[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szary płaszcz rozchylił się i teraz już bez żadnych wątpliwości zobaczyli, że nie-znajomy ma na sobie śnieżnobiałą szatę. Saruman!  krzyknął Gimli i rzucił się na niego z toporem w ręku. Gadaj! Gdzie ukryłeś naszych przyjaciół? Coś z nimi zrobił? Gadaj albo citak toporkiem kapelusz naznaczę, że nawet czary nie pomogą!Lecz starzec był zwinniejszy od krasnoluda.Zerwał się i jednym susem wsko-czył na szczyt skałki.Wyprostował się, jakby urósł nagle.Odrzucił szary łachmani kaptur.Stanął w olśniewającej bieli.Podniósł laskę.Topór z głośnym szczękiemwypadł z garści Gimlego na ziemię.Miecz zesztywniał w bezsilnej nagle ręceAragorna i rozbłysnął płomieniem.Legolas krzyknął i strzała z jego łuku wzbiłasię prosto w górę, a potem rozsypała się ognistymi skrami. Mithrandir!  zawołał elf. Mithrandir! Mówiłem przecież, że to pomyślne spotkanie, Legolasie  odparł starzec.Wszyscy wpatrzyli się w niego.Włosy miał białe jak śnieg w słońcu.szatatakże oślepiała bielą.Oczy pod wysokim czołem iskrzyły się jasne i przenikliwejak płomienie słońca.Jego ręka miała czarodziejską władzę.W rozterce międzyzdumieniem, radością i trwogą nie znajdowali słów.Wreszcie ocknął się pierwszy Aragorn. Gandalf!  rzekł. Straciliśmy już nadzieję, a przecież wracasz do nasw godzinie trudnej próby! Jakie łuski zaćmiły mi wzrok? Gandalf!91 Gimli nie rzekł nic, lecz padł na kolana i zasłonił dłonią oczy. Gandalf!  powtórzył starzec, jakby wywołując z pamięci dawno nie sły-szane słowo. Tak, tak brzmiało moje imię.Nazywałem się Gandalf.Zszedł ze skały i podniósłszy szary płaszcz okrył się nim znowu.Patrzącymwydało się, że słońce nagle zaszło za chmury. Tak, możecie mnie znowu nazywać Gandalfem  powiedział głosem daw-nego ich przewodnika i przyjaciela. Wstań, mój zacny Gimli! Aniś ty zawinił,ani mnie krzywda nie spotkała.%7ładen z was, moi drodzy, nie ma broni, która bymogła mnie zranić.Weselcie się, że znów jesteśmy razem.Odwrócił się wiatr.Sroga burza nadciąga, ale wiatr się już odmienił.Położył rękę na głowie krasnoluda, a Gimli podniósł ku niemu oczy i roze-śmiał się nagle. Gandalf!  zawołał. To ty chodzisz teraz w bieli? Tak, jestem teraz biały  odparł Gandalf. Jestem Sarumanem, możnaby rzec, ale takim, jakim Saruman być powinien.Najpierw wszakże opowiedzciemi o sobie.Odkąd rozstałem się z wami, przeszedłem przez ogień i głęboką wodę.Zapomniałem wiele z tego, co  jak mi się zdawało  wiedziałem; nauczyłemsię za to wiele z tego, co ongi zapomniałem.Widzę mnóstwo rzeczy dalekich, lecznie dostrzegam mnóstwa najbliższych.Mówcie mi o sobie! Co chciałbyś usłyszeć?  spytał Aragorn. Długo trzeba opowiadaćo wszystkich przygodach, które nas spotkały od chwili rozstania z tobą na mo-ście.czy nie mógłbyś przedtem powiedzieć nam, co się dzieje z hobbitami? Czyśich odnalazł? Czy są bezpieczni? Nie, nie odnalazłem ich  odparł Gandalf. Ciemno było nad dolinamiEmyn Muil, nic nie wiedziałem o ich niewoli, póki mi orzeł nie przyniósł o tymwieści. Orzeł!  zawołał Legolas. Widziałem orła wysoko i daleko na niebieprzed trzema dniami, nad Emyn Muil. A tak  rzekł Gandalf. Był to Gwaihir, Władca Wichrów, ten sam, którymnie kiedyś wyzwolił z Orthanku.Wysłałem go nad Wielką Rzekę po wiadomo-ści.Wzrok ma bystry, lecz nie widzi wszystkiego, co dzieje się pod górami i poddrzewami.Pewne rzeczy wypatrzył, inne sam dostrzegłem.Pierścień znalazł siępoza zasięgiem mojej pomocy, nikt też spośród drużyny, która ruszyła wspólniez Rivendell, nie może go już ochronić.Omal nie został ujawniony oczom Nie-przyjaciela, ocalał jednak.Trochę się do tego przyczyniłem, bo znajdowałem siępodówczas na wysokiej górze i zmagałem się z Czarną Wieżą.Cień odstąpił.Aleczułem się po tej walce straszliwie zmęczony.Długo wędrowałem osaczony przezczarne myśli. Wiesz zatem, co się dzieje z Frodem!  rzekł Gimli. Jak mu się wie-dzie?92  Nie mogę wam na to pytanie odpowiedzieć.Ocalał z wielkiego niebezpie-czeństwa, lecz niejedno jeszcze czyha na jego drodze.Postanowił iść do Mordorui ruszył w tamtą stronę.Więcej nie dowiecie się ode mnie. O ile nam wiadomo  rzekł Legolas  Sam poszedł razem z nim. Doprawdy?  zakrzyknął Gandalf.Oczy mu rozbłysły, uśmiechnął sięradośnie. Doprawdy? To nowina! Lecz nie niespodzianka.To dobrze! Bardzodobrze! Kamień zdjęliście mi z serca.Mówcie, co jeszcze wiecie! Usiądzcie przymnie i opowiedzcie całą historię wędrówki.Przyjaciele usiedli u jego stóp i Aragorn zaczął opowieść.Przez długi czasGandalf nie przerywał mu ani słowem, nie zadał ani jednego pytania.Ręce wsparło kolana i przymknął oczy.Kiedy wreszcie Aragorn opowiedział o śmierci Boro-mira i o jego ostatniej podróży z biegiem Wielkiej Rzeki, starzec westchnął. Aragornie, mój przyjacielu, nie rzekłeś wszystkiego, co wiesz albo czegosię domyślasz  powiedział cicho. Biedny Boromir! Nie mogłem dostrzec, cosię z nim stało.Ciężka to była próba dla rycerza i władcy wśród ludzi.Galadrielaostrzegała mnie, że grozi mu niebezpieczeństwo.Lecz wyszedł z próby mimowszystko zwycięsko.To mnie cieszy.Nie na próżno wzięliśmy z sobą na wyprawęmłodych hobbitów, dzięki nim Boromir zwyciężył.Ale ci dwaj nie tylko tę jednąrolę mieli do spełnienia.Zawędrowali do Fangornu i przybycie ich poruszyło lastak, jak czasem dwa małe kamyczki spadając mogą poruszyć lawinę.Nawet w tejchwili, gdy my tu z sobą rozmawiamy, słyszę w oddali pierwsze grzmoty burzy.Lepiej byłoby dla Sarumana, gdyby nie włóczył się poza swoją wieżą w chwili,gdy zapora runie! Pod jednym przynajmniej względem wcale się nie zmieniłeś  powiedziałAragorn. Mówisz zagadkami! Co takiego? Zagadki?  odparł Gandalf. Nie! Po prostu mówiłem gło-śno do siebie.Prastary zwyczaj kazał zwracać się do najmądrzejszej osoby wśródobecnych, bo długie wyjaśnienia, których by trzeba udzielać młodym, są nudne.Roześmiał się, ale teraz jego śmiech zdawał się ciepły i miły jak blask słońca. Nie jestem już młody, nawet wedle rachunku mojego długowiecznego rodu powiedział Aragorn. czy nie zechcesz wyjawić mi swoich myśli wyrazniej? Cóż ci mam powiedzieć?  rzekł Gandalf i zamyślił się na chwilę.Przedstawię ci pokrótce i możliwie najjaśniej, jak w tej chwili wygląda moimzdaniem cała sprawa.Nieprzyjaciel oczywiście od dawna już wie, że Pierścieńjest w drodze i że niesie go hobbit.Wie także, ilu nas wyruszyło z Rivendell i dojakich należymy plemion.Lecz dotychczas nie odgadł jeszcze naszych zamierzeń.Przypuszcza, że wszyscy zdążamy do Minas Tirith, ponieważ tak on sam by po-stąpił na naszym miejscu.Rozumie, że byłby to dotkliwy cios dla jego potęgi.Jest w strachu, bo sądzi, że lada chwila może pojawić się władca rozporządzającyczarem Pierścienia i wyda mu wojnę usiłując zrzucić go z tronu, żeby zająć jegomiejsce.Nie postała mu w głowie myśl, że my pragniemy go strącić, ale wcale nie93 chcemy zastąpić go kimś innym.A w najczarniejszych nawet snach nie zaświtałomu podejrzenie, że chcemy zniszczyć Pierścień.W tym, jak łatwo dostrzeżesz,jest nasza szansa i cała nadzieja.Bo wyobrażając sobie, że grozi mu wojna, samją rozpętał, przekonany, że nie ma czasu do stracenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl