Pokrewne
- Strona Główna
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Hannah Sophie Konstabl Simon Waterhouse 4 Druga połowa żyje dalej
- Hyde Christopher Plan Maxwella (SCAN dal 679)
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow smoczy spiewak
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Ziemianski Andrzej Achaja Tom 1 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- urodze-zycie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zhirinprzełknęła ślinę, starając się nie wiercić na twardej ławie.Zawsze uważała, że niechęć, jaką żywiła do niej Kwan, byłaczęściowo wynikiem zazdrości; policzki jej spąsowiały, gdyuświadomiła sobie, jak bardzo dziecinne było to myślenie.- Sedno jest takie - powiedziała Kwan cedząc słowa - że już niepopieram Dai Tranh.Choć Tygrysy są miękkie, to Dai Tranh posuwająsię za daleko i zamierzają posunąć się jeszcze dalej.Odwróciła się do zebranych i jej ręka powędrowała do rękojeścinieobecnej klingi; uświadomiwszy sobie jej brak, zatknęła palce zapas.- Dai Tranh znalezli kopalnię diamentów w lesie, po drugiej stroniegóry.Khas od lat zbiera kamienie duszy, wykorzystując do tegosivahrijskich więzniów.Znowu podniosły się głosy, tym razem bardziej rozgniewane idonośniejsze.Jabbor nie zdołał ich uciszyć, ale wreszcie Kwan ichzakrzyczała.- Słusznie.Powinniście odczuwać złość - jednak Selei Xinaipozwoliła, żeby wściekłość ją opętała.Zamierza dokonać sabotażuna górze i pozwolić, by jej ogień zniszczył kopalnię i Kunin Tam.Pozostali nie przeciwstawią się Selei.- Co takiego? - głos Zhirin zabrzmiał donośnie w pełnej zdumieniaciszy, aż się spłoniła.Kwan odwróciła się ku niej i Zhirin starała sięzebrać myśli, wstając.- To rzeczywiście szaleństwo - spalą także swojeziemie - ale góra ma przecież magiczne zabezpieczenia.Kwan się uśmiechnęła.- O, tak.Ale my - oni - mają kogoś w KurunTam.Czy myślisz, że byłaś jedynym szpiegiem, mała ma-giczko? Oniwiedzą o tych zabezpieczeniach i wiedzą jak je zniszczyć.Ten plan toszaleństwo, ale uważam, że może się powieść.Dlatego tu jestem.Ziemie Lhunów spłoną, a na to nie mogę pozwolić.Zhirin usiadła, chwytając Jabbora za ramię, żeby utrzymaćrównowagę.Jedną z najważniejszych lekcji wpajanych w Kurun Tambył szacunek dla góry.Vasilios pokazywał jej rozliczne teksty zassarijskich kronik oraz szczegółowe ryciny wulkanów znajdującychsię w południowym cesarstwie i zniszczeń, jakie spowodowaływybuchając.Rada stała się oceanem rozgniewanych głosów, a ona wykorzystałapanujący zamęt, żeby przetłumaczyć tę rozmowę Isyllt.Kiedyskończyła, Zhirin nie potrafiła powiedzieć, kto co wykrzykiwał.- Dosyć już! - krzyknął wreszcie Jabbor, a jego głos zadudnił odpodłogi aż po krokwie.- Niezależnie od naszych sporów, to czyprzynajmniej zgadzamy się co do tego, że spalenie Sivahry jest.nierozważne? - Tygrysy pokiwały głowami, kilkoro prychnęło, słyszącjego ironiczny ton.- Kwan, ile mamy czasu?- Wyruszą dziś w nocy.Pewnie najpierw zorganizują coś, żebyodwrócić uwagę Khasu.Ale to nie wszystko.Słyszeliście pogłoski oBiałej Ręce? Cóż, są prawdziwe.Czarownice Dai Tranh namówiłyumarłych, których nikt nie odprowadził pieśnią, żeby dla nich walczyli.W sali znowu zapadła cisza i Jabbor odezwał się, zanim zaczęliponownie rozprawiać.- Zatem mamy szczęście, że jest z nami nekromantka, prawda?Po śniadaniu, Selei podzieliła wojowników na grupy.Ki Dai, żywi iumarli, udadzą się na górę - złamanie zabezpieczeń będzie wymagałocałego ich magicznego kunsztu.Pozostali odwrócą uwagę Khasu iKurun Tam.Riuh zmarszczył brwi, gdy zostali rozdzieleni, lecz Xinai byłazadowolona z tej chwili wytchnienia.Wciąż odczuwała skurcze i kiedymiała przed sobą zadanie, ostatnia rzecz, jakiej potrzebowała, to jegoobecność u jej boku albo pełne zadowolenia, znaczące spojrzeniamatki.Kiedy grupy bez czarownic zaczęły wymykać się z obozu, jakiśwojownik odciągnął Selei na bok, żeby porozmawiać szeptem.Sądzącpo jego nosie i szerokich kościach policzkowych, był on Lhunem.Niewiele innych klanów przyłączyło się do Dai Tranh -Lhunowie iKhanowie oraz garstka ludzi pozbawionych klanów.1 ona.Gdy wpatrywała się w rozwalone mury i puste chaty Cay Lin, trudnojej było podzielać optymizm Selei.Myśl o dzieciach była jej obca imimo uczuć, jakie żywił do niej Riuh, nie miała ochoty wychodzić zamąż.Nawet, kiedy była z Adamem, nie myślała o założeniu rodziny, abył czas, gdy wyobrażała sobie, że spędzi z nim resztę swojego życia.Choć życie najemnika często nie było długie.A życie rewolucjonisty też raczej do długich nie należało.Pózniej będziesz się tym martwić, powiedziała sobie w duchu.Jeśli zRiuhem przeżyją tę noc.Selei skończyła rozmawiać z mężczyzną i wygoniła ostatnichmaruderów z obozu.Kiedy już poszli, zwróciła się do Kai Dai.- Zostaliśmy zdradzeni.- Uniosła rękę, żeby powstrzymać pytania.-Myślę, że Khas nie został powiadomiony, lecz Tygrysy wiedzą, co sięszykujeSzepty rozległy się i ucichły, a czarownice popatrzyły po sobie.- Czy zmieniamy plan? - spytała Phailin.- Nie.Jeśli Kurun Tam się o tym dowie, niełatwo będzie o następnąokazję.- Czy myślisz, że spróbują nas powstrzymać? - spytał ktoś inny, jakiśchłopak, który ledwo dorósł do noszenia własnego krysa.-Znaczy sięTygrysy.- Jeśli tak zrobią, nie okazujcie litości.Mieli okazję się do nasprzyłączyć, posłuchać prawdy.Nie możemy pozwolić, aby ich słabośćnas teraz powstrzymała.Chłopak przełknął z trudem ślinę kiwając głową.Rozdział 19Zhirin zaznaczyła magiczne zabezpieczenia na mapach Tygrysów,ale potem gdy przygotowywali się do walki, czuła się bezużyteczna.Nie była tak bezbronna w czasie walki, jak niegdyś sądziła, ale niemiała zdolności strategicznych.Isyllt została na radzie, a Zhirinwróciła do ich pokoju, gdzie pocierała pierścień matki tak długo ażrozbolały ją palce i patrzyła jak zmienia się światło wędrujące w dół pościanie.Jabbor przyszedł pózniej tego popołudnia i tym razem na jegotwarzy malowało się współczucie i troska, których tak się obawiała.Zamknął delikatnie drzwi za sobą i przysiadł przy niej, nie dotykającjej jednak.Jego ciepło i swojski drzewno-słodki zapach byłybykrzepiący, gdyby nie to, że wyraznie miał coś do powiedzenia, coś, cosprawiało, że był skrępowany i zdenerwowany.- O co chodzi? - spytała po kilku chwilach słuchania, jak Jabborbierze oddech, po czym nic nie mówi.- Ja - przełknął ślinę.Nigdy nie widziała go tak zdenerwowanego.-Wiem, jak ci trudno.Przykro mi.Powstrzymała się od nieuprzejmej odpowiedzi - jego rodzice zginęli,kiedy był mały.Może jednak wiedział, jak to jest.- Dziękuję - odpowiedziała.-1 dziękuję za przygarnięcie nas.Zbył towzruszeniem ramion i wziął jej rękę w swoją szerokądłoń.- Zhir, wiem, że to nie najlepsza chwila, ale.- Chcesz pomocy Cay Lii? Zrobię, co w mojej mocy, ale będęmusiała porozmawiać z Mau.- Nie, nie.- Przerwał Zhirin, w momencie, gdy zaczęło ją ściskać wpiersi na tę myśl.- To znaczy, owszem, chętnie przyjmiemy wszelkąpomoc, jaką Laii mogą oferować, ale nie o to przyszedłemcię zapytać.- Jego dłoń zacisnęła się na jej dłoni i pierścień z czapląwbił im się obydwojgu w ciało.- Zhir, czy wyjdziesz za mnie?Otworzyła usta i zaraz je zamknęła, po czym odwróciła się by naniego spojrzeć.Zwiatło kładło się siateczką na jego twarzy, budzączłote błyski w jego oczach.- Czy sobie żar.Ty mówisz na poważnie.- Tak.Kiedy to się skończy.Jeśli nie zostanę zabity przez Dai Tranhani Khas.- Skrzywił się.- Wiem, że to nie jest najlepsza małżeńskapropozycja, ale czy rozważysz ją?Czy ją rozważy? Myśl, że wybór należał do niej była oszałamiająca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Zhirinprzełknęła ślinę, starając się nie wiercić na twardej ławie.Zawsze uważała, że niechęć, jaką żywiła do niej Kwan, byłaczęściowo wynikiem zazdrości; policzki jej spąsowiały, gdyuświadomiła sobie, jak bardzo dziecinne było to myślenie.- Sedno jest takie - powiedziała Kwan cedząc słowa - że już niepopieram Dai Tranh.Choć Tygrysy są miękkie, to Dai Tranh posuwająsię za daleko i zamierzają posunąć się jeszcze dalej.Odwróciła się do zebranych i jej ręka powędrowała do rękojeścinieobecnej klingi; uświadomiwszy sobie jej brak, zatknęła palce zapas.- Dai Tranh znalezli kopalnię diamentów w lesie, po drugiej stroniegóry.Khas od lat zbiera kamienie duszy, wykorzystując do tegosivahrijskich więzniów.Znowu podniosły się głosy, tym razem bardziej rozgniewane idonośniejsze.Jabbor nie zdołał ich uciszyć, ale wreszcie Kwan ichzakrzyczała.- Słusznie.Powinniście odczuwać złość - jednak Selei Xinaipozwoliła, żeby wściekłość ją opętała.Zamierza dokonać sabotażuna górze i pozwolić, by jej ogień zniszczył kopalnię i Kunin Tam.Pozostali nie przeciwstawią się Selei.- Co takiego? - głos Zhirin zabrzmiał donośnie w pełnej zdumieniaciszy, aż się spłoniła.Kwan odwróciła się ku niej i Zhirin starała sięzebrać myśli, wstając.- To rzeczywiście szaleństwo - spalą także swojeziemie - ale góra ma przecież magiczne zabezpieczenia.Kwan się uśmiechnęła.- O, tak.Ale my - oni - mają kogoś w KurunTam.Czy myślisz, że byłaś jedynym szpiegiem, mała ma-giczko? Oniwiedzą o tych zabezpieczeniach i wiedzą jak je zniszczyć.Ten plan toszaleństwo, ale uważam, że może się powieść.Dlatego tu jestem.Ziemie Lhunów spłoną, a na to nie mogę pozwolić.Zhirin usiadła, chwytając Jabbora za ramię, żeby utrzymaćrównowagę.Jedną z najważniejszych lekcji wpajanych w Kurun Tambył szacunek dla góry.Vasilios pokazywał jej rozliczne teksty zassarijskich kronik oraz szczegółowe ryciny wulkanów znajdującychsię w południowym cesarstwie i zniszczeń, jakie spowodowaływybuchając.Rada stała się oceanem rozgniewanych głosów, a ona wykorzystałapanujący zamęt, żeby przetłumaczyć tę rozmowę Isyllt.Kiedyskończyła, Zhirin nie potrafiła powiedzieć, kto co wykrzykiwał.- Dosyć już! - krzyknął wreszcie Jabbor, a jego głos zadudnił odpodłogi aż po krokwie.- Niezależnie od naszych sporów, to czyprzynajmniej zgadzamy się co do tego, że spalenie Sivahry jest.nierozważne? - Tygrysy pokiwały głowami, kilkoro prychnęło, słyszącjego ironiczny ton.- Kwan, ile mamy czasu?- Wyruszą dziś w nocy.Pewnie najpierw zorganizują coś, żebyodwrócić uwagę Khasu.Ale to nie wszystko.Słyszeliście pogłoski oBiałej Ręce? Cóż, są prawdziwe.Czarownice Dai Tranh namówiłyumarłych, których nikt nie odprowadził pieśnią, żeby dla nich walczyli.W sali znowu zapadła cisza i Jabbor odezwał się, zanim zaczęliponownie rozprawiać.- Zatem mamy szczęście, że jest z nami nekromantka, prawda?Po śniadaniu, Selei podzieliła wojowników na grupy.Ki Dai, żywi iumarli, udadzą się na górę - złamanie zabezpieczeń będzie wymagałocałego ich magicznego kunsztu.Pozostali odwrócą uwagę Khasu iKurun Tam.Riuh zmarszczył brwi, gdy zostali rozdzieleni, lecz Xinai byłazadowolona z tej chwili wytchnienia.Wciąż odczuwała skurcze i kiedymiała przed sobą zadanie, ostatnia rzecz, jakiej potrzebowała, to jegoobecność u jej boku albo pełne zadowolenia, znaczące spojrzeniamatki.Kiedy grupy bez czarownic zaczęły wymykać się z obozu, jakiśwojownik odciągnął Selei na bok, żeby porozmawiać szeptem.Sądzącpo jego nosie i szerokich kościach policzkowych, był on Lhunem.Niewiele innych klanów przyłączyło się do Dai Tranh -Lhunowie iKhanowie oraz garstka ludzi pozbawionych klanów.1 ona.Gdy wpatrywała się w rozwalone mury i puste chaty Cay Lin, trudnojej było podzielać optymizm Selei.Myśl o dzieciach była jej obca imimo uczuć, jakie żywił do niej Riuh, nie miała ochoty wychodzić zamąż.Nawet, kiedy była z Adamem, nie myślała o założeniu rodziny, abył czas, gdy wyobrażała sobie, że spędzi z nim resztę swojego życia.Choć życie najemnika często nie było długie.A życie rewolucjonisty też raczej do długich nie należało.Pózniej będziesz się tym martwić, powiedziała sobie w duchu.Jeśli zRiuhem przeżyją tę noc.Selei skończyła rozmawiać z mężczyzną i wygoniła ostatnichmaruderów z obozu.Kiedy już poszli, zwróciła się do Kai Dai.- Zostaliśmy zdradzeni.- Uniosła rękę, żeby powstrzymać pytania.-Myślę, że Khas nie został powiadomiony, lecz Tygrysy wiedzą, co sięszykujeSzepty rozległy się i ucichły, a czarownice popatrzyły po sobie.- Czy zmieniamy plan? - spytała Phailin.- Nie.Jeśli Kurun Tam się o tym dowie, niełatwo będzie o następnąokazję.- Czy myślisz, że spróbują nas powstrzymać? - spytał ktoś inny, jakiśchłopak, który ledwo dorósł do noszenia własnego krysa.-Znaczy sięTygrysy.- Jeśli tak zrobią, nie okazujcie litości.Mieli okazję się do nasprzyłączyć, posłuchać prawdy.Nie możemy pozwolić, aby ich słabośćnas teraz powstrzymała.Chłopak przełknął z trudem ślinę kiwając głową.Rozdział 19Zhirin zaznaczyła magiczne zabezpieczenia na mapach Tygrysów,ale potem gdy przygotowywali się do walki, czuła się bezużyteczna.Nie była tak bezbronna w czasie walki, jak niegdyś sądziła, ale niemiała zdolności strategicznych.Isyllt została na radzie, a Zhirinwróciła do ich pokoju, gdzie pocierała pierścień matki tak długo ażrozbolały ją palce i patrzyła jak zmienia się światło wędrujące w dół pościanie.Jabbor przyszedł pózniej tego popołudnia i tym razem na jegotwarzy malowało się współczucie i troska, których tak się obawiała.Zamknął delikatnie drzwi za sobą i przysiadł przy niej, nie dotykającjej jednak.Jego ciepło i swojski drzewno-słodki zapach byłybykrzepiący, gdyby nie to, że wyraznie miał coś do powiedzenia, coś, cosprawiało, że był skrępowany i zdenerwowany.- O co chodzi? - spytała po kilku chwilach słuchania, jak Jabborbierze oddech, po czym nic nie mówi.- Ja - przełknął ślinę.Nigdy nie widziała go tak zdenerwowanego.-Wiem, jak ci trudno.Przykro mi.Powstrzymała się od nieuprzejmej odpowiedzi - jego rodzice zginęli,kiedy był mały.Może jednak wiedział, jak to jest.- Dziękuję - odpowiedziała.-1 dziękuję za przygarnięcie nas.Zbył towzruszeniem ramion i wziął jej rękę w swoją szerokądłoń.- Zhir, wiem, że to nie najlepsza chwila, ale.- Chcesz pomocy Cay Lii? Zrobię, co w mojej mocy, ale będęmusiała porozmawiać z Mau.- Nie, nie.- Przerwał Zhirin, w momencie, gdy zaczęło ją ściskać wpiersi na tę myśl.- To znaczy, owszem, chętnie przyjmiemy wszelkąpomoc, jaką Laii mogą oferować, ale nie o to przyszedłemcię zapytać.- Jego dłoń zacisnęła się na jej dłoni i pierścień z czapląwbił im się obydwojgu w ciało.- Zhir, czy wyjdziesz za mnie?Otworzyła usta i zaraz je zamknęła, po czym odwróciła się by naniego spojrzeć.Zwiatło kładło się siateczką na jego twarzy, budzączłote błyski w jego oczach.- Czy sobie żar.Ty mówisz na poważnie.- Tak.Kiedy to się skończy.Jeśli nie zostanę zabity przez Dai Tranhani Khas.- Skrzywił się.- Wiem, że to nie jest najlepsza małżeńskapropozycja, ale czy rozważysz ją?Czy ją rozważy? Myśl, że wybór należał do niej była oszałamiająca [ Pobierz całość w formacie PDF ]