[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mattis musi zreali­zować swój wielki plan.Tylko chwileczkę jeszcze się tu zatrzyma.42W szopie od wielu lat leżały z grubsza ociosane wiosła.Mat­tis ich nie wykończył, zadawalał się starymi.Obecnie wycią­gnął je i zaczął heblować.Plan swój opracował bardzo dokładnie, ciężkie niewykoń­czone wiosła grały w nim rolę.“Wszystko dobrze ułożyłem!” - pomyślał, a jednocześnie ogarnęło go dziwne wrażenie jakby na ślepo oddał się w cudze ręce.Jorgen, wracając z lasu, zobaczył Mattisa heblującego wio­sła.Niezwykły widok.- Chcesz zrobić nowe wiosła?- Dawno o tym myślałem - odparł Mattis.- Pewno będziesz znowu pilnował przewozu? - zapy­tał Jorgen podchodząc bliżej.- Może być - odpowiedział Mattis nie podnosząc wzro­ku.Całej prawdy nie mógł ujawnić, w przeciwnym razie plan by zawiódł, przeszkodziliby mu.“Może by mnie nawet moc­no związali!”- To dobrze, bo na nic się nie zda wałęsać bez pracy - zauważył Jorgen i poszedł do Hege, poszedł jeść.Wiosła były za duże i za ciężkie, ale Mattis ostrugał je tylko z grubsza, aby zrobiły się bielsze i okrąglejsze, sło­wem, aby tylko wyglądały na wykończone.W rzeczywi­stości pozostały w surowym stanie i takie będą mu służyły.Utrzyma się przy ich pomocy na wodzie i dopłynie do brze­gu albo też utonie i zniknie.Tak wyglądał zasadniczy punkt jego planu.“W ten sposób dowiem się, co mam począć.Zobaczymy.”Na najgłębszej wodzie Mattis wybije dziurę w łodzi, zbu­twiały wrak utonie natychmiast.On sam pływać nie umiał.Ale spróbuje utrzymać się na powierzchni przy pomocy gru­bych wioseł; jeżeli w ten sposób zdoła dopłynąć do brzegu, pozostanie z siostrą i Jorgenem - jak dotychczas.W tym wypadku nie on będzie tym, który rozstrzygnie.“Ale ciężko zdobyć się na to” - pomyślał.Kiedy skończył oporządzać wiosła, poszedł się położyć.Te­raz wszystko stało się jasne.Miał jedną jedyną rzecz do zrobienia.“Ale jeszcze nie jutro” - pomyślał.“Dlaczego nie?” Pytanie to narzucało mu się natarczywie, z uporem.“Nie, bo to jest niezwykłe - odpowiadał sobie.- I to jest wystarczający powód.”Leżał na posłaniu i patrzył w jasną noc.Powracając wieczorem do chaty, nie spotkał ani siostry, ani Jorgena.ale usłyszał ich stłumione głosy na poddaszu.Tak rozmawiali ludzie szczęśliwi, on sam tęsknił do podob­nej rozmowy.Ale ta rozmowa na pewno dotyczyła jego, Mattisa, co było znacznie mniej przyjemne, bo przecież stal się dla nich zawadą.Wiosła są gotowe, Mattis wkrótce przekona się, co go cze­ka.Odpędzał tę myśl, nie chciał się nad tym zastanawiać.Wtem nasunęło mu się porównanie: “Zupełnie to samo co wyjść na świat podczas burzy.”Na poddaszu szeptali i rozmawiali bez przerwy.Czasem rozlegał się perlisty śmiech, jakby kulki toczyły się po po­dłodze, to znów nagle się urywał.A więc Hege potrafiła śmiać się w ten sposób, kiedy była szczęśliwa.Czy Mattis o tym nie wiedział?Później chyba zaczęli mówić o nim, bo zrobiło się zupeł­nie cicho.- Słyszysz! - krzyknął nagle głośno i radośnie, siadając na posłaniu.Zerwał się wiatr.Porywisty jesienny wiatr.Wciskał się do starej, nędznej chaty, wzdychał i szemrał.Pośród drzew rozległ się przeciągły szum.Fala pluskała na jeziorze.Co za szczęście!Mattis odprężył się i uspokoił.“Jutro rano na pewno będzie wiatr.Wobec tego jutro nic nie będę mógł zrobić.Muszę wypłynąć na jezioro podczas pogody.Teraz mogę spać.”Usnął natychmiast, znużony wyczerpującym pełnym na­pięcia dniem.43Cisza w powietrzu, cisza na jeziorze - to były jedyne wa­runki, jakie Mattis sobie postawił.W czasie próby, którą sobie wyznaczył, powierzchnia wody musiała być niczym zwierciadło, inaczej się nie liczy.Ą czy wiatr się zerwie - to się okaże później.W jego mniemaniu ten warunek był nieodzowny.Nastąpił szereg wietrznych dni.Wiosła czekały w pogotowiu, łódka także - Mattis każ­dego ranka wstawał z bijącym sercem.Może jezioro jest gładkie jak zwierciadło?Jednakże co dzień rano dął wiatr.Mattis oddychał z ulgą.“Jeszcze jeden dzień - myślał.- I nikt o tym nie wie! Czy to nie dziwne?”Po jakimś czasie przyszło mu do głowy, że tak jest ze wszystkim.Mattis miał teraz spokój.Jórgen nie pytał go więcej, czy wypłynie na jezioro, nie kazał mu chodzić do lasu.Trujące muchomory nadal rosły, ale już nie przerażały Mattisa.Nie mogły nic zmienić.I nikt nic nie wiedział.Hege i Jórgen widzieli dwa nowe, zbyt duże wiosła, ale niczego nie odgadywali, po prostu my­śleli, że Mattis nie potrafi ich lepiej zheblować.“Czy teraz jestem rzeczywiście mądry? Bądź co bądź nie zmądrzałem za wcześnie.”Jeszcze jeden dzień.Mattis usiłował uodpornić się i przy­gotować się na ów moment, kiedy usłyszy, jak rano w kuch­ni Hege mówi do Jorgena: “Dzisiaj jezioro wygląda jak lustro.”Mimo to, gdy ta chwila nadejdzie, oczywiście dozna silne­go wstrząsu.Wyobrażał sobie, jak inaczej można powiedzieć to samo.Hege może powiedzieć: “Dziś nie ma najmniejszego powie­wu.” Albo też: “Tak cicho, jakby się na coś zanosiło.”Ale Hege w ogóle nie mówiła na ten temat.Rozmawiała z Jorgenem o sprawach ważniejszych niż pogoda.Zresztą pogoda nie miała dla nich specjalnego znaczenia, Jorgen ścinał drzewa niezależnie od tego, czy było ładnie czy nie.A więc jezioro mogło być spokojne, choć Hege nie napomknie o tym ani słówkiem -Mattis podniósł się z po­słania z uczuciem przedziwnej ociężałości.Wyjrzał na dwór.Och!.Wiatr nie ustał, pod jasnym niebem falowała ciem­nogranatowa woda.Co za dziwne wrażenie budzi ten widok, gdy w grę wchodzi tak ważna sprawa - jeden dzień zyskany !Podczas śniadania zauważył czujny wzrok siostry.Od ra­zu odechciało mu się jeść, wyszedł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl