[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pracowałem na tym oddziale przez cały staż.Ale coś panu powiem: kiedy byłem tu dziesięć minut temu, ujrzałem tuzin osób z personelu, które zajęte były popijaniem kawki i pogaduszkami.- Pozory mogą mylić - odparł protekcjonalnie Barclay.Zatrzepotał rzęsami.- Prawdopodobnie naradzali się akurat w szczególnie trudnych sprawach.Tak czy inaczej, pana dziecinne zachowanie polegające na rozbiciu koszyka na dokumenty nie może być tolerowane.To całkowicie niedopuszczalne, aby żądał pan dla siebie specjalnego traktowania.- Specjalnego traktowania! - wybuchnął Kim.- Dziecinne zachowanie! - Jego twarz nabiegła krwią, a oczy rozszerzyły się.Stojący przed nim administrator stał się nagle uosobieniem przyczyn jego frustracji, na które składały się problemy na oddziale pierwszej pomocy, przejęcie szpitala przez AmeriCare i ogólny stan współczesnej medycyny.Ulegając nagłemu impulsowi i tracąc resztki panowania nad sobą, Kim siarczyście zdzielił administratora w podbródek.Potrząsnął ręką i chwycił się za nadgarstek, czując nagły ból.Tymczasem Barclay zachwiał się na nogach, zatoczył i runął ciężko na podłogę.Kim, oszołomiony swoją gwałtowną reakcją, zrobił krok do przodu i spojrzał na Barclaya; miał ochotę pomóc mu wstać.Cały personel za kontuarem wstrzymał oddech.Nadbiegł strażnik.Młody pracownik administracyjny rzucił się do interkomu, żeby obwieścić alarm na stanowisku pielęgniarek.Z oddziału wysypali się stażyści, pielęgniarki i pielęgniarze.Pojawiła się nawet Tracy.Wokół Kima i Barclaya gromadził się tłum.Wicedyrektor szpitala zdołał jakoś pozbierać się z podłogi i usiąść.Dotknął ręką ust.Miał rozbitą wargę.- Do diabła, Kim! - zawołała Tracy.- Ostrzegałam cię!- To niedopuszczalne - stwierdziła Monica i odwróciła się do młodego pracownika.- Wezwij policję!- Stać, nikogo nie wzywać! - krzyknął ktoś niskim, tubalnym głosem.Tłum rozstąpił się.Pojawił się potężnie zbudowany, przystojny Murzyn.Zdjął lateksowe rękawiczki i wszedł na środek kręgu utworzonego przez gapiów.Jego plakietka przypięta do kitla głosiła: Dr David Washington, szef oddziału pierwszej pomocy medycznej.Przesunął wzrok z Kima na Barclaya.- Co się tu dzieje? - zapytał.- Pan Bradford został przed chwilą uderzony przez tego człowieka - powiedziała Monica, wskazując ręką Kima.- A stało się to po tym, jak on zniszczył koszyk na listy, waląc nim o kontuar.- Aż trudno uwierzyć, że jest lekarzem w tym szpitalu - dodała Molly.Dawid wyciągnął rękę i postawił Barclaya na nogi.Przyjrzał się jego rozbitej wardze i zbadał mu szczękę.- Dobrze się pan czuje? - zapytał administratora.- Chyba tak - odpowiedział Barclay.Wyjął chusteczkę i przyłożył ją do krwawiących ust.Dawid odwrócił się do Monicy.- Zabierz pana Bradforda i oczyść mu ranę.I niech obejrzy go doktor Krugger, może trzeba będzie zrobić mu prześwietlenie.- Jasne - rzekła Monica.Wzięła Barclaya pod ramię i przeprowadziła go przez tłum.Barclay spojrzał z wyrzutem na Kima, zanim pozwolił się odprowadzić.- Reszta z powrotem do pracy - polecił David i machnął ręką.Następnie odwrócił się do Kima, który zdążył już nieco ochłonąć.- Jak się pan nazywa? - spytał go David.- Doktor Kim Reggis.- Naprawdę pan uderzył pana Bradforda? - zapytał niedowierzająco David.- Obawiam się, że tak.- Co pana, u diabła, sprowokowało?Kim wziął głęboki oddech.- Ten bałwan oskarżył mnie bezczelnie o żądanie specjalnych względów dla mojego chorego dziecka, które czeka na przyjęcie od dwóch i pół godziny.David przez moment przyglądał się Kimowi.Był zaskoczony takim zachowaniem kolegi po fachu.- Jak się nazywa pana dziecko? - zapytał.- Rebecca Reggis.David odwrócił się do młodego pracownika administracyjnego i poprosił go o kartę Becky.Tamten zaczął jej szukać w pliku papierów.- Czy naprawdę jest pan zatrudniony w Uniwersyteckim Centrum Medycznym? - zapytał David, czekając na kartę.- Od czasu przejęcia przez AmeriCare.Jestem jednym z kardiochirurgów, choć nie da się tego poznać po sposobie, w jaki się mnie tutaj traktuje.- Staramy się, jak możemy - powiedział David.- Tak, słyszałem to już dzisiaj kilka razy - odparł Kim.David znowu spojrzał mu w oczy.- Wie pan, powinien się pan wstydzić - stwierdził.- Bicie ludzi, niszczenie przedmiotów! Zachowuje się pan jak rozkapryszony nastolatek.- Idź pan do cholery! - rzucił Kim.- Na razie złożę tę uwagę na karb zdenerwowania.- Niech pan oszczędzi sobie tego protekcjonalnego tonu.- Proszę - powiedział pracownik, wręczając kartę rejestracyjną Dawidowi.Dawid zerknął na nią, potem na zegarek.- Przynajmniej ma pan rację, jeśli chodzi o czas.Minęły prawie trzy godziny.Z pewnością nie usprawiedliwia to pańskiego zachowania, ale rzeczywiście czeka pan zbyt długo.Dawid spojrzał na Tracy.- Pani jest żoną pana Reggisa? - spytał.- Jestem matką Rebecki Reggis - odpowiedziała.- Proszę przyprowadzić tutaj tę młodą damę.Osobiście dopilnuję, żeby natychmiast została zbadana.- Dziękuję panu - powiedziała Tracy i pobiegła do poczekalni.Dawid wszedł za kontuar i wziął tabliczkę z kartami pacjentów.Skorzystał też z interkomu, aby przywołać pielęgniarkę.Kiedy wyszedł, Tracy już wróciła, trzymając Becky za rękę.Chwilę później zjawiła się pielęgniarka.Plakietka identyfikacyjna przedstawiała ją jako Nicole Michaels [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl