Pokrewne
- Strona Główna
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Richard Denny Motywowanie do zwyciestwa
- Drugi podejrzany Lewis Heather
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- metta16.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale powiedz, co masz do powiedzenia.- Ano, bo ja chciałem wiedzieć - Mattis mówił z pewnym wahaniem - czy ty myślisz o dziewczętach w powszedni dzień?Pytanie było dosyć niespodziewane, niemniej jednak Jorgen odparł bez zająknienia.- Pewno że tak.- Rzeczywiście?- Bez wątpienia.- To dobrze - Mattis westchnął z ulgą.- Ale bardzo dziwne także - dodał podnosząc na Jorgena wzrok wolny od morderczych zamysłów.- Co takiego?- Nic.dużo rzeczy.- Dosyć już czasu zmarnowaliśmy - odezwał się nagle Jorgen i z energią zabrał się ponownie do pracy.Mattis usiadł, ogarnęły go sprzeczne uczucia, bo jaźń i zadowolenie z siebie.Zmiażdżył doszczętnie resztki muchomora butem.Roześmiał się wesoło.“Uroiłeś sobie” - pomyślał, a słowa te miały być skierowane do władającego nim gwałtownika.38Ostatnie wydarzenie utkwiło głęboko w umyśle Mattisa.W pierwszej chwili odczuł pewną ulgę, później jednak przykre wrażenie powróciło i nie chciało go opuścić.“O mało co nie zamordowałem Jorgena, jakże mogłem tak postąpić? Może to po prostu dlatego, że zjadłem trujący grzyb?”Przez kilka dni chodził za Hege krok w krok w oczekiwaniu na dobrze zasłużone słowa nagany.Hege jednak nic nie mówiła, w końcu Mattis nie wytrzymał;- Czy Jorgen nic ci nie powiedział?- O czym?- O mnie, o tym, co było w lesie, o grzybie i wszystkim.- Nie.A czy liczyłeś, że powie?- Nie.- Co się stało? - spytała Hege.- Nic, przecież widzisz.Mattis odszedł, zdumiony postępkiem Jorgena.Następnego dnia Jorgen chciał znowu zabrać Mattisa do lasu, ten jednak odpowiedział:- Więcej nie pójdę tam z tobą.W głosie jego było tyle przerażenia, że Jorgen nie nalegał.Zresztą zabieranie Mattisa do lasu było dla drwala istną plagą, a zatem bez wątpienia ucieszył się odmową.Mattis usiadł na ławie i patrzył w niebo.Hege niespokojnie kręciła się dokoła.Zapytała oczywiście Jorgena i od niego dowiedziała się, co zaszło w lesie.W końcu podeszła do brata z pytaniem:- Pójdziesz znowu pilnować przewozu, Mattis?- Nie wiem.- Przecież bardzo lubiłeś to zajęcie.- Ale teraz wszystko się zmieniło.- Ojoj!Hege odeszła.Zajęta wyłącznie ukochanym, coraz częściej odwracała się od brata.Po domu krzątała się z większym zapałem, rozkwitała.Mattis doskonale widział zachodzące w niej zmiany.A wobec tego niezmordowanie powtarzał sobie jedno i to samo pytanie: “Co ja pocznę?”Nie powrócił do zajęć przewoźnika.Coś się odmieniło.Włóczył się wokół domu bezczynnie, a ilekroć za płotem mignęło mu coś czerwonego, wzdrygał się z przerażenia.Widział przed sobą dużego muchomora, kryjącego w sobie tyle zła i szaleństwa.Grzyb rósł tuż pod płotem, zaglądał na podwórko, czatował na Mattisa.“Nie, nie - powtarzał sobie nieśmiało, lecz z wolą przeciwdziałania.- Muszę go zniszczyć, zanim on mnie zabije.”Podszedł bliżej i kopnął grzyb.Rozpryskujące się kawałki błysnęły mu przed oczami niby ognista eksplozja.Trochę później znalazł drugi, na podwórku przed płotem.Był równie piękny.Mattis nie zdeptał go, cofnął się ogarnięty płomieniem.Wiedział już teraz, że jest ich pełno wszędzie dokoła, za płotem, pośród kęp trawy, w całym lesie.Trucizna osaczała chatę.Czy dawniej było podobnie? Nigdy nie zwracał na to uwagi.Skąd się tutaj wzięły? Wyrastały niemal w oczach.Błysnęła mu myśl: “Może zabiją Jorgena, to jego osaczają.Nie, nie! Nie chcę!”Myśl jednak powracała niby pełzający gad.“Co począć? - stał w miejscu sparaliżowany lękiem.- Coś muszę zrobić.Inaczej znowu rzucę się na niego.”W końcu postanowił zwrócić się do kogoś mądrego.Do Hege, jak zawsze.- Czy w tym roku jest więcej czerwonych grzybów niż dawniej? - zapytał bez żadnego wstępu.- Nie zauważyłam tego - odparła Hege.- Wszystko w porządku - dodała łagodnie i odeszła.39Na ścieżce ukazała się dziewczyna, jakby na znak, że trucizna nikomu nie zagraża.W pierwszej chwili Mattis nie wierzył własnym oczom.Znał ją, razem przerywali buraki na wiosnę.Ta sama, która obejmowała swojego chłopca i którą ukochany czule obejmował [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Ale powiedz, co masz do powiedzenia.- Ano, bo ja chciałem wiedzieć - Mattis mówił z pewnym wahaniem - czy ty myślisz o dziewczętach w powszedni dzień?Pytanie było dosyć niespodziewane, niemniej jednak Jorgen odparł bez zająknienia.- Pewno że tak.- Rzeczywiście?- Bez wątpienia.- To dobrze - Mattis westchnął z ulgą.- Ale bardzo dziwne także - dodał podnosząc na Jorgena wzrok wolny od morderczych zamysłów.- Co takiego?- Nic.dużo rzeczy.- Dosyć już czasu zmarnowaliśmy - odezwał się nagle Jorgen i z energią zabrał się ponownie do pracy.Mattis usiadł, ogarnęły go sprzeczne uczucia, bo jaźń i zadowolenie z siebie.Zmiażdżył doszczętnie resztki muchomora butem.Roześmiał się wesoło.“Uroiłeś sobie” - pomyślał, a słowa te miały być skierowane do władającego nim gwałtownika.38Ostatnie wydarzenie utkwiło głęboko w umyśle Mattisa.W pierwszej chwili odczuł pewną ulgę, później jednak przykre wrażenie powróciło i nie chciało go opuścić.“O mało co nie zamordowałem Jorgena, jakże mogłem tak postąpić? Może to po prostu dlatego, że zjadłem trujący grzyb?”Przez kilka dni chodził za Hege krok w krok w oczekiwaniu na dobrze zasłużone słowa nagany.Hege jednak nic nie mówiła, w końcu Mattis nie wytrzymał;- Czy Jorgen nic ci nie powiedział?- O czym?- O mnie, o tym, co było w lesie, o grzybie i wszystkim.- Nie.A czy liczyłeś, że powie?- Nie.- Co się stało? - spytała Hege.- Nic, przecież widzisz.Mattis odszedł, zdumiony postępkiem Jorgena.Następnego dnia Jorgen chciał znowu zabrać Mattisa do lasu, ten jednak odpowiedział:- Więcej nie pójdę tam z tobą.W głosie jego było tyle przerażenia, że Jorgen nie nalegał.Zresztą zabieranie Mattisa do lasu było dla drwala istną plagą, a zatem bez wątpienia ucieszył się odmową.Mattis usiadł na ławie i patrzył w niebo.Hege niespokojnie kręciła się dokoła.Zapytała oczywiście Jorgena i od niego dowiedziała się, co zaszło w lesie.W końcu podeszła do brata z pytaniem:- Pójdziesz znowu pilnować przewozu, Mattis?- Nie wiem.- Przecież bardzo lubiłeś to zajęcie.- Ale teraz wszystko się zmieniło.- Ojoj!Hege odeszła.Zajęta wyłącznie ukochanym, coraz częściej odwracała się od brata.Po domu krzątała się z większym zapałem, rozkwitała.Mattis doskonale widział zachodzące w niej zmiany.A wobec tego niezmordowanie powtarzał sobie jedno i to samo pytanie: “Co ja pocznę?”Nie powrócił do zajęć przewoźnika.Coś się odmieniło.Włóczył się wokół domu bezczynnie, a ilekroć za płotem mignęło mu coś czerwonego, wzdrygał się z przerażenia.Widział przed sobą dużego muchomora, kryjącego w sobie tyle zła i szaleństwa.Grzyb rósł tuż pod płotem, zaglądał na podwórko, czatował na Mattisa.“Nie, nie - powtarzał sobie nieśmiało, lecz z wolą przeciwdziałania.- Muszę go zniszczyć, zanim on mnie zabije.”Podszedł bliżej i kopnął grzyb.Rozpryskujące się kawałki błysnęły mu przed oczami niby ognista eksplozja.Trochę później znalazł drugi, na podwórku przed płotem.Był równie piękny.Mattis nie zdeptał go, cofnął się ogarnięty płomieniem.Wiedział już teraz, że jest ich pełno wszędzie dokoła, za płotem, pośród kęp trawy, w całym lesie.Trucizna osaczała chatę.Czy dawniej było podobnie? Nigdy nie zwracał na to uwagi.Skąd się tutaj wzięły? Wyrastały niemal w oczach.Błysnęła mu myśl: “Może zabiją Jorgena, to jego osaczają.Nie, nie! Nie chcę!”Myśl jednak powracała niby pełzający gad.“Co począć? - stał w miejscu sparaliżowany lękiem.- Coś muszę zrobić.Inaczej znowu rzucę się na niego.”W końcu postanowił zwrócić się do kogoś mądrego.Do Hege, jak zawsze.- Czy w tym roku jest więcej czerwonych grzybów niż dawniej? - zapytał bez żadnego wstępu.- Nie zauważyłam tego - odparła Hege.- Wszystko w porządku - dodała łagodnie i odeszła.39Na ścieżce ukazała się dziewczyna, jakby na znak, że trucizna nikomu nie zagraża.W pierwszej chwili Mattis nie wierzył własnym oczom.Znał ją, razem przerywali buraki na wiosnę.Ta sama, która obejmowała swojego chłopca i którą ukochany czule obejmował [ Pobierz całość w formacie PDF ]