Pokrewne
- Strona Główna
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Znikajaca Wi Sagi o Elryku Tom V (SCAN dal 8
- Wiera Kamsza Odblaski Eterny 05 Serce zwierza 02 Kula losów
- Tara Sivec Piękne kłamstwo. Igrając z ogniem
- Andrzej Perepeczko Dzika Mrowka i tam tamy
- Lackey Mercedes Lot Strzaly (SCAN dal 1116)
- Rycerze Zlotego Runa Paul Berna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pozycb.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zwiewaj! - wrzasnęła Singleton.- Skrzynia się zaraz zerwie!Wreszcie rzucił się do ucieczki.Casey usłyszała za sobą trzask pękającej płyty ze sklejki i głośny metaliczny zgrzyt nadwerężonych stalowych lin.Pierwsza z nich pękła i ładunek zwisł ukosem.Także zdążyła dać nura za rusztowanie, zanim puściła druga lina i skrzynia z ogłuszającym trzaskiem wylądowała na betonowej posadzce hali.Odłamki sklejki niczym pociski ze świstem wystrzeliły na wszystkie strony.Zapakowany element platformy zakołysał się na boku i w końcu znieruchomiał, zanim jeszcze ucichło echo wypełniające ogrom hali.- Matko Boska! -jęknął Richman, lękliwie zerkając przez ramię na Singleton.- Co się stało?- My to nazywamy aktywnym działaniem związków zawodowych.Z wielkiej chmury kurzu otaczającej rozbitą skrzynię wyłonili się jacyś biegający ludzie.Rozbrzmiewały okrzyki, wołania o pomoc.Po chwili całą halę wypełnił głośny jazgot dzwonków alarmowych.Pod przeciwległą ścianą budynku Casey zauważyła Douga Doherty'ego, który smętnie kiwał głową.Richman wykręcił szyją i po chwili wyciągnął z pleców swej marynarki dziesięciocentymetrowej długości drzazgę.- Jezu - syknął.Błyskawicznie zdjął marynarkę, przyjrzał się jej uważnie, w końcu wetknął palec w powstałą dziurę.- To było tylko ostrzeżenie - powiedziała Singleton.- A przy okazji uległa zniszczeniu platforma narzędziowa.Teraz trzeba będzie wszystkie części rozpakować, dokonać napraw i precyzyjnie poskładać od nowa całą platformę.Tym samym transport opóźni się co najmniej o miesiąc.Wśród robotników zgromadzonych wokół rozbitej skrzyni pojawili się rozgorączkowani inżynierowie w białych koszulach i krawatach.- Co oni tam robią? - zainteresował się Richman.- Spisują nazwiska pracowników, którzy mieli nadzorować załadunek.Im się dostanie, ale to i tak niczego nie zmieni.Jutro można oczekiwać kolejnego wypadku.Nie ma sposobu, aby powstrzymać takie działania sabotażowe.- Dla kogo było to ostrzeżenie? - spytał, wkładając z powrotem marynarkę.- Dla zespołu IRT.Przesłanie jest oczywiste: musimy zawsze się oglądać i patrzeć do góry.Trzeba będzie uważać na spadające klucze, uskakiwać przed rozpędzonymi wózkami.Wszystko się może zdarzyć, ilekroć któreś z nas wejdzie na halę.Po prostu należy zachować maksymalną ostrożność.Od grupy mężczyzn otaczających rozbitą skrzynię odłączyło się nagle dwóch robotników, którzy ruszyli w stronę Casey.Pierwszy z nich był olbrzymem w dżinsach i czerwonej flanelowej koszuli w kratę, drugi, niższy i szczuplejszy, w baseballowej czapeczce, trzymał w ręku ciężki łom i wymachiwał nim przy nodze jak maczugą.- Oho! Uwaga! - rzucił Richman.- Tak, widzę - mruknęła Singleton, która nie miała najmniejszego zamiaru uciekać przed dwoma związkowymi bojówkarzami.Tamci szli jednak prosto na nią.Nagle drogę zastąpił im któryś z majstrów, trzymający w dłoni gruby notatnik.Stanowczym tonem kazał im pokazać swoje identyfikatory.Obaj przystanęli i wdali się z nim w jakąś rozmowę, bez przerwy zerkając złowrogo w kierunku Casey.- Chyba już nic nam z ich strony nie grozi - orzekła.- Za godzinę znajdą się poza terenem zakładów.Zrobiła parę kroków do przodu i spomiędzy pogruchotanych kawałków sklejki wyciągnęła swoją teczkę.- Chodźmy - zwróciła się do Richmana.- jesteśmy już spóźnieni.HALA 64/IRTGODZINA 7.00Głośno szurając krzesłami po podłodze,wszyscy zajęli miejsca przy okrągłym stole.-W porządku-rzekł Marder-zaczynamy.Pewnie już wiecie, że związkowcy podjęli działania zmierzające do opóźnienia naszego dochodzenia.Nie dajcie się wciągnąć w te rozgrywki, skoncentrujcie się na pracy.Najpierw omówimy warunki atmosferyczne.Sekretarka rozdała wszystkim odbitki raportu meteorologicznego z centrum kontroli lotów w Los Angeles.Maszynopis opatrzony był nagłówkiem: FEDERALNY ZARZĄD LOTNICTWA CYWILNEGO / RAPORT W SPRAWIE WYPADKU LOTNICZEGO.Casey przebiegła go szybko wzrokiem:WARUNKI ATMOSFERYCZNEWARUNKI W TYM SAMYM REJONIE I CZASIE.KIEDY NASTĄPIŁ WYPADEKBoeing 747/R, lot JAL054, przelatywał tą samą trasą, na pułapie o 300 metrów wyższym, 15 minut przed TPA545.Załoga JAL054 nie zauważyła żadnych turbulencji powietrza.OSTATNI MELDUNEK Z REJONU PRZED WYPADKIEM Boeing 747/R, lot UAL829, lecący na pułapie 11500 metrów, donosił o umiarkowanym, porywistym wietrze z pozycji 40 N 165 E, czyli 120 mil na północ, 14 minut przed wypadkiem TPA545.Załoga UAL829 nie zauważyła żadnych turbulencji powietrza.PIERWSZY MELDUNEK Z REJONU PO WYPADKUAAL722, lecący na pułapie 11500 metrów, donosił o stałym umiarkowanymwietrze z pozycji 39 N 170 E, czyli dokładnie z tej samej pozycji, gdzie nastąpił wypadek TPA545, około 29 minut później.Załoga AAL722 nie zauważyła żadnych turbulencji powietrza.- Wciąż jeszcze nie mamy danych satelitarnych, ale moim zdaniem ten raport świadczy sam za siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.- Zwiewaj! - wrzasnęła Singleton.- Skrzynia się zaraz zerwie!Wreszcie rzucił się do ucieczki.Casey usłyszała za sobą trzask pękającej płyty ze sklejki i głośny metaliczny zgrzyt nadwerężonych stalowych lin.Pierwsza z nich pękła i ładunek zwisł ukosem.Także zdążyła dać nura za rusztowanie, zanim puściła druga lina i skrzynia z ogłuszającym trzaskiem wylądowała na betonowej posadzce hali.Odłamki sklejki niczym pociski ze świstem wystrzeliły na wszystkie strony.Zapakowany element platformy zakołysał się na boku i w końcu znieruchomiał, zanim jeszcze ucichło echo wypełniające ogrom hali.- Matko Boska! -jęknął Richman, lękliwie zerkając przez ramię na Singleton.- Co się stało?- My to nazywamy aktywnym działaniem związków zawodowych.Z wielkiej chmury kurzu otaczającej rozbitą skrzynię wyłonili się jacyś biegający ludzie.Rozbrzmiewały okrzyki, wołania o pomoc.Po chwili całą halę wypełnił głośny jazgot dzwonków alarmowych.Pod przeciwległą ścianą budynku Casey zauważyła Douga Doherty'ego, który smętnie kiwał głową.Richman wykręcił szyją i po chwili wyciągnął z pleców swej marynarki dziesięciocentymetrowej długości drzazgę.- Jezu - syknął.Błyskawicznie zdjął marynarkę, przyjrzał się jej uważnie, w końcu wetknął palec w powstałą dziurę.- To było tylko ostrzeżenie - powiedziała Singleton.- A przy okazji uległa zniszczeniu platforma narzędziowa.Teraz trzeba będzie wszystkie części rozpakować, dokonać napraw i precyzyjnie poskładać od nowa całą platformę.Tym samym transport opóźni się co najmniej o miesiąc.Wśród robotników zgromadzonych wokół rozbitej skrzyni pojawili się rozgorączkowani inżynierowie w białych koszulach i krawatach.- Co oni tam robią? - zainteresował się Richman.- Spisują nazwiska pracowników, którzy mieli nadzorować załadunek.Im się dostanie, ale to i tak niczego nie zmieni.Jutro można oczekiwać kolejnego wypadku.Nie ma sposobu, aby powstrzymać takie działania sabotażowe.- Dla kogo było to ostrzeżenie? - spytał, wkładając z powrotem marynarkę.- Dla zespołu IRT.Przesłanie jest oczywiste: musimy zawsze się oglądać i patrzeć do góry.Trzeba będzie uważać na spadające klucze, uskakiwać przed rozpędzonymi wózkami.Wszystko się może zdarzyć, ilekroć któreś z nas wejdzie na halę.Po prostu należy zachować maksymalną ostrożność.Od grupy mężczyzn otaczających rozbitą skrzynię odłączyło się nagle dwóch robotników, którzy ruszyli w stronę Casey.Pierwszy z nich był olbrzymem w dżinsach i czerwonej flanelowej koszuli w kratę, drugi, niższy i szczuplejszy, w baseballowej czapeczce, trzymał w ręku ciężki łom i wymachiwał nim przy nodze jak maczugą.- Oho! Uwaga! - rzucił Richman.- Tak, widzę - mruknęła Singleton, która nie miała najmniejszego zamiaru uciekać przed dwoma związkowymi bojówkarzami.Tamci szli jednak prosto na nią.Nagle drogę zastąpił im któryś z majstrów, trzymający w dłoni gruby notatnik.Stanowczym tonem kazał im pokazać swoje identyfikatory.Obaj przystanęli i wdali się z nim w jakąś rozmowę, bez przerwy zerkając złowrogo w kierunku Casey.- Chyba już nic nam z ich strony nie grozi - orzekła.- Za godzinę znajdą się poza terenem zakładów.Zrobiła parę kroków do przodu i spomiędzy pogruchotanych kawałków sklejki wyciągnęła swoją teczkę.- Chodźmy - zwróciła się do Richmana.- jesteśmy już spóźnieni.HALA 64/IRTGODZINA 7.00Głośno szurając krzesłami po podłodze,wszyscy zajęli miejsca przy okrągłym stole.-W porządku-rzekł Marder-zaczynamy.Pewnie już wiecie, że związkowcy podjęli działania zmierzające do opóźnienia naszego dochodzenia.Nie dajcie się wciągnąć w te rozgrywki, skoncentrujcie się na pracy.Najpierw omówimy warunki atmosferyczne.Sekretarka rozdała wszystkim odbitki raportu meteorologicznego z centrum kontroli lotów w Los Angeles.Maszynopis opatrzony był nagłówkiem: FEDERALNY ZARZĄD LOTNICTWA CYWILNEGO / RAPORT W SPRAWIE WYPADKU LOTNICZEGO.Casey przebiegła go szybko wzrokiem:WARUNKI ATMOSFERYCZNEWARUNKI W TYM SAMYM REJONIE I CZASIE.KIEDY NASTĄPIŁ WYPADEKBoeing 747/R, lot JAL054, przelatywał tą samą trasą, na pułapie o 300 metrów wyższym, 15 minut przed TPA545.Załoga JAL054 nie zauważyła żadnych turbulencji powietrza.OSTATNI MELDUNEK Z REJONU PRZED WYPADKIEM Boeing 747/R, lot UAL829, lecący na pułapie 11500 metrów, donosił o umiarkowanym, porywistym wietrze z pozycji 40 N 165 E, czyli 120 mil na północ, 14 minut przed wypadkiem TPA545.Załoga UAL829 nie zauważyła żadnych turbulencji powietrza.PIERWSZY MELDUNEK Z REJONU PO WYPADKUAAL722, lecący na pułapie 11500 metrów, donosił o stałym umiarkowanymwietrze z pozycji 39 N 170 E, czyli dokładnie z tej samej pozycji, gdzie nastąpił wypadek TPA545, około 29 minut później.Załoga AAL722 nie zauważyła żadnych turbulencji powietrza.- Wciąż jeszcze nie mamy danych satelitarnych, ale moim zdaniem ten raport świadczy sam za siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]