Pokrewne
- Strona Główna
- Smierc slowika Lene Kaaberbol, Agnete Friis
- Reichs Kathy Zapach smierci (SCAN dal 927)
- Reichs Kathy Dzien smierci (SCAN dal 858)
- Alex, Joe Smierc mowi w moim imieniu
- Harry Harrison Planeta Smierci 4 (rtf)
- 3661
- Lindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
- William Wharton Tato
- Christie Agatha Morderstwo w Boze Narodzenie (2
- Gretkowska Manuela Kabaret metafizyczny (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oh-seriously.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo szorstka.Harper westchnął. A niech to, masz rację.Masz w dwójnasób rację.Jeszcze parę tygodni temu takauwaga nie przyszłaby do głowy. Równie fascynujący jest ten jego szaleńczy mit śmierci zaczął Resnick starającsię wkroczyć na pewniejszy grunt. A mówiąc o zagrożeniu przerwał mu Weinberger uważam, że to przyzwo-icie z jego strony, iż mnie uzdrowił. A ja go zamordowałem? Resnick pospiesznie odepchnął tę myśl. Tutaj jesteś pod jego opieką, Nathan, nie odwrotnie.Więc stać go było na szczo-drość.Ale co do mnie, przy wszystkich moich ułomnościach ja jestem odpowiedzial-ny za niego.Tym samym jestem uosobieniem zła.A gdzieś w najtajniejszych zakamar-kach świadomości zdaje sobie zapewne sprawę, że faktycznym sprawcą jego koszmar-nego położenia jest Norman w sensie technologicznym jako właściwy twórca psy-choskopu, twórca owej symulacji życia, przepisywania świata.Słysząc coś o pisaniu Norman uniósł brwi.Był bowiem kiepskiego zdania o poezji,którą Todhunter włożył w jego usta. Kazał mi zatem ciebie zlikwidować, Norman Weinberger przesłał przepraszają-ce spojrzenie w stronę Harpera, który a może się tylko Resnickowi zdawało drgnąłlekko. Ja natomiast odziedziczyłem tytuł twórcy klatki, która w tamtym świecie pełnirolę odpowiednika twego psychoskopu.Wiecie co, największym błędem z naszej stronybyło to, że wtajemniczyliśmy Todhuntera nawet w tak nikłym stopniu.A trzeba byłowziąć go znienacka.Zrobiliśmy tak, ponieważ był czasem normalny.Ponieważ pomagałnam w Domu.Ponieważ, ponieważ.168 Tak, sami sobie wszystko skomplikowaliśmy zgodził się Resnick.Nathan wcalemnie nie atakuje ani nie krytykuje, pomyślał.Z całą pewnością nie. Włączanie się w psychozy innych musi być skomplikowane. Cała rzecz jednak w tym, by nie dać się w to uwikłać! To jest Dom %7łycia a nieDom Zmierci.Tu nie jest Egremont, lecz Montegro. Ach tak, więc to ten słynny serial naszego Domu, co? rozległ się nieoczekiwa-nie kpiący głos. No i kiedy wreszcie pójdzie do łóżka z jedną z dam?Zajęci rozmową nie usłyszeli otwierających się szklanych drzwi.Alice Huron weszłaenergicznym krokiem do pracowni dzwoniąc swymi pierścieniami.Marta Bettijohn zaczerwieniła się.Zdjęła bowiem słuchawki i usłyszała ostatniąuwagę Alice, która teraz stojąc pośrodku pokoju spoglądała na nią z lekkim rozbawie-niem.Alice, która dość łatwo pogodziła się z sugestiami Todhuntera na temat jej stosun-ków z Resnickiem, traktowała ciągoty Todhuntera do Marty jako znakomitą okazję doprzyjacielskich docinków i żartów.Wszyscy zresztą podejrzewali, że przystojna i weso-ła Marta jest jeszcze dziewicą, i zastanawiali się w skrytości ducha (i zapewne nie tylkow skrytości), jak to będzie wyglądało w technikolorowym holo, kiedy Todhunter pocią-gnie ją w końcu do łóżka.Czego jednak dotąd nie zrobił.Jak dotąd, wyszedł z tego je-dynie fantastyczny sen o nadmuchiwanym rubensowskim ciele Marty; było to dla niejwystarczająco krępujące.Stojąc wyprostowana, z wysoko uniesioną brodą Alice niepodzielnie zapanowałanad pokojem. Prosiłam cię o spotkanie tutaj, gdyż. Tu jest centrum wydarzeń? Tak, a nie jest? Przypuszczałam też, że i Normana tu spotkam. Słyszałaś zatem o sytuacji nadzwyczajnej? Alice roześmiała się. Znowu tekst z serialu, Noel.Dalej idzie tak: Znam straszliwe tajemnice, którychwy nie znacie. Zmarszczyła brwi. Jaka sytuacja? O czym mówisz?Resnick wskazał palcem holo numer dwa. Wychodzi na to, że wysadziłem go w powietrze dynamitem.Mimo to nie powró-cił z krainy swych urojeń.Ugrzązł tam na dobre odparł, wyjaśniając zarazem dokład-nie, co się wydarzyło. O Boże.O Boże, Boże. Przyjrzała się maleńkim figurkom siedzącym na zielo-nej, wełniastej trawie. No tak, prosiłam o to zebranie.Aaa, więc to zebranie? Które ty zwołałaś?Uważaj, Resnick przywołał się natychmiast w myślach do porządku..ponieważ rozważałam kilka aspektów cudownych kryształowych przetworni-ków Normana.Sarkazm? Norman Harper zesztywniał wyraznie, by po chwili rozluznić się; bez wąt-169pienia również przypomniał sobie o różnicy między aktualną rzeczywistością, a rzeczy-wistością Todhuntera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Bardzo szorstka.Harper westchnął. A niech to, masz rację.Masz w dwójnasób rację.Jeszcze parę tygodni temu takauwaga nie przyszłaby do głowy. Równie fascynujący jest ten jego szaleńczy mit śmierci zaczął Resnick starającsię wkroczyć na pewniejszy grunt. A mówiąc o zagrożeniu przerwał mu Weinberger uważam, że to przyzwo-icie z jego strony, iż mnie uzdrowił. A ja go zamordowałem? Resnick pospiesznie odepchnął tę myśl. Tutaj jesteś pod jego opieką, Nathan, nie odwrotnie.Więc stać go było na szczo-drość.Ale co do mnie, przy wszystkich moich ułomnościach ja jestem odpowiedzial-ny za niego.Tym samym jestem uosobieniem zła.A gdzieś w najtajniejszych zakamar-kach świadomości zdaje sobie zapewne sprawę, że faktycznym sprawcą jego koszmar-nego położenia jest Norman w sensie technologicznym jako właściwy twórca psy-choskopu, twórca owej symulacji życia, przepisywania świata.Słysząc coś o pisaniu Norman uniósł brwi.Był bowiem kiepskiego zdania o poezji,którą Todhunter włożył w jego usta. Kazał mi zatem ciebie zlikwidować, Norman Weinberger przesłał przepraszają-ce spojrzenie w stronę Harpera, który a może się tylko Resnickowi zdawało drgnąłlekko. Ja natomiast odziedziczyłem tytuł twórcy klatki, która w tamtym świecie pełnirolę odpowiednika twego psychoskopu.Wiecie co, największym błędem z naszej stronybyło to, że wtajemniczyliśmy Todhuntera nawet w tak nikłym stopniu.A trzeba byłowziąć go znienacka.Zrobiliśmy tak, ponieważ był czasem normalny.Ponieważ pomagałnam w Domu.Ponieważ, ponieważ.168 Tak, sami sobie wszystko skomplikowaliśmy zgodził się Resnick.Nathan wcalemnie nie atakuje ani nie krytykuje, pomyślał.Z całą pewnością nie. Włączanie się w psychozy innych musi być skomplikowane. Cała rzecz jednak w tym, by nie dać się w to uwikłać! To jest Dom %7łycia a nieDom Zmierci.Tu nie jest Egremont, lecz Montegro. Ach tak, więc to ten słynny serial naszego Domu, co? rozległ się nieoczekiwa-nie kpiący głos. No i kiedy wreszcie pójdzie do łóżka z jedną z dam?Zajęci rozmową nie usłyszeli otwierających się szklanych drzwi.Alice Huron weszłaenergicznym krokiem do pracowni dzwoniąc swymi pierścieniami.Marta Bettijohn zaczerwieniła się.Zdjęła bowiem słuchawki i usłyszała ostatniąuwagę Alice, która teraz stojąc pośrodku pokoju spoglądała na nią z lekkim rozbawie-niem.Alice, która dość łatwo pogodziła się z sugestiami Todhuntera na temat jej stosun-ków z Resnickiem, traktowała ciągoty Todhuntera do Marty jako znakomitą okazję doprzyjacielskich docinków i żartów.Wszyscy zresztą podejrzewali, że przystojna i weso-ła Marta jest jeszcze dziewicą, i zastanawiali się w skrytości ducha (i zapewne nie tylkow skrytości), jak to będzie wyglądało w technikolorowym holo, kiedy Todhunter pocią-gnie ją w końcu do łóżka.Czego jednak dotąd nie zrobił.Jak dotąd, wyszedł z tego je-dynie fantastyczny sen o nadmuchiwanym rubensowskim ciele Marty; było to dla niejwystarczająco krępujące.Stojąc wyprostowana, z wysoko uniesioną brodą Alice niepodzielnie zapanowałanad pokojem. Prosiłam cię o spotkanie tutaj, gdyż. Tu jest centrum wydarzeń? Tak, a nie jest? Przypuszczałam też, że i Normana tu spotkam. Słyszałaś zatem o sytuacji nadzwyczajnej? Alice roześmiała się. Znowu tekst z serialu, Noel.Dalej idzie tak: Znam straszliwe tajemnice, którychwy nie znacie. Zmarszczyła brwi. Jaka sytuacja? O czym mówisz?Resnick wskazał palcem holo numer dwa. Wychodzi na to, że wysadziłem go w powietrze dynamitem.Mimo to nie powró-cił z krainy swych urojeń.Ugrzązł tam na dobre odparł, wyjaśniając zarazem dokład-nie, co się wydarzyło. O Boże.O Boże, Boże. Przyjrzała się maleńkim figurkom siedzącym na zielo-nej, wełniastej trawie. No tak, prosiłam o to zebranie.Aaa, więc to zebranie? Które ty zwołałaś?Uważaj, Resnick przywołał się natychmiast w myślach do porządku..ponieważ rozważałam kilka aspektów cudownych kryształowych przetworni-ków Normana.Sarkazm? Norman Harper zesztywniał wyraznie, by po chwili rozluznić się; bez wąt-169pienia również przypomniał sobie o różnicy między aktualną rzeczywistością, a rzeczy-wistością Todhuntera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]