Pokrewne
- Strona Główna
- Collins Jackie Hollywood 3 Dzieci z Hollywood
- Peter Berling Dzieci Graala 02 Krew królów
- Peter Berling Dzieci Graala Krew krolow
- Berling Peter Dzieci Graala[1991]
- Card Orson Scott Dzieci Umyslu (3)
- E. Gruszczyk Kolczyńska, E. Zielińska Dziecięca matematyka
- Redhat Linux 7.2 Bible
- Henry N. Beard, Douglas C. Kenn Nuda Pierscieni
- Burst Steven Jhereg
- Rossi L. Ernest Hipnoterapia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psp5.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Generalnie trwa całkiem niezła symbioza.Czy swietlaki i szaraki mogliby istnieć bez swoich gier, zabaw, zagadek i teleturniejów, tworzonych dla nich po nocach? A sami w ciągu dnia produkują żywność i różne pożyteczne przedmioty.Zupełnie sensowny podział kompetencji.- Co nie zmienia faktu, że w istocie wy władacie tym światem - westchnął ciężko detektyw.- Jesteście przecież piekielnie inteligentni i pozbawieni uczuć.- Nie całkiem, Nikołaju Iwanowiczu, nie całkiem - zaprzeczył żywo milioner.- Wrócimy jeszcze do tego.Co zaś się tyczy wybitnej inteligencji, zgadzam się bez zastrzeżeń.Bez wątpienia największe dzieła i najbardziej odkrywcze pomysły powstawały zawsze nocą.Jest więc rzeczą naturalną, że ci, którzy władają duszami innych, choćby tylko w dziedzinie rozrywki, naprawdę rządzą światem.Kiedy jednak pomyślę o dawnym chaosie i bałaganie.O tych nieszczęsnych tiomnikach, których zmuszano od dziecka aż po kres do pracy w dzień i snu w nocy.Do wstawania przed ósmą rano! Kiedy próbuję sobie wyobrazić cierpienia Ludwika II Bawarskiego albo hrabiego Vlada.- Draculi, niekwestionowanego patrona tiomników -wtrącił Kola z uśmieszkiem.- Cały czas przebywać w świecie, który nas nie rozumie i nie akceptuje - ciągnął swój wywód Sacharow, nie zwracając uwagi na słowa detektywa.- Toż to istny horror! A te niedobrane małżeństwa.Weźmy chociażby Henryka z Nawarry i królową Margot.On klasyczny swietlak, lubiący w samo południe zeżreć tłustą kurę, ona typowa tiomniczka, żywiąca się winem, poezją i księżycowym blaskiem.Biedacy! Cóż to były za okropne czasy! Ale największe zło stało się w dwudziestym wieku, kiedy ta obłąkana zbrodniarka Coco Chanel wprowadziła modę na opaleniznę.Ileż tiomniczych ofiar zlikwidowano w bestialskim obrzędzie zwanym plażą!- Wczoraj byłem świadkiem równie bestialskiego obrzędu - wtrącił znowu Azimow.- Padały powalone alergią - mówił dalej Sacharow -marły na raka skóry czy inne paskudztwo! Niejaki Nikita Michałkow nakręcił o tym film, dzisiaj zupełnie zapomniany, o jakże znamiennym tytule Spaleni słońcem.Zdaje się, że również pańska młodzieńcza miłość, Nikołaju Iwanowiczu, została spalona słońcem.Zerknął bystro na twarz detektywa i złowił na jego twarzy bolesny skurcz.- Proszę.- powiedział Kola przez zęby, lecz bardzo dobitnie.- Chyba nie będziemy teraz mówić o Zinie.- Ach, nie chciałem poruszać tych smutno brzmiących strun - oświadczył Sacharow, choć wyraz jego twarzy świadczył o czymś wręcz przeciwnym.- A wracając do kwestii dawnego oręża, zdziwi się pan zapewne, że w wielu miejscach ciągle się go produkuje, a nawet używa antycznych egzemplarzy.Chciałem panu dać do zrozumienia, że świat i ludzkość nie zmieniły się aż tak radykalnie, jak to na pozór wygląda i jak się powszechnie sądzi.Najlepszym przykładem są oczywiście klony.Cóż z tego, że odtworzono pod najściślejszą kontrolą Komisji Genetycznej największych geniuszów ludzkości? Czy wnieśli coś ożywczego, czy stworzyli coś oryginalnego w porównaniu do swoich dokonań z prawdziwych egzystencji? Nie.Włóczą się tylko po naszym świecie jak bezsilne upiory, międlą dawne teorie i powracają uporczywie do starych błędów.W najlepszym razie stali się salonową zabawką, ornamentem, podobnie jak odrestaurowana dynastia Romanowów.- Rozumiem - powiedział powoli detektyw - że ma pan wizję naprawy naszego dekadenckiego świata? Milioner nadął się jak stara purchawka.- Odpowiedziałem już na to pytanie.Dlaczego by nie?- A zatem niech się pan dowie - oznajmił twardo Azimow, gwałtownie zrywając się z krzesła - że gdzieś mam pańskie ambicje polityczne.Może pan sobie szykować zamach stanu czy tylko kampanię wyborczą, guzik mnie to obchodzi.Polityka to najpaskudniejsze, najsmrodliwsze bagno tego świata, a politycy to najgorsze skurwysyny, z jakimi zdarzyło mi się w życiu spotkać.Gorsi niż dziennikarze.Więc żeby wszystko było jasne.Jeżeli pragnął mnie pan użyć do swoich celów, intryg, szantaży albo wymuszeń, moja odpowiedź brzmi: nie.I pozostanie bez zmian, choćby zamiast czterdziestu tysięcy eurosów obiecał mi pan żywego Żar-Ptaka gospodin Sacharow.- Żeby wszystko było jasne - odparł Rockefeller nad podziw układnie i jowialnie - nie mam najmniejszego zamiaru pakować najlepszego w Rosji, choć nieco zapijaczonego detektywa w wielką politykę.To wyłącznie moja rzecz.Wolałem jednak, żeby wiedział pan, kto panu daje zlecenie.Może przyszły prezydent? Albo generalissimus? Zobaczymy.Nie, drogi, poczciwy Nikołaju Iwanowiczu, moje zlecenie jest natury ściśle prywatnej.I takim pozostanie do końca.- Więc?- Więc chodzi o moje dziecko.Względnie spokojne dotychczas oblicze Rockefellera teraz zmieniło się niemal nie do poznania.Kola nie przypuszczał nigdy, że tiomnik może być zdolny do takich uczuć, jakie w tej chwili malowały się na twarzy gospodarza.Nie przerywał już, słuchał uważnie.- O moją ukochaną córkę Samarę.Wszystkie moje plany bez niej nie mają sensu.Nie mam dla kogo walczyć o wielkość Rosji i swoją własną.Jest dla mnie wszystkim.Od małego krnąbrna i nieposłuszna, ale jak wspaniale tańczyła, jak tańczyła.Ukrył twarz w dłoniach i zamilkł na chwilę.Potem odsłonił policzki zalane łzami, wymykającymi się spod antysolarów.Machnął dłonią w kierunku otwartego wejścia do pałacu i oto w drzwiach pojawiła się kolejna holograficzna projekcja prześlicznej, lnianowłosej dziewczyny o wielkich błękitnych oczach i niewinnej buzi.Gdyby nie specyficzna cera, trudno byłoby uwierzyć, że jest tiomniczką.Nie mogła mieć więcej niż szesnaście, siedemnaście lat.Wąskie ramiona, małe piersi, smukłą kibić i długie nogi oplatały różnobarwne szarfy i sznury pereł.Zręczny piruet, potem całe ciało wygięło się jak pozbawione kości.Jej skoki były wprost niesamowite, zdawała się zastygać na parę sekund w powietrzu.Wyfrunęły ponad głowę obie dłonie.Opadła kolejna szarfa.Projekcja była tak realna, tak wyrazista, że gdy prześliczna tancerka znalazła się blisko nich, Kola uczynił ruch, jakby chciał dotknąć boskiego, coraz bardziej widocznego spod skąpych zasłon ciała.Zasłon tych było siedem, nie mniej ani więcej.Ojciec Samary machnął ręką, iluzja zniknęła natychmiast.Azimow wydał jęk zawodu.- To popisowy numer ze szkolnego przedstawienia Taniec Salome - wyjaśnił Sacharow z ojcowską dumą, choć nieco drżącym głosem.- Widzisz teraz, jaka była i jak wielką poniosłem stratę.Oprócz tańca interesowały ją także różne techniki uzdrowicielskie, pragnęła koniecznie studiować w Warszawie.Zachciało jej się wielkiego świata! Byłem temu przeciwny, ale się uparła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Generalnie trwa całkiem niezła symbioza.Czy swietlaki i szaraki mogliby istnieć bez swoich gier, zabaw, zagadek i teleturniejów, tworzonych dla nich po nocach? A sami w ciągu dnia produkują żywność i różne pożyteczne przedmioty.Zupełnie sensowny podział kompetencji.- Co nie zmienia faktu, że w istocie wy władacie tym światem - westchnął ciężko detektyw.- Jesteście przecież piekielnie inteligentni i pozbawieni uczuć.- Nie całkiem, Nikołaju Iwanowiczu, nie całkiem - zaprzeczył żywo milioner.- Wrócimy jeszcze do tego.Co zaś się tyczy wybitnej inteligencji, zgadzam się bez zastrzeżeń.Bez wątpienia największe dzieła i najbardziej odkrywcze pomysły powstawały zawsze nocą.Jest więc rzeczą naturalną, że ci, którzy władają duszami innych, choćby tylko w dziedzinie rozrywki, naprawdę rządzą światem.Kiedy jednak pomyślę o dawnym chaosie i bałaganie.O tych nieszczęsnych tiomnikach, których zmuszano od dziecka aż po kres do pracy w dzień i snu w nocy.Do wstawania przed ósmą rano! Kiedy próbuję sobie wyobrazić cierpienia Ludwika II Bawarskiego albo hrabiego Vlada.- Draculi, niekwestionowanego patrona tiomników -wtrącił Kola z uśmieszkiem.- Cały czas przebywać w świecie, który nas nie rozumie i nie akceptuje - ciągnął swój wywód Sacharow, nie zwracając uwagi na słowa detektywa.- Toż to istny horror! A te niedobrane małżeństwa.Weźmy chociażby Henryka z Nawarry i królową Margot.On klasyczny swietlak, lubiący w samo południe zeżreć tłustą kurę, ona typowa tiomniczka, żywiąca się winem, poezją i księżycowym blaskiem.Biedacy! Cóż to były za okropne czasy! Ale największe zło stało się w dwudziestym wieku, kiedy ta obłąkana zbrodniarka Coco Chanel wprowadziła modę na opaleniznę.Ileż tiomniczych ofiar zlikwidowano w bestialskim obrzędzie zwanym plażą!- Wczoraj byłem świadkiem równie bestialskiego obrzędu - wtrącił znowu Azimow.- Padały powalone alergią - mówił dalej Sacharow -marły na raka skóry czy inne paskudztwo! Niejaki Nikita Michałkow nakręcił o tym film, dzisiaj zupełnie zapomniany, o jakże znamiennym tytule Spaleni słońcem.Zdaje się, że również pańska młodzieńcza miłość, Nikołaju Iwanowiczu, została spalona słońcem.Zerknął bystro na twarz detektywa i złowił na jego twarzy bolesny skurcz.- Proszę.- powiedział Kola przez zęby, lecz bardzo dobitnie.- Chyba nie będziemy teraz mówić o Zinie.- Ach, nie chciałem poruszać tych smutno brzmiących strun - oświadczył Sacharow, choć wyraz jego twarzy świadczył o czymś wręcz przeciwnym.- A wracając do kwestii dawnego oręża, zdziwi się pan zapewne, że w wielu miejscach ciągle się go produkuje, a nawet używa antycznych egzemplarzy.Chciałem panu dać do zrozumienia, że świat i ludzkość nie zmieniły się aż tak radykalnie, jak to na pozór wygląda i jak się powszechnie sądzi.Najlepszym przykładem są oczywiście klony.Cóż z tego, że odtworzono pod najściślejszą kontrolą Komisji Genetycznej największych geniuszów ludzkości? Czy wnieśli coś ożywczego, czy stworzyli coś oryginalnego w porównaniu do swoich dokonań z prawdziwych egzystencji? Nie.Włóczą się tylko po naszym świecie jak bezsilne upiory, międlą dawne teorie i powracają uporczywie do starych błędów.W najlepszym razie stali się salonową zabawką, ornamentem, podobnie jak odrestaurowana dynastia Romanowów.- Rozumiem - powiedział powoli detektyw - że ma pan wizję naprawy naszego dekadenckiego świata? Milioner nadął się jak stara purchawka.- Odpowiedziałem już na to pytanie.Dlaczego by nie?- A zatem niech się pan dowie - oznajmił twardo Azimow, gwałtownie zrywając się z krzesła - że gdzieś mam pańskie ambicje polityczne.Może pan sobie szykować zamach stanu czy tylko kampanię wyborczą, guzik mnie to obchodzi.Polityka to najpaskudniejsze, najsmrodliwsze bagno tego świata, a politycy to najgorsze skurwysyny, z jakimi zdarzyło mi się w życiu spotkać.Gorsi niż dziennikarze.Więc żeby wszystko było jasne.Jeżeli pragnął mnie pan użyć do swoich celów, intryg, szantaży albo wymuszeń, moja odpowiedź brzmi: nie.I pozostanie bez zmian, choćby zamiast czterdziestu tysięcy eurosów obiecał mi pan żywego Żar-Ptaka gospodin Sacharow.- Żeby wszystko było jasne - odparł Rockefeller nad podziw układnie i jowialnie - nie mam najmniejszego zamiaru pakować najlepszego w Rosji, choć nieco zapijaczonego detektywa w wielką politykę.To wyłącznie moja rzecz.Wolałem jednak, żeby wiedział pan, kto panu daje zlecenie.Może przyszły prezydent? Albo generalissimus? Zobaczymy.Nie, drogi, poczciwy Nikołaju Iwanowiczu, moje zlecenie jest natury ściśle prywatnej.I takim pozostanie do końca.- Więc?- Więc chodzi o moje dziecko.Względnie spokojne dotychczas oblicze Rockefellera teraz zmieniło się niemal nie do poznania.Kola nie przypuszczał nigdy, że tiomnik może być zdolny do takich uczuć, jakie w tej chwili malowały się na twarzy gospodarza.Nie przerywał już, słuchał uważnie.- O moją ukochaną córkę Samarę.Wszystkie moje plany bez niej nie mają sensu.Nie mam dla kogo walczyć o wielkość Rosji i swoją własną.Jest dla mnie wszystkim.Od małego krnąbrna i nieposłuszna, ale jak wspaniale tańczyła, jak tańczyła.Ukrył twarz w dłoniach i zamilkł na chwilę.Potem odsłonił policzki zalane łzami, wymykającymi się spod antysolarów.Machnął dłonią w kierunku otwartego wejścia do pałacu i oto w drzwiach pojawiła się kolejna holograficzna projekcja prześlicznej, lnianowłosej dziewczyny o wielkich błękitnych oczach i niewinnej buzi.Gdyby nie specyficzna cera, trudno byłoby uwierzyć, że jest tiomniczką.Nie mogła mieć więcej niż szesnaście, siedemnaście lat.Wąskie ramiona, małe piersi, smukłą kibić i długie nogi oplatały różnobarwne szarfy i sznury pereł.Zręczny piruet, potem całe ciało wygięło się jak pozbawione kości.Jej skoki były wprost niesamowite, zdawała się zastygać na parę sekund w powietrzu.Wyfrunęły ponad głowę obie dłonie.Opadła kolejna szarfa.Projekcja była tak realna, tak wyrazista, że gdy prześliczna tancerka znalazła się blisko nich, Kola uczynił ruch, jakby chciał dotknąć boskiego, coraz bardziej widocznego spod skąpych zasłon ciała.Zasłon tych było siedem, nie mniej ani więcej.Ojciec Samary machnął ręką, iluzja zniknęła natychmiast.Azimow wydał jęk zawodu.- To popisowy numer ze szkolnego przedstawienia Taniec Salome - wyjaśnił Sacharow z ojcowską dumą, choć nieco drżącym głosem.- Widzisz teraz, jaka była i jak wielką poniosłem stratę.Oprócz tańca interesowały ją także różne techniki uzdrowicielskie, pragnęła koniecznie studiować w Warszawie.Zachciało jej się wielkiego świata! Byłem temu przeciwny, ale się uparła [ Pobierz całość w formacie PDF ]