[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mogę spać.- Pochylił głowę, potarł twarzą o ramię.- Nie mogę już spać, wszystko tu śmierdzi.- przerwał i spojrzał na nią nagle, szukając czegoś bez skutku.Twarz znowu mu stwardniała.- Zostaw mój tyłek w spokoju!- No to odstaw narkotyki.- Ruszyła dalej.- Co ona robiła tu w nocy? - zatrzymał ją głosem.Tor znowu się zatrzymała, rozpoznała nacisk na słowo, wiedziała, że i on wie, kto o północy przechodził tędy do Źródła.Arienrhod, Królowa Śniegu.Była otulona w ciężki płaszcz, tak jak i jej goryl, lecz Tor była Zimakiem, poznała swą władczynię.Zdziwiła się, że uczynił to i Herne, że obchodzi go, co tu robiła.- Przyszła na spotkanie ze Źródłem.Po co, możesz się domyślać tak samo jak ja.Zaśmiał się nieprzyjemnie.- Mogę się domyślać, czego nie robili.- Rozejrzał się po korytarzu, znów zerknął na nią.- Zbliża się ostatnie Święto; nadciąga dla Arienrhod kres wszystkiego.Może jednak nie jest wcale gotowa na oddanie wszystkiego Letniakom? - Uśmiechnął się twardo, z niezrozumiałą radością.Tor stała cicho, rozważając, czy Zmiana nie jest nieunikniona.- Musi.Tak zawsze było; inaczej doszłoby do.wojny czy czegoś takiego.Zawsze się na to godziliśmy.Gdy Letniacy nadejdą.Prychnął drwiąco.Tacy jak ty godzą się na Zmianę! Tacy jak Arienrhod sami dokonują zmian.Czy zrezygnowałabyś ze wszystkiego, będąc Królową od stu pięćdziesięciu lat? Gdybyś mogła zajrzeć do oficjalnych zapisów, postawiłbym wszystko, że przekonałabyś się, iż każda poprzednia Królowa Śniegu starała się zachować Zimę na zawsze.I żadnej się nie udało.- Uśmiechnął się znowu.- Żadnej.- Co możesz o tym wiedzieć, cudzoziemcze? - Tor machnęła ręką, lekceważąc jego wymysły.- To nie twój świat.Nie jest twoją Królową.- Jest nią.- Uniósł wzrok, lecz nad nimi był tylko sufit.Odsunął się, powłócząc nogami w żelaznej klatce, odwrócił się od niej.- Arienrhod będzie zawsze Królową mego świata.23Czas się cofa.Tak jak poprzednio Moon wisiała zawieszona w otoczonym przyrządami kokonie w sercu statku.Wszystko takie samo jak kiedyś.nawet wstrząsający widok Czarnych Wrót na ekranie przed nimi.Jakby nigdy ich nie pokonywała, jakby nigdy nie postawiła nogi na innej planecie, nigdy nie została wtajemniczona u źródła wiedzy pod kierunkiem obcego, sybilli, która nie miała prawa istnieć w jej wszechświecie.Jakby przez jedną, fatalną chwilę nie utraciła pięciu lat życia.- Moon, moja droga.- Z góry dobiegł ją niepewny głos Elsevier; przynaglał ją łagodnie ze spokojnym natężeniem.Niewidzialna pajęczyna kokonu już ją zamknęła, tak iż nie mogła spojrzeć w jej twarz.Było jej coraz trudniej oddychać, a może to ściskało ją własne napięcie.Zamknęła oczy, poczuła drżenie przechodzące przez statek; grożące mu nieuniknionym zniszczeniem, chyba że ona.Znów otworzyła oczy, by spojrzeć w straszliwą twarz sądu.Ale Czarne Wrota nie są obliczem Śmierci - to jedynie zjawisko astronomiczne, dziura w kosmosie wybita na początku czasu, zapadająca się stale w siebie.Osobliwość jego jądra leżała w jakiejś innej rzeczywistości, w nie kończącym się dniu, zdającym się jej niebem dla umierających słońc tej nocy.Wokół tego jądra tkanka przestrzeni skręcała się w gigantycznym wirze studni grawitacyjnej czarnej dziury.Pomiędzy zewnętrzną rzeczywistością znanego jej wszechświata a wewnętrzną osobliwości leżała strefa, w której osiągalna jest nieskończoność, w której przestrzeń i czas zmieniały biegunowość, gdzie można było przemieszczać się między nimi bez ograniczeń prawami zwykłej czasoprzestrzeni.Tę dziwną otchłań przebijały kanaliki, pierwotne rany powstałe przy wybuchu rodzącym wszechświat i spowodowane niezliczonymi oddzielnymi trupami umierających gwiazd.Przy odpowiedniej wiedzy i właściwych przyrządach statek gwiezdny mógł przeskoczyć jak myśl z jednego kąta znanego kosmosu w drugi.Nawet statki gwiezdne Starego Imperium, podróżujące szybciej od światła, korzystały z tych Wrót, ponieważ nie mogły pokonywać natychmiastowo odległości międzygwiezdnych.A teraz, gdy najbliższe znane źródło rzadkiego pierwiastka koniecznego przy napędzie gwiezdnym znajdowało się w układzie planetarnym oddalonym od Kharemough o tysiąc lat świetlnych, jego statki nie mogły dotrzeć tam bezpośrednio nawet w ciągu tygodni czy miesięcy.Zrobiłyby to powtórnie tylko wtedy, gdyby zostały wysłane do tamtego układu po to, by odzyskać napęd gwiezdny, a z nim przynieść Nowe Tysiąclecie.Mimo iż ekran ukazywał jedynie drobny ułamek całkowitego promieniowania czarnej dziury, nie mogła dostrzec, co leży w jej skrytym jądrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl