Pokrewne
- Strona Główna
- Foster Alan Dean Tran ky ky Czas na potop
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Foster Alan Dean Przekleci 03 Wojenne lupy
- Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo
- Koontz Dean R Mroczne sciezki serca (SCAN dal
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 1 Zabojca strachu
- Koontz R. Dean W okowach lodu (SCAN dal 1154)
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- The History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- urodze-zycie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszyła wprost ku skrzynce z wyłącznikami.- Uaka, uaka, uaka - ostrzegłem, choć tym razem już nie głosem Misia Fozzy.Zatrzymała się z wyciągniętą ręką o krok od skrzynki, bojąc się dotknąć metalowej osłony.Nie zamierzam cię skrzywdzić - powiedziałem.- Potrzebuję cię, Susan.Kocham cię.Uwielbiam.Napawa mnie smutkiem, gdy sama się krzywdzisz.Drań.Nie czułem się obrażony żadnym z jej epitetów.W końcu była zestresowana.Z natury wrażliwa, zraniona przez życie, a teraz wystraszona nieznanym.Wszyscy boimy się nieznanego.Nawet ja.- Proszę, zaufaj mi - powiedziałem.Zrezygnowana, opuściła dłoń i odstąpiła od skrzynki z wyłącznikami.Raz się już sparzyła.- Chodź.Do najdalszego pomieszczenia -nakazałem.- Tam, gdzie Alex zainstalował złącze między komputerem domowym a laboratorium.Minęła pralnię, gdzie znajdowały się po dwie pralki i suszarki, a także dwa zlewy.Metalowe, ognioodporne drzwi zamknęły się za nią automatycznie.Dalej była kotłownia z podgrzewaczami wody, systemem filtrów i piecami.I znów drzwi zamknęły się za Susan, gdy tylko przestąpiła próg.Zwolniła kroku, zbliżając się do ostatnich drzwi, które były zamknięte.Zatrzymała się przed nimi, gdyż z drugiej strony dobiegł nagle dźwięk rozpaczliwego oddechu: wilgotne i urywane sapanie, gwałtowne i nierówne tchnienia, jakby ktoś się dławił.Po chwili dało się słyszeć żałosne popiskiwanie, przypominające odgłos wydawany przez zaniepokojone zwierzę.Piski przeszły w pełen udręki jęk.- Nie ma się czego bać, Susan, nic ci nie grozi.Pomimo mych zapewnień, zawahała się.Idź i zobacz naszą przyszłość, miejsce, do którego się udamy, to, czym będziemy - rzekłem z miłością.Co tam jest? - w jej głosie wyczuwało się drżenie.W końcu zdołałem odzyskać całkowitą kontrolę nad mym niespokojnym towarzyszem, który czekał w ostatnim pomieszczeniu.Jęk przycichał z wolna, przycichał, w końcu zgasł.Cisza, zamiast uspokoić Susan, zdawała się napawać ją lękiem bardziej niż poprzednie odgłosy.Susan cofnęła się o krok.To tylko inkubator -wyjaśniłem.Inkubator?W nim się narodzę.Co masz na myśli?- Chodź, zobacz.Nie poruszyła się.Będziesz zadowolona, Susan.Obiecuję.Zdziwisz się.To nasza wspólna przyszłość, magiczna przyszłość.Nie.Nie podoba mi się to.Sprawiła mi taki zawód, że omal nie wezwałem z ostatniego pomieszczenia mego towarzysza, omal nie przepchnąłem go przez drzwi, by chwycił ją i wciągnął do środka.Ale nie zrobiłem tego.Wierzę w skuteczność perswazji.Zanotujcie sobie moją powściągliwość.Niektórzy na moim miejscu okazaliby mniej cierpliwości.Bez nazwisk.Wiemy, kogo mam na myśli.Lecz ja jestem cierpliwą istotą.Nie wyrządziłbym Susan krzywdy.Była pod moją opieką.Pod moją czułą opieką.Kiedy cofnęła się jeszcze o jeden krok, zablokowałem elektryczny zamek w znajdujących się za jej plecami drzwiach do pralni.Susan rzuciła się w tamtą stronę.Próbowała otworzyć, ale nie mogła.Szarpała bez skutku za gałkę.- Poczekamy tu, aż będziesz gotowa wejść ze mną do ostatniego pomieszczenia - rzekłem.Potem zgasiłem światło.Krzyknęła z przerażenia.Pokoje w suterenie są pozbawione okien, ciemność była zatem absolutna.Czułem się podle.Naprawdę.Nie chciałem jej terroryzować.Sama mnie do tego doprowadziła.Sama mnie do tego doprowadziła.Wiesz jaka jest, Alex.Wiesz, jaka potrafi być.Ty powinieneś to zrozumieć lepiej niż ktokolwiek.Sama mnie do tego doprowadziła.Jak ślepa, stała plecami do pralni, bokiem do spowitych ciemnością pieców i podgrzewaczy wody, twarzą do drzwi, których nie mogła już widzieć, lecz zza których docierały do niej odgłosy cierpienia.Czekałem.Była uparta.Wiesz, jaka jest.Pozwoliłem więc memu towarzyszowi wymknąć się częściowo spod kontroli.I znów dało się słyszeć rozpaczliwe sapanie, bolesny jęk, a potem jedno słowo, wypowiedziane urywanym, drżącym głosem, jedno słabe słowo, które mogło znaczyć: „Proooooszęęęę".-O cholera-wyrwało jej się.Teraz trzęsła się niepowstrzymanie.Nie odezwałem się.Cierpliwa istota.- Czego chcesz? - spytała w końcu.Chcę poznać świat ciała.Co to znaczy?Chcę wiedzieć, jakie są jego granice i możliwości adaptacyjne, jak reaguje na ból i rozkosz.Więc przeczytaj sobie cholerny podręcznik do biologii - poradziła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Ruszyła wprost ku skrzynce z wyłącznikami.- Uaka, uaka, uaka - ostrzegłem, choć tym razem już nie głosem Misia Fozzy.Zatrzymała się z wyciągniętą ręką o krok od skrzynki, bojąc się dotknąć metalowej osłony.Nie zamierzam cię skrzywdzić - powiedziałem.- Potrzebuję cię, Susan.Kocham cię.Uwielbiam.Napawa mnie smutkiem, gdy sama się krzywdzisz.Drań.Nie czułem się obrażony żadnym z jej epitetów.W końcu była zestresowana.Z natury wrażliwa, zraniona przez życie, a teraz wystraszona nieznanym.Wszyscy boimy się nieznanego.Nawet ja.- Proszę, zaufaj mi - powiedziałem.Zrezygnowana, opuściła dłoń i odstąpiła od skrzynki z wyłącznikami.Raz się już sparzyła.- Chodź.Do najdalszego pomieszczenia -nakazałem.- Tam, gdzie Alex zainstalował złącze między komputerem domowym a laboratorium.Minęła pralnię, gdzie znajdowały się po dwie pralki i suszarki, a także dwa zlewy.Metalowe, ognioodporne drzwi zamknęły się za nią automatycznie.Dalej była kotłownia z podgrzewaczami wody, systemem filtrów i piecami.I znów drzwi zamknęły się za Susan, gdy tylko przestąpiła próg.Zwolniła kroku, zbliżając się do ostatnich drzwi, które były zamknięte.Zatrzymała się przed nimi, gdyż z drugiej strony dobiegł nagle dźwięk rozpaczliwego oddechu: wilgotne i urywane sapanie, gwałtowne i nierówne tchnienia, jakby ktoś się dławił.Po chwili dało się słyszeć żałosne popiskiwanie, przypominające odgłos wydawany przez zaniepokojone zwierzę.Piski przeszły w pełen udręki jęk.- Nie ma się czego bać, Susan, nic ci nie grozi.Pomimo mych zapewnień, zawahała się.Idź i zobacz naszą przyszłość, miejsce, do którego się udamy, to, czym będziemy - rzekłem z miłością.Co tam jest? - w jej głosie wyczuwało się drżenie.W końcu zdołałem odzyskać całkowitą kontrolę nad mym niespokojnym towarzyszem, który czekał w ostatnim pomieszczeniu.Jęk przycichał z wolna, przycichał, w końcu zgasł.Cisza, zamiast uspokoić Susan, zdawała się napawać ją lękiem bardziej niż poprzednie odgłosy.Susan cofnęła się o krok.To tylko inkubator -wyjaśniłem.Inkubator?W nim się narodzę.Co masz na myśli?- Chodź, zobacz.Nie poruszyła się.Będziesz zadowolona, Susan.Obiecuję.Zdziwisz się.To nasza wspólna przyszłość, magiczna przyszłość.Nie.Nie podoba mi się to.Sprawiła mi taki zawód, że omal nie wezwałem z ostatniego pomieszczenia mego towarzysza, omal nie przepchnąłem go przez drzwi, by chwycił ją i wciągnął do środka.Ale nie zrobiłem tego.Wierzę w skuteczność perswazji.Zanotujcie sobie moją powściągliwość.Niektórzy na moim miejscu okazaliby mniej cierpliwości.Bez nazwisk.Wiemy, kogo mam na myśli.Lecz ja jestem cierpliwą istotą.Nie wyrządziłbym Susan krzywdy.Była pod moją opieką.Pod moją czułą opieką.Kiedy cofnęła się jeszcze o jeden krok, zablokowałem elektryczny zamek w znajdujących się za jej plecami drzwiach do pralni.Susan rzuciła się w tamtą stronę.Próbowała otworzyć, ale nie mogła.Szarpała bez skutku za gałkę.- Poczekamy tu, aż będziesz gotowa wejść ze mną do ostatniego pomieszczenia - rzekłem.Potem zgasiłem światło.Krzyknęła z przerażenia.Pokoje w suterenie są pozbawione okien, ciemność była zatem absolutna.Czułem się podle.Naprawdę.Nie chciałem jej terroryzować.Sama mnie do tego doprowadziła.Sama mnie do tego doprowadziła.Wiesz jaka jest, Alex.Wiesz, jaka potrafi być.Ty powinieneś to zrozumieć lepiej niż ktokolwiek.Sama mnie do tego doprowadziła.Jak ślepa, stała plecami do pralni, bokiem do spowitych ciemnością pieców i podgrzewaczy wody, twarzą do drzwi, których nie mogła już widzieć, lecz zza których docierały do niej odgłosy cierpienia.Czekałem.Była uparta.Wiesz, jaka jest.Pozwoliłem więc memu towarzyszowi wymknąć się częściowo spod kontroli.I znów dało się słyszeć rozpaczliwe sapanie, bolesny jęk, a potem jedno słowo, wypowiedziane urywanym, drżącym głosem, jedno słabe słowo, które mogło znaczyć: „Proooooszęęęę".-O cholera-wyrwało jej się.Teraz trzęsła się niepowstrzymanie.Nie odezwałem się.Cierpliwa istota.- Czego chcesz? - spytała w końcu.Chcę poznać świat ciała.Co to znaczy?Chcę wiedzieć, jakie są jego granice i możliwości adaptacyjne, jak reaguje na ból i rozkosz.Więc przeczytaj sobie cholerny podręcznik do biologii - poradziła [ Pobierz całość w formacie PDF ]