[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteśmy dość starzy, by znudziła się nam własna wiedza i umiejętności, a pasje młodości ostygły i zalatywały stęchlizną.Tak starzy, że widzimy, jak przemija piękno, a śmierć zabiera więcej znajomych, niż ich pozostało żywych.A mimo to życie toczy się dalej.Pewne ambicje i apetyty maleją, za to na ich miejsce pojawiają się inne.Nieustannie toczy się koło codzienności: jemy, pijemy, śpimy, kopulujemy, borykamy się ze swarliwą naturą rodziców, małżonków, dzieci.Nie wiem, na czym polega twój problem z Metonem, ale myślę, że masz szczęście, że on jest przy tobie.Mój syn odszedł.często chciałbym.zwłaszcza teraz.Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu.Czułem odprężenie nie tylko od gorącej wody, ale i wskutek wpadania w znajomą rolę.Katylina zmienił się od poprzedniej wizyty, kiedy tak absolutnie, wyrachowanie kontrolował wszystko, co działo się między nami.On czuł potrzebę mówienia, a ja – jak przedtem dla wielu innych – byłem dla niego słuchaczem, sitem, na które mógł rzucać wszystko, co go gnębiło: gorycz, żal, strach.Jest we mnie coś, co uwalnia i wynosi na powierzchnię prawdę w innych ludziach; ten boski dar, a może przekleństwo, otrzymałem z krwią mego ojca.Cycero mógłby powiedzieć, że Katylina wykorzystuje ten dar przeciw mnie, czyniąc mnie swym powiernikiem, aby osiągnąć jakieś sobie tylko wiadome cele.Ja sam traktowałem jego zwierzenia z dozą sceptycyzmu.W westchnieniu, jakie wyszło z jego ust, nie było jednak nic nieszczerego.– Byłeś w Rzymie w dniu wyborów? – spytał cicho.– Tak.Byliśmy w mieście całą rodziną, by uczcić wiek męski Metona.– Ach tak, przypominam sobie, że Celiusz mówił mi, że chłopak właśnie skończył szesnaście lat.– Oddał swój pierwszy głos w wyborach.– Na mnie, mam nadzieję.– Jakbyś zgadł.Ale nasza centuria wybrała Silanusa.Katylina skinął poważnie głową.Nie spytał, na kogo ja głosowałem, być może przyjmując za pewnik, że go poparłem.A gdyby zapytał? Mógłbym powiedzieć, że na Nemo.Na Nikogo, na bezgłowe zwłoki pochowane niedaleko od nas.Przez chwilę rozważałem, czy nie zażądać od niego wyjaśnienia zagadek Nemo i Forfeksa.Próbowałem sobie wyobrazić, do czego doprowadziłaby taka konfrontacja.Jeżeli on był za to odpowiedzialny, nigdy by się do tego nie przyznał, choćby był najbardziej nastrojony do zwierzeń.Jeśli zaś nic o trupach nie wie, a ja obwiniłbym Celiusza, musiałoby dojść między nimi do scysji i Katylina straciłby do niego zaufanie.Nie mogłem zdradzić się z jakimikolwiek podejrzeniami wobec Cycerona, nie odkrywając własnej roli jako jego narzędzia, a w konsekwencji naraziłbym i Ekona.Miałem czas, by zatoczyć myślami koło po tym dobrze już przetartym szlaku, zanim Katylina odezwał się znowu.– Czy kiedykolwiek trapią cię wątpliwości, Gordianusie? Ach, widzę twoją minę, choć bardzo niewyraźnie.Dzięki wam, bogowie, za stworzenie pary wodnej.Trudno znieść widok nagiego zwątpienia na ludzkiej twarzy.– Pociągnął łyk wina.– Czy sądzisz, że tylko dzięki naszemu zbliżonemu wiekowi, przypadkowi, który sprawił, że urodziliśmy się w odstępie zaledwie paru lat, potrafimy się tak dobrze rozumieć? Co jeszcze nas łączy? Ja jestem patrycjuszem, ty plebejuszem.Ja kocham miasto, podczas gdy ty porzuciłeś je dla wsi.Ja wyznaję zasadę zaspokajania wszelkich pragnień, a ty jesteś człowiekiem powściągliwym.Ja jestem zuchwałym i porywczym politykiem, podejrzewam zaś, że ty najchętniej odwróciłbyś się plecami do polityki, gdybyś mógł.Ale nienawidzisz potęg, które rządzą Rzymem tak samo jak ja.jak twierdzi Marek Celiusz.i chociaż nie chcesz zrobić nic więcej, jestem ci wdzięczny za to, że przynajmniej udzielasz mi schronienia, kiedy go potrzebuję.Celiusz zwrócił też moją uwagę na twego syna Ekona.To wartościowy człowiek, a jak mówią niektórzy, równie bystry jak jego ojciec.Obaj nalegali, bym cię nie obciążał zbytnio moimi planami, więc nie będę tego robił.Wystarczy, że pozwalasz mi tu siedzieć we wrześniową noc, dzieląc się ze mną winem i łaźnią, i słuchasz, jak przegrany kandydat nudzi o swych nieszczęściach.Mógłbyś zawołać swojego niewolnika? Mam ochotę na jeszcze trochę wina.Zrozumiałem, że kubek, z którym go zastałem, nie był jego pierwszym.Nic dziwnego, że tak mu się rozwiązał język i pozwolił sobie na uśpienie czujności.Krzyknąłem na niewolnika, który po chwili przyniósł nam wino.– Chcesz, by podgrzano nam wodę? – spytałem.– Jest aż nadto gorąca, nie uważasz? Jestem prawie ugotowany.– Katylina wysunął się z wody i przysiadł na brzegu basenu, opierając się plecami o ścianę.Para unosiła się z jego skóry małymi kłębkami, a strużki wody na piersi błyszczały w świetle lampy.– Być może pora już na zimną kąpiel?– Dziś nie ma zimnej kąpieli.– Co? Gorąca kąpiel bez skoku do zimnej wody? To jak kochanie się bez orgazmu.– Możesz winić za ten coitus interruptus mały problem z moją studnią.Katylina uniósł brew.Studiowałem jego twarz w poszukiwaniu znaku zrozumienia, ale żadnego nie dostrzegłem.– Dopóki nie nadejdą jesienne deszcze, odczuwamy brak wody – wyjaśniłem.– W zeszłym miesiącu studnia została skażona.– Skażona?Zawahałem się, ale tylko przez moment.Skoro już temat został podjęty, dlaczego nie miałbym zobaczyć reakcji Katyliny na wzmiankę o Forfeksie?– Znaleźliśmy w niej trupa.– Okropne! Pewnie twój ekonom zajął się wyłowieniem.Co to było, koza?– To nie był trup zwierzęcia.Przekrzywił głowę, ściągnął usta i zamrugał kilka razy.Wino przytępiło mu chwilowo umysł, ale też przesadnie podkreślało mimikę; trudno było poznać, czy gra, czy nie.– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał.– Chcę powiedzieć, że w studni znaleźliśmy ludzkie zwłoki.– Czy jeden z twoich niewolników tam wpadł?– Nie mój [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl