[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szczęście pożądanie płciowe, którego historia sięga kilku­set milionów lat, począwszy od ameby, nie wygasa tak łatwo.Teraz potrzebne było mu tylko zachłanne pożąda­nie.podniecenie, które sprawi, że jego nerwy popełzną ku udom kobiety.Lawina ustała.Mężczyzna, jakby tylko czekał na okazję, zaczął pomagać kobiecie wycierać ciało z piasku.Kobieta zaśmiała się ochryple.Jego ręce poruszały się teraz coraz natarczywiej - przesuwały od piersi ku bokom.od boku ku biodrom.Jej palce coraz mocniej zaciskały się na jego ramionach.Od czasu do czasu wydawała krótkie okrzyki zdumienia.Potem przyszła kolej na kobietę.Mężczyzna zamknął oczy i czekał głaszcząc powoli jej włosy.Były twarde i szorstkie.Spazm.i jeszcze raz to samo.niezmienne powtórze­nia; pochłonęły go całkowicie, a jednocześnie myślał o czym innym.O jedzeniu, chodzeniu, spaniu, krzyku, czkawce, o miłości.21Spazmy ludzkości, przetrwałe w warstwach skamienie­lin.ani kły dinosaura, ani ściany lodowe nie potrafiły powstrzymać mechanizmu rozmnażania, prącego do przo­du wśród jęków i szaleńczej ekstazy.Wreszcie eksplozja iskier powtarzająca się rytmicznie wstrząsnęła całym jego ciałem, przeszyła bezkresny mrok.wytrysnął rój me­teorów.rdzawe, pomarańczowe gwiazdy.alkaliczny chór.Błysk zniknął nagle ciągnąc za sobą świetlną smugę.Ręce kobiety pieściły jego pośladki, ale bez skutku.Nerwy, które wpełzły w jej ciało, zadrżały i zwiędły jak ścięta mrozem rzodkiewka, a członek obumarł wewnątrz małży.Kobieta jeszcze z nadzieją unosiła biodra, a wresz­cie półprzytomna i bez tchu osunęła się do tyłu.Stara ścierka, zbutwiała i cuchnąca za szafą.aleja przed torem wyścigów rowerowych, którą zwykł wracać do domu, okryty kurzem niezadowolenia.Koniec końców nic się nie zaczęło, nic się też nie skoń­czyło.To nie on zaspokoił pożądanie, a zdecydowanie ktoś inny, ktoś, kto pożyczył tylko jego ciało.Widocznie zmy­sły z natury swej nie ulegają władzy każdego ciała z osob­na, lecz tylko określonego rodzaju.Osobnik, który spełnił swoje zadanie, musi natychmiast powrócić na poprzed­nie miejsce.Tylko szczęśliwi osiągają zadowolenie.Nie­szczęśliwych czeka rozczarowanie.Umierający wracają na łoża śmierci.Tak.Jakżeż można takie oszustwo nazwać namiętną miłością.Skoro to tak wygląda, to już lepiej zostać ascetą zbudowanym ze szkła.Zdrzemnął się chyba na chwilę tarzając się w pocie i cuchnących - niby zjełczały rybi tłuszcz - wydzieli­nach ludzkiego ciała.Coś mu się śniło.Był to sen o roz­bitej szklance i o długim korytarzu z wypaczoną i pęka­jącą podłogą, o ustępie publicznym z sedesem wypełnio­nym po brzegi ekskrementami; słyszał tylko plusk wody, lecz nie mógł znaleźć umywalki.Był tam jakiś mężczyzna, który biegał z manierką.Gdy poprosił go o łyk wody, tamten spojrzał na niego pyszczkiem konika polnego i po­biegł dalej.Przebudził się.Lepki, gorący klajster topniał u nasady języka.Pragnienie powróciło ze zdwojoną siłą.Wody! Kryształowej, połyskującej wody.z bąbelkami powietrza, które biegną z dna szklanki srebrnymi ścieżkami.Prze­wód wodociągu w opuszczonym domu zasnuty pajęczyną i pokryty kurzem, i on - dyszący jak ryba.Gdy wstał, ręce i nogi ciążyły mu jak gumowe worki z wodą.Podniósł leżący w sieni pusty czajnik i przechylił nad otwartymi ustami.Czekał ponad trzydzieści sekund, wreszcie dwie czy trzy krople ledwie zwilżyły język suchy jak bibuła.Podrażnione nadzieją gardło zaczęło kurczyć się jak szalone.W poszukiwaniu wody myszkował koło zlewu.Pośród związków chemicznych woda należy do najprostszych.Nie jest wykluczone, że można ją będzie gdzieś znaleźć, jak zapomnianą w szufladzie monetę.O! Poczuł wodę.Bez wątpienia - to zapach wody.Chwycił garść mokrego piasku z dna naczynia i zapchał nim całe usta.Zebrało mu się na wymioty.Poczuł skurcze żołądka i zgiął się w pół.Z żołądka popłynęła żółta ciecz, z oczu popły­nęły łzy.Ból głowy opada na oczy jak ołowiana zasłona.Po­żądanie skróciło chyba tylko drogę do upadku.Stanął nagle na czworakach i jak pies zaczął kopać piasek w sie­ni.Gdy wykopał dół na głębokość łokcia, piasek stał się czarny i wilgotny.Wcisnął głowę do dołu, przytulił pło­nące czoło i chłonął pełną piersią zapach piasku.Nie jest wykluczone - myślał - że wodór i tlen mogą się połączyć w żołądku.- Psiakrew! jakie brudne ręce! - Zaciskając dłonie tak, że paznokcie wpijały się w ciało, odwrócił się do kobiety i rzekł ostro.- Co ty sobie myślisz, do diabła! Czy naprawdę nigdzie nie ma wody?Przykrywając nagie uda odwróciła się nieco ku niemu i powiedziała szeptem:- Nie, nie ma.- Nie ma? Uważasz, że można się bez niej obejść?! Teraz to już sprawa życia i śmierci!.Ty suko! Rób coś, szybko! Proszę! Widzisz, mówię nawet “proszę"!- Jeśli zaczniemy pracować, to od razu.- Dobrze, niech będzie moja przegrana! Nie ma wyj­ścia, poddaję się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl