Pokrewne
- Strona Główna
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Norton N22 Michael Crichton (2)
- Crichton Michael Norton
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu
- Robert Ludlum Droga do Gandolfo
- Alistair MacLean Athabaska (2)
- Scott Justin Poscig na oceanie
- Jones James Stad do wiecznosci
- Pullman Philip Mroczne materi Magiczny noz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jacek94.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniecenie i siła woli pozwoliły mu przetrwać trudy dnia i nocy na Hawaice, ale wreszcie, mimo zahartowania i środków pobudzających zawartych w ziemskich racjach żywnościowych, ogarnęło go nieodparte zmęczenie.Podczas szkoleń ostrzegano go przed taką reakcją organizmu, ale razem z wieloma innymi sprawami wyrzucił to ze swojego przeciążonego umysłu.Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał, była przesłonięta bladym obłokiem sylwetka Karary.Gdzieś za nim spierały się ze sobą czyjeś głosy, a gwałtowność tego odbierał raczej w tonie niż w zrozumiałych słowach.Wyrwany powoli z głębokiego snu bez marzeń uniósł ciężkie powieki i znowu zobaczył Kararę.Coś szczypało go w ramię, a może była to jeszcze część nierzeczywistego świata snu?-.cztery, pięć, sześć.- liczyła Karara.Ross dołączył:-.siedem, osiem, dziewięć, dziesięć!Zanim doliczył do dziesięciu, rozbudził się całkowicie.Zorientował się, że zastosowała obowiązującą w nagłych wypadkach procedurę, z którą zapoznano ich na szkoleniach: dała mu zastrzyk sterydów.Kiedy uniósł się na łokciach i usiadł na wąskim łóżku, w kajucie płonęło światło, a za bulajem panował mrok.Dostrzegł Torgula, Vistura, kapitanów pozostałych dwóch korwet, wszystkich.Była nawet Jazia.Opuścił stopy na podłogę.Zaczął odczuwać spowodowany zastrzykiem ból głowy, który miał jednak szybko minąć.W kajucie zalegało pełne napięcia milczenie.Zastanowił się, co zmusiło Kararę do wstrzyknięcia mu sterydów.- O co chodzi?Karara schowała apteczkę do szczelnej podręcznej walizeczki.- Wrócił Tino-rau.W zatoce czeka batyskaf.Wysyła fale energii strumieniem skierowanym w stronę brzegu.- A więc ciągle tam są.- Ross nie podawał w wątpliwość raportu delfina.Żaden z ich wywiadowców nie mylił się w podobnych sprawach.Czyżby energia dostarczana na wyspę zasilała jakieś wykorzystywane przez Łysawców urządzenie? Załóżmy, że Tułaczom udałoby się odciąć źródło zasilania.- Morska Panna powiedziała nam, że ten statek siedzi na dnie portu.Gdybyśmy weszli na pokład.- zaczął Torgul.- Jasne! - Vistur grzmotnął pięścią w brzeg koi, na której wciąż siedział Ziemianin, potęgując tępy ból w głowie Rossa.- Zajmiemy łódź, a potem wykorzystamy ją przeciwko jej własnej załodze!Na twarzach Tułaczy pojawiło się ożywienie.Tę grę hawaikańscy korsarze świetnie rozumieli: zdobyć okręt wroga i skierować jego uzbrojenie na pozostałe statki floty.Plan ten jednak nie mógł się powieść.Ross doceniał techniczną wiedzę galaktycznych najeźdźców.Oczywiście on, Karara, a nawet Loketh mogliby dotrzeć do batyskafu.Ale czy dostaliby się na jego pokład, to już zupełnie inna sprawa.Dziewczyna z Polinezji potrząsnęła głową.- Tino-rau ocenia, że łódź emituje śmiertelne promieniowanie.W zatoce pływają śnięte ryby.Delfin został ostrzeżony u wejścia do rafy.Bez tarczy osłonowej nie ma co myśleć o dostaniu się do środka.- Równie dobrze moglibyśmy sobie pomarzyć o bombie głębinowej.- zaczął Ross, ale zaraz umilkł.- Masz jakiś pomysł?- Bez tarczy osłonowej.- Ross powtórzył słowa Karary.Przyszła mu do głowy szalona myśl, prawdopodobnie bez szans na realizację.Miał pewną wiedzę o środkach, jakimi dysponowali kosmici.Czy można zniwelować promieniowanie, które chroniło łódź i przypuszczalnie uaktywniało broń używaną przez obcych? Na przykład murem z ryb, stłaczając morskie stworzenia na kształt wielkiej tarczy? To szaleństwo, owszem, ale tak oczywiste.że mogło okazać się skuteczne.Ross zwierzył się ze swoich pomysłów, mówiąc raczej do Karary niż do Tułaczy.- Sama nie wiem - rzekła z powątpiewaniem.- Trzeba by mnóstwa ryb, zbyt wielu, byśmy je potrafili skupić w jednym miejscu.- Daj spokój rybom - wtrącił Torgul - Lepiej weźcie salkary.- Salkary?- Widziałaś przecież rzeźbę na dziobie tego statku.To właśnie salkar.Jeden taki jest większy od setki ryb! Przygnane salkary.mogłyby nawet roztrzaskać ten batyskaf samą wagą ciała.- Potraficie wytropić je gdzieś w pobliżu? - Rossa ogarniał coraz większy zapał.Smok, który kiedyś na niego polował, był większy niż wszyscy inni mieszkańcy podwodnego świata.A o jego dzikiej naturze Ross mógł wiele powiedzieć.- Na rafach, gdzie się lęgną.O tej porze, kiedy dobierają się w pary, zwykle nie polujemy.Teraz rzeczywiście łatwo je rozzłościć, mogłyby nawet zaatakować korwetę.Ich skóry są na razie marnej jakości, więc wstrzymujemy się z zabijaniem.Ale gdyby je podrażnić, będą gotowe do walki.- Tylko jak je przywabić z raf lęgowych do Kyn Add?- To nie jest aż takie trudne.Ta rafa leży tutaj.- Czubkiem miecza Torgul naszkicował mapkę na blacie stołu.- Tutaj zaś mamy Kyn Add.O tej porze roku salkary czują wielki głód.Popłyną za każdą, zwłaszcza pływającą przynętą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Podniecenie i siła woli pozwoliły mu przetrwać trudy dnia i nocy na Hawaice, ale wreszcie, mimo zahartowania i środków pobudzających zawartych w ziemskich racjach żywnościowych, ogarnęło go nieodparte zmęczenie.Podczas szkoleń ostrzegano go przed taką reakcją organizmu, ale razem z wieloma innymi sprawami wyrzucił to ze swojego przeciążonego umysłu.Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał, była przesłonięta bladym obłokiem sylwetka Karary.Gdzieś za nim spierały się ze sobą czyjeś głosy, a gwałtowność tego odbierał raczej w tonie niż w zrozumiałych słowach.Wyrwany powoli z głębokiego snu bez marzeń uniósł ciężkie powieki i znowu zobaczył Kararę.Coś szczypało go w ramię, a może była to jeszcze część nierzeczywistego świata snu?-.cztery, pięć, sześć.- liczyła Karara.Ross dołączył:-.siedem, osiem, dziewięć, dziesięć!Zanim doliczył do dziesięciu, rozbudził się całkowicie.Zorientował się, że zastosowała obowiązującą w nagłych wypadkach procedurę, z którą zapoznano ich na szkoleniach: dała mu zastrzyk sterydów.Kiedy uniósł się na łokciach i usiadł na wąskim łóżku, w kajucie płonęło światło, a za bulajem panował mrok.Dostrzegł Torgula, Vistura, kapitanów pozostałych dwóch korwet, wszystkich.Była nawet Jazia.Opuścił stopy na podłogę.Zaczął odczuwać spowodowany zastrzykiem ból głowy, który miał jednak szybko minąć.W kajucie zalegało pełne napięcia milczenie.Zastanowił się, co zmusiło Kararę do wstrzyknięcia mu sterydów.- O co chodzi?Karara schowała apteczkę do szczelnej podręcznej walizeczki.- Wrócił Tino-rau.W zatoce czeka batyskaf.Wysyła fale energii strumieniem skierowanym w stronę brzegu.- A więc ciągle tam są.- Ross nie podawał w wątpliwość raportu delfina.Żaden z ich wywiadowców nie mylił się w podobnych sprawach.Czyżby energia dostarczana na wyspę zasilała jakieś wykorzystywane przez Łysawców urządzenie? Załóżmy, że Tułaczom udałoby się odciąć źródło zasilania.- Morska Panna powiedziała nam, że ten statek siedzi na dnie portu.Gdybyśmy weszli na pokład.- zaczął Torgul.- Jasne! - Vistur grzmotnął pięścią w brzeg koi, na której wciąż siedział Ziemianin, potęgując tępy ból w głowie Rossa.- Zajmiemy łódź, a potem wykorzystamy ją przeciwko jej własnej załodze!Na twarzach Tułaczy pojawiło się ożywienie.Tę grę hawaikańscy korsarze świetnie rozumieli: zdobyć okręt wroga i skierować jego uzbrojenie na pozostałe statki floty.Plan ten jednak nie mógł się powieść.Ross doceniał techniczną wiedzę galaktycznych najeźdźców.Oczywiście on, Karara, a nawet Loketh mogliby dotrzeć do batyskafu.Ale czy dostaliby się na jego pokład, to już zupełnie inna sprawa.Dziewczyna z Polinezji potrząsnęła głową.- Tino-rau ocenia, że łódź emituje śmiertelne promieniowanie.W zatoce pływają śnięte ryby.Delfin został ostrzeżony u wejścia do rafy.Bez tarczy osłonowej nie ma co myśleć o dostaniu się do środka.- Równie dobrze moglibyśmy sobie pomarzyć o bombie głębinowej.- zaczął Ross, ale zaraz umilkł.- Masz jakiś pomysł?- Bez tarczy osłonowej.- Ross powtórzył słowa Karary.Przyszła mu do głowy szalona myśl, prawdopodobnie bez szans na realizację.Miał pewną wiedzę o środkach, jakimi dysponowali kosmici.Czy można zniwelować promieniowanie, które chroniło łódź i przypuszczalnie uaktywniało broń używaną przez obcych? Na przykład murem z ryb, stłaczając morskie stworzenia na kształt wielkiej tarczy? To szaleństwo, owszem, ale tak oczywiste.że mogło okazać się skuteczne.Ross zwierzył się ze swoich pomysłów, mówiąc raczej do Karary niż do Tułaczy.- Sama nie wiem - rzekła z powątpiewaniem.- Trzeba by mnóstwa ryb, zbyt wielu, byśmy je potrafili skupić w jednym miejscu.- Daj spokój rybom - wtrącił Torgul - Lepiej weźcie salkary.- Salkary?- Widziałaś przecież rzeźbę na dziobie tego statku.To właśnie salkar.Jeden taki jest większy od setki ryb! Przygnane salkary.mogłyby nawet roztrzaskać ten batyskaf samą wagą ciała.- Potraficie wytropić je gdzieś w pobliżu? - Rossa ogarniał coraz większy zapał.Smok, który kiedyś na niego polował, był większy niż wszyscy inni mieszkańcy podwodnego świata.A o jego dzikiej naturze Ross mógł wiele powiedzieć.- Na rafach, gdzie się lęgną.O tej porze, kiedy dobierają się w pary, zwykle nie polujemy.Teraz rzeczywiście łatwo je rozzłościć, mogłyby nawet zaatakować korwetę.Ich skóry są na razie marnej jakości, więc wstrzymujemy się z zabijaniem.Ale gdyby je podrażnić, będą gotowe do walki.- Tylko jak je przywabić z raf lęgowych do Kyn Add?- To nie jest aż takie trudne.Ta rafa leży tutaj.- Czubkiem miecza Torgul naszkicował mapkę na blacie stołu.- Tutaj zaś mamy Kyn Add.O tej porze roku salkary czują wielki głód.Popłyną za każdą, zwłaszcza pływającą przynętą [ Pobierz całość w formacie PDF ]