[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fala pożądania nadciągnęła jak przypływ na Biska-jach! Przygarnął Betty do siebie.Nie uczyniła najmniejszego gestu oporu, przeciwnie, cała wybiegła mu naprzeciw, trąc o niego swym ciałem, piersiami, które zwiększyły się w ciągu minionych lat może o numer, brzuchem płaskim, jędrnym.Dłoń kapitana przemierzyła jej plecy, ogarnęła rozkosznie wydatną pupkę, dotknęła atłasowo gładkich opalonych nóg, zawróciła w górę.- Nie mam majtek - uprzedziła go szeptem lekarka.Nigdy dotąd panna Stone nie opowiadała o latach, które minęły od ich rozstania.Życie dało jej w kość chyba bardziej, niż na to zasłużyła, czuły i wielki Bob okazał się na co dzień prymitywnym mięśniakiem.Kazał jej przerwać studia, pracować, sam prowadził dosyć beztroski, zabawowy tryb życia.Pracowała więc jako sprzątaczka, pielęgniarka łudząc się, że urodziny dziecka otworzą w ich życiu nowy, wspaniały etap.Ale pomimo jej wysiłków związek przetrwał zaledwie kilka lat.Gdy okazało się, że mały Ralf cierpi na poraże­nie mózgowe, Bob po prostu odszedł, uciekł.Przeklęła go.Skutecznie! Pół roku później samochód, który mu kupiła, zderzył się na autostradzie z wielkim trakiem.Nie potrafiła nawet na pogrzebie zapłakać, była wewnętrznie pusta.Całą swoją energię poświęciła studiom na uniwersytecie w San Antonio, różnym doraźnym zajęciom pozwalającym przeżyć i zdobywać pieniądze na prywatną klinikę w pobliżu słynnego fortu Alamo, w której lekarze łudzili ją, twierdząc, że mały Ralf robi postępy: chodzi, spełnia najprostsze polecenia.Mężczyźni w jej życiu nie istnieli.Owszem, jeden z facetów, któremu doglądała umierającego ojca, zainteresował się piękną pielęgniarką, robił jej nawet matrymonialne propozycje, ale kiedy na wspólny weekend zabrała Ralfa, którego niedorozwój szedł w parze z nieruchomą, wykrzywioną twarzą człowieka-wampira, konkurent zmył się, a przez pośrednika wymówił jej pracę od najbliższego poniedziałku.Czasami, gdy nie mogła zasnąć, przypominał się jej trzcinowy domek na przedmieściu Houston, luksusowy żywot księżniczki, ale nawet wówczas nie tęskniła za Steve'em.Nie wierzyła w jego miłość, uważała, że chciał jej jedynie jako zabawki.Jako witaminy na młodość.Tragiczne wyzwolenie nadeszło parę dni po otrzymaniu przez Betty dyplomu.Jeden z pielęgniarzy kliniki dla dzieci, niezrównoważony psychicznie dewiant, podpalił nocą pawilon małych chłopców.Było osiemnaście ofiar.Do końca życia miały prześladować Betty wizje przerażonych kalek, błąkających się wśród dymu, czołgających po podłogach, absolutnie bezradnych wobec ściany ognia.Ralf umiał powiedzieć tylko jedno słowo: „Mama".Czy tamtej strasznej nocy ją wzywał? Mój Boże! - opowieść przerywa szloch.Betty wtula załzawioną twarz w spoconą pierś Steve'a.Nie widzi go, może to lepiej.Kapitan słucha jej uważnie, ale nie potrafi współczuć.Dlaczego? Sam się sobie dziwi.Czy też jest kompletnie wypalony? Teraz, kiedy kochali się, kiedy zaznał z jej strony pełnego oddania, maksimum pieszczot, jakie kobieta może dać mężczyźnie, czuje się trochę smutno.Pusto!Przed laty połowa tych pieszczot przyprawiłaby go o szaleństwo, teraz smakuje jak odgrzany obiad.Dlaczego? Czy zbyt długo marzył, aby teraz się cieszyć? Czy realność przegrywa z wyobraźnią? Czy dlatego, że są już zupełnie innymi ludźmi?- Po śmierci Ralfa została mi tylko pasja zawodowa! Nauczyłeś mnie kochać niebo, loty.Toteż gdy dowiedziałam się o możliwości specjalizacji w dziedzinie medycyny kosmicznej i szansie uczestniczenia w programie „Rainbow", gdzie potrzebowali młodych, zdrowych, niezamężnych absolwentek medycyny, wyjechałam na Florydę.Wiedziałam, że ubiegających są setki.Postanowiłam działać rozsądnie.Wręcz cynicznie.Dowiedziałam się o Galenim, o jego zainteresowaniach młodymi, ładnymi dziewczynami.Podłożyłam się mu.Tak, możesz nazwać to prostytucją.Nie przewidziałam jednego.Galeni był dobry w te klocki.Może za dobry.Kochając się z nim poznałam rozkosz, jaką może dawać czysty, nie obciążony uczuciem seks.A ja miłości nie potrzebowałam.A może zresztą tylko mi się wydawało, że jej nie potrzebuję, że wszystko to, co dostałam od ciebie, oddałam Bobowi? Ach, Steve, czy możemy odzyskać te sześć straconych lat? Powiedz! Czemu milczysz?Rossner słyszy swój głos:- Tak, oczywiście, możemy, kochana.I dopiero teraz odczuwa cały ból i gorycz!- Za godzinę będziemy nad wybrzeżem Kalifornii -mówi generał Greenson.- Paliwa starczy nam potem jeszcze najwyżej na pół godziny lotu.- Kalifornia.To jak najbardziej nam odpowiada -uśmiecha się Cliff.Wszyscy wyspani z ożywieniem roztrząsają dalsze plany.- W Los Angeles mamy najwięcej stacji telewizyjnych - mówi Steve.- W jednej z największych pracuje moja była żona.To wspaniała kobieta i niezależnie od wszystkiego, co zdarzyło się między nami w przeszłości, na pewno nam pomoże.Wystarczy, jeśli skontaktuje nas z odpowiednimi ludźmi - odzywa się Cliff.- Jak zamierzacie wylądować? - pyta Cookingham.- Nigdzie nie wylądujecie - rży z tyłu Bernstein.- Na wszystkich lotniskach trwa na pewno pogotowie bojowe i czekają plutony powitalne.To nie musi być lotnisko - odpowiada zagadkowo uśmiechnięty Cliff.- Nie mów, że śniło ci się rozwiązanie? - woła Betty, podniecona i różowa jak jabłuszko grzechu pierworodnego.- A w jakim innym celu spałbym aż tak długo.Posłuchajcie.- Mario.- w słuchawce odzywa się suchy głos Harrisa.- Słyszysz mnie?- Jestem nad Colorado - pada odpowiedź.- W Górach Skalistych panuje doskonała pogoda.- Prezydent chce cię widzieć natychmiast.- Powiedz, że nie możesz mnie odnaleźć, że upiłem się albo zniknąłem z jakąś dupą.- Żąda dokładnych informacji o okolicznościach użycia „Sigmy", lada moment dowie się o stanie gotowości na Zachodnim Wybrzeżu.- Dwie godziny stary, daj mi jeszcze dwie godziny! Potem wszystko załatwię osobiście.- A jak nie?- To i tak przyjdzie koniec świata.Harris odczuwa narastającą rezygnację.- Związałem się z wariatem - mruczy do siebie i nalewa porządną porcję szkockiej, bez lodu i bez wody!Mendez tymczasem nie traci zimnej krwi.Łączy się z burmistrzem Los Angeles.Potem przez kwadrans rozmawia z miejscowym przełożonym CIA.- Gdziekolwiek pojawi się załoga „Rainbowa 3", zostanie schwytana, zanim zdąży podjąć próbę ujawnienia nagrań - odpowiada Harrisowi.To niezwykłe uczucie lecieć na stosunkowo niskim pułapie, nad kalifornijskim megalopolis, nie będąc przez nikogo widzianym.Mocno wytłumione silniki samolotu również są niesłyszalne na tle tętniącej życiem metropolii.Pod nimi przesuwają się dzielnice przedzielone łańcuchami wzgórz, kępy wieżowców.- I co teraz zrobimy? - pyta siedzący przy sterach Greenson.Na ekranie telewizora Cliff wywołał właśnie miejscową telegazetę.Szuka potrzebnej informacji.- Jest! - woła ucieszony.- Wszystko się zgadza.Od kwadransa nad Disneylandem trwa impreza pod tytułem „Desant Gumisiów".Pokazy spadochronowe.- Potrafisz skakać, Betty?- Oczywiście.Ukończyłam odpowiednie kursy z pierwszą lokatą, mój nauczyciel może zaświadczyć - odpowiada lekarka.- Zatem wszyscy wyskoczymy przy następnym nawrocie, nad Santa Anna.Samolot zostanie skierowany nad morze, do którego spadnie po wyczerpaniu się zapasów paliwa.- Nie - protestuje naraz Cookingham.- Nie można poświęcić tak wspaniałej maszyny.A moduł kosmitów? Ma też ulec zniszczeniu? Przecież jest to wynalazek, który mógłby przynieść przełom we wszystkich technikach wojennych.- Tak - wspiera przyjaciela Greenson [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl