[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przykro nam, że miał pan nieprzyjemne zajście ze strażnikiem - zaczął Nocek, leniwie przeciągając samogłoski.- Chodzi o Miaugiona? - upewnił się Azimow.Kocynda, niezadowolona, a może po prostu zazdrosna, fuknęła na rudawego i sama udzieliła odpowiedzi.- Naprawdę nazywa się swojsko Mruczuś.Ma z tego powodu kompleksy, więc przybrał baśniowy pseudonim.Mało kto go traktuje poważnie.- Ani koty, ani inne potwory! - pisnął Nocek, jakby mu ktoś ogon przydepnął.Kocynda fuknęła ponownie i nastroszyła białe wąsy, po czym niespodziewanie zmieniła temat.- Czy wiecie, że w starożytnym Egipcie pobożni ludzie trzymali w domu przynajmniej kilka świętych kotów? A gdy zdarzyło się, że pożar dom ogarnął, ratowali najpierw koty, później dobytek.- Wszystko na tym świecie ma swoje znaczenie - powiedziała Selene w zadumie.- Nawet głupi wierszyk na ścianie.Kola szybko przestał słuchać monotonnego mruczenia, które chyba miało odwrócić jego uwagę.W końcu to normalne, że słoneczniki rozmawiają głównie o sjestach na plaży i olejkach do opalania, nocniki o świeżych, sycących sokach przy księżycu, biesy o torturach i rozbojach, koty zaś.naturalnie o kotach.Kocia agresja i kocie pieszczoty poczęły wzmagać uczucie nieposkromionego głodu, który Potęgował się z minuty na minutę.Nie banalną czczość, skręcającą żołądek i mdlącą w dołku normalnego człowieka, ale taką, której nie mogły uśmierzyć najbardziej wyszukane potrawy i napoje.Opanowało go dygoczące w całym ciele, tętniące gwałtowną żądzą, gorączkowe łaknienie.Z głębokim westchnieniem obnażył rosnące kły.Dłonie zakrzywiły się w szpony.Obawiał się, że oszaleje, jeśli natychmiast nie zaspokoi nieznośnego pragnienia.- Zmykajcie - szepnęła Selene do kotów.- Ja się tym zajmę.Kocynda i Nocek zniknęli, jakby ich nigdy nie było.Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu, odsłaniając piękną, pulsującą szyję.- Pij - powiedziała spokojnie.- Wiem, czego ci trzeba.Dam ukojenie - dodała, widząc jego wahanie.- Nieraz już leczyłam tak Jarowita.Moja krew jest niezwykle energetyczna.Przekonasz się, nie gorsza niż u niejednego świeżego młodzika.Kola zagłębił kły w prześlicznej, gładkiej skórze.Zapach modnych cezarowych perfum był mu przyjemnie znajomy.Selene jęknęła cicho i przymknęła oczy.Jej twarz wyrażała błogie zadowolenie przemieszane z bólem.Ssał doskonały likwor, czując, jak wlewa się w niego i rozpływa po całym ciele, a wraz z nim siła, zręczność, energia.Śmieszny Miaugion Mruczuś ze swoimi dziewięcioma żywotami kota! Azimow był pewien, że dzięki krwi dziewczyny ma w sobie teraz tysiąc żywotów.Wyssałby może z niej ostatnią iskrę życia, gdyby nie odepchnęła go nadspodziewanie mocno.- Dosyć, wystarczy - syknęła rozkazująco.Kola powiódł wyostrzonym wzrokiem po sali.Doskonale funkcjonował teraz także słuch i inne zmysły.W jednej chwili omiótł spojrzeniem wszystkich obecnych i natychmiast zdał sobie sprawę z przerażającego faktu.Wśród dokazujących kotów nie było Eliadego!- Gdzie on jest? - zachrypiał, przełykając resztki życiodajnego nektaru.- Coście z nim zrobili?!Pobladła twarz Selene zastygła w obcą, martwą maskę.Szafirowe oczy stały się zimne i złe.Wyglądała teraz zupełnie jak jej bliźniacza siostra, Hekate.- Jest tam, gdzie pragnął znaleźć się od dawna - odparła.- I byłby, gdyby nie ty.Kola miał wrażenie, że piwniczna posadzka usunęła mu się spod nóg.Zrozumiał, że wyprowadzono go w pole.Na dodatek stracił ostatni punkt zaczepienia.Obawiał się, że gdzieś w górnych komnatach zamku dzieje się coś strasznego, czemu powinien przeszkodzić.I dlaczego wiedźma wspomniała o głupim wierszyku na ścianie?- Muszę tam iść! - wydusił.- Lepiej, żebyś tego nie widział - odrzekła dziewczyna, zachowując kamienny spokój.Kola nie chciał słuchać dalej.Mózg pracował intensywnie nad rozszyfrowaniem komunikatu, kryjącego się w jej słowach.Czyżby chodziło o hasło otwierającego wejście do komnat Jarowita? Nagle doznał olśnienia.Uczepił się pewnej absurdalnej z pozoru szansy.Postawił wszystko na jedną kartę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl