[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie było dyskusji.– Przypuszczam, że nie.– Nie można odstawić białego nektaru od razu – ciągnęła dziewczyna.– Trzeba to robić stopniowo.Krok po kroku.– Wiem o tym.– Ale boją się o dziecko, które ona nosi.– Z pewnością cierpi tak samo jak ona.Piórkowa Wiedźma skinęła głową.– Uruth nie słucha rad niewolników.– Spojrzała mu w oczy.– Wszyscy Edur się zmienili, Udinaas.Wyglądają, jakby trawiła ich gorączka.– Tak.W ich oczach płonie ogień.– Wydaje się, że nie zdają sobie z tego sprawy.– Nie wszyscy, Piórkowa Wiedźmo.– Kto?– Trull Sengar – odparł po chwili wahania.– Nie daj się oszukać.Wszyscy są zatruci.Imperium, które powstanie, będzie mroczne.Miałam wizje.widzę, co nas czeka, Udinaas.– Nie potrzeba wizji, żeby wiedzieć, co nas czeka.Skrzywiła się wściekle, krzyżując ramiona na piersiach.Potem uniosła wzrok ku niebu.– Co to za czary? – zapytała.– Nie mam pojęcia – odparł Udinaas.– Nowe.– Albo.stare.– Co w nich wyczuwasz, Piórkowa Wiedźmo?Potrząsnęła głową.– One należą do Hannana Mosaga – stwierdził po chwili Udinaas.– Widziałaś k’risnanów? Ci z armii Feara Sengara są.zdeformowani.Wypaczeni przez magię, której teraz używają.– Uruth i reszta kobiet uparcie trzymają się mocy Kurald Emurlahn – poinformowała go Piórkowa Wiedźma.– Zachowują się tak, jakby był to konflikt przeciwstawnych pragnień.Nie sądzę.– Zaczekaj – przerwał jej Udinaas, mrużąc powieki.– Zaczęło się.* * *Stojący obok niego Ahlrada Ahn obnażył zęby.– A teraz, Trullu Sengar, jesteśmy świadkami.To właśnie znaczy obecnie być wojownikiem Edur.– Może nas czekać coś więcej niż obserwacja – odparł Trull.Możemy też zginąć.Ciemny pył wzbijał się coraz grubszymi kolumnami, mknąc ku polu dzielącemu od siebie obie armie.Trull obejrzał się za siebie.Fear stał w grupie wojowników Hirothów.Przed nim zatrzymali się dwaj k’risnani.Jeden był zmasakrowanym, przygarbionym weteranem bitwy pod Wysokim Fortem, drugiego zaś przysłano z armii Rhulada.Od obu czarodziejów płynęły w górę strumienie czegoś, co wyglądało jak pył.Ich twarze wykrzywiały się w grymasie bólu.Po drugiej stronie pola bitwy zahuczał grom.Trull ponownie skierował spojrzenie w tamtą stronę.Przed letheryjskimi magami piętrzyły się roziskrzone fale oślepiającego, białego ognia.Od czasu do czasu przebiegały między nimi błyskawice.Daleko z prawej masa wojowników Rhulada ruszyła naprzód, ustawiając się w szeroki klin na samej granicy pola bitwy.Trull widział zamazaną, złotą postać swego brata.Dalej na prawo był Hannan Mosag i jego kompanie, a za nimi, na samej granicy niecki, zdążające na południe tysiące jednopochwyconych Jhecków, którym towarzyszyło kilkanaście Kenryll’ahów.Każdy z nich prowadził około dwudziestu służących im Kenyll’rahów.Nieprzyjaciel zauważył, jaką trasą zmierzają, i zajmująca pozycję na jego flance Dumna Karmazynowa Brygada ruszyła już, aby stawić czoło zagrożeniu.W tej bitwie nie będzie nic subtelnego.Nie będzie błyskotliwych manewrów obmyślonych przez taktycznych geniuszy.Letheryjczycy czekali zwróceni plecami do stromych wzgórz.Tiste Edur i ich sojusznicy będą musieli przyjść do nich.Ta prosta mechanika wydawała się z pozoru nieunikniona.Ale czary przemawiały innym głosem.Wznoszące się spiralą ku górze kolumny pyłu sięgały nieba.Płynęło od nich zawodzenie wichru, tak donośne, że zarówno Edur, jak i Letheryjczycy skulili się trwożnie.Biały letheryjski ogień wzbił się w górę, tworząc własną barierę śmierci i zniszczenia.Trullowi trudno było oddychać.Zauważył pechowego kruka, który popełnił ten błąd, że próbował przelecieć nad polem bitwy.Ptak runął na ziemię jako pierwsza ofiara dzisiejszego starcia.Trull pomyślał, że to dość żałosny zwiastun.Co innego, gdyby to był tysiąc kruków.Dziesięć tysięcy kruków wypełniających niebo swą wrzawą.Słupy pochyliły się.I zaczęły padać na ziemię.Z tyłu w Trulla i jego towarzyszy uderzył nagły powiew, niosący ze sobą błogosławioną wilgoć.Ze wszystkich stron dobiegły ich słabe krzyki.To wojownicy chwytali za broń.Minęła dłuższa chwila, nim słupy pyłu wreszcie się przewróciły.* * *Widma cienia zalały nagle pole bitwy niską, mroczną falą.Udinaas czuł ich przerażenie, a także straszliwy przymus, który gnał je naprzód.Przeznaczono je na straty.Było jeszcze za wcześnie na atak.Ogarnie je starcie czarów.Gdy słupy się przewracały, pomknęła im na spotkanie fala letheryjskiej magii.Piórkowa Wiedźma syknęła.– Pusta Twierdza.Najczystsze letheryjskie czary.Zbłąkany, czuję je aż tutaj!– To nie wystarczy – mruknął Udinaas [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl