[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój nos, który zaczął się wypełniać od chwili przekroczenia progu restauracji, przepełnił się wreszcie i pomiędzy kichnięciami, a trąbieniem w chusteczkę skręt został wypalony, zanim padło choć jedno słowo.Zdawałem sobie jasno sprawę, jak głupio muszę wyglądać, ale jednocześnie byłem zbyt rozradowany, żeby się tym przejmować.Starałem się poukładać sobie w głowie wszystko, co musiało zostać powiedziane i wszystko, o co trzeba zapytać, ale wciąż tonąłem w brązowych oczach Norrey i traciłem głowę.Poszukiwałem odpowiednich słów.- No i jesteśmy tutaj - oto co udało mi się odszukać.Norrey uśmiechnęła się półgębkiem.- Aleś się przeziębił.- Nos zatkał mi się w dwadzieścia godzin po tym jak znalazłem się na Ziemi i nawet mu odpowiednio za to nie podziękowałem.Czy ty w ogóle masz pojecie jaką zgnilizną śmierdzi ta planeta?- Myślałam, że systemy zamknięte cuchną gorzej.- To woń kosmosu.chciałem powiedzieć - stacji kosmicznej.Ale Ziemia jest gulaszem zapachów, w większości nieprzyjemnych.Skinęła głową.- W kosmosie nie ma kominów.- Nie ma wysypisk śmieci.- Nie ma krowich placków.- Nie ma ścieków.- Jak umarła, Charlie?- Wspaniale.- Czytam gazety.Wiem, że to wszystko wyssane z palca, ale ty tam byłeś.- Tak.- Przez ostatnie trzy tygodnie powtarzałem te opowieść ze sto razy, ale nigdy nie opowiadałem jej komuś bliskiemu.A Norrey na pewno zasługiwała na to, by wiedzieć, jak umierała jej siostra.Powiedziałem jej więc o przybyciu obcych, o tym jak Shara zrozumiała intuicyjnie, że istoty te komunikują się za pośrednictwem tańca i o jej natychmiastowej decyzji udzielenia im odpowiedzi.Opowiedziałem jej, jak Shara zdała sobie stopniowo sprawę z wrogości obcych, z ich terytorialnej zaborczości, z ich zdecydowanego zamiaru opanowania naszej planety i przeznaczenia jej na swoje tarlisko.I opowiedziałem jej, najlepiej jak umiałem, o “Gwiezdnym tańcu".Norrey nie odzywała się dłuższy czas, a potem pokiwała głową.- Uhuh - jej twarz wykrzywiła się raptownie.- Ale dlaczego musiała umrzeć, Charlie?- Była wykończona, kochanie - powiedziałem i ująłem ją za rękę.- Przystosowała się już całkowicie do warunków nieważkości, a to jest proces nieodwracalny.Nigdy nie mogłaby powrócić na Ziemie ani nawet na “Skyfac", gdzie ciążenie nie przekracza jednej szóstej ziemskiego.No, oczywiście, mogła żyć w stanie nieważkości, ale wszystkie konstrukcje w kosmosie, na których panują warunki nieważkości, należą albo do wojskowych, albo do Carringtona - a ona nie miała już powodu, aby cokolwiek od niego przyjmować.Zatańczyła swój “Gwiezdny taniec", ja go zarejestrowałem i to był już koniec.- A co z Carringtonem? - spytała, a jej palce zacisnęły się boleśnie na mej ręce.- Gdzie jest teraz?- Właśnie dzisiaj rano się o tym dowiedziałem.Usiłował zagarnąć wszystkie taśmy i wszystkie wpływy kasowe dla Skyfac Incorporated, czyli dla siebie.Ale zapomniał podsunąć Sharze kontrakt do podpisania, Tom McGillicudy zaś znalazł w jej rzeczach testament holograficzny.Pozostawia w nim wszystko tobie i mnie do podziału pół na poł.Carrington usiłował przekupić notariusza stwierdzającego autentyczność testamentu, ale trafił na uczciwego człowieka.Sprawa znalazła się dziś po południu w dzienniku telewizyjnym.Sama nawet myśl o chociaż krótkim wyroku w normalnej grawitacji była dla niego nie do zniesienia.Sądzę, że w końcu przekonał sam siebie, iż naprawdę ją kochał, ponieważ próbował skopiować jej odejście.Spartaczył je.Nie miał pojęcia, jak opuszczać obracający się Pierścień i zbyt późno się, puścił.To najczęściej spotykany błąd u początkujących.Norrey spojrzała na mnie zaintrygowana.- Ostatnio widziano go, jak leciał przez kosmos kierując się mniej więcej na Betelgeze, nie stał się wiec, tak jak ona, meteorytem.Wydaje mi się, że teraz mówią o tym w wiadomościach.- Zerknąłem na zegarek.- Tak prawdę, mówiąc, to według moich obliczeń właśnie kończy mu się powietrze - jeśli miał dość charakteru, żeby na to czekać.Norrey uśmiechnęła się i rozluźniła swój uścisk.- Pomyślmy chwile o tym - mruknęła.W czasie jedzenia rozmawialiśmy mało i na żaden określony temat.Kuchnia Grubego Humphreya domagała się poświecenia jej stosownej uwagi.Właściwy posiłek pojawił się na stole, gdy kończyliśmy sałatkę i kiedy najedliśmy się do syta, obydwa talerze były puste, a kawa ostygła akurat tyle, że można ją było pić.Plasterki świeżego ciasta morelowego - specjalność Grubego - były wyjęte prosto z pieca i jeszcze ciepłe.Poprosiliśmy o dolewkę kawy.Wpuściłem do nosa nieco pseudoefedryny.Konwersacja ożywiała się powoli.Pozostało jeszcze tylko jedno pytanie, jakie chciałem jej teraz zadać, a więc je zadałem.- No, a co u ciebie, Norrey?Skrzywiła się.- Nic specjalnego.- Piękna odpowiedź, nie ma co [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl