[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wskazała na ekran.- Obraz przekazywany przez satelitę przedstawia obszar o powierzchni pięćdziesięciu tysięcy kilometrów kwadratowych, gdzie dotąd nie stanęła stopa białego człowieka.Zarośla ograniczają widoczność do kilku metrów.Wyprawa potrwałaby kilka lat, a jej uczestnicy mogliby minąć ruiny, nawet nie domyślając się, że są blisko celu.Musiałam ograniczyć teren poszukiwań, czyli.znaleźć miasto.- Znaleźć miasto? Na zdjęciu satelitarnym?- Owszem - odpowiedziała.- Udało mi się to.Lasy tropikalne od dawna stanowiły utrapienie dla osób prowadzących obserwację ziemi „z lotu ptaka”.Nie pomagały najnowocześniejsze zdobycze techniki.Liście olbrzymich drzew szczelnym płaszczem zakrywały powierzchnię ziemi.Na zdjęciach lotniczych dżungla porastająca obszar Kongo wyglądała niczym zniszczony, pofałdowany dywan w monotonnie zielonym kolorze.Nieprzenikniona zasłona skrywała nawet rzeki o szerokości dochodzącej do trzydziestu metrów.W tych warunkach znalezienie ruin miasta wydawało się przedsięwzięciem przypominającym poszukiwanie igły w stogu siana.Karen wpadła na inny pomysł; postanowiła zbadać cechy flory występującej w okolicach Virungi.Takie badania prowadzono głównie w klimacie umiarkowanym, gdzie w zależności od pory roku zmieniała się szata roślinna.Jednak las równikowy zimą i latem był taki sam.Pożądany wynik mogła przynieść jedynie analiza albedo.Terminem „albedo” określano stosunek ilości energii elektromagnetycznej odbijanej przez daną powierzchnię do ilości energii skierowanej w jej stronę.Mówiąc bardziej zrozumiałym językiem, była to miara „jasności” powierzchni.Rzeka posiadała wysokie albedo, ponieważ woda odbijała większość promieni słonecznych.Gęsta roślinność pochłaniała światło, więc jej albedo było dość niskie.Już w 1977 roku informatycy z ERTS-u opracowali specjalny program komputerowy, umożliwiający precyzyjny pomiar danych.Podstawowe pytanie brzmiało: jakie zmiany w wegetacji roślin mogą wskazywać na istnienie ruin miasta? Odpowiedź była oczywista: „wtórna” dżungla.Dziewicze obszary nosiły nazwę „pierwotnej dżungli” i w pełni odpowiadały wyobrażeniom większości ludzi o tropikalnym lesie.Olbrzymie drzewa mahoniowe, teko we i hebanowe wyrastały ze skłębionej gęstwiny palm i paproci.Pierwotną dżunglę spowijał odstraszający mrok, lecz stosunkowo rzadkie poszycie nie utrudniało wędrówki.Działalność człowieka wprowadzała istotne zmiany.Wykarczowany i opuszczony teren porastał nową roślinnością, wśród której dominowały szybkopienne bambusy i kolczaste liany, tworzące zwartą, niemożliwą do pokonania barierę.Karen skoncentrowała swą uwagę wyłącznie na odszukaniu właściwego albedo.Ze względu na odmienność gatunków roślin „wtórna” dżungla miała zupełnie inny współczynnik odbicia niż reszta obszaru, a ponadto można było ustalić jej wiek.Drzewa pierwotnego lasu żyły kilkaset lat; flora „wtórnej” dżungli ginęła po dwudziestu latach, ustępując miejsca coraz nowym roślinom.Badania brzegów rzek, gdzie istniały niezliczone ślady osad, potwierdziły, że komputery ERTS-u potrafią z dużą dokładnością określić zmiany albedo.Karen zaczęła przeszukiwać dżunglę porastającą zachodni stok Virungi.Wydała polecenie, aby na obszarze pięćdziesięciu tysięcy kilometrów kwadratowych odnaleźć miejsce o współczynniku odbicia energii elektromagnetycznej niższym od 0,03 i średnicy przekraczającej stu metrów.Gdyby korzystała wyłącznie ze zdjęć lotniczych, musiałaby zatrudnić pięćdziesięciu ekspertów i czekać trzydzieści jeden lat na wykonanie zadania.Komputer przeanalizował sto dwadzieścia dziewięć tysięcy fotografii satelitarnych w czasie krótszym niż dziewięć godzin.I znalazł miasto.W maju 1979 roku Karen otrzymała z komputera regularny, niemal geometryczny obraz starej „wtórnej” dżungli, porastającej niewielki obszar położony na zachodnim stoku czynnego wulkanu Mukenko, pomiędzy drugim a trzecim stopniem północnej szerokości geograficznej.- Wysłaliście ekspedycję? - odezwał się Elliot.Kobieta skinęła głową.- Trzy tygodnie temu.Przewodnikiem był niejaki Kruger z Południowej Afryki.Odnaleźli niewielkie ilości diamentów i ruszyli dalej w poszukiwaniu głównego złoża.Wkrótce dotarli do ruin.- I co? - spytał Elliot.Po raz kolejny puścił taśmę.Na czarno-białym obrazie widać było dymiące zgliszcza obozu oraz kilka martwych postaci ze zmiażdżonymi głowami.Na zwłokach pojawił się cień, automatyczny obiektyw kamery uchwycił go dokładniej, pokazując zarys utykającej sylwetki.Elliot przyznał, że mógłby to być cień goryla, lecz uparcie obstawał przy swoim zdaniu.- Goryl tego nie mógł zrobić.Goryle to spokojne, roślinożerne zwierzęta - powtarzał w kółko.Obejrzeli taśmę do końca.Na ekranie pojawił się zrekonstruowany przez komputer wizerunek twarzy olbrzymiej małpy.- Przyziemna prawda - westchnęła Karen Ross.Elliot nadal miał wątpliwości.Cofnął końcówkę filmu i w milczeniu obejrzał trzysekundowe ujęcie głowy goryla.Obraz drgał i był nieco zamazany, lecz w jakimś stopniu nieprawdziwy.Pominąwszy nietypowe zachowanie zwierzęcia, coś się nie zgadzało.Ale co? Elliot włączył stop-klatkę.Sierść.Tak.Twarz i sierść były szare.- Czy możesz wzmocnić kontrast? - Spojrzał na Karen.- Obraz jest zbyt blady.- Nie wiem.- Dotknęła kilku klawiszy.- Myślę, że wszystko w porządku.Nie udało jej się ściemnić ekranu.- Szary.- mruknął Elliot.- Goryle są dużo ciemniejsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl