Pokrewne
- Strona Główna
- Dziewanowski Kazimierz Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie
- Wallance James Bill Gates i jego imperium Micr
- Auel Jean M Rzeka powrotu (SCAN dal 948)
- Thorne Nicola Powrot do Wichrowych Wzgorz
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Nowak Zdzislaw Zbojecka wyprawa Hodzy Nasredin
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec
- Word Studies in the New Testament Vol 1 & 2 (Marvin R Vincent)
- Kres Feliks W Pieklo i szpada
- Henryk Sienkiewicz krzyzacy (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- opowiastki.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krzywił się z bólu, ściskając w rękach zabandażowaną,krwawiącą głowę.-Tak - potwierdził Ho.- Wystarczająco potężna eksplozja powinnazaburzyć przepływ, zwłaszcza jeśli rozdarcie jeszcze się nie utrwaliło.Pelłan odchylił się, krzyżując ręce na piersi.- Rewelacyjny plan.A kto to zrobi?- Ja - oznajmił Turmalin.Nikt nie miał nic do dodania.Ktoś nagle szturchnął przykucniętego Naita.Maja klęczała za jegoplecami, łypiąc na niego spode łba. Co?" - wypowiedział bezgłośnie.Skinęła na niego gwałtownie,każąc mu przemówić.- Już dobra, dobra!- Ja ci pomogę oznajmił Turmalinowi.Moranth pokłonił siękrótko.Ehe, może potrzymam ci linę albo coś.Nait przywołał gestem Urfęi oboje zaczęli się naradzać ściszonymi głosami.- Jak wyciągniesz pociski od chłopaków i dziewczyn? - zapytałakobieta.- Dobre pytanie.Powiedz im, że Złoci mają zapasy do rozdania.Wszyscy zaraz się zlecą.Urfa parsknęła śmiechem, odsłaniając krzywe zęby.- Cholera, ale z ciebie spryciarz, Cykor! Dobra, zawiadomięwszystkich.Zbierz trochę ciężkiej piechoty, żeby nie pozwoliła imzwiać.- Będziemy potrzebowali cholernie dużo pocisków.Gdy już ucichły krzyki i płacze, błagania i prośby Podbródki orazgrozby morderstwa płynące z ust weteranów Urfy, ciężcy odprowadziliostatnich sabotażystów, a dwoje sierżantów rozpoczęło przeglądzgromadzonego skarbu.Zachowywali ostrożność.Niektórzyżartownisie byli zdolni umieścić w swych plecakachpułapki, na przykład pod postacią rzadko spotykanych zapalni-ków" Moranthów.Turmalin przyniósł wszystko, co zostało Złotym.Ułożyli razem większe pociski: osiem wstrząsaczy i cztery rozbijacze.To była przerażająca kolekcja.Naitowi nawet się nie śniło, że kiedyśzobaczy ich tyle naraz.Taki ładunek wystarczyłby, żeby zrównać zziemią fortecę, ale gdy sierżant przyjrzał się wrzącej szczeliniewiodącej w pustkę, przechylającej się ciężko niczym tornado, zapaswydał mu się żałośnie nieadekwatny.Nie mieli jednak więcej.Turmalin zaczął pakować pociski do używanych przez Moranthówpłóciennych toreb o drewnianym szkielecie.Nait przyglądał się temuprzez chwilę, a potem zaczął mu pomagać.Obaj wzięli po dwie torby iprzenieśli je na koniec okopu.Urfa poszła za nimi, zaciągając mocnopaski toreb.- Wolałbyś się spotkać z Ryllandarasem, co?! - zawołał, prze-krzykując nieustanny łoskot dobiegający z góry.- Nagi z dupą posmarowaną dżemem! Roześmiała się, unosząckciuk.Do okopu wsunęła się grupka magów.Wszyscy odwracalispojrzenia od wiszącej nad nimi plamy.Heuk podszedł do Naita.- O co chodzi? - zapytał sierżant.- Niektórzy z nas będą wam towarzyszyć powiedział stary mag,przysuwając usta do jego ucha.- A po co?- Na wypadek gdyby was zauważył.Zrobią, co tylko będą mogli.- Rewelacja.Turmalin spojrzał na sierżanta i dał mu znak: ruszamy".Wysunęlisię z okopu.Nait odpychał się od ziemi wewnętrznymi powierzchniamiwystrzępionych skórzanych sandałów, zaciskając ręce na twardej,ostrej trawie.Od unoszącego się w powietrzu pyłu chciało mu siękichać.Po obu stronach ciągnął torby z pociskami.Za zasłoną trawywidział dwóch towarzyszących im magów: Ho i Bluesa.Potem obajoddalili się, znikając mu z oczu.Nagle Naitowi nasunęła się pewna myśl.- Zastanawiam się, czy w waszych oddziałach są też kobiety? zapytał. Oczywiście.Wszyscy muszą walczyć w obronie ojczyzny. A ty? No wiesz, czy Turmalin to u was męskie czy żeńskie imię?Skryta pod hełmem głowa odsunęła się gwałtownie. %7łeńskie, oczywiście! Jak można tego nie wiedzieć? Odczołgałasię ze złością, wzbijając pył.Nait zatrzymał się na chwilę, porażony zdumieniem.Bogowie na górze i na dole! Otaczały go ze wszystkich stron! Maja,Urfa, Bala, Rączka i teraz Turmalin.Silne kobiety! Byłyprzekleństwem jego życia!Minęli porozrzucane po równinie szczątki statku i Nait dogoniłTurmalin.Kobieta Moranthów wyjęła saperkę i przecinała z furiągrubą warstwę korzeni preriowej trawy.Sierżant spojrzał w górę.Skaza, rozdarcie, czy co tam to właściwie było, wisiała pionowo nadnimi.Pył wzbity przez wysiłki Turmalin unosił się ku górze, zapewnewsysany przez szczelinę.Nait skrzywił się boleśnie na myśl, że jegomoże spotkać to samo.Wciągnie mnie Otchłań albo brama samego Chaosu.Było tu miejsce tylko dla jednej kopiącej osoby, sierżant rozejrzałsię więc wokół, wypatrując zagrożeń.Nieprzyjaciel stał daleko odnich.Jego mroczną, migotliwą sylwetkę spowijała wirująca zasłonaenergii, przypominająca jaskrawy całun.Nait pełnił straż przez pewien czas.Padające z ukosa promieniesłońca nieprzyjemnie rozgrzewały jego garnczkowy hełm.Zlewał gopot, cholernie chciało mu się pić.Był już pózny ranek.Turmalinzdążyła wykopać w szarej glebie nieckowate zagłębienie.Nagle coś się poruszyło.Między Naitem a nieprzyjacielskimmagiem pojawiły się znikąd cztery sylwetki: dwoje Wickan i dwojeKarmazynowych Gwardzistów.Wytrzeszczył oczy, a potem przywarłdo ziemi.Rozpoczynał się atak!Eksplodowała moc.Podmuch odrzucił Naita do tyłu.Ziemia sięzatrzęsła.Pośród traw zapłonęły ognie.Sierżant skoczył przed siebie,osłaniając ciałem leżącą na brzegu wykopu Turmalin.Nie był w stanienic powiedzieć.Wyjąca wściekle nawałnicanapierała na niego bezlitośnie, wyciskając mu z ust bezgłośnykrzyk.Zaryzykował spojrzenie w górę, mrużąc powieki i osłaniającoczy przed unoszącym się w powietrzu pyłem i odpadkami.Czworomagów uderzało niszczycielską energią w przeciwnika, któryodpowiadał im gwałtownymi atakami.Nie byli jednak sami: jakowsparcie pojawili się też Ho i Blues.Nait odnosił wrażenie, że szóstka magów zdobywa powoliprzewagę.Kontrataki ich przeciwnika stopniowo słabł.Tak jest! Uda im się!Niemniej mroczne tornado energii wcale nie traciło na sile.Jeden zatakujących uderzył strumieniem srebrnego ognia, wir jednak wciągnąłten impuls, dodając go do innych spowijających maga warstw [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Krzywił się z bólu, ściskając w rękach zabandażowaną,krwawiącą głowę.-Tak - potwierdził Ho.- Wystarczająco potężna eksplozja powinnazaburzyć przepływ, zwłaszcza jeśli rozdarcie jeszcze się nie utrwaliło.Pelłan odchylił się, krzyżując ręce na piersi.- Rewelacyjny plan.A kto to zrobi?