Pokrewne
- Strona Główna
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Norton N22 Michael Crichton (2)
- Crichton Michael Norton
- Pilipiuk Andrzej Czarownik Iwanow (SCAN dal 747)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 2 (2)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 3
- Lackey Mercedes Wiatr przeznaczenia
- LINUXADM (7)
- Wiktor Krawczenko Wybrałem wolnoÂść. Życie prywatne i polityczne radzieckiego funkcjonariusza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- metta16.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ty będziesz nosił imię Remus — powiedziała do drugiego, który miał bardziej różową skórę i jasne, niemal białe włosy.Chwyciwszy nóż, podniosła go do góry.Musi zadać cios prosto w serce, sprawiając przy tym jak najmniej bólu.Jęknęła i zawahała się, znów spoglądając to na jedną małą postać, to na drugą.Widziała swych synów wyraźnie, bo padało na nich pochodzące z nieznanego źródła światło.Ale które z tych dzieci było nosicielem Zła?Poczuła nagle, że umysł jej zaczyna pracować sprawniej.Upuściła nóż.Kładąc dzieci w zgięciach obu rąk, podjęła desperacką próbę odgadnięcia ich natury — tak jak robiła to ze skrzydlatymi owadami.Nie wyczuła Zła.Każdy z jej śpiących synów zasługiwał na miłość.Popłakując zastanawiała się gorączkowo, czy zgodnie z nakazem miała zabić obydwu chłopców? — Nie! — krzyknęła; serce skakało jej w piersi niczym dzikie zwierzę walczące o wolność.— Nie zrobię tego! Dziecko mojego pana będzie żyło.Przynajmniej tyle po nim muszę zachować.Nagle ciepło nasilające się na przegubie przyciągnęło jej wzrok do talizmanu.Od Domnu bił blask! Zielony wąż morski zalśnił jeszcze jaśniej, jakby skryta głęboko w jego ciele energia potężniała.Wbrew jej woli ręka podniosła się i wskazała na morze.Czyżby bransoleta chciała powiedzieć, że to woda zadecyduje, które dziecko ma żyć?Obudzone noworodki wrzeszczały, kiedy brodziła po kolana w oceanie.Krążek Domnu rozbłysnął.Słony wodny pył studził jej znużone, przepocone ciało, a ona stała tam dłuższą chwilę, patrząc to na twarze synków, to na morze, i oczekując znaku.Od dalekich fal oderwał się ciemny kształt.Kiedy się zbliżył, Zvetta zobaczyła hak wężowej szyi, wyłaniający się z przybrzeżnej fali.Krzyknęła.To coś zatrzymało się w odległości kilku jardów od niej, dając jej czas na dokładne oględziny.Zielony wąż miał wysokość prawie dwóch mężczyzn i owczą głowę.Nigdy nie widziała tak gigantycznego stworzenia.Uciekłaby, gdyby nie to, że zmroził ją strach.Musi się ruszyć! Musi uciec, by ochronić dzieci przed tym potworem.Poczuła napływającą ku niej wielką falę współczucia która wywołała mrowienie całego ciała i w dziwny sposób ją uspokoiła.Dzieci wpatrywały się maleńkimi oczami w ślizgającą się w ich kierunku bestię.Jakby pozdrawiając przyjaciela, Zvetta odwzajemniła się olbrzymowi spojrzeniem pełnym ciepła.Kiedy wielka głowa owcy delikatnie oparła się o jej ramię, pomyślała nawet, że zna rozwiązanie zagadki.Oto z głębi oceanu wyłonił się Domnu, żyjący w morzu stwór, na podobieństwo którego jakiś Prastary zaprojektował jej bransoletę.A może ten wąż morski był Prastarym we własnej osobie? Tym, który ogłosił morze swym królestwem?Nie znała prawdy.Wiedziała tylko, że ten potwór nie wyrządzi j ej żadnej krzywdy.Kobieta i wąż popatrzyli sobie głęboko w oczy.Podniósłszy najpierw jedną rękę z wtulonym w nią noworodkiem, a później drugą, poprosiła:— Powiedz mi, Prastary, który z nich jest dzieckiem Ciemności, a który mego pana, Maursa.Zvetta zauważyła wtedy, że oczy Domnu nie są czerwone jak w bransolecie, ale błyszczą czystym błękitem nieba zmytego deszczem.Prastary opuścił głowę, ale zanim to się stało, zobaczyła, że z jego oczu płyną łzy.Popatrzył bacznie na noworodki.Później wielki łeb uniósł się na wysokość głowy Zvetty, a słowa dotarły do jej umysłu tak wyraźnie, jakby wąż je wypowiedział.— Jeszcze nie nadszedł czas, moja pani.Przyjdź z chłopcami siódmego dnia miesiąca Poczwarki, w roku Mchowej Niewiasty.Posuwając się powoli, jakby niechętnie, miękkie zielone ciało zanurzyło się w morzu i znikło.Zvetta nie mogła sobie później przypomnieć, w jaki sposób wróciła z bliźniakami do Twierdzy Domnu.Przez następnych dziesięć dni czuła na przemian to wzrastającą, to opadającą gorączkę.W godzinach względnej jasności umysłu czuła w sobie potężniejącą moc geasu.Pewnego wieczoru ocknęła się przed kołyską pierworodnego, Quirinusa, trzymając nóż nad jego poruszającą się piersią.Przez chwilę wahała się, siła klątwy sprawiała, że morderstwo wydawało się jedynym wyjściem.Słowa Domnu przeszyły jej umysł z siłą komety mknącej przez czarne niebo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.A ty będziesz nosił imię Remus — powiedziała do drugiego, który miał bardziej różową skórę i jasne, niemal białe włosy.Chwyciwszy nóż, podniosła go do góry.Musi zadać cios prosto w serce, sprawiając przy tym jak najmniej bólu.Jęknęła i zawahała się, znów spoglądając to na jedną małą postać, to na drugą.Widziała swych synów wyraźnie, bo padało na nich pochodzące z nieznanego źródła światło.Ale które z tych dzieci było nosicielem Zła?Poczuła nagle, że umysł jej zaczyna pracować sprawniej.Upuściła nóż.Kładąc dzieci w zgięciach obu rąk, podjęła desperacką próbę odgadnięcia ich natury — tak jak robiła to ze skrzydlatymi owadami.Nie wyczuła Zła.Każdy z jej śpiących synów zasługiwał na miłość.Popłakując zastanawiała się gorączkowo, czy zgodnie z nakazem miała zabić obydwu chłopców? — Nie! — krzyknęła; serce skakało jej w piersi niczym dzikie zwierzę walczące o wolność.— Nie zrobię tego! Dziecko mojego pana będzie żyło.Przynajmniej tyle po nim muszę zachować.Nagle ciepło nasilające się na przegubie przyciągnęło jej wzrok do talizmanu.Od Domnu bił blask! Zielony wąż morski zalśnił jeszcze jaśniej, jakby skryta głęboko w jego ciele energia potężniała.Wbrew jej woli ręka podniosła się i wskazała na morze.Czyżby bransoleta chciała powiedzieć, że to woda zadecyduje, które dziecko ma żyć?Obudzone noworodki wrzeszczały, kiedy brodziła po kolana w oceanie.Krążek Domnu rozbłysnął.Słony wodny pył studził jej znużone, przepocone ciało, a ona stała tam dłuższą chwilę, patrząc to na twarze synków, to na morze, i oczekując znaku.Od dalekich fal oderwał się ciemny kształt.Kiedy się zbliżył, Zvetta zobaczyła hak wężowej szyi, wyłaniający się z przybrzeżnej fali.Krzyknęła.To coś zatrzymało się w odległości kilku jardów od niej, dając jej czas na dokładne oględziny.Zielony wąż miał wysokość prawie dwóch mężczyzn i owczą głowę.Nigdy nie widziała tak gigantycznego stworzenia.Uciekłaby, gdyby nie to, że zmroził ją strach.Musi się ruszyć! Musi uciec, by ochronić dzieci przed tym potworem.Poczuła napływającą ku niej wielką falę współczucia która wywołała mrowienie całego ciała i w dziwny sposób ją uspokoiła.Dzieci wpatrywały się maleńkimi oczami w ślizgającą się w ich kierunku bestię.Jakby pozdrawiając przyjaciela, Zvetta odwzajemniła się olbrzymowi spojrzeniem pełnym ciepła.Kiedy wielka głowa owcy delikatnie oparła się o jej ramię, pomyślała nawet, że zna rozwiązanie zagadki.Oto z głębi oceanu wyłonił się Domnu, żyjący w morzu stwór, na podobieństwo którego jakiś Prastary zaprojektował jej bransoletę.A może ten wąż morski był Prastarym we własnej osobie? Tym, który ogłosił morze swym królestwem?Nie znała prawdy.Wiedziała tylko, że ten potwór nie wyrządzi j ej żadnej krzywdy.Kobieta i wąż popatrzyli sobie głęboko w oczy.Podniósłszy najpierw jedną rękę z wtulonym w nią noworodkiem, a później drugą, poprosiła:— Powiedz mi, Prastary, który z nich jest dzieckiem Ciemności, a który mego pana, Maursa.Zvetta zauważyła wtedy, że oczy Domnu nie są czerwone jak w bransolecie, ale błyszczą czystym błękitem nieba zmytego deszczem.Prastary opuścił głowę, ale zanim to się stało, zobaczyła, że z jego oczu płyną łzy.Popatrzył bacznie na noworodki.Później wielki łeb uniósł się na wysokość głowy Zvetty, a słowa dotarły do jej umysłu tak wyraźnie, jakby wąż je wypowiedział.— Jeszcze nie nadszedł czas, moja pani.Przyjdź z chłopcami siódmego dnia miesiąca Poczwarki, w roku Mchowej Niewiasty.Posuwając się powoli, jakby niechętnie, miękkie zielone ciało zanurzyło się w morzu i znikło.Zvetta nie mogła sobie później przypomnieć, w jaki sposób wróciła z bliźniakami do Twierdzy Domnu.Przez następnych dziesięć dni czuła na przemian to wzrastającą, to opadającą gorączkę.W godzinach względnej jasności umysłu czuła w sobie potężniejącą moc geasu.Pewnego wieczoru ocknęła się przed kołyską pierworodnego, Quirinusa, trzymając nóż nad jego poruszającą się piersią.Przez chwilę wahała się, siła klątwy sprawiała, że morderstwo wydawało się jedynym wyjściem.Słowa Domnu przeszyły jej umysł z siłą komety mknącej przez czarne niebo [ Pobierz całość w formacie PDF ]