[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie jestem, jak wiesz, zdolna wyrazić tego wszystkiego równie do-brze.Możliwe jednak, że mogłabym to przy sposobności odczuć. Możliwe?.Przy sposobności?  zawołał. Zdaje ci się, że to za mało.Prawda? To jest więcej, niż ci się zdaje.Nie lubię obiecy-wać więcej (bo może to właśnie będzie mniej), nizli mogę dotrzymać.Nic nie wiem z góry.Trzeba sobie wzajem zaufać.Oboje jesteśmy rzetelni, Rogerze.Kochamy się.Zrobimywszystko, co będzie w naszej mocy.Znów żachnął się. Wszystko, co w naszej mocy!. wykrzyknął.Uśmiechnęła się i odrzekła: Zaufaj mi, Rogerze.Potrzebna mi twa ufność, bo chcę cię o wiele prosić. Mów!  powiedział ostrożnie. Kocham cię, Rogerze, ale chcę żyć prawdą.Od dziecięcych lat byłam dość samotna imiałam wiele swobody.Ojciec zostawił mi zupełną wolność, której nie nadużywałam, gdyżwydawała mi się całkiem naturalna i była zdrowa.Nabrałam przeto nawyków intelektualnych,bez których trudno by mi się było obejść.Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem nieco odmien-na od większości młodych dziewcząt z mojej sfery.A jednak sądzę, że one odczuwają to sa-mo co ja, tylko że ja mam odwagę to wypowiedzieć i lepiej potrafię sobie wszystko uświa-domić.Chcesz, bym złączyła moje życie z twoim.I ja tego pragnę.Zresztą, najgłębszym pra-gnieniem każdej z nas jest pozyskanie ukochanego towarzysza.Mógłbyś nim zostać, Rogerze,gdybyś.gdybyś.chciał tylko. Gdybym chciał?  powiedział. %7łartujesz chyba! Wszakże chcę tylko tego.74  Gdybyś naprawdę chciał zostać mym towarzyszem, Rogerze.Nie żartuję wcale.Namyślsię dobrze.Połączyć dwa życia to nie znaczy zdławić jedno z nich.Cóż ty mi ofiarujesz?Nie dostrzegasz nawet tego, bo świat z dawien dawna nawykł do takich nierówności.Ale dlamnie to nowość.Przynosisz mi nie tylko swoje uczucie, przychodzisz wraz ze swymi bli-skimi, z przyjaciółmi, znajomymi, powinowatymi, z gotową, wykreśloną drogą życia, ustalo-ną karierą, z partią swą i jej dogmatami, z rodziną, która ma już swe tradycje, słowem, z ca-łym światem własnym, ze światem, którym sam jesteś.Ja posiadam również swój świat, je-stem tak samo światem.A ty mi mówisz:  Porzuć twój świat i wkrocz w granice mego. Go-towa jestem przyjść do ciebie, ale cała, ze wszystkim, co jest we mnie.Czy chcesz mnieprzyjąć całą? Chcę, ale toś ty powiedziała mi przed chwilą, że całej siebie dać nie możesz. Nie rozumiesz mnie.Pytam, czy wezmiesz mnie wolną i całkowitą? Wolną?  rzekł Roger ostrożnie. Od czasu Wielkiej Rewolucji wszyscy we Francji sąwolni.(Anetka uśmiechnęła się. Aadna gwarancja!.) Ale trzeba się porozumieć  ciągnął dalej. Rzecz oczywista, że z chwilą małżeństwanie będziesz całkiem wolna, zaciągniesz bowiem pewne zobowiązania. Nie lubię tego słowa, ale rzecz sama mnie nie przestrasza.Wezmę z radością i dobro-wolnie na siebie część trosk i trudu człowieka kochanego oraz część obowiązków wspólnegożycia.Im będą cięższe, tym dzięki miłości staną mi się droższe.Ale mimo to nie rezygnuję zobowiązków mego własnego życia. Jakież to obowiązki?  spytał. Wedle tego, coś mi mówiła i co wiem, wydaje mi się, żedotychczasowe twe życie, droga Anetko, tak spokojne, skromne, nie miało zbyt wielkichwymagań.Czegóż się może domagać teraz? Czy masz na myśli twoje studia? Chcesz je pro-wadzić dalej? Ten rodzaj działalności, wyznaję, nie wydaje mi się odpowiedni dla kobiety.Chyba że idzie o powołanie.To zaś bardzo przeszkadza w małżeństwie; myślę jednak, że niejesteś obarczona tym darem nieba.Jesteś na to zbyt prosta i zrównoważona. Nie, nie ma mowy o jakimś specjalnym powołaniu.Wówczas rzecz byłaby jasna, nale-żałoby iść za nim, i koniec.Wymagania (jak powiadasz) mego życia nie tak łatwo sformuło-wać, gdyż są mniej określone, a znacznie szersze.Idzie o prawo, jakie przysługuje każdejżywej duszy, o prawo przemiany. Przemiany?!  wykrzyknął Roger. Chcesz zmian w miłości? Dusza, zostając nawet, jak tego chcę, zawsze wierna jednej miłości, ma prawo się zmie-niać.Tak, wiem, Rogerze, że słowo to cię przestrasza.Mnie samą niepokoi.Jeśli piękna jestchwila, którą przeżywam, rada bym zastygnąć w bezruchu.%7łal mi, że jej nie mogę utrwalićna zawsze! A jednak nie wolno tego czynić, Rogerze, i zresztą nie można.Nie stoimy w miej-scu.%7łyjemy, poruszamy się, jesteśmy popychani, prąd życia unosi nas z sobą.Trzeba, trzebatedy koniecznie iść naprzód.Nie zagraża to w niczym miłości.Zabieramy ją wraz z sobą.Alemiłość nie powinna nas wstrzymywać, cofać wstecz i zamykać w pełnym słodyczy bezruchujednej myśli.Piękna miłość trwać może przez całe życie, ale nie wypełnia go po brzegi.Po-myśl, drogi Rogerze, że kochając cię, bardzo, mogę pewnego dnia uczuć, że mi ciasno (już toczuję) w kręgu twej działalności i myśli.Nigdy nie będę przeczyć wartości tego, coś wybrałdla siebie.Ale czy byłoby sprawiedliwe narzucanie mi tego samego? Czyż nie uważasz zasłuszne, by mi wolno było otworzyć okno, jeśli zapragnę odetchnąć swobodnie, a nawet drzwi(o, nie odejdę zbyt daleko!), bym zachować mogła własny teren.działania, własne zaintere-sowania umysłowe, krąg przyjaciół, bym nie musiała tkwić ustawicznie w jednym zakątkuglobu, pod tym samym widnokręgiem, bym miała swobodę zmiany klimatu, wyjazdu? Mówięci to wszystko, choć nie wiem, czy to będzie potrzebne.Konieczne mi jest tylko poczuciewolności działania, świadomość, że mogę chcieć, mogę oddychać swobodnie, że jestem wol-na, że mogę się czuć wolna, choćbym nawet nie korzystała z tej wolności.75 Przebacz, Rogerze, może ci się to wyda absurdalne i dziecinne.Tak nie jest, zaręczam ci,to najgłębsza treść mej istoty, to tchnienie, które sprawia, że żyję.Umarłabym bez tej swobo-dy.Uczynię wszystko z miłości, ale przymus mnie zabija, sama myśl o przymusie doprowa-dzałaby mnie do buntu.Nie, związek dwu istot nie powinien być wzajemnym okuwaniem sięw kajdany.Powinien przypominać dwa kwiaty rozkwitające na jednej łodydze.Chciałabym,by każdy, miast zazdrościć drugiemu swobodnego rozwoju, czuł się szczęśliwy, że mu w nimmoże dopomóc.Czy myślisz podobnie, Rogerze? Czy potrafiłbyś kochać tak bardzo, by ko-chać mnie wolną, wolną od ciebie?(Myślała:  Będę wówczas stokroć więcej twoja!. ) Roger słuchał jej zatroskany, zdener-wowany, a nawet poniekąd dotknięty; tak przyjąłby to zresztą każdy mężczyzna, Anetka win-na się była zdobyć na więcej zręczności.Powodowana wrodzoną potrzebą szczerości i obawą,by nie oszukać Rogera, skłonna była zawsze wyolbrzymiać to właśnie, co w jej poglądachmogło go dotknąć.Ale miłość silniejsza nizli jego miłość nie dałaby się temu zwieść.Roger,podrażniony w miłości własnej, wahał się pomiędzy dwoma uczuciami.Skłonny był nie braćna serio tego kobiecego kaprysu, z drugiej zaś strony rozgniewał go ów otwarty bunt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl