Pokrewne
- Strona Główna
- Jordan Robert Ten Ktory Przychodzi Ze Switem
- Lumley Brian Nekroskop 9 Stracone Lata
- Lewis Wallace Ben Hur
- Ahern Jerry Krucjata 7 Prorok
- Eddings Dav
- Christie Agatha Piec malych swinek
- Aleksander Olin Komusutra
- Davies Paul Plan Stworcy (3)
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Gloria Victis Orzeszkowa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pustapelnia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko w pokoju by³o jak niegdyS; najmniejszy sprzêt na swoim miejscu przemawia³ doniego rozkosznym znajomym wyrazem.Pod oknami rozci¹ga³ siê stary smêtarz Swie¿y i zie-lony; s³oñce przez ga³êzie Swierkowe ukoSnie pada³o na groby: - pozna³ mogi³ê ojca i matki,i kaplicê, której skromna wie¿a wznosi³a siê w niebo, jak symbol nadziei tych, którzy oddalipopio³y swoje ³onu ziemi.Do ucha jego dolatywa³y odg³osy dzwonka g³osz¹cego dzieñ nie-dzielny.Wszystkie mySli drêcz¹ce, widma przykre, rozchwia³y siê i zniknê³y; m³odoSæ, wiekdzieciêcy wróci³ do jego ³ona z orszakiem niewinnych chêci, ³agodnych rozkoszy - zda³o musiê, ¿e modli siê szczerze, niewinnie, jak niegdyS.I ocuci³ siê z uniesienia z twarz¹ rozkosznymi ³zami zlan¹.- Niech twój sen bêdzie ci przewodnikiem, a ³zy twoje chrztem! - odezwa³ siê g³os.Sêdziwoj rzucaj¹c ³zawym okiem na flaszkê kryszta³ow¹, pami¹tkê po Kosmopolicie, pe³n¹eliksiru, nala³ go w puchar i spe³ni³ ochoczo toast nowego ¿ycia.Ca³y Swiat cudownej sztuki nagle Otworzy³ siê dla niego.Zdoby³ szukan¹ harmoniê; graniceSwiata widomego tak dla niego niknê³y jak zawady mySli.A z wszystkich krañców ziemi zabrzmia³y razem g³osy mêdrców, rozproszonych, a jednakzwi¹zanych i po³¹czonych wielkimi prawami.- Witaj nowy bracie! Jako Feniks odrodzony z popio³Ã³w twojego ¿ycia.127IX Zakoñczenie.Takiego celu,Bogu wiadomo, nie mia³em wtedy.Szekspir, Kr.Henryk, cz.II, ks.INAZAJUTRZ RANO ZAJECHA£A Krawarz czereda pacho³ków i dworzan, których Rogoszdo swej pomocy przywiód³, aby zabraæ si³¹ Sêdziwoja, przetrz¹sn¹æ jego mieszkanie i zaspo-koiæ tym sposobem zemstê i chciwoSæ.Na progu pracowni zasta³ jeszcze klêcz¹cego Jana tak,jak go wczoraj pozostawi³.Os³upia³y s³uga, nie mog¹c siê modliæ, pogr¹¿ony w bezw³adnejrozpaczy, z otwartymi oczami noc ca³¹ przepêdzi³.Pracownia by³a zamkniêta; kilka razy dawano znak, stukano, wo³ano przez wysokie okienko,lecz nikt siê nie odzywa³.Wreszcie po d³ugim dobijaniu siê zniecierpliwiony Rogosz ciê¿kiedrzwi wywaliæ rozkaza³.Lecz w pracowni nie by³o nikogo.Jan nie chcia³ w³asnym oczom wierzyæ, ¿egna³ siê i ogl¹-da³.Zdziwienie jego by³o nies³ychane, poniewa¿ ca³¹ noc nie oddalaj¹c siê na chwilê przeby³przy drzwiach pracowni, z której drugiego wyjScia nie by³o.Na stole le¿a³a karta z napisem i kilkanaScie sztab z³ota, znacznie przenosz¹cych iloSæ d³u-gów alchemika.Reszta, zbywaj¹ca od ich zaspokojenia, i ca³a w³oSæ Krawarz zapisane by³yw³asn¹ rêk¹ Sêdziwoja Janowi Bodowskiemu na w³asnoSæ.Rogosz uwa¿a³ ca³y ten wypadek za jakiS wybieg wykonany razem w zmowie ze s³u¿¹cymi gdyby nie to, ¿e d³ugi Sêdziwoja by³y zaspokojone, chêtnie by jego s³u¿¹cego przymusza³do wyznania prawdy.Jan ¿y³ jeszcze lat kilka.Najmilszym a prawie jedynym zatrudnieniem jego by³o opowiada-nie ¿ycia swego pana.W tym celu wielu alchemików podró¿uj¹cych umySlnie odwiedza³ocichy Krawarz.Z podobnego opowiadania Jana spisano ¿ywot Sêdziwoja, który póxniej w Niemczech by³drukowany.O ostatnim tylko wypadku wierny s³uga niechêtnie mówi³, a zmuszony inny mu nadawa³ kie-runek.Rogosz, tego¿ samego jeszcze roku za przeniewierzenie siê odpêdzony od dworu pana kra-kowskiego, z nêdzy umar³ na ulicy.128EpilogW KILKADZIESI¥T LAT PÓ NIEJ, kiedy ju¿ prawie zapomniano o bytnoSci Sêdziwoja naSwiecie, zjawi³ siê w Europie tajemniczy cz³owiek zowi¹cy siê Philaleta.*Niektórzy dot¹d uwa¿aj¹ go za adeptê z szeregu tych, którzy od czasu do czasu zjawiali siê,jakby na to tylko, aby wiarê w tajemn¹ naukê utrzymaæ.Mówi³ dobrze wszystkimi jêzykami jakimi go zagadniêto, rozdawa³ znakomite sumy ubogimi odbywa³ czêsto, niezbite niczym, oczewiste przemiany zwyczajnych metali na z³oto, czê-Sciej jednak jeszcze rozdawa³ proszek uszlachetniaj¹cy metale.Zwykle jexdzi³ sam jeden, skromny w ubiorze i ¿yciu, zjawia³ siê niespodzianie i niespodzia-nie nikn¹³, jakby odbywa³ wêdrówkê Sród Swiata, do którego ju¿ nie nale¿a³.Jakkolwiek g³oSne by³o jego imiê i setne o nim kr¹¿y³y powieSci, najusilniejsze starania mo¿-nych nawet osób nic pewnego udzieliæ nie mog³y o jego rodzie i pochodzeniu.Z tych przyczyn uwa¿ano Philaletê za niew¹tpliwego cz³onka bractwa ró¿owego krzy¿a,o którego istnieniu wtedy wielu ju¿ bardzo w¹tpi³o.Starzy ludzie, którzy widzieli i s³yszeli w swej m³odoSci Sêdziwoja, szczególniej w Pradzeczeskiej, zreszt¹ ci wszyscy, którzy portrety naszego alchemika ogl¹dali, zarêczali powszech-nie, i¿ Philaleta uderzaj¹ce mia³ mieæ podobieñstwo z Sêdziwojem, nie tylko z twarzy, leczz g³osu, ruchów swoich, chodu, tak dalece, i¿ przysi¹c by mo¿na, ¿e jednym i tym samymbyli cz³owiekiem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Wszystko w pokoju by³o jak niegdyS; najmniejszy sprzêt na swoim miejscu przemawia³ doniego rozkosznym znajomym wyrazem.Pod oknami rozci¹ga³ siê stary smêtarz Swie¿y i zie-lony; s³oñce przez ga³êzie Swierkowe ukoSnie pada³o na groby: - pozna³ mogi³ê ojca i matki,i kaplicê, której skromna wie¿a wznosi³a siê w niebo, jak symbol nadziei tych, którzy oddalipopio³y swoje ³onu ziemi.Do ucha jego dolatywa³y odg³osy dzwonka g³osz¹cego dzieñ nie-dzielny.Wszystkie mySli drêcz¹ce, widma przykre, rozchwia³y siê i zniknê³y; m³odoSæ, wiekdzieciêcy wróci³ do jego ³ona z orszakiem niewinnych chêci, ³agodnych rozkoszy - zda³o musiê, ¿e modli siê szczerze, niewinnie, jak niegdyS.I ocuci³ siê z uniesienia z twarz¹ rozkosznymi ³zami zlan¹.- Niech twój sen bêdzie ci przewodnikiem, a ³zy twoje chrztem! - odezwa³ siê g³os.Sêdziwoj rzucaj¹c ³zawym okiem na flaszkê kryszta³ow¹, pami¹tkê po Kosmopolicie, pe³n¹eliksiru, nala³ go w puchar i spe³ni³ ochoczo toast nowego ¿ycia.Ca³y Swiat cudownej sztuki nagle Otworzy³ siê dla niego.Zdoby³ szukan¹ harmoniê; graniceSwiata widomego tak dla niego niknê³y jak zawady mySli.A z wszystkich krañców ziemi zabrzmia³y razem g³osy mêdrców, rozproszonych, a jednakzwi¹zanych i po³¹czonych wielkimi prawami.- Witaj nowy bracie! Jako Feniks odrodzony z popio³Ã³w twojego ¿ycia.127IX Zakoñczenie.Takiego celu,Bogu wiadomo, nie mia³em wtedy.Szekspir, Kr.Henryk, cz.II, ks.INAZAJUTRZ RANO ZAJECHA£A Krawarz czereda pacho³ków i dworzan, których Rogoszdo swej pomocy przywiód³, aby zabraæ si³¹ Sêdziwoja, przetrz¹sn¹æ jego mieszkanie i zaspo-koiæ tym sposobem zemstê i chciwoSæ.Na progu pracowni zasta³ jeszcze klêcz¹cego Jana tak,jak go wczoraj pozostawi³.Os³upia³y s³uga, nie mog¹c siê modliæ, pogr¹¿ony w bezw³adnejrozpaczy, z otwartymi oczami noc ca³¹ przepêdzi³.Pracownia by³a zamkniêta; kilka razy dawano znak, stukano, wo³ano przez wysokie okienko,lecz nikt siê nie odzywa³.Wreszcie po d³ugim dobijaniu siê zniecierpliwiony Rogosz ciê¿kiedrzwi wywaliæ rozkaza³.Lecz w pracowni nie by³o nikogo.Jan nie chcia³ w³asnym oczom wierzyæ, ¿egna³ siê i ogl¹-da³.Zdziwienie jego by³o nies³ychane, poniewa¿ ca³¹ noc nie oddalaj¹c siê na chwilê przeby³przy drzwiach pracowni, z której drugiego wyjScia nie by³o.Na stole le¿a³a karta z napisem i kilkanaScie sztab z³ota, znacznie przenosz¹cych iloSæ d³u-gów alchemika.Reszta, zbywaj¹ca od ich zaspokojenia, i ca³a w³oSæ Krawarz zapisane by³yw³asn¹ rêk¹ Sêdziwoja Janowi Bodowskiemu na w³asnoSæ.Rogosz uwa¿a³ ca³y ten wypadek za jakiS wybieg wykonany razem w zmowie ze s³u¿¹cymi gdyby nie to, ¿e d³ugi Sêdziwoja by³y zaspokojone, chêtnie by jego s³u¿¹cego przymusza³do wyznania prawdy.Jan ¿y³ jeszcze lat kilka.Najmilszym a prawie jedynym zatrudnieniem jego by³o opowiada-nie ¿ycia swego pana.W tym celu wielu alchemików podró¿uj¹cych umySlnie odwiedza³ocichy Krawarz.Z podobnego opowiadania Jana spisano ¿ywot Sêdziwoja, który póxniej w Niemczech by³drukowany.O ostatnim tylko wypadku wierny s³uga niechêtnie mówi³, a zmuszony inny mu nadawa³ kie-runek.Rogosz, tego¿ samego jeszcze roku za przeniewierzenie siê odpêdzony od dworu pana kra-kowskiego, z nêdzy umar³ na ulicy.128EpilogW KILKADZIESI¥T LAT PÓ NIEJ, kiedy ju¿ prawie zapomniano o bytnoSci Sêdziwoja naSwiecie, zjawi³ siê w Europie tajemniczy cz³owiek zowi¹cy siê Philaleta.*Niektórzy dot¹d uwa¿aj¹ go za adeptê z szeregu tych, którzy od czasu do czasu zjawiali siê,jakby na to tylko, aby wiarê w tajemn¹ naukê utrzymaæ.Mówi³ dobrze wszystkimi jêzykami jakimi go zagadniêto, rozdawa³ znakomite sumy ubogimi odbywa³ czêsto, niezbite niczym, oczewiste przemiany zwyczajnych metali na z³oto, czê-Sciej jednak jeszcze rozdawa³ proszek uszlachetniaj¹cy metale.Zwykle jexdzi³ sam jeden, skromny w ubiorze i ¿yciu, zjawia³ siê niespodzianie i niespodzia-nie nikn¹³, jakby odbywa³ wêdrówkê Sród Swiata, do którego ju¿ nie nale¿a³.Jakkolwiek g³oSne by³o jego imiê i setne o nim kr¹¿y³y powieSci, najusilniejsze starania mo¿-nych nawet osób nic pewnego udzieliæ nie mog³y o jego rodzie i pochodzeniu.Z tych przyczyn uwa¿ano Philaletê za niew¹tpliwego cz³onka bractwa ró¿owego krzy¿a,o którego istnieniu wtedy wielu ju¿ bardzo w¹tpi³o.Starzy ludzie, którzy widzieli i s³yszeli w swej m³odoSci Sêdziwoja, szczególniej w Pradzeczeskiej, zreszt¹ ci wszyscy, którzy portrety naszego alchemika ogl¹dali, zarêczali powszech-nie, i¿ Philaleta uderzaj¹ce mia³ mieæ podobieñstwo z Sêdziwojem, nie tylko z twarzy, leczz g³osu, ruchów swoich, chodu, tak dalece, i¿ przysi¹c by mo¿na, ¿e jednym i tym samymbyli cz³owiekiem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]