Pokrewne
- Strona Główna
- Clifford Francis Trzecia strona medalu
- Morressy John Kedrigern i wilkolaki
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Simak Clifford D W pulapce czasu (SCAN dal 1141) (2)
- Simak Clifford D W pulapce czasu
- Simak Clifford D Zasada wilkolaka
- Simak Clifford Zasada wilkolaka
- Sagan Carl Kontakt (2)
- Cussler Clive, Perry Thomas Przygoda Fargo 05 Piaty kodeks Majow
- Terry Pratchett 05 Czarodzici
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- negatyw24.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszukiwacz skłonny był uznać tę planetę za bardzo interesującą, choć bardzo zagadkową i nielogiczną.Przeszkodę stanowiła jednak wysoka temperatura i ciężka, przygniatająca atmosfera.“Poszukiwaczu.”“O co chodzi, Zmienniku?"“Skręć na prawo.Do drzew.To taka duża roślinność.Widać je na tle nieba, Skieruj się pomiędzy drzewa.Tam będziemy chwilowo bezpieczni.”“Zmienniku - wtrącił Myśliciel - co teraz zrobimy?”“Nie wiem.Musimy o tym pomyśleć.Wszyscy trzej.”“Czy tamte stworzenia będą na nas polować?”“Przypuszczam, że tak.”“Powinniśmy mieć jeden umysł.Powinieneś przekazać wszystko, co wiesz, Poszukiwaczowi i mnie.”“Będziemy wiedzieć - powiedział Poszukiwacz.- Na razie nie było czasu.Zbyt wiele się działo.Mieliśmy dużo przeszkód.”“Dobiegnij do drzew.Będziemy mieli trochę czasu” - powiedział Zmiennik.Poszukiwacz oderwał się od ściany potężnej groty, wzdłuż której biegł do tej pory, ruszył w poprzek szerokiego pasa podłogi, kierując się w stronę ciemnej ściany drzew.Nagle z ciemności wyłoniła się jedna z tych metalowych postaci, dając znać o sobie blaskiem jasnych oczu i cichym świstem wiatru.Kierowała się prosto na Poszukiwacza.Pochylił się do ziemi, położył uszy po sobie, wyprostował ogon i sprężył mięśnie swych silnych, jakby stworzonych do biegania nóg.Zmiennik dopingował go.“Biegnij, ty wspaniały wilku! Biegnij, nieoswojony szakalu! Biegnij, wspaniały, szalony lisie!”15Szef personelu był opanowanym, urzędowo chłodnym mężczyzną.Nikt nie spodziewałby się po nim zdenerwowania, walenia pięścią w stół.A jednak i do tego doszło.- Chcę tylko wiedzieć - wrzeszczał - który to skończony idiota zadzwonił na policję! Sami dalibyśmy sobie z tym radę.Te wścibskie gliny nie są nam tu wcale potrzebne.- Przypuszczam, proszę pana - odparł doktor Michael Daniels - że ktokolwiek by to nie był, miał po temu poważne powody.Na korytarzu było pełno rannych ludzi.- Zaopiekowalibyśmy się nimi - szef uparcie obstawał przy swoim.- W końcu tym się tutaj zajmujemy, nieprawdaż? Potem moglibyśmy zająć się sprawą z większym rozsądkiem i spokojem.- Niech pan zrozumie - odezwał się Gordon Barnes - że wszyscy byli bardzo poruszeni tym wydarzeniem.Wilk w klinice.Dyrektor ruchem ręki nakazał Barnesowi milczenie i zwrócił się do pielęgniarki:- Panno Gregerson, pani jako pierwsza to widziała.Dziewczyna nadal była blada i sparaliżowana strachem, ale skinęła twierdząco głową.- Wyszłam z jednego z pokoi - zaczęła opowiadać - i to było w korytarzu.Wilk.Upuściłam tacę, krzyknęłam ze strachu i uciekłam.To było przerażające.- Czy jest pani pewna, że to był wilk?- Tak, proszę pana.Jestem tego całkowicie pewna.- A nie pomyślała pani, że to może był pies?- Doktorze Winston - wtrącił Daniels - komplikuje pan sprawę.To nie ma znaczenia: pies czy wilk.Dyrektor spojrzał na niego ze złością i machnął niecierpliwie ręką.- W porządku - zgodził się.- To rzeczywiście nieważne.Państwo mogą już iść, proszę tylko doktora Danielsa o pozostanie.Chciałbym porozmawiać, jeśli można.Obaj mężczyźni poczekali, aż inni wyjdą z gabinetu.- No dobrze, Mikę - zaczął dyrektor.- Usiądźmy razem i spróbujmy doszukać się w tym sensu.Blake był twoim pacjentem, tak?- Tak, był.Pan też go zna, doktorze.To człowiek znaleziony w kosmosie, zamrożony we wnętrzu kapsuły.- Tak, wiem.Tylko co on mógł mieć z tym wszystkim wspólnego?- Nie jestem pewien.Mam podejrzenia, że to on właśnie był wilkiem.- Co też znowu? - Winston wyglądał na zaskoczonego.- Chyba nie spodziewa się pan, że w to uwierzę? Chce pan powiedzieć, że Blake jest wilkołakiem?- Czy czytał pan dzisiejszą prasę?- Nie, nie miałem na to czasu.Ale co gazety mogą mieć wspólnego z wydarzeniami w naszej klinice?- Możliwe, że nic.Chociaż jestem skłonny uważać, że.Daniels urwał w pół zdania.Sam był zaskoczony śmiałością swej hipotezy.To było zbyt fantastyczne, by mogło być prawdziwe.Z drugiej jednak strony jego teoria doskonale wyjaśniałaby dziwne wydarzenia sprzed godziny, rozgrywające się na trzecim piętrze ich cenionej kliniki.- Doktorze Daniels, co chciał pan powiedzieć? Jeśli ma pan jakieś informacje, to proszę je podać.Zdaje pan sobie sprawę, jakie to dla nas ważne.Zbyt duży rozgłos wokół sprawy, i to w najgorszym stylu, niemal skandal.Nie możemy sobie pozwolić na rozpowszechnianie fałszywych sensacyjnych wiadomości.Już teraz ogarnia mnie wściekłość na myśl o tym, co rozgłaszają na nasz temat w prasie i trójwymiarze.Będą jeszcze policyjne przesłuchania.Nawet teraz węszą wszędzie i rozmawiają z ludźmi, nie mając do tego prawa.Zadają niedyskretne pytania pacjentom i osobom nie upoważnionym do udzielania informacji w tej właśnie sprawie.Przeprowadzą wszelkie możliwe dochodzenia.Być może nawet w Kongresie.Administracja Przestrzeni rzuci się na nas, domagając się informacji o Blake'u.W końcu to jakby ich ulubiona maskotka.Jak w tej sytuacji mogę im powiedzieć, że Blake zamienił się w wilka?- Nie w wilka, proszę pana, tylko w obcą istotę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Poszukiwacz skłonny był uznać tę planetę za bardzo interesującą, choć bardzo zagadkową i nielogiczną.Przeszkodę stanowiła jednak wysoka temperatura i ciężka, przygniatająca atmosfera.“Poszukiwaczu.”“O co chodzi, Zmienniku?"“Skręć na prawo.Do drzew.To taka duża roślinność.Widać je na tle nieba, Skieruj się pomiędzy drzewa.Tam będziemy chwilowo bezpieczni.”“Zmienniku - wtrącił Myśliciel - co teraz zrobimy?”“Nie wiem.Musimy o tym pomyśleć.Wszyscy trzej.”“Czy tamte stworzenia będą na nas polować?”“Przypuszczam, że tak.”“Powinniśmy mieć jeden umysł.Powinieneś przekazać wszystko, co wiesz, Poszukiwaczowi i mnie.”“Będziemy wiedzieć - powiedział Poszukiwacz.- Na razie nie było czasu.Zbyt wiele się działo.Mieliśmy dużo przeszkód.”“Dobiegnij do drzew.Będziemy mieli trochę czasu” - powiedział Zmiennik.Poszukiwacz oderwał się od ściany potężnej groty, wzdłuż której biegł do tej pory, ruszył w poprzek szerokiego pasa podłogi, kierując się w stronę ciemnej ściany drzew.Nagle z ciemności wyłoniła się jedna z tych metalowych postaci, dając znać o sobie blaskiem jasnych oczu i cichym świstem wiatru.Kierowała się prosto na Poszukiwacza.Pochylił się do ziemi, położył uszy po sobie, wyprostował ogon i sprężył mięśnie swych silnych, jakby stworzonych do biegania nóg.Zmiennik dopingował go.“Biegnij, ty wspaniały wilku! Biegnij, nieoswojony szakalu! Biegnij, wspaniały, szalony lisie!”15Szef personelu był opanowanym, urzędowo chłodnym mężczyzną.Nikt nie spodziewałby się po nim zdenerwowania, walenia pięścią w stół.A jednak i do tego doszło.- Chcę tylko wiedzieć - wrzeszczał - który to skończony idiota zadzwonił na policję! Sami dalibyśmy sobie z tym radę.Te wścibskie gliny nie są nam tu wcale potrzebne.- Przypuszczam, proszę pana - odparł doktor Michael Daniels - że ktokolwiek by to nie był, miał po temu poważne powody.Na korytarzu było pełno rannych ludzi.- Zaopiekowalibyśmy się nimi - szef uparcie obstawał przy swoim.- W końcu tym się tutaj zajmujemy, nieprawdaż? Potem moglibyśmy zająć się sprawą z większym rozsądkiem i spokojem.- Niech pan zrozumie - odezwał się Gordon Barnes - że wszyscy byli bardzo poruszeni tym wydarzeniem.Wilk w klinice.Dyrektor ruchem ręki nakazał Barnesowi milczenie i zwrócił się do pielęgniarki:- Panno Gregerson, pani jako pierwsza to widziała.Dziewczyna nadal była blada i sparaliżowana strachem, ale skinęła twierdząco głową.- Wyszłam z jednego z pokoi - zaczęła opowiadać - i to było w korytarzu.Wilk.Upuściłam tacę, krzyknęłam ze strachu i uciekłam.To było przerażające.- Czy jest pani pewna, że to był wilk?- Tak, proszę pana.Jestem tego całkowicie pewna.- A nie pomyślała pani, że to może był pies?- Doktorze Winston - wtrącił Daniels - komplikuje pan sprawę.To nie ma znaczenia: pies czy wilk.Dyrektor spojrzał na niego ze złością i machnął niecierpliwie ręką.- W porządku - zgodził się.- To rzeczywiście nieważne.Państwo mogą już iść, proszę tylko doktora Danielsa o pozostanie.Chciałbym porozmawiać, jeśli można.Obaj mężczyźni poczekali, aż inni wyjdą z gabinetu.- No dobrze, Mikę - zaczął dyrektor.- Usiądźmy razem i spróbujmy doszukać się w tym sensu.Blake był twoim pacjentem, tak?- Tak, był.Pan też go zna, doktorze.To człowiek znaleziony w kosmosie, zamrożony we wnętrzu kapsuły.- Tak, wiem.Tylko co on mógł mieć z tym wszystkim wspólnego?- Nie jestem pewien.Mam podejrzenia, że to on właśnie był wilkiem.- Co też znowu? - Winston wyglądał na zaskoczonego.- Chyba nie spodziewa się pan, że w to uwierzę? Chce pan powiedzieć, że Blake jest wilkołakiem?- Czy czytał pan dzisiejszą prasę?- Nie, nie miałem na to czasu.Ale co gazety mogą mieć wspólnego z wydarzeniami w naszej klinice?- Możliwe, że nic.Chociaż jestem skłonny uważać, że.Daniels urwał w pół zdania.Sam był zaskoczony śmiałością swej hipotezy.To było zbyt fantastyczne, by mogło być prawdziwe.Z drugiej jednak strony jego teoria doskonale wyjaśniałaby dziwne wydarzenia sprzed godziny, rozgrywające się na trzecim piętrze ich cenionej kliniki.- Doktorze Daniels, co chciał pan powiedzieć? Jeśli ma pan jakieś informacje, to proszę je podać.Zdaje pan sobie sprawę, jakie to dla nas ważne.Zbyt duży rozgłos wokół sprawy, i to w najgorszym stylu, niemal skandal.Nie możemy sobie pozwolić na rozpowszechnianie fałszywych sensacyjnych wiadomości.Już teraz ogarnia mnie wściekłość na myśl o tym, co rozgłaszają na nasz temat w prasie i trójwymiarze.Będą jeszcze policyjne przesłuchania.Nawet teraz węszą wszędzie i rozmawiają z ludźmi, nie mając do tego prawa.Zadają niedyskretne pytania pacjentom i osobom nie upoważnionym do udzielania informacji w tej właśnie sprawie.Przeprowadzą wszelkie możliwe dochodzenia.Być może nawet w Kongresie.Administracja Przestrzeni rzuci się na nas, domagając się informacji o Blake'u.W końcu to jakby ich ulubiona maskotka.Jak w tej sytuacji mogę im powiedzieć, że Blake zamienił się w wilka?- Nie w wilka, proszę pana, tylko w obcą istotę [ Pobierz całość w formacie PDF ]