Pokrewne
- Strona Główna
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Marsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzę
- DeMille Nelson John Corey 01 liwkowa Wyspa
- John Ringo Dziedzictwo Aldenata 03 Taniec z Diabłem
- Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki Ringo John
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Coelho Paulo Na brzegu rzeki Piedry usiadlam (4)
- A. i B. Strugaccy Miliard lat przed koncem swiata
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Początkowo rozedrgana i falująca, powoli uformowała się w świetlistą kulę, która stalepłynęła ponad ich głowami, oblewając czarne czeluści ciepłym, jasnym światłem.139 Dziękuję.Sam nie opanowałem dotąd tej sztuki przyznał się Kedrigern. To nic trudnego.Chętnie cię nauczę w wolnej chwili.Skręcili w trzeci korytarz w lewo.Na wpół puste półki sięgały sufitu, lecz miałyróżne szerokości.Stojąc w nierównych odstępach, tworzyły prawdziwą plątaninę ście-żek.Mimo to Kedrigern kroczył pewnie tym labiryntem, posiłkując się wskazówkamiFiligrana.Po ostatnim skręcie w lewo nieomal wpadł na masywny kamienny filar.Zdobiąca jego fronton płaskorzezba przedstawiała porośniętą lasem arkadyjską dolinę,którą otaczały wysokie skały. Ponad wierzchołki drzew. wyszeptał podekscytowany Kedrigern. I pod muchomory! dodał Traffeo, sięgając ręką ku wyrytemu w kamieniu mu-chomorowi.Tak długo przesuwał palcem po płaskorzezbie, aż pod kapeluszem grzybanatrafił na niewielki przycisk.Nie namyślając się, nacisnął go.Sielankowa scena bezszelestnie usunęła się sprzed ichoczu, odsłaniając rząd schodów prowadzących w dół. Moje gratulacje ucieszył się Traffeo. Nigdy nie lekceważ łamigłówek.Ani wiekowych mnichów. Obiecuję przemyśleć swoją postawę w tym względzie.Schodzimy?Podparłszy drzwi kilkoma ciężkimi tomiskami, by się same nie zamknęły, zeszli dłu-gimi, krętymi schodami do podziemi biblioteki.Na samym dole otworzyła się przednimi kwadratowa komnata, z której łukowate przejścia wiodły do mniejszych kom-nat, łączących się z następnymi pomieszczeniami.Wszystkie komnaty wieńczyły niskiesklepienia podtrzymywane przez narożne kolumny.Wzdłuż ścian piętrzyły się półkiz księgami. Komnata wewnątrz komnaty wewnątrz komnaty! Kedrigern z drżeniem przy-wołał słowa Zorscha. Jestem pewny, że któreś z tych pomieszczeń kryje w sobie Księgę pięciu błękitnych ślimaków ! Powinniśmy oznakować drogę powrotną. Traffeo zachował zimną krew.Wypowiedział krótkie zaklęcie, pod wpływem którego towarzyszące im światło rozdwo-iło się, nie zmniejszając jednak swoich rozmiarów.Jedna kula zatrzymała się w miejscuich postoju, a druga popłynęła w górze, oświetlając im jak dotychczas drogę.Przez godzinę to razem, to osobno kręcili się, myszkując we wszystkich komna-tach po kolei.Wierne światło rozdwajało się ponownie lub zlewało na powrót zależ-nie od okoliczności.W końcu znalezli się pod biblioteką wewnętrzną, całkiem bliskowykopu tak przynajmniej wynikało z obliczeń Kedrigerna.Podzielili się, by prze-szukać ślepe piwnice znajdujące się w tej części podziemi.W pewnej chwili Kedrigern,schyliwszy głowę, by przejść pod jednym z łuków, poczuł zimny powiew.Zwiatło za-częło migotać i przygasło tak, że w końcu ledwo się tliło słabym niebieskim płomie-niem.Nieznośny odór rozszedł się w powietrzu, przyprawiając o mdłości i zawroty140głowy.Czarnoksiężnik czuł, że coś czepia się jego szat i szarpie za nogi; czyjeś lepkiepalce prześlizgnęły się po jego twarzy, na oślep szukając oczu.Próbując uciec, odwróciłsię, lecz przeciwnik z całej siły ciągnął go z powrotem.W końcu udało mu się wyrwaći umknął do przejścia.Oparty o zimny mur, dyszał ciężko, próbując zebrać myśli.Nigdy wcześniej nie spo-tkał się z tak zajadłą nienawiścią.Doszedłszy do siebie, wyciągnął z kieszeni medalioni przez Szczelinę Prawdziwej Wizji zaczai się uważnie przyglądać miejscu niedoszłejzbrodni.Tymczasem w przejściu pojawił się Traffeo, zmierzając wprost do strasznejkomnaty.Kedrigern poderwał się, by go powstrzymać: Nie wchodz tam! Dlaczego? Co tam jest? Wyglądasz okropnie, czy coś się stało? dopytywał sięTraffeo, nie na żarty zaniepokojony wyglądem kolegi. W tej izbie zebrane są wszystkie najpotworniejsze księgi, jakie znam.I jeszczewiele, wiele innych, równie okropnych.Ich obecność sprawia, że całe powietrze prze-siąknięte jest złem; złe duchy wyzierają z każdego kąta.Nic dziwnego, że zamknięto tetomy tutaj, gdzie nikt nie ma do nich dostępu.Traffeo kurczowo ścisnął jego ramię i obniżając błękitne światełko, wskazał świeżeślady błota na posadzce wiodące w kierunku jednej z półek. Zdaje się, że ktoś tu jednak zagląda [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Początkowo rozedrgana i falująca, powoli uformowała się w świetlistą kulę, która stalepłynęła ponad ich głowami, oblewając czarne czeluści ciepłym, jasnym światłem.139 Dziękuję.Sam nie opanowałem dotąd tej sztuki przyznał się Kedrigern. To nic trudnego.Chętnie cię nauczę w wolnej chwili.Skręcili w trzeci korytarz w lewo.Na wpół puste półki sięgały sufitu, lecz miałyróżne szerokości.Stojąc w nierównych odstępach, tworzyły prawdziwą plątaninę ście-żek.Mimo to Kedrigern kroczył pewnie tym labiryntem, posiłkując się wskazówkamiFiligrana.Po ostatnim skręcie w lewo nieomal wpadł na masywny kamienny filar.Zdobiąca jego fronton płaskorzezba przedstawiała porośniętą lasem arkadyjską dolinę,którą otaczały wysokie skały. Ponad wierzchołki drzew. wyszeptał podekscytowany Kedrigern. I pod muchomory! dodał Traffeo, sięgając ręką ku wyrytemu w kamieniu mu-chomorowi.Tak długo przesuwał palcem po płaskorzezbie, aż pod kapeluszem grzybanatrafił na niewielki przycisk.Nie namyślając się, nacisnął go.Sielankowa scena bezszelestnie usunęła się sprzed ichoczu, odsłaniając rząd schodów prowadzących w dół. Moje gratulacje ucieszył się Traffeo. Nigdy nie lekceważ łamigłówek.Ani wiekowych mnichów. Obiecuję przemyśleć swoją postawę w tym względzie.Schodzimy?Podparłszy drzwi kilkoma ciężkimi tomiskami, by się same nie zamknęły, zeszli dłu-gimi, krętymi schodami do podziemi biblioteki.Na samym dole otworzyła się przednimi kwadratowa komnata, z której łukowate przejścia wiodły do mniejszych kom-nat, łączących się z następnymi pomieszczeniami.Wszystkie komnaty wieńczyły niskiesklepienia podtrzymywane przez narożne kolumny.Wzdłuż ścian piętrzyły się półkiz księgami. Komnata wewnątrz komnaty wewnątrz komnaty! Kedrigern z drżeniem przy-wołał słowa Zorscha. Jestem pewny, że któreś z tych pomieszczeń kryje w sobie Księgę pięciu błękitnych ślimaków ! Powinniśmy oznakować drogę powrotną. Traffeo zachował zimną krew.Wypowiedział krótkie zaklęcie, pod wpływem którego towarzyszące im światło rozdwo-iło się, nie zmniejszając jednak swoich rozmiarów.Jedna kula zatrzymała się w miejscuich postoju, a druga popłynęła w górze, oświetlając im jak dotychczas drogę.Przez godzinę to razem, to osobno kręcili się, myszkując we wszystkich komna-tach po kolei.Wierne światło rozdwajało się ponownie lub zlewało na powrót zależ-nie od okoliczności.W końcu znalezli się pod biblioteką wewnętrzną, całkiem bliskowykopu tak przynajmniej wynikało z obliczeń Kedrigerna.Podzielili się, by prze-szukać ślepe piwnice znajdujące się w tej części podziemi.W pewnej chwili Kedrigern,schyliwszy głowę, by przejść pod jednym z łuków, poczuł zimny powiew.Zwiatło za-częło migotać i przygasło tak, że w końcu ledwo się tliło słabym niebieskim płomie-niem.Nieznośny odór rozszedł się w powietrzu, przyprawiając o mdłości i zawroty140głowy.Czarnoksiężnik czuł, że coś czepia się jego szat i szarpie za nogi; czyjeś lepkiepalce prześlizgnęły się po jego twarzy, na oślep szukając oczu.Próbując uciec, odwróciłsię, lecz przeciwnik z całej siły ciągnął go z powrotem.W końcu udało mu się wyrwaći umknął do przejścia.Oparty o zimny mur, dyszał ciężko, próbując zebrać myśli.Nigdy wcześniej nie spo-tkał się z tak zajadłą nienawiścią.Doszedłszy do siebie, wyciągnął z kieszeni medalioni przez Szczelinę Prawdziwej Wizji zaczai się uważnie przyglądać miejscu niedoszłejzbrodni.Tymczasem w przejściu pojawił się Traffeo, zmierzając wprost do strasznejkomnaty.Kedrigern poderwał się, by go powstrzymać: Nie wchodz tam! Dlaczego? Co tam jest? Wyglądasz okropnie, czy coś się stało? dopytywał sięTraffeo, nie na żarty zaniepokojony wyglądem kolegi. W tej izbie zebrane są wszystkie najpotworniejsze księgi, jakie znam.I jeszczewiele, wiele innych, równie okropnych.Ich obecność sprawia, że całe powietrze prze-siąknięte jest złem; złe duchy wyzierają z każdego kąta.Nic dziwnego, że zamknięto tetomy tutaj, gdzie nikt nie ma do nich dostępu.Traffeo kurczowo ścisnął jego ramię i obniżając błękitne światełko, wskazał świeżeślady błota na posadzce wiodące w kierunku jednej z półek. Zdaje się, że ktoś tu jednak zagląda [ Pobierz całość w formacie PDF ]