[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż to jest, jak nie miłość?Pewnego wieczoru odprowadzał ją do domu.Bezkresne niebo było spokojne, bez chmur i samolotów.Zawodził cicho, jakby do siebie, ze sztucznym amerykańskim akcentem ulubieńca międzynarodowej publiczności:Orzeł - pójdziemy do ołtarzaReszka - popłyniemy dookoła świataWypadł orzeł, to się czasem zdarzaWięc już nie potrzebujemy swata.Potem nucił tylko melodię, a ona powtórzyła sobie w myśli słowa.Nic więcej się nie stało.Doszli do porosłej bluszczem furtki, z wykutym motywem wschodu słońca.Jean wtuliła się mocno w połę jego płaszcza, po czym pobiegła do domu.Może tylko okrutnie ją podpuszcza, pomyślała, może to wygłup w stylu wujka Lesliego.Zanuciła melodię do siebie, jakby chciała sprawdzić, ale nic to nie dało; była to tylko cudowna melodia.Następnego wieczora, gdy doszli do tego samego miejsca na drodze, a niebo patrzyło na nich równie czule, Jean stwierdziła, że niemal dyszy.Nie zmieniając kroku, Michael podjął swoją opowieść:Orzeł - mamy sześcioro dzieciReszka - kupujemy kotaWypadł orzeł, czas nam miło zleciBo szykuje się przyjemna robota.Nie wiedziała, co powiedzieć.Nie mogła zebrać myśli.- Michael, chcę cię o coś zapytać.- Tak? - Zatrzymali się oboje.- Kiedy przyszedłeś pierwszy raz.Z naszym zaciemnieniem było wszystko w porządku, prawda?- Tak.- Tak myślałam.A potem opowiadałeś mi te banialuki o stopach policjantów.- Przyznaję się do winy.- Na domiar wszystkiego, nie powiedziałeś mi, że do piwa nie daje się cukru.- Ano, nie powiedziałem.- To dlaczego miałabym za kogoś takiego wyjść za mąż? Myśląc nad odpowiedzią, wziął ją pod rękę.- Przecież gdybym stanął przed domem i powiedział: „Chciałem tylko zwrócić pani uwagę, że wasze zaciemnienie nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, a przy okazji, jeśli pani spojrzy na moje stopy, to zobaczy pani, że są na swoim miejscu”, ani byś na mnie spojrzała.- Być może.Objął ją.- Jeszcze cię o coś spytam, skoro już rozmawiamy o różnych rzeczach.Przysunął twarz, jakby chciał ją pocałować, ale była uparta.Chciała mu zadać jedno z pytań z dzieciństwa, gdyż uważała, że powinny wszystkie zostać rozstrzygnięte zanim wejdzie w dorosłe życie.- Dlaczego norka odznacza się patologiczną żywotnością?- Czy to kolejna zagadka?- Nie.Chcę wiedzieć.- Dlaczego norka odznacza się patologiczną żywotnością? Nikt mi nigdy nie zadał tak dziwnego pytania.- Szli dalej.Michael uznał, że Jean na razie nie chce, żeby ją pocałował.- Norki to wredne, paskudne stworzenia - oświadczył, nie do końca zadowolony ze swej odpowiedzi.- I dlatego są patologicznie żywotne?- Przypuszczalnie.Wredne, paskudne stworzonka zwykle bardziej zajadle walczą o życie niż duże puchate stworzenia.- Aha.- Niezupełnie takiej odpowiedzi się spodziewała.Miała nadzieję na coś bardziej konkretnego.Ale dobre i to.Szli dalej.Spoglądając na niebo, wysokie i pogodne, tu i ówdzie upstrzone samotnymi wieczornymi chmurkami, powiedziała:- No to kiedy się pobieramy?Uśmiechnął się, skinął głową i cicho zanucił melodię.Musi być słuszne kochać Michaela.A jeśli nie jest słuszne, to jest jej obowiązkiem.Nawet jeśli go nie kocha, ma obowiązek za niego wyjść.Ale przecież go kocha i jest słuszne, że go kocha.Michael - to właściwa odpowiedź, niezależnie od tego, jakie jest pytanie.Nie miała wcześniej zbyt wielu konkurentów do ręki, ale nie przejmowała się.Konkurent to tak głupie słowo, że mężczyźni, którzy idą w konkury też muszą być głupi.To, co ojciec miał do powiedzenia na temat konkurencji, nie nastrajało zbyt optymistycznie.Wszystkich mężczyzn, jakich znała, podzieliła sobie w głowie na konkurentów i mężów.Leslie i Tommy Prosser byli chyba dobrzy jako konkurenci, ale mogłoby być błędem, wyjść za nich za mąż.Byli trochę nieokrzesani, a na ich zdaniu o świecie nie można polegać.Z kolei ojciec i Michael byli przypuszczalnie dobrzy w roli mężów; nie bujali w obłokach.Właśnie, tak też można na to spojrzeć: mężczyźni albo bujają w obłokach, albo stąpają twardo po ziemi.Gdy się poznali, Michael zwrócił jej uwagę na swe stopy.Były poprzestawiane, ale stały twardo na ziemi.Nowe kryterium nie spowodowało żadnego przegrupowania pośród znanych jej mężczyzn.Nagle wyobraziła sobie, że się całuje z Tommym Prosserem i na myśl o jego wąsach przebiegł ją dreszcz: spróbowała kiedyś ze szczoteczką do zębów, co potwierdziło jej najgorsze obawy.Michael był najwyższy z nich wszystkich i rysowała się przed nim perspektywa awansu, zwrot, który jej matka zawsze wymawiała z dużych liter.Jean musiała przyznać, że pod przepastnym płaszczem był niezbyt elegancki, lecz po wojnie ona go ubierze jak trzeba.Taka jest przecież rola kobiety w małżeństwie.Uchronić męża od niedociągnięć.Tak, pomyślała z uśmiechem, przy mnie będzie mógł iść z każdym w konkury.I o to chyba chodzi.Jeśli to nie miłość, na czym więc miałaby ona polegać? A czy on ją kocha? Oczywiście.Zawsze to powtarzał, gdy się całowali na dobranoc.Ojciec powiedział, że policjantowi można zaufać.Był jeden temat, który zawsze wkurzał Michaela: Tommy Prosser.Może to jej wina.Rzeczywiście sporo o nim mówiła, ale przecież to chyba normalne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl