[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wykopawszy dół, pogrzebaliśmy resztki nieszczęśliwych ofiar, po czym ruszyłem kuzamkowi, gdzie przybywszy, wyjąłem z garderoby zabranej z okrętu koszulę, majtki, kaftan iczapkę i ustroiłem w nie Piętaszka.Widząc się przebranym tak jak i ja, Indianin nie posiadał się z radości.Skakał jak dziecko iklaskał w ręce.Lecz wkrótce ubiór zaczął mu dokuczać, bo chodząc przez całe życie nago,nie mógł znieść nic na sobie.Chciał zrzucić suknie, ale na to nie pozwoliłem.Po kilku dniachprzyzwyczaił się do noszenia ubioru.Teraz szło o pomieszczenie nowego gościa.Nie chcia-łem go przypuścić do wspólnego mieszkania, raz dlatego, żem mu nie bardzo ufał, a po wtóre,że to ograniczałoby moją swobodę.Wystawiłem mu więc małą komórkę z desek, tuż przymieszkaniu.Piętaszek był bardzo kontent ze swego domku, obawiał się tylko psa, ale wkrót-ce, poznawszy łagodność tego zwierzęcia, polubił je bardzo.Obawy moje i niedowierzanie niezadługo całkiem ustały.Bóg umieścił w tym kolorowymciele najzacniejszą duszę.Nigdy najmniejszy opór lub niezadowolenie nie okazało się na twa-rzy poczciwego Piętaszka.Przywiązał się do mnie, jak do ojca i wszelkimi sposobami starałsię okazywać wdzięczność za ocalenie życia.Wesoły, żywy, niezmordowany w pracy, rozpę-92 dzał jak mógł moją tęsknotę.Przykro mi było tylko, że się z nim rozmówić nie mogłem.Na-tychmiast też wziąłem się do uczenia go po angielsku.Pojętność miał wielką i z każdymdniem robił postępy.Chcąc oduczyć Piętaszka ludożerstwa, dałem mu skosztować koziego mięsa.Aby go do-stać, a przy tej sposobności pokazać, jak się poluje, wziąłem go ze sobą do lasu.Wkrótce naszczycie skał ujrzałem kozlątko, a dawszy znak Piętaszkowi, aby się spokojnie zachował,wypaliłem.Trafione zwierzę spadło na dół, ale i mój towarzysz także leżał na ziemi, szczę-kając ze strachu zębami.Po chwili podniósł się ostrożnie, oglądając swe ciało, a gdy na nimrany nie znalazł, popełznął do nóg moich, bełkocząc coś ze łzami.Podniosłem go i uśmiech-nąłem się przyjaznie, wskazując na kozlątko, aby je przyniósł.Uczyniwszy to, odskoczył wtył, patrząc z dziwną bojaznią i uszanowaniem na strzelbę.Nabiłem ją powtórnie, chcąc nie-boraka ośmielić i oswoić ze strzelaniem, a zarazem wytłumaczyć użycie broni.Poszliśmydalej.Wkrótce na drzewie zawrzeszczała papuga.Pokazałem ją palcem Piętaszkowi, a potemwymierzywszy broń, zwróciłem go twarzą ku ptakowi.Wystrzał padł i papuga zleciała, alemimo tych objaśnień, Piętaszek znów przewrócił się na trawę.Kiedy ochłonął z przestrachu, kazałem mu przynieść papugę i z tą podwójną zdobycząpomaszerowaliśmy do domu.Natychmiast obciągnąłem, wypatroszyłem i pokrajałem nasztuki kozlę.Pieczeń smakowała memu gościowi niezmiernie, patrzył tylko zdziwiony namnie, posypującego mięso solą.Podałem mu posolony kawałek.Wziął do ust, ale wyplułczym prędzej.Wtedy wziąłem nie posolony kawałek i postąpiłem z nim, jak on z tamtym,okazując podobne obrzydzenie, lecz to go wcale nie przekonało, aby sól miała być przysma-kiem i nigdy się nie dał nakłonić do jej użycia.XXXVPiętaszek uczy się po angielsku.Rozmowa z nim.Benamuki.Szalbierstwa kapłanów karaibskich.Wiadomości o Europejczy-kach.Przywiązanie Indianina.Zamiar podróży do jego ojczyzny.Budowa wielkiego czółna.Odtąd rozpoczęła się nowa era w moim życiu.Bóg ulitował się nareszcie nad biednym sa-motnikiem i zesłał mu towarzysza po dziesięcioletniej pokucie.Nie mogąc innym sposobemokazać mej wdzięczności miłosiernemu Stwórcy, postanowiłem przynajmniej wypłacić się zato nieocenione dobrodziejstwo wyuczeniem Piętaszka prawd świętej religii chrześcijańskiej, aprócz tego wykształcić go jak można i starać się, aby na zawsze zachował poczciwość i nie-skazitelność duszy.W krótkim czasie uczeń mój zrobił takie postępy w mowie, że o najpotrzebniejszych rze-czach mogliśmy się rozmówić.W rok zaś szczebiotał wcale niezle.Przez ten czas nauczyłemgo opatrywania kóz, prac koło roli, siana i żęcia.Oprócz tego garncarstwa, piekarstwa, kra-wiectwa, ciesiołki i wszystkiego, co sam umiałem.We wszystkim okazywał wiele pojętności,a jeszcze więcej dobrej chęci.Wkrótce mogłem się nim wyręczyć.Pracowaliśmy wspólnie inigdy nie dałem mu uczuć, że go uważam za służącego, gdyż w samej rzeczy był moimprzyjacielem.Rok ten upłynął nam bardzo prędko i przyjemnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl