Pokrewne
- Strona Główna
- Pratchett Terry wiat Dysku T. 38 W Północ Się Odzieję
- Pratchett Terry Tylko ty mozesz uratowac ludzkosc
- Terry Pratchett Johnny 02 Joh
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Terry Pratchett 00 Dysk (Wars
- Terry Pratchett 08 Straz! Str
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia
- Pratchett Terry Ciemna strona slonca
- Terry Pratchett 16 Muzyka Dus
- 49 opowiadan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- negatyw24.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyprostowała się i zaczęła wędrować po biurku przeskakując nad ołówkamii kredkami, przebiegając zwinnie przez poduszkę do tuszu, aż w końcu zeskoczy-ła Piotrowi na kolano.Piotr wpatrywał się w nią skamieniały jak posąg.To małestworzenie miało skrzydła! Maleńkie skrzydełka jak babie lato! Tajemnicza istot-ka przemaszerowała pewnym krokiem po jego nodze, a potem po jego wymiętej,białej koszuli, zostawiając za sobą malutkie czarne ślady od tuszu.Kiedy dotarłado jego podbródka, zafurkotała skrzydełkami i zawisła w powietrzu przed jegonosem.Nachyliła się nieco i powąchała go. Ach, to jednak ty oznajmiła nieco zdziwiona. To ty.Duży ty.Niebyłam pewna.Myślę, że to wcale nie tak zle, że jesteś duży i tak byłeś zawszeode mnie większy.Nie aż tyle oczywiście spojrzała w dół na jego brzuch.Być może znaczy to, że bawisz się teraz jeszcze weselej.Piotr wcisnął głowę między ramiona.Próbował jednocześnie oddychać i nieoddychać.Paraliżował go strach. Moira? udało mu się wyszeptać.Małe stworzonko pląsało wokół, wcale go nie słuchając. Och, Piotrusiu, jak myśmy się wspaniale bawili cóż to były za czasy, coza piękne czasy! Czy pamiętasz, jak było kiedyś?Piotr z ogromnym wysiłkiem starał się zachować przytomność.Wziął głębokioddech i przemógł strach. Ty jesteś.ty jesteś wró.wró. Tak, wróżką przyznała mu rację i pogładziła się z zadowoleniem poswoich migocących włosach. Choch. Chochlikiem odparła z szelmowskim uśmiechem. I jeśli małe jestpiękne, to jestem najmniejsza, Piotrusiu Panie.Piotr zbladł. Jestem Piotr Banning poprawił ją.Pociągnęła nosem.49 Piotruś Pan. Piotr Banning. Pan. Banning.Wzięła się pod boki i zlustrowała go od góry do dołu. Tłusty, stary Pan. Uhm.tłusty, stary Banning próbował się nerwowo uśmiechnąć.Wróżka zacisnęła usta uznając sprawę za zakończoną. Niech ci będzie, ale kimkolwiek jesteś, to wciąż ty.Tylko jedna osoba mataki zapach.Piotr z oburzeniem zamrugał oczami. Jaki zapach?Twarz wróżki rozjaśniła się w uśmiechu. Zapach kogoś, kto dosiada wiatru.Zapach setek letnich pór przespanych nadrzewach, zapach przygód z Indianami i piratami.Czy nie pamiętasz, Piotrusiu?To był nasz świat i mogliśmy robić wszystko, na co mieliśmy ochotę.To byłowspaniałe, bo mogło to być cokolwiek, ale zawsze my to robiliśmy!Podleciała, aby dotknąć jego twarzy i wzdrygnęła się. Au! Coś szorstkiego, ostrego! To zarost powiedział głucho Piotr.Oparł głowę o ścianę i zamknął oczy. No i w końcu stało się mam rozstrójnerwowy.Nagle poczuł szarpnięcie za węzeł krawata i otworzył oczy.Wróżka, z niezwy-kłą jak na takie maleństwo siłą, postawiła go na nogi i ciągnęła w stronę otwartegookna. Chodz ze mną, a wszystko będzie dobrze powiedziała.Piotr nie słuchał. A może dostałem zawału i umieram.Mam doznania pozacielesne.Płynę kubiałemu światłu bijącemu z.nie wiem skąd.Proszę bardzo, zupełnie porzuciłemswoje ciało.Za sobą dostrzegł domek dla lalek. Widzisz, to jest dom Babci Wendy, Kensington, numer czternasty, o tutaj.Ale zaraz, czy tam, na podłodze, to nie moje stopy? O, mój Boże.Co się dzieje?Gdzie my idziemy?Wróżka zaśmiała się wesoło. Ratować twoje dzieci, oczywiście.Piotr otworzył oczy. Zaczekaj! Skąd wiesz o moich dzieciach?Roześmiała się znów. Każdy wie! Są u kapitana Haka i teraz musisz walczyć z nim, żeby jeodzyskać.Lećmy, Piotrusiu Panie!50Puściła go i zaczęła fruwać koło jego twarzy, dmuchając w złożone dłonie,a drobiny srebrnego pyłku wzbijały się w powietrze i osiadały na nim.Piotr otrzą-snął się i kichnął głośno, padając na tyłek.Podmuch kichnięcia wrzucił wróż-kę przez celofanowe okienko do domku dla lalek.Wnętrze domku zajaśniałow mgnieniu oka, jak gdyby we wszystkich okienkach zapaliły się lampy.Piotrpodczołgał się po podłodze i zajrzał do środka. A więc to prawda? dobiegł go stamtąd głos. Stałeś się dorosły.Zagu-bieni Chłopcy mówili mi o tym, ale nigdy w to nie wierzyłam.Wypiłam za ciebietruciznę, ty głupi ośle! Czy nic nie pamiętasz? Nazywałeś mnie Dzwoneczkiem!Wybuchnęła płaczem, a jej szloch odbijał się echem od ścianek domku.Piotr zaglądał w okienka. Jesteś tam, robaczku? otworzył frontowe drzwiczki. Nie jestem robaczkiem oznajmiła wściekle. Jestem wróżką!Leżąc policzkiem przy podłodze wykręcał szyję, żeby dojrzeć maleńkie scho-dy. Ja nie wierzę we wróżki!Usłyszał jej westchnięcie. Za każdym razem, kiedy ktoś mówi: Nie wierzę we wróżki , jedna z nichpada martwa!Cierpliwość Piotra wobec siebie i swoich pozacielesnych doznań, które naj-wyrazniej nie przypominały niczego w tym rodzaju, wyczerpała się. Nie wierzę we wróżki! wrzasnął z całych sił.Z domku dobiegł głośny trzask i u szczytu schodów pojawiła się omdlewającawróżka.Próbowała przytrzymać się ściany, ale po chwili runęła w dół po schodachi upadla jak martwa.Piotr zerwał się na równe nogi, a twarz mu poszarzała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Wyprostowała się i zaczęła wędrować po biurku przeskakując nad ołówkamii kredkami, przebiegając zwinnie przez poduszkę do tuszu, aż w końcu zeskoczy-ła Piotrowi na kolano.Piotr wpatrywał się w nią skamieniały jak posąg.To małestworzenie miało skrzydła! Maleńkie skrzydełka jak babie lato! Tajemnicza istot-ka przemaszerowała pewnym krokiem po jego nodze, a potem po jego wymiętej,białej koszuli, zostawiając za sobą malutkie czarne ślady od tuszu.Kiedy dotarłado jego podbródka, zafurkotała skrzydełkami i zawisła w powietrzu przed jegonosem.Nachyliła się nieco i powąchała go. Ach, to jednak ty oznajmiła nieco zdziwiona. To ty.Duży ty.Niebyłam pewna.Myślę, że to wcale nie tak zle, że jesteś duży i tak byłeś zawszeode mnie większy.Nie aż tyle oczywiście spojrzała w dół na jego brzuch.Być może znaczy to, że bawisz się teraz jeszcze weselej.Piotr wcisnął głowę między ramiona.Próbował jednocześnie oddychać i nieoddychać.Paraliżował go strach. Moira? udało mu się wyszeptać.Małe stworzonko pląsało wokół, wcale go nie słuchając. Och, Piotrusiu, jak myśmy się wspaniale bawili cóż to były za czasy, coza piękne czasy! Czy pamiętasz, jak było kiedyś?Piotr z ogromnym wysiłkiem starał się zachować przytomność.Wziął głębokioddech i przemógł strach. Ty jesteś.ty jesteś wró.wró. Tak, wróżką przyznała mu rację i pogładziła się z zadowoleniem poswoich migocących włosach. Choch. Chochlikiem odparła z szelmowskim uśmiechem. I jeśli małe jestpiękne, to jestem najmniejsza, Piotrusiu Panie.Piotr zbladł. Jestem Piotr Banning poprawił ją.Pociągnęła nosem.49 Piotruś Pan. Piotr Banning. Pan. Banning.Wzięła się pod boki i zlustrowała go od góry do dołu. Tłusty, stary Pan. Uhm.tłusty, stary Banning próbował się nerwowo uśmiechnąć.Wróżka zacisnęła usta uznając sprawę za zakończoną. Niech ci będzie, ale kimkolwiek jesteś, to wciąż ty.Tylko jedna osoba mataki zapach.Piotr z oburzeniem zamrugał oczami. Jaki zapach?Twarz wróżki rozjaśniła się w uśmiechu. Zapach kogoś, kto dosiada wiatru.Zapach setek letnich pór przespanych nadrzewach, zapach przygód z Indianami i piratami.Czy nie pamiętasz, Piotrusiu?To był nasz świat i mogliśmy robić wszystko, na co mieliśmy ochotę.To byłowspaniałe, bo mogło to być cokolwiek, ale zawsze my to robiliśmy!Podleciała, aby dotknąć jego twarzy i wzdrygnęła się. Au! Coś szorstkiego, ostrego! To zarost powiedział głucho Piotr.Oparł głowę o ścianę i zamknął oczy. No i w końcu stało się mam rozstrójnerwowy.Nagle poczuł szarpnięcie za węzeł krawata i otworzył oczy.Wróżka, z niezwy-kłą jak na takie maleństwo siłą, postawiła go na nogi i ciągnęła w stronę otwartegookna. Chodz ze mną, a wszystko będzie dobrze powiedziała.Piotr nie słuchał. A może dostałem zawału i umieram.Mam doznania pozacielesne.Płynę kubiałemu światłu bijącemu z.nie wiem skąd.Proszę bardzo, zupełnie porzuciłemswoje ciało.Za sobą dostrzegł domek dla lalek. Widzisz, to jest dom Babci Wendy, Kensington, numer czternasty, o tutaj.Ale zaraz, czy tam, na podłodze, to nie moje stopy? O, mój Boże.Co się dzieje?Gdzie my idziemy?Wróżka zaśmiała się wesoło. Ratować twoje dzieci, oczywiście.Piotr otworzył oczy. Zaczekaj! Skąd wiesz o moich dzieciach?Roześmiała się znów. Każdy wie! Są u kapitana Haka i teraz musisz walczyć z nim, żeby jeodzyskać.Lećmy, Piotrusiu Panie!50Puściła go i zaczęła fruwać koło jego twarzy, dmuchając w złożone dłonie,a drobiny srebrnego pyłku wzbijały się w powietrze i osiadały na nim.Piotr otrzą-snął się i kichnął głośno, padając na tyłek.Podmuch kichnięcia wrzucił wróż-kę przez celofanowe okienko do domku dla lalek.Wnętrze domku zajaśniałow mgnieniu oka, jak gdyby we wszystkich okienkach zapaliły się lampy.Piotrpodczołgał się po podłodze i zajrzał do środka. A więc to prawda? dobiegł go stamtąd głos. Stałeś się dorosły.Zagu-bieni Chłopcy mówili mi o tym, ale nigdy w to nie wierzyłam.Wypiłam za ciebietruciznę, ty głupi ośle! Czy nic nie pamiętasz? Nazywałeś mnie Dzwoneczkiem!Wybuchnęła płaczem, a jej szloch odbijał się echem od ścianek domku.Piotr zaglądał w okienka. Jesteś tam, robaczku? otworzył frontowe drzwiczki. Nie jestem robaczkiem oznajmiła wściekle. Jestem wróżką!Leżąc policzkiem przy podłodze wykręcał szyję, żeby dojrzeć maleńkie scho-dy. Ja nie wierzę we wróżki!Usłyszał jej westchnięcie. Za każdym razem, kiedy ktoś mówi: Nie wierzę we wróżki , jedna z nichpada martwa!Cierpliwość Piotra wobec siebie i swoich pozacielesnych doznań, które naj-wyrazniej nie przypominały niczego w tym rodzaju, wyczerpała się. Nie wierzę we wróżki! wrzasnął z całych sił.Z domku dobiegł głośny trzask i u szczytu schodów pojawiła się omdlewającawróżka.Próbowała przytrzymać się ściany, ale po chwili runęła w dół po schodachi upadla jak martwa.Piotr zerwał się na równe nogi, a twarz mu poszarzała [ Pobierz całość w formacie PDF ]