[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzwiczkizamknęły się stukając. Przywitaj się Needlenose*  powiedział Van Horne, odwracając swoją dużą gło-wę wyglądającą jak zle dopasowany hełm.*  Needlenose znaczy  Igłonosy.68 Pies rzeczywiście miał bardzo spiczasty nos.Wtulił go w wyciągniętą dłoń Aleksandry.Wilgotny i zaskakująco zimny koniuszek tego nosa był jak sopel lodu.Aleksandra cof-nęła rękę pospiesznym ruchem. Do przepływu jest jeszcze parę godzin  powiedziała, starając się, żeby jej głosmiał normalne, kobiece brzmienie.Droga na grobli była sucha i pełna dziur.Prace remontowe, jakie prowadził VanHorne, nie sięgały aż tutaj. Ten cholernik potrafi zrobić z człowieka idiotę  odpowiedział Van Horne. Jakci się powodziło przez cały ten czas? Wyglądasz na przygnębioną. Tak? A po czym to poznajesz? Poznaję i już.Niektórych przygnębia jesień, inni znów nienawidzą wiosny.Ja nale-żę do tych ostatnich.Wszystko wtedy tak rośnie, człowiek czuje jak przyroda  ta starasuka  jęczy i nie chce tego robić, nie, nie, nie chce tego powtarzać, wszystko tylko nieto, ale musi.To jest cholerne koło tortur  całe to pączkowanie, to kiełkowanie, to krą-żenie soków w pniach drzew, te chwasty i insekty przygotowujące się do ponownej wal-ki, te nasiona usiłujące sobie przypomnieć, jaka jest rola DNA, całe to współzawodnic-two, ta walka o odrobinę azotu  Boże, jakie to okrucieństwo.Może jestem zbyt wraż-liwy.Założę się, że ciebie to bawi.Kobiety nie są zbyt wrażliwe na te rzeczy.Kiwnęła głową, zahipnotyzowana widokiem wyboistej drogi znikającej stopniowosprzed jej oczu i wydłużającej się równocześnie za jej plecami.Murowane kolumny, bliz-niaczo podobne do tamtych na końcu drogi, stały przy wjezdzie na wyspę.Te równieżmiały swoją bramę, której zielone skrzydła od lat stały otwarte na oścież.I ozdobionebyły spiralnymi ornamentami, które teraz służyły jako krata dla dzikiego wina i suma-ka jadowitego i w które powplatane były młode klony; małe listki tych klonów przybie-rały barwę najdelikatniejszej czerwieni, barwę prawie różową.Jedna z kolumn straciłaswą koronę z imitacji owoców. Kobiety przeważnie z łatwością radzą sobie z bólem  mówił dalej Van Horne. A ja bólu nie znoszę.Nie jestem nawet w stanie zabić muchy.A tymczasem ona, bie-daczka, przecież i tak zdechnie za kilka dni.Aleksandra wzdrygnęła się, przypominając sobie muchy lądujące na jej wargach, kie-dy spała, przypominając sobie ich małe, podobne do piórek nóżki i porażające prądemdotknięcie ich energii, podobne do dotknięcia odartego z izolacji sznura od żelazka. Ja lubię maj  przyznała nieprzekonywująco. Chociaż każdego roku wymagaon większego wysiłku.W każdym razie od kogoś, kto uprawia ogród.Poczuła ulgę, bo zauważyła, że zielona ciężarówka Joego Marino nie stoi zaparkowa-na przed domem.Wyglądało na to, że najcięższe prace przy budowie kortu zostały wy-konane.Opisane przez Sukie złociste maszyny do robót ziemnych zniknęły, a zamiastnich Aleksandra zobaczyła kilku młodych mężczyzn bez koszul, którzy przy akompa-69 niamencie delikatnych, świszczących odgłosów przymocowywali szerokie połacie zie-lonej, powleczonej plastikiem siatki, do pionowych, metalowych słupków stojącychwokół czegoś, co z oddali, z zakrętu podjazdu przypominało ogromną kartę do gryw dwóch rozłożonych płasko kolorach, imitujących trawę i ziemię.Tak, tak wyglądałoto coś, co znajdowało się w miejscu widzianym przez osobę patrzącą z podjazdu w kie-runku obszaru, na którym czaple nadobne gniezdziły się kiedyś w uschniętych wiązach.Siatka białych linii była wyrazna i pełna znaczeń i lak kompulsywnie dokładna jak ma-giczny diagram.Van Horne zatrzymał przed chwilą samochód, więc Aleksandra mogłapodziwiać ten widok. Zastanawiałem się, czy nie zrobić tradycyjnego kortu ziemnego, ale taki kort cho-lernie trudno jest utrzymać  nawet jeżeli człowiek poradzi sobie ze wstępnymi kosz-tami budowy.Tymczasem taki kort z AsPhelxu wymaga tylko tego, żeby od czasu doczasu zmieść z niego liście.Przy odrobinie szczęścia można na nim grać aż do połowygrudnia.Za parę dni będzie gotowy do chrztu.Pomyślałem, że moglibyśmy zagrać weczwórkę  ty, ja, i twoje dwie przyjaciółki. O Boże, czy my zasługujemy na taki zaszczyt? Ja naprawdę nie jestem w formie. powiedziała Aleksandra, mając na myśli to, że dawno nie trzymała rakiety.Ozzie i ona przez pewien czas grywali często w debla z innymi małżeństwami.Jednak w ciągu tych lat, które upłynęły od tamtych czasów, naprawdę prawic nic grała,mimo że Sukie wyciągała ją raz czy dwa razy w ciągu każdego lata na singla na znisz-czonych kortach publicznych. Więc dojdz do formy  rozkazał jej Van Horne entuzjastycznie, nie rozumiejąc,co ona ma na myśli i rozpryskując ślinę. Zacznij się ruszać, przesłań być taka gnuśna.W trzydziestym ósmym roku życia człowiek jest młody.Wie, ile mam lat, pomyślała Aleksandra, z ulgą raczej niż z poczuciem, że zostałaobrażona.Miło być osobą znaną mężczyznie.To proces poznawania się jest żenujący:wszystkie te pełne zakłopotania werbalizacje przy nadmiernej ilości drinków, a potemodkrywanie ciał z ich ukrytymi znamionami i zwiotczeniami, ciał, które są jak przyno-szące rozczarowanie prezenty gwiazdkowe.Miło jest być osobą znaną mężczyznie, boprzecież ogromna część miłości skierowana jest nie ku partnerowi, tylko ku sobie sa-mej  obnażonej i widzianej jego oczami; ogromna część miłości jest zachwytem nadtym pośpiechem, z jakim pozbywamy się ubrania i nad faktem, że  pozbywszy się go stałyśmy się wreszcie sobą.Przebywając w towarzystwie tego apodyktycznego męż-czyzny, Aleksandra czuła, że jest mu już właściwie znana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl