Pokrewne
- Strona Główna
- Forbes Colin Tweed 08 Zabójczy wir
- Forbes Colin Syndykat zbrodni
- Forbes Colin Stacja nr 5
- Jordan Robert Triumf chaosu (SCAN dal 716)
- Górniak Alicja Trylogia Krew Życia 01 Pierwsze szeÂść kropli
- OpenOffice PL podrecznik
- Lackey Mercedes Strzaly Krolowej (2)
- Smith Scott Prosty Plan
- Forsyth Frederick Negocjator (4)
- pytania i odpowiedzi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dmn.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nabrali sił, aby wstać.- Co się stało, do diabła? - spytał słabym głosem Wildheit.- Wpadliśmy w styk wszechświatów z taką szybkością, że musieliśmy je odkształcić - skrzywił się Penemue.- Wybrzuszenie rzuciło nas tam, gdzie prawa fizyki przestają działać, potem szybko cofnęło z powrotem.- Przyjmijmy, że rzeczywiście stamtąd powróciliśmy - powiedział Kasdeya.- Spróbujmy wiec ustalić, gdzie teraz jesteśmy.Ekrany były wciąż jasne, ale nie znajdowali na nich nic istotnego aż do chwili, gdy Kasdeya zaczął manipulować układem regulacji.Wtedy nagle pojęli, że obraz zanikł z powodu klasycznego przeciążenia.Niebawem ich oczom ukazał się niewiarygodny wprost widok - jeszcze bardziej nieprawdopodobny niż ten oglądany z pokładu statku Kasdei - zagęszczenie gwiazd i galaktyk było wprost niesamowite.Tworzyły całkowicie jednolity, rozciągnięty we wszystkich kierunkach, świetlny mur.Taka sceneria była możliwa do uchwycenia jedynie dzięki niewielkim różnicom odległości, temperatury i barwy.Stanowiła najbardziej baśniowym, najcudowniejszy i najstraszniejszy zarazem widok wszechświata.Jego zasięg i skala paraliżowały umysły i wprawiały w osłupienie.- To z pewnością stary wszechświat - odezwał się wreszcie Penemue.- Gdzieś w pobliżu samego jądra.Wszystkie te gwiazdy przyciągają się wzajemnie.Wkrótce jakieś ich skupisko zacznie zlewać się w całość.Ta z kolei zwabi do siebie następne skupiska, a potem prosta grawitacja zmusi wszystkie pozostałe do połączenia się w jedną kaskadę, rosnącą tym szybciej, im bardziej jądro wszechświata będzie się powiększać.A wreszcie cała jego materia zewrze się w tej jednej, spójnej masie.- Co wydarzy się potem? - spytał Wildheit.- Nie wiemy.Możemy się tylko domyślać.Z pewnością zagęszczenie tej materii i energii stanie się tak silne, iż w porównaniu z tym czarna dziura wyda się próżnią.Powstanie tygiel nieznanych praw fizyki, znamionujących koniec Dzieła.Można przypuszczać i żywić nadzieję, że ostatecznie nastąpi Wielki Wybuch i narodzi się nowy wszechświat.- Odrodzony feniks - odparł ze spokojem Wildheit.- Kiedy to wszystko się stanie?- Tego nie sposób przewidzieć.Nawet Ra, posługująca się przepowiedniami Chaosu nie potrafili precyzyjnie tego ustalić.Moim zdaniem sprawa jest taka, że zdarzenia tej skali zachodzą stosunkowo wolno, jeśli rozpatrywać je w czasie kosmicznym.Mogłoby się to zacząć jutro, a trwać milion lat.Panuje bowiem taka równowaga sił, że to, co wyzwala jakieś zdarzenie jest na tyle małe i nieznaczne, iż w warunkach kosmicznych okazuje się nieuchwytne.To atom albo migotanie gwiazd.albo człowiek? - dodał pytająco Wildheit.- Tak, myślę, że może to być człowiek - zgodził się Penemue.Podążał wzrokiem za spojrzeniem Wildheita, który wpatrywał się w kant stołu.Krawędź traciła swe ostre kontury.Otaczająca ją maleńka aureola, jak gdyby niewidoczna mgła, rozszczepiała częściowo smugę światła.- Różdżka! - powiedział ciężko Nad-inspektor.- Powinniśmy się domyślić! W jakiś sposób mnie w to wpakowała - występuję w roli człowieka, który uruchamia mechanizm największej, najpotężniejszej, jaką można sobie wyobrazić, katastrofy.Wciąż tkwimy jak tarcza w zasięgu Broni Chaosu.Znajdujemy się w miejscu, gdzie skomasowana jest cała energia, którą przepowiedziały testy Chaosu - miliony, miliony słońc i galaktyk, które czekają tylko, aż pociągnięcie za spust da nieomylny znak nieuchronnego końca wszechświata.- Przecież Broń jest własnością Ra - zaprotestował Kasdeya.- Nie pozwolą dziewczynie jej użyć.- Skąd mogą wiedzieć, co ona akurat robi.Obiecała, że pomoże im zniszczyć inspektora, a oni zaprogramowali Broń tak, by się to stało.Wielka klęska inspektora jest czymś zaplanowanym, ich własna natomiast zbyt nieokreślona, by można ją niezawodnie ustalić.Tylko Różdżka była w stanie przewidzieć, iż obie katastrofy stanowią jedno i to samo zdarzenie.- A paradoks czasu? - spytał Kasdeya.- Nie istnieje, pominąwszy to, że inspektor plasuje się w samym środku zdarzenia, a oni są z dala od niego.Przy działaniu normalnej grawitacji granicą prędkości ruchu gwiazd będzie prędkość światła.Jak myślisz, ile stuleci musi upłynąć, aby wszystkie połączyły się w jedno?- Okazuje się, że katalizator Sarai chyba spełni swoją rolę.Niewątpliwie, mimo powolności procesu, wszechświat ogarniały olbrzymie naprężenia.W miarę upływu czasu obwódki w kształcie aureoli pojawiły się wokół wszystkich krawędzi i płaszczyzn statku.Wszystko stawało się śliskie, jak gdyby pokryte warstwą mokrego śluzu.Nieduże przedmioty z nie wyjaśnionych przyczyn wypadały ze sprężynowych zamocowań i zsuwały się z gwintów, na których były wcześniej solidnie umocowane.Później zanik tarcia statycznego dał się odczuć jeszcze wyraźniej.Ciężkie przedmioty zaczęły spadać z powierzchni choćby lekko nachylonych.Poruszanie się po pokładzie było równie niebezpieczne jak po wypolerowanej tafli lodu.Siedzący na ramieniu Wildheita Coul zaczął drżeć.Nad-inspektor zszedł na niższy pokład, gdzie mogli porozmawiać, przez nikogo nie obserwowani.- Ile to jeszcze potrwa, Coul, zanim mnie opuścisz?- Niezbyt długo.Jednak zostanę z tobą do ostatniej chwili.- Głos symbiotycznego bóstwa brzmiał posępnie.- Nas, bogów, bardzo to martwi.Moje odejście będzie zdradą łączącej nas więzi.Szkoda, że nie ma innego wyjścia.- Nie uważam tego za zdradę - odparł Wildheit.- Nawet bogowie nie są nieomylni.Lepiej będzie, jeśli przynajmniej jeden z nas przeżyje.- A gdyby odwrócić sytuacje? Gdybyś ty był bogiem, a ja istotą ludzką, opuściłbyś mnie?- Na to pytanie nie ma odpowiedzi.Moje obecne myślenie kształtowane jest przez ludzkie emocje, których nie odczuwałbym, będąc bogiem.- Zatem nie odszedłbyś.Dziękuję ci za to.Jestem w duchowej łączności z Tallothem.Chcesz rozmawiać z inspektorem Hoverem?- Jeśli to możliwe.- No to odpręż się.- Jym, na miłość boską! - Głos Hovera rozległ się natychmiast i był zatroskany.- Gdzie jesteś i co teraz do diabła robisz?- Ile czasu upłynęło od naszej ostatniej rozmowy, Cass?- Całe dwanaście miesięcy.- Z moich obserwacji wynika inaczej.Trzy tygodnie - to góra.Byłoby wspaniale móc podjąć te wszystkie zaległe pensje.- Przestań się wygłupiać! Mamy wojnę.Udało ci się załatwić Broń Chaosu?- Nie, za to ona załatwi mnie, i to zaraz.Jeśli będzie to dla ciebie pociechą, jestem tak zaprogramowany, że razem ze mną poleci wszechświat Ra.Jak ci się podoba tali finał?- A teraz poważnie! Mam z tego wszystkiego napisać raport.- Jeśli potrafisz przeliterować Wielki Wybuch, to nie będziesz miał problemu.Powiedz Sarai, że zaraz się zacznie.To wszystko, co będę w stanie dla ciebie zrobić.Czy dużo ich statków się przedostało?- O wiele za dużo.Na szczęście niektóre wpadły w tarapaty - pobiły się z obcymi w pobliżu Obrzeża i dostały tęgie lanie - uratowało nas to przed koniecznością prowadzenia z nimi walki.Ich główna flotylla przyleciała z głębokiej przestrzeni.Wyruszyliśmy, żeby zagrodzić im drogę.Jednak po krótkim i bardzo zaciekłym starciu oni najzwyczajniej w świecie zniknęli.- Co zrobili?- Zniknęli.Dodali gazu jak szaleni i po prostu dali susa z tej przestrzeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Nabrali sił, aby wstać.- Co się stało, do diabła? - spytał słabym głosem Wildheit.- Wpadliśmy w styk wszechświatów z taką szybkością, że musieliśmy je odkształcić - skrzywił się Penemue.- Wybrzuszenie rzuciło nas tam, gdzie prawa fizyki przestają działać, potem szybko cofnęło z powrotem.- Przyjmijmy, że rzeczywiście stamtąd powróciliśmy - powiedział Kasdeya.- Spróbujmy wiec ustalić, gdzie teraz jesteśmy.Ekrany były wciąż jasne, ale nie znajdowali na nich nic istotnego aż do chwili, gdy Kasdeya zaczął manipulować układem regulacji.Wtedy nagle pojęli, że obraz zanikł z powodu klasycznego przeciążenia.Niebawem ich oczom ukazał się niewiarygodny wprost widok - jeszcze bardziej nieprawdopodobny niż ten oglądany z pokładu statku Kasdei - zagęszczenie gwiazd i galaktyk było wprost niesamowite.Tworzyły całkowicie jednolity, rozciągnięty we wszystkich kierunkach, świetlny mur.Taka sceneria była możliwa do uchwycenia jedynie dzięki niewielkim różnicom odległości, temperatury i barwy.Stanowiła najbardziej baśniowym, najcudowniejszy i najstraszniejszy zarazem widok wszechświata.Jego zasięg i skala paraliżowały umysły i wprawiały w osłupienie.- To z pewnością stary wszechświat - odezwał się wreszcie Penemue.- Gdzieś w pobliżu samego jądra.Wszystkie te gwiazdy przyciągają się wzajemnie.Wkrótce jakieś ich skupisko zacznie zlewać się w całość.Ta z kolei zwabi do siebie następne skupiska, a potem prosta grawitacja zmusi wszystkie pozostałe do połączenia się w jedną kaskadę, rosnącą tym szybciej, im bardziej jądro wszechświata będzie się powiększać.A wreszcie cała jego materia zewrze się w tej jednej, spójnej masie.- Co wydarzy się potem? - spytał Wildheit.- Nie wiemy.Możemy się tylko domyślać.Z pewnością zagęszczenie tej materii i energii stanie się tak silne, iż w porównaniu z tym czarna dziura wyda się próżnią.Powstanie tygiel nieznanych praw fizyki, znamionujących koniec Dzieła.Można przypuszczać i żywić nadzieję, że ostatecznie nastąpi Wielki Wybuch i narodzi się nowy wszechświat.- Odrodzony feniks - odparł ze spokojem Wildheit.- Kiedy to wszystko się stanie?- Tego nie sposób przewidzieć.Nawet Ra, posługująca się przepowiedniami Chaosu nie potrafili precyzyjnie tego ustalić.Moim zdaniem sprawa jest taka, że zdarzenia tej skali zachodzą stosunkowo wolno, jeśli rozpatrywać je w czasie kosmicznym.Mogłoby się to zacząć jutro, a trwać milion lat.Panuje bowiem taka równowaga sił, że to, co wyzwala jakieś zdarzenie jest na tyle małe i nieznaczne, iż w warunkach kosmicznych okazuje się nieuchwytne.To atom albo migotanie gwiazd.albo człowiek? - dodał pytająco Wildheit.- Tak, myślę, że może to być człowiek - zgodził się Penemue.Podążał wzrokiem za spojrzeniem Wildheita, który wpatrywał się w kant stołu.Krawędź traciła swe ostre kontury.Otaczająca ją maleńka aureola, jak gdyby niewidoczna mgła, rozszczepiała częściowo smugę światła.- Różdżka! - powiedział ciężko Nad-inspektor.- Powinniśmy się domyślić! W jakiś sposób mnie w to wpakowała - występuję w roli człowieka, który uruchamia mechanizm największej, najpotężniejszej, jaką można sobie wyobrazić, katastrofy.Wciąż tkwimy jak tarcza w zasięgu Broni Chaosu.Znajdujemy się w miejscu, gdzie skomasowana jest cała energia, którą przepowiedziały testy Chaosu - miliony, miliony słońc i galaktyk, które czekają tylko, aż pociągnięcie za spust da nieomylny znak nieuchronnego końca wszechświata.- Przecież Broń jest własnością Ra - zaprotestował Kasdeya.- Nie pozwolą dziewczynie jej użyć.- Skąd mogą wiedzieć, co ona akurat robi.Obiecała, że pomoże im zniszczyć inspektora, a oni zaprogramowali Broń tak, by się to stało.Wielka klęska inspektora jest czymś zaplanowanym, ich własna natomiast zbyt nieokreślona, by można ją niezawodnie ustalić.Tylko Różdżka była w stanie przewidzieć, iż obie katastrofy stanowią jedno i to samo zdarzenie.- A paradoks czasu? - spytał Kasdeya.- Nie istnieje, pominąwszy to, że inspektor plasuje się w samym środku zdarzenia, a oni są z dala od niego.Przy działaniu normalnej grawitacji granicą prędkości ruchu gwiazd będzie prędkość światła.Jak myślisz, ile stuleci musi upłynąć, aby wszystkie połączyły się w jedno?- Okazuje się, że katalizator Sarai chyba spełni swoją rolę.Niewątpliwie, mimo powolności procesu, wszechświat ogarniały olbrzymie naprężenia.W miarę upływu czasu obwódki w kształcie aureoli pojawiły się wokół wszystkich krawędzi i płaszczyzn statku.Wszystko stawało się śliskie, jak gdyby pokryte warstwą mokrego śluzu.Nieduże przedmioty z nie wyjaśnionych przyczyn wypadały ze sprężynowych zamocowań i zsuwały się z gwintów, na których były wcześniej solidnie umocowane.Później zanik tarcia statycznego dał się odczuć jeszcze wyraźniej.Ciężkie przedmioty zaczęły spadać z powierzchni choćby lekko nachylonych.Poruszanie się po pokładzie było równie niebezpieczne jak po wypolerowanej tafli lodu.Siedzący na ramieniu Wildheita Coul zaczął drżeć.Nad-inspektor zszedł na niższy pokład, gdzie mogli porozmawiać, przez nikogo nie obserwowani.- Ile to jeszcze potrwa, Coul, zanim mnie opuścisz?- Niezbyt długo.Jednak zostanę z tobą do ostatniej chwili.- Głos symbiotycznego bóstwa brzmiał posępnie.- Nas, bogów, bardzo to martwi.Moje odejście będzie zdradą łączącej nas więzi.Szkoda, że nie ma innego wyjścia.- Nie uważam tego za zdradę - odparł Wildheit.- Nawet bogowie nie są nieomylni.Lepiej będzie, jeśli przynajmniej jeden z nas przeżyje.- A gdyby odwrócić sytuacje? Gdybyś ty był bogiem, a ja istotą ludzką, opuściłbyś mnie?- Na to pytanie nie ma odpowiedzi.Moje obecne myślenie kształtowane jest przez ludzkie emocje, których nie odczuwałbym, będąc bogiem.- Zatem nie odszedłbyś.Dziękuję ci za to.Jestem w duchowej łączności z Tallothem.Chcesz rozmawiać z inspektorem Hoverem?- Jeśli to możliwe.- No to odpręż się.- Jym, na miłość boską! - Głos Hovera rozległ się natychmiast i był zatroskany.- Gdzie jesteś i co teraz do diabła robisz?- Ile czasu upłynęło od naszej ostatniej rozmowy, Cass?- Całe dwanaście miesięcy.- Z moich obserwacji wynika inaczej.Trzy tygodnie - to góra.Byłoby wspaniale móc podjąć te wszystkie zaległe pensje.- Przestań się wygłupiać! Mamy wojnę.Udało ci się załatwić Broń Chaosu?- Nie, za to ona załatwi mnie, i to zaraz.Jeśli będzie to dla ciebie pociechą, jestem tak zaprogramowany, że razem ze mną poleci wszechświat Ra.Jak ci się podoba tali finał?- A teraz poważnie! Mam z tego wszystkiego napisać raport.- Jeśli potrafisz przeliterować Wielki Wybuch, to nie będziesz miał problemu.Powiedz Sarai, że zaraz się zacznie.To wszystko, co będę w stanie dla ciebie zrobić.Czy dużo ich statków się przedostało?- O wiele za dużo.Na szczęście niektóre wpadły w tarapaty - pobiły się z obcymi w pobliżu Obrzeża i dostały tęgie lanie - uratowało nas to przed koniecznością prowadzenia z nimi walki.Ich główna flotylla przyleciała z głębokiej przestrzeni.Wyruszyliśmy, żeby zagrodzić im drogę.Jednak po krótkim i bardzo zaciekłym starciu oni najzwyczajniej w świecie zniknęli.- Co zrobili?- Zniknęli.Dodali gazu jak szaleni i po prostu dali susa z tej przestrzeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]