Pokrewne
- Strona Główna
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Tolkien J R R Drzewo i Lisc oraz Mythopoeia
- 2 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- Tolkien J.R.R Powrót króla
- Tolkien J.R.R Dwie Wieze
- J.R.R Tolkien Niedokonczone opowiesci t.1
- May Karol Cyganie i przemytnicy
- Wiera Kamsza Odblaski Eterny 05 Serce zwierza 02 Kula losów
- Krzysztof Karolczak, Współczesny terroryzm w Âświetle teorii Halforda Mackindera
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniusiaczek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następny dzień czwarty nie przyniósł większej poprawy, a nocleg, równie jakpoprzedni, nie dał wędrowcom odpoczynku. Skręcikarki jak je przezwał Sam wprawdzie zostały za nimi, ale komary prześladowały ich dalej.Frodo leżał zmęczony, lecz niezdolny oka zmrużyć, gdy nagle wydało mu się, żew oddali na wschodzie niebo rozświetla się dziwnie; światło błysnęło i zgasło kilka razy.Nie mógł to być blask świtu, bo do rana było jeszcze daleko.- Co to za światło? spytał Obieżyświata, który podniósł się i stał wpatrzony w noc.- Nie wiem odparł tamten. Za daleko, żeby cos rozeznać.Wygląda jak błyskawicastrzelająca ze szczytu pagórka.Frodo położył się znów, ale przez długą chwile widział jeszcze białe rozbłyski, a na ichtle wysoką, czarną sylwetkę Obieżyświata nasłuchującego czujnie wśród ciszy.Wreszciehobbit zapadł w niespokojny sen.iątego dnia po krótkim marszu wydostali się w końcu spośród rozlewisk, sitowia ibagien.Teren przed nimi znów zaczął się wznosić.Na horyzoncie, u wschodu,Pdostrzegli pasmo wzgórz.Jedno z nich, odosobnione w prawym końcu łańcucha,górowało nad innymi.Jego wierzchołek miał kształt spłaszczonego nieco stożka.- To Wichrowy Czub powiedział Obieżyświat. Stary Gościniec, który zostawiliśmydaleko po prawej ręce, omija szczyt od południa i przebiega nie opodal jego podnóży.Jeżeli pójdziemy na wprost, będziemy chyba jutro w południe na miejscu.Sądzę, żetrzeba się o to postarać.- Co masz na myśli? spytał Frodo.- To, że wcale nie jestem pewien, co zastaniemy.Góra leży trochę za blisko gościńca.- Ale przecież mamy nadzieję spotkać się tam z Gandalfem?- Owszem, lecz to słaba nadzieja.Nawet jeżeli Gandalf rzeczywiście wędrował tymszlakiem, mógł ominąć Bree, a w takim razie nic nie wie o nas.Zresztą byłby towyjątkowy przypadek, gdybyśmy się właśnie w tym miejscu zeszli jednocześnie; bardziejprawdopodobne, że się rozminiemy.Ani dla niego, ani dla nas nie byłoby bezpiecznieczekać wzajem na siebie zbyt długo.Jezdzcy, jeżeli im się nie uda zdybać nas napustkowiu, zapewne także skierują się na Wichrowy Czub.Ze szczytu jest rozległy widokna wszystkie strony.Kto wie, czy mnóstwo tutejszych ptaków i zwierząt nie widzi nasstamtąd w tej chwili.A nie wszystkie ptaki zasługują na zaufanie; są też inni szpiedzy,znacznie grozniejsi.Hobbici z trwogą spojrzeli na odległe wzgórza.Sam popatrzył w blade niebo, jakbylękając się, że już nad nimi krążą sokoły albo orły i śledzą ich bystrymi, nieprzyjaznymioczyma.- Bardzo mi się zrobiło nieswojo po tym, coś powiedział rzekł do Obieżyświata.- Co nam radzisz? spytał Frodo.- Myślę z namysłem, jakby niepewnie odparł przewodnik że najlepiej będzie iśćmożliwie najprostszą drogą ku wschodowi, żeby dotrzeć do wzgórz, ale nie wprost naWichrowy Czub.Znam tam ścieżkę biegnącą u podnóży łańcucha.Zaprowadzi nas onana Czub od północy, mniej otwartym stokiem.No, a potem zastanowimy się, co dalejrobić.144rzez cały dzień brnęli naprzód, póki nie zapadł wczesny, zimny wieczór.Grunt tujuż był suchszy i mniej zarośnięty, ale mgły i opary zalegały nad bagniskami,Pktóre wędrowcy mieli za sobą.Niekiedy odzywał się piskliwie i żałośnie jakiśsmutny ptak, lecz gdy czerwona tarcza słońca z wolna skryła się w cieniu zachodu, całykraj ogarnęła głucha cisza.Hobbici myśleli o miłym blasku zachodu przesianym przezwesołe okna odległego Bag End.Póznym popołudniem trafili na strumień spływający zewzgórz i ginący w rozlewiskach moczarów; szli jego brzegiem pod górę, póki trwał dzień.Ciemno już było, gdy wreszcie zatrzymali się i rozbili obóz nad strumieniem, podskarlałą olchą.Na tle mrocznego nieba majaczyły im już nagie, bezdrzewne zboczawzgórz.Tej nocy wystawili przy obozowisku wartę, a przewodnik chyba wcale się niekładł.Księżyc wzeszedł duży i we wcześniejszych godzinach nocnych zimna, siwapoświata zalewała krajobraz.Nazajutrz wyruszyli wkrótce po wschodzie słońca.Powietrze było mrozne, nieboblade, jasnobłękitne.Hobbici czuli się razni, jak po dobrze przespanej nocy.Przywyklijuż do długich marszów po krótkich popasach o wiele krótszych w każdym razie, niż wShire uznawano za niezbędne dla jakiego takiego pokrzepienia sił.Pippin twierdził, żeFrodo wygląda teraz na dwakroć tęższego hobbita niż dawniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Następny dzień czwarty nie przyniósł większej poprawy, a nocleg, równie jakpoprzedni, nie dał wędrowcom odpoczynku. Skręcikarki jak je przezwał Sam wprawdzie zostały za nimi, ale komary prześladowały ich dalej.Frodo leżał zmęczony, lecz niezdolny oka zmrużyć, gdy nagle wydało mu się, żew oddali na wschodzie niebo rozświetla się dziwnie; światło błysnęło i zgasło kilka razy.Nie mógł to być blask świtu, bo do rana było jeszcze daleko.- Co to za światło? spytał Obieżyświata, który podniósł się i stał wpatrzony w noc.- Nie wiem odparł tamten. Za daleko, żeby cos rozeznać.Wygląda jak błyskawicastrzelająca ze szczytu pagórka.Frodo położył się znów, ale przez długą chwile widział jeszcze białe rozbłyski, a na ichtle wysoką, czarną sylwetkę Obieżyświata nasłuchującego czujnie wśród ciszy.Wreszciehobbit zapadł w niespokojny sen.iątego dnia po krótkim marszu wydostali się w końcu spośród rozlewisk, sitowia ibagien.Teren przed nimi znów zaczął się wznosić.Na horyzoncie, u wschodu,Pdostrzegli pasmo wzgórz.Jedno z nich, odosobnione w prawym końcu łańcucha,górowało nad innymi.Jego wierzchołek miał kształt spłaszczonego nieco stożka.- To Wichrowy Czub powiedział Obieżyświat. Stary Gościniec, który zostawiliśmydaleko po prawej ręce, omija szczyt od południa i przebiega nie opodal jego podnóży.Jeżeli pójdziemy na wprost, będziemy chyba jutro w południe na miejscu.Sądzę, żetrzeba się o to postarać.- Co masz na myśli? spytał Frodo.- To, że wcale nie jestem pewien, co zastaniemy.Góra leży trochę za blisko gościńca.- Ale przecież mamy nadzieję spotkać się tam z Gandalfem?- Owszem, lecz to słaba nadzieja.Nawet jeżeli Gandalf rzeczywiście wędrował tymszlakiem, mógł ominąć Bree, a w takim razie nic nie wie o nas.Zresztą byłby towyjątkowy przypadek, gdybyśmy się właśnie w tym miejscu zeszli jednocześnie; bardziejprawdopodobne, że się rozminiemy.Ani dla niego, ani dla nas nie byłoby bezpiecznieczekać wzajem na siebie zbyt długo.Jezdzcy, jeżeli im się nie uda zdybać nas napustkowiu, zapewne także skierują się na Wichrowy Czub.Ze szczytu jest rozległy widokna wszystkie strony.Kto wie, czy mnóstwo tutejszych ptaków i zwierząt nie widzi nasstamtąd w tej chwili.A nie wszystkie ptaki zasługują na zaufanie; są też inni szpiedzy,znacznie grozniejsi.Hobbici z trwogą spojrzeli na odległe wzgórza.Sam popatrzył w blade niebo, jakbylękając się, że już nad nimi krążą sokoły albo orły i śledzą ich bystrymi, nieprzyjaznymioczyma.- Bardzo mi się zrobiło nieswojo po tym, coś powiedział rzekł do Obieżyświata.- Co nam radzisz? spytał Frodo.- Myślę z namysłem, jakby niepewnie odparł przewodnik że najlepiej będzie iśćmożliwie najprostszą drogą ku wschodowi, żeby dotrzeć do wzgórz, ale nie wprost naWichrowy Czub.Znam tam ścieżkę biegnącą u podnóży łańcucha.Zaprowadzi nas onana Czub od północy, mniej otwartym stokiem.No, a potem zastanowimy się, co dalejrobić.144rzez cały dzień brnęli naprzód, póki nie zapadł wczesny, zimny wieczór.Grunt tujuż był suchszy i mniej zarośnięty, ale mgły i opary zalegały nad bagniskami,Pktóre wędrowcy mieli za sobą.Niekiedy odzywał się piskliwie i żałośnie jakiśsmutny ptak, lecz gdy czerwona tarcza słońca z wolna skryła się w cieniu zachodu, całykraj ogarnęła głucha cisza.Hobbici myśleli o miłym blasku zachodu przesianym przezwesołe okna odległego Bag End.Póznym popołudniem trafili na strumień spływający zewzgórz i ginący w rozlewiskach moczarów; szli jego brzegiem pod górę, póki trwał dzień.Ciemno już było, gdy wreszcie zatrzymali się i rozbili obóz nad strumieniem, podskarlałą olchą.Na tle mrocznego nieba majaczyły im już nagie, bezdrzewne zboczawzgórz.Tej nocy wystawili przy obozowisku wartę, a przewodnik chyba wcale się niekładł.Księżyc wzeszedł duży i we wcześniejszych godzinach nocnych zimna, siwapoświata zalewała krajobraz.Nazajutrz wyruszyli wkrótce po wschodzie słońca.Powietrze było mrozne, nieboblade, jasnobłękitne.Hobbici czuli się razni, jak po dobrze przespanej nocy.Przywyklijuż do długich marszów po krótkich popasach o wiele krótszych w każdym razie, niż wShire uznawano za niezbędne dla jakiego takiego pokrzepienia sił.Pippin twierdził, żeFrodo wygląda teraz na dwakroć tęższego hobbita niż dawniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]