Pokrewne
- Strona Główna
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Andrzej Ziemiański Pomnik Cesarzowej Achai t2
- Bednarz Andrzej Medytacja teoria i praktyka (SC
- Brzeziecki Andrzej Lekcje historii PRL w rozmowach
- Zimniak Andrzej Stalo sie jut Zbior 31
- Pilipiuk Andrzej Czarownik Iwanow (SCAN dal 747)
- Andrzej.Ziemiański Nostalgia.za.Sluag.Side.(PDF2)
- Rice Anne Wywiad z wampirem
- balzac honoriusz komedia ludzka iv
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- euro2008.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te plany należy po prostu zignorować.- Słucham? - Artaud Terranova zamarł z pucharem w lewej, a karafką w prawej ręce.- Czy dobrzezrozumiałem? Mamy być bezczynni? Mamy pozwolić.- Już pozwoliliśmy - przerwał Vilgefortz.- Bo nikt nas o pozwolenie nie pytał.I nikt nie zapyta.Powtarzam,należy udać, że o niczym nie wiemy.To jedyne rozsądne zachowanie.- To, co oni wymyślili, grozi wojną, i to na wielką skalę.- To, co wymyślili, jest nam znane dzięki enigmatycznej i niepełnej informacji, pochodzącej z zagadkowego,bardzo niepewnego zródła.Niepewnego do tego stopnia, że słowo "dezinformacja" uparcie się nasuwa.Ajeśli nawet jest to prawda, to ich zamysły są jeszcze w fazie planu i długo w tej fazie pozostaną.A jeżeli88poza tę fazę wyjdą.Cóż, wtedy dopasujemy się do sytuacji.- Chciałeś powiedzieć - wykrzywił się Terranova - że zatańczymy tak, jak nam zagrają?- Tak, Artaud - Vilgefortz spojrzał na niego, a oczy mu błysnęły.- Zatańczysz tak, jak ci zagrają.Albowyjdziesz z sali.Bo podium dla orkiestry jest za wysokie, byś mógł tam wejść i kazać muzykantom grać nainną nutę.Zdaj sobie z tego wreszcie sprawę.Jeżeli sądzisz, że inne rozwiązanie jest możliwe, popełniaszbłąd.Mylisz niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu.Kapituła zrobi to, co on rozkaże, ukrywając rozkaz pod pozorem rady, pomyślała Tissaia de Vries.Jesteśmywszyscy pionkami na jego szachownicy.Poszedł w górę, wyrósł, przyćmił nas swym blaskiem,podporządkował sobie.Jesteśmy pionkami w jego grze.W grze, której reguł nie znamy.Lewy mankiet znowu ułożył się inaczej niż prawy.Czarodziejka poprawiła go starannie.- Plany królów już są w fazie realizacji - powiedziała wolno.- W Kaedwen i w Aedirn rozpoczęta sięofensywa przeciwko Scoia'tael.Leje się krew elfiej młodzieży.Dochodzi do prześladowań i pogromównieludzi.Mówi się o ataku na wolne elfy z Dol Blathanna i Gór Sinych.To masowy mord.Czy mamyprzekazać Gedymdeithowi i Enid Findabair, że doradzasz bezczynne przyglądanie się? Udawanie, że niczegonie widzimy?Vilgefortz obrócił ku niej głowę.Teraz zmienisz taktykę, pomyślała Tissaia.Jesteś graczem, rozpoznałeśsłuchem, jakie kości toczą się po stole.Zmienisz taktykę.Uderzysz w inną strunę.Vilgefortz nie spuszczał z niej wzroku.- Masz rację - powiedział krótko.- Masz rację, Tissaia.Wojna z Nilfgaardem to jedno, ale na masakręnieludzi nie wolno patrzeć bezczynnie.Proponuję zwołać zjazd, powszechny zjazd, wszystkich, do Mistrzówtrzeciego stopnia włącznie, a więc także i tych, którzy po Sodden zasiadają w radach królewskich.Nazjezdzie przemówimy im do rozsądku i nakażemy utemperowanie monarchów.- Popieram ten projekt - powiedział Terranova.- Zwołajmy zjazd, przypomnijmy im, komu w pierwszymrzędzie winni są lojalność.Zważcie, że królom doradzają obecnie nawet niektórzy członkowie naszej Rady.Królom wysługują się Carduin, Filippa Eilhart, Fercart, Radclifie, Yennefer.Na dzwięk tego ostatniego imienia Vilgefortz drgnął.Wewnętrznie, ma się rozumieć.Ale Tissaia de Vriesbyła Arcymistrzynią.Tissaia wyczuła myśl, impuls przeskakujący od warsztatu i magicznej aparatury dodwóch leżących na stole ksiąg.Obie księgi były niewidzialne, okryte magią.Czarodziejka skoncentrowałasię, przebiła zasłonę.Aen Ithlinnespeath, przepowiednia Ithlinne Aegli aep Aevenien, elfiej wyroczni.Przepowiednia końcacywilizacji, proroctwo zagłady, zniszczenia i powrotu barbarzyństwa, mających nadejść wraz z masami lodusunącymi od granicy wiecznej zmarzliny.A druga księga.Bardzo stara.Zniszczona.Aen Hen Ichaer.Starsza Krew.Krew Elfów?- Tissaia? Co ty na to?- Popieram - czarodziejka poprawiła pierścień, który obrócił się na palcu w niewłaściwą stronę.- Popieramprojekt Vilgefortza.Zwołajmy zjazd.Najrychlej, jak można.Metal, kamień, kryształ, pomyślała.Szukasz Yennefer? Dlaczego? I co Yennefer ma wspólnego zproroctwem Itliny? I ze Starszą Krwią Elfów? Co ty knujesz, Vilgefortz?Przepraszam, powiedziała telepatycznie Lydia van Bredevort, wchodząc bezszelestnie.Czarodziej wstał.- Wybaczcie - powiedział - ale to pilne.Czekałem na ten list od wczoraj.To zajmie mi tylko chwilę.Artaud ziewnął, stłumił beknięcie, sięgnął po karafkę.Tissaia spojrzała na Lydię.Lydia uśmiechnęła się.Oczami.Nie mogła inaczej.Dolna połowa twarzy Lydii van Bredevort była iluzją.Przed czterema laty, na polecenie Vilgefortza, jej mistrza, Lydia wzięła udział w badaniach nadwłaściwościami artefaktu odnalezionego wśród wykopalisk starożytnej nekropolii.Artefakt okazał sięobłożony potężną klątwą.Uaktywnił się tylko raz.Z pięciu uczestniczących w eksperymencie czarodziejówtrzech zginęło na miejscu.Czwarty stracił oczy, obie ręce i oszalał.Lydia wywinęła się z poparzeniami,zmasakrowaną żuchwą i mutacją krtani i gardła, skutecznie jak do tej pory opierającą się próbomregeneracji.Sięgnięto więc po silną iluzję, by ludzie nie mdleli na widok twarzy Lydii.To była bardzo silna,wprawnie nałożona iluzja, trudna do przeniknięcia nawet dla Wybranych.- Hmm.- Vilgefortz odłożył list.- Dziękuję, Lydia.Lydia uśmiechnęła się.Posłaniec czeka na odpowiedz, powiedziała.- Nie będzie odpowiedzi.Rozumiem.Poleciłam przygotować komnaty dla gości.- Dziękuję.Tissaia, Artaud, przepraszam was za tę chwilę zwłoki.Kontynuujmy.Na czym skończyliśmy?Na niczym, pomyślała Tissaia de Vries.Ale słucham cię uważnie.Bo kiedyś wreszcie nawiążesz do spraw,które cię naprawdę interesują.89- Ach - zaczął wolno Vilgefortz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Te plany należy po prostu zignorować.- Słucham? - Artaud Terranova zamarł z pucharem w lewej, a karafką w prawej ręce.- Czy dobrzezrozumiałem? Mamy być bezczynni? Mamy pozwolić.- Już pozwoliliśmy - przerwał Vilgefortz.- Bo nikt nas o pozwolenie nie pytał.I nikt nie zapyta.Powtarzam,należy udać, że o niczym nie wiemy.To jedyne rozsądne zachowanie.- To, co oni wymyślili, grozi wojną, i to na wielką skalę.- To, co wymyślili, jest nam znane dzięki enigmatycznej i niepełnej informacji, pochodzącej z zagadkowego,bardzo niepewnego zródła.Niepewnego do tego stopnia, że słowo "dezinformacja" uparcie się nasuwa.Ajeśli nawet jest to prawda, to ich zamysły są jeszcze w fazie planu i długo w tej fazie pozostaną.A jeżeli88poza tę fazę wyjdą.Cóż, wtedy dopasujemy się do sytuacji.- Chciałeś powiedzieć - wykrzywił się Terranova - że zatańczymy tak, jak nam zagrają?- Tak, Artaud - Vilgefortz spojrzał na niego, a oczy mu błysnęły.- Zatańczysz tak, jak ci zagrają.Albowyjdziesz z sali.Bo podium dla orkiestry jest za wysokie, byś mógł tam wejść i kazać muzykantom grać nainną nutę.Zdaj sobie z tego wreszcie sprawę.Jeżeli sądzisz, że inne rozwiązanie jest możliwe, popełniaszbłąd.Mylisz niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu.Kapituła zrobi to, co on rozkaże, ukrywając rozkaz pod pozorem rady, pomyślała Tissaia de Vries.Jesteśmywszyscy pionkami na jego szachownicy.Poszedł w górę, wyrósł, przyćmił nas swym blaskiem,podporządkował sobie.Jesteśmy pionkami w jego grze.W grze, której reguł nie znamy.Lewy mankiet znowu ułożył się inaczej niż prawy.Czarodziejka poprawiła go starannie.- Plany królów już są w fazie realizacji - powiedziała wolno.- W Kaedwen i w Aedirn rozpoczęta sięofensywa przeciwko Scoia'tael.Leje się krew elfiej młodzieży.Dochodzi do prześladowań i pogromównieludzi.Mówi się o ataku na wolne elfy z Dol Blathanna i Gór Sinych.To masowy mord.Czy mamyprzekazać Gedymdeithowi i Enid Findabair, że doradzasz bezczynne przyglądanie się? Udawanie, że niczegonie widzimy?Vilgefortz obrócił ku niej głowę.Teraz zmienisz taktykę, pomyślała Tissaia.Jesteś graczem, rozpoznałeśsłuchem, jakie kości toczą się po stole.Zmienisz taktykę.Uderzysz w inną strunę.Vilgefortz nie spuszczał z niej wzroku.- Masz rację - powiedział krótko.- Masz rację, Tissaia.Wojna z Nilfgaardem to jedno, ale na masakręnieludzi nie wolno patrzeć bezczynnie.Proponuję zwołać zjazd, powszechny zjazd, wszystkich, do Mistrzówtrzeciego stopnia włącznie, a więc także i tych, którzy po Sodden zasiadają w radach królewskich.Nazjezdzie przemówimy im do rozsądku i nakażemy utemperowanie monarchów.- Popieram ten projekt - powiedział Terranova.- Zwołajmy zjazd, przypomnijmy im, komu w pierwszymrzędzie winni są lojalność.Zważcie, że królom doradzają obecnie nawet niektórzy członkowie naszej Rady.Królom wysługują się Carduin, Filippa Eilhart, Fercart, Radclifie, Yennefer.Na dzwięk tego ostatniego imienia Vilgefortz drgnął.Wewnętrznie, ma się rozumieć.Ale Tissaia de Vriesbyła Arcymistrzynią.Tissaia wyczuła myśl, impuls przeskakujący od warsztatu i magicznej aparatury dodwóch leżących na stole ksiąg.Obie księgi były niewidzialne, okryte magią.Czarodziejka skoncentrowałasię, przebiła zasłonę.Aen Ithlinnespeath, przepowiednia Ithlinne Aegli aep Aevenien, elfiej wyroczni.Przepowiednia końcacywilizacji, proroctwo zagłady, zniszczenia i powrotu barbarzyństwa, mających nadejść wraz z masami lodusunącymi od granicy wiecznej zmarzliny.A druga księga.Bardzo stara.Zniszczona.Aen Hen Ichaer.Starsza Krew.Krew Elfów?- Tissaia? Co ty na to?- Popieram - czarodziejka poprawiła pierścień, który obrócił się na palcu w niewłaściwą stronę.- Popieramprojekt Vilgefortza.Zwołajmy zjazd.Najrychlej, jak można.Metal, kamień, kryształ, pomyślała.Szukasz Yennefer? Dlaczego? I co Yennefer ma wspólnego zproroctwem Itliny? I ze Starszą Krwią Elfów? Co ty knujesz, Vilgefortz?Przepraszam, powiedziała telepatycznie Lydia van Bredevort, wchodząc bezszelestnie.Czarodziej wstał.- Wybaczcie - powiedział - ale to pilne.Czekałem na ten list od wczoraj.To zajmie mi tylko chwilę.Artaud ziewnął, stłumił beknięcie, sięgnął po karafkę.Tissaia spojrzała na Lydię.Lydia uśmiechnęła się.Oczami.Nie mogła inaczej.Dolna połowa twarzy Lydii van Bredevort była iluzją.Przed czterema laty, na polecenie Vilgefortza, jej mistrza, Lydia wzięła udział w badaniach nadwłaściwościami artefaktu odnalezionego wśród wykopalisk starożytnej nekropolii.Artefakt okazał sięobłożony potężną klątwą.Uaktywnił się tylko raz.Z pięciu uczestniczących w eksperymencie czarodziejówtrzech zginęło na miejscu.Czwarty stracił oczy, obie ręce i oszalał.Lydia wywinęła się z poparzeniami,zmasakrowaną żuchwą i mutacją krtani i gardła, skutecznie jak do tej pory opierającą się próbomregeneracji.Sięgnięto więc po silną iluzję, by ludzie nie mdleli na widok twarzy Lydii.To była bardzo silna,wprawnie nałożona iluzja, trudna do przeniknięcia nawet dla Wybranych.- Hmm.- Vilgefortz odłożył list.- Dziękuję, Lydia.Lydia uśmiechnęła się.Posłaniec czeka na odpowiedz, powiedziała.- Nie będzie odpowiedzi.Rozumiem.Poleciłam przygotować komnaty dla gości.- Dziękuję.Tissaia, Artaud, przepraszam was za tę chwilę zwłoki.Kontynuujmy.Na czym skończyliśmy?Na niczym, pomyślała Tissaia de Vries.Ale słucham cię uważnie.Bo kiedyś wreszcie nawiążesz do spraw,które cię naprawdę interesują.89- Ach - zaczął wolno Vilgefortz [ Pobierz całość w formacie PDF ]