pewnie dlatego, że całyzeszły sezon gromiłeś mnie wzrokiem. Nieprawda. Ależ tak prychnęła. Może i krytycznie patrzyłem na twoich adoratorów ech, do diabła,nie chciał tego powiedzieć ale nie na ciebie. A więc mnie szpiegowałeś triumfowała.81RLT Skądże skłamał. Ale nie mogłem przecież cię nie zauważać.Zatkało ją z przerażenia. Co to ma znaczyć? Fatalnie, teraz już po nim. Kompletnie nic.Byłaś w Londynie.Ja byłem w Londynie. Kiedy nieodpowiadała, dodał: Wszystkie inne panie też widziałem. A potem, zanimzrozumiał, że nic gorszego nie mógłby powiedzieć, dokończył: Ale tylkociebie pamiętam.Znieruchomiała i patrzyła na niego tym swoim mądrym i przenikliwymspojrzeniem.Bardzo nie lubił, kiedy tak patrzyła, bo to znaczyło, że za bardzosię nad czymś zastanawia albo za dużo widzi.Czuł się wtedy obnażony.Nawet kiedy była dzieckiem, umiała zajrzeć w jego duszę dużo głębiej niżreszta rodziny.Przeważnie była wesołą, rozbawioną Honorią, lecz potrafiłatak na niego spojrzeć swoimi lawendowymi oczami, że już wiedział to, czegojej rodzina nigdy sobie nie uświadomiła: Honoria rozumie ludzi.Rozumie jego.Pokręcił głową, usiłując wyzwolić się od wspomnień.Nie chciałrozmawiać o jej rodzinie, o tym, jak się czuł, kiedy siedział przy ich stole i byłczęścią ich świata.I nie chciał myśleć o niej, patrzeć na jej twarz i myśleć otym, że jej oczy są dokładnie koloru szafirków, które właśnie zaczynaływszędzie rosnąć.Zawsze pokazywały się o tej porze roku, a on zawsze myślał choć przez chwilkę, zanim odpędził to od siebie że to jej kwiat.Ale niechodziło o płatki one były za ciemne.Oczy Honorii miały dokładnie takisam odcień, jak kwiat u nasady, tam gdzie kolor jeszcze nie całkiem przeszedłw niebieski.Poczuł ucisk w piersi; oddychał z trudem.Naprawdę nie chciał myśleć otym, że kiedy spojrzy na kwiat, potrafi wskazać, który dokładnie punkcik jesttaki jak jej oczy.82RLTNiech ona coś powie! Ale oczywiście milczała.Teraz, gdy zprzyjemnością wsłuchałby się w jej paplaninę. Mogłabym cię przedstawić odezwała się wreszcie.Cichutko. Co? O czym ta dziewczyna mówi? Mogłabym cię przedstawić powtórzyła pewnym pannom.Tym, októrych mówiłeś, że ich nie znasz.O Boże, czy jej zdaniem na tym polega jego problem? Przedstawionomu wszystkie damy w Londynie.Tyle że żadnej naprawdę nie zna. Chętnie to zrobię powiedziała uprzejmie.Uprzejmie?Czy z litością? Nie trzeba burknął szorstko. Jasne, przecież już cię przedstawiono. Po prostu nie lubię. Uważasz, że z nas głuptasy. Rozmawiają o niczym. Nawet mnie by to znudziło. Prawda jest taka oznajmił, gdyż chciał jak najszybciej skończyć tęrozmowę że nie znoszę Londynu.Jego głos zabrzmiał niezamierzenie głośno.Marcus poczuł się jakgłupiec.I to taki, który pewnie będzie musiał wziąć nóż i pociąć swoje prawienajlepsze buty. Nie uda się nam powiedział.Wyglądała na zdezorientowaną. W ten sposób nigdy nie dojdziemy do Fensmore. Widział, jakHonoria się powstrzymuje, by nie powiedzieć: A nie mówiłam", i chcąc, abyoboje zachowali godność, dodał: Musisz wrócić do Bricstan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Spojrzał na nią. A książę z bajki to.Popatrzyła na niego.Zwariował? Nie myślał chyba, że poda mu jakieśimię. Honorio nalegał. Nie twoja sprawa.Trudno uwierzyć, ale zachichotał. A jak twoim zdaniem wykorzystałbym tę informację? Ja tylko. Okaleczyłaś mnie, Honorio.Cios poniżej pasa, ale skuteczny.79RLT No dobrze poddała się. Jeśli już musisz wiedzieć, to GregoryBridgerton.Marcus zatrzymał się i popatrzył na nią zdziwiony. Greg. Najmłodszy przerwała mu. To znaczy ich najmłodszy syn.Tennieżonaty. Znam go. Zwietnie.Czego mu brakuje? Przechyliła głowę i niecierpliwieczekała na odpowiedz.Zastanowił się. Niczego. No.chwileczkę. Zamrugała. Niczego?Pokręcił głową, a potem lekko przeniósł ciężar ciała na chorą nogę.Zdrowa zaczynała mu drętwieć. Nic mi na razie nie przychodzi do głowy. Oczywiście.Mogła wybraćkogoś dużo gorszego niż Gregory Bridgerton. Naprawdę? spytała podejrzliwie. Nie widzisz w nim nic złego?Marcus udał, że zastanawia się nad tym dłużej.Najwyrazniej miał doodegrania jakąś rolę.Przypuszczalnie czarnego charakteru.A może raczejstarego zrzędy. Jest chyba trochę za młody odparł i gestem wskazał powalonedrzewo kawałek dalej. Pomóż mi tam dojść, dobrze? Muszę usiąść.Pokuśtykali w stronę długiego grubego pnia.Honoria ostrożnie zdjęłajego ramię ze swoich barków i pomogła mu usiąść. Nie taki znów młody zauważyła.80RLTMarcus spojrzał na swoją stopę.W bucie wyglądała normalnie, ale czułsię tak, jakby ktoś zakuł ją w kajdany.A potem i nogę, i kajdany wcisnął dobuta. Jeszcze studiuje. Ale jest starszy ode mnie.Podniósł na nią wzrok. Czy ostatnio zdarzyło mu się kopnąć psa? Nic o tym nie wiem. No więc dziwnie machnął ręką masz moje błogosławieństwo.Zmrużyła oczy. A muszę je mieć?Dobry Boże, co za trudna dziewczyna. Nie musisz.Ale przecież nic ci nie zaszkodzi? Nie, ale.Czekał, aż dokończy. Ale co? nie wytrzymał. Nie wiem. Słowa te wymówiła wolno i wyraznie, patrząc mu prostow oczy.Stłumił śmiech. Podejrzewasz mnie o nieczyste intencje? Och, nie wiem powtórzyła z sarkazmem. Pewnie dlatego, że całyzeszły sezon gromiłeś mnie wzrokiem. Nieprawda. Ależ tak prychnęła. Może i krytycznie patrzyłem na twoich adoratorów ech, do diabła,nie chciał tego powiedzieć ale nie na ciebie. A więc mnie szpiegowałeś triumfowała.81RLT Skądże skłamał. Ale nie mogłem przecież cię nie zauważać.Zatkało ją z przerażenia. Co to ma znaczyć? Fatalnie, teraz już po nim. Kompletnie nic.Byłaś w Londynie.Ja byłem w Londynie. Kiedy nieodpowiadała, dodał: Wszystkie inne panie też widziałem. A potem, zanimzrozumiał, że nic gorszego nie mógłby powiedzieć, dokończył: Ale tylkociebie pamiętam.Znieruchomiała i patrzyła na niego tym swoim mądrym i przenikliwymspojrzeniem.Bardzo nie lubił, kiedy tak patrzyła, bo to znaczyło, że za bardzosię nad czymś zastanawia albo za dużo widzi.Czuł się wtedy obnażony.Nawet kiedy była dzieckiem, umiała zajrzeć w jego duszę dużo głębiej niżreszta rodziny.Przeważnie była wesołą, rozbawioną Honorią, lecz potrafiłatak na niego spojrzeć swoimi lawendowymi oczami, że już wiedział to, czegojej rodzina nigdy sobie nie uświadomiła: Honoria rozumie ludzi.Rozumie jego.Pokręcił głową, usiłując wyzwolić się od wspomnień.Nie chciałrozmawiać o jej rodzinie, o tym, jak się czuł, kiedy siedział przy ich stole i byłczęścią ich świata.I nie chciał myśleć o niej, patrzeć na jej twarz i myśleć otym, że jej oczy są dokładnie koloru szafirków, które właśnie zaczynaływszędzie rosnąć.Zawsze pokazywały się o tej porze roku, a on zawsze myślał choć przez chwilkę, zanim odpędził to od siebie że to jej kwiat.Ale niechodziło o płatki one były za ciemne.Oczy Honorii miały dokładnie takisam odcień, jak kwiat u nasady, tam gdzie kolor jeszcze nie całkiem przeszedłw niebieski.Poczuł ucisk w piersi; oddychał z trudem.Naprawdę nie chciał myśleć otym, że kiedy spojrzy na kwiat, potrafi wskazać, który dokładnie punkcik jesttaki jak jej oczy.82RLTNiech ona coś powie! Ale oczywiście milczała.Teraz, gdy zprzyjemnością wsłuchałby się w jej paplaninę. Mogłabym cię przedstawić odezwała się wreszcie.Cichutko. Co? O czym ta dziewczyna mówi? Mogłabym cię przedstawić powtórzyła pewnym pannom.Tym, októrych mówiłeś, że ich nie znasz.O Boże, czy jej zdaniem na tym polega jego problem? Przedstawionomu wszystkie damy w Londynie.Tyle że żadnej naprawdę nie zna. Chętnie to zrobię powiedziała uprzejmie.Uprzejmie?Czy z litością? Nie trzeba burknął szorstko. Jasne, przecież już cię przedstawiono. Po prostu nie lubię. Uważasz, że z nas głuptasy. Rozmawiają o niczym. Nawet mnie by to znudziło. Prawda jest taka oznajmił, gdyż chciał jak najszybciej skończyć tęrozmowę że nie znoszę Londynu.Jego głos zabrzmiał niezamierzenie głośno.Marcus poczuł się jakgłupiec.I to taki, który pewnie będzie musiał wziąć nóż i pociąć swoje prawienajlepsze buty. Nie uda się nam powiedział.Wyglądała na zdezorientowaną. W ten sposób nigdy nie dojdziemy do Fensmore. Widział, jakHonoria się powstrzymuje, by nie powiedzieć: A nie mówiłam", i chcąc, abyoboje zachowali godność, dodał: Musisz wrócić do Bricstan [ Pobierz całość w formacie PDF ]