- Ja - oznajmił Turmalin.Nikt nie miał nic do dodania.Ktoś nagle szturchnął przykucniętego Naita.Maja klęczała za jegoplecami, łypiąc na niego spode łba. Co?" - wypowiedział bezgłośnie.Skinęła na niego gwałtownie,każąc mu przemówić.- Już dobra, dobra!- Ja ci pomogę oznajmił Turmalinowi.Moranth pokłonił siękrótko.Ehe, może potrzymam ci linę albo coś.Nait przywołał gestem Urfęi oboje zaczęli się naradzać ściszonymi głosami.- Jak wyciągniesz pociski od chłopaków i dziewczyn? - zapytałakobieta.- Dobre pytanie.Powiedz im, że Złoci mają zapasy do rozdania.Wszyscy zaraz się zlecą.Urfa parsknęła śmiechem, odsłaniając krzywe zęby.- Cholera, ale z ciebie spryciarz, Cykor! Dobra, zawiadomięwszystkich.Zbierz trochę ciężkiej piechoty, żeby nie pozwoliła imzwiać.- Będziemy potrzebowali cholernie dużo pocisków.Gdy już ucichły krzyki i płacze, błagania i prośby Podbródki orazgrozby morderstwa płynące z ust weteranów Urfy, ciężcy odprowadziliostatnich sabotażystów, a dwoje sierżantów rozpoczęło przeglądzgromadzonego skarbu.Zachowywali ostrożność.Niektórzyżartownisie byli zdolni umieścić w swych plecakachpułapki, na przykład pod postacią rzadko spotykanych zapalni-ków" Moranthów.Turmalin przyniósł wszystko, co zostało Złotym.Ułożyli razem większe pociski: osiem wstrząsaczy i cztery rozbijacze.To była przerażająca kolekcja.Naitowi nawet się nie śniło, że kiedyśzobaczy ich tyle naraz.Taki ładunek wystarczyłby, żeby zrównać zziemią fortecę, ale gdy sierżant przyjrzał się wrzącej szczeliniewiodącej w pustkę, przechylającej się ciężko niczym tornado, zapaswydał mu się żałośnie nieadekwatny.Nie mieli jednak więcej.Turmalin zaczął pakować pociski do używanych przez Moranthówpłóciennych toreb o drewnianym szkielecie.Nait przyglądał się temuprzez chwilę, a potem zaczął mu pomagać.Obaj wzięli po dwie torby iprzenieśli je na koniec okopu.Urfa poszła za nimi, zaciągając mocnopaski toreb.- Wolałbyś się spotkać z Ryllandarasem, co?! - zawołał, prze-krzykując nieustanny łoskot dobiegający z góry.- Nagi z dupą posmarowaną dżemem! Roześmiała się, unosząckciuk.Do okopu wsunęła się grupka magów.Wszyscy odwracalispojrzenia od wiszącej nad nimi plamy.Heuk podszedł do Naita.- O co chodzi? - zapytał sierżant.- Niektórzy z nas będą wam towarzyszyć powiedział stary mag,przysuwając usta do jego ucha.- A po co?- Na wypadek gdyby was zauważył.Zrobią, co tylko będą mogli.- Rewelacja.Turmalin spojrzał na sierżanta i dał mu znak: ruszamy".Wysunęlisię z okopu.Nait odpychał się od ziemi wewnętrznymi powierzchniamiwystrzępionych skórzanych sandałów, zaciskając ręce na twardej,ostrej trawie.Od unoszącego się w powietrzu pyłu chciało mu siękichać.Po obu stronach ciągnął torby z pociskami.Za zasłoną trawywidział dwóch towarzyszących im magów: Ho i Bluesa.Potem obajoddalili się, znikając mu z oczu.Nagle Naitowi nasunęła się pewna myśl.- Zastanawiam się, czy w waszych oddziałach są też kobiety? zapytał. Oczywiście.Wszyscy muszą walczyć w obronie ojczyzny. A ty? No wiesz, czy Turmalin to u was męskie czy żeńskie imię?Skryta pod hełmem głowa odsunęła się gwałtownie. %7łeńskie, oczywiście! Jak można tego nie wiedzieć? Odczołgałasię ze złością, wzbijając pył.Nait zatrzymał się na chwilę, porażony zdumieniem.Bogowie na górze i na dole! Otaczały go ze wszystkich stron! Maja,Urfa, Bala, Rączka i teraz Turmalin.Silne kobiety! Byłyprzekleństwem jego życia!Minęli porozrzucane po równinie szczątki statku i Nait dogoniłTurmalin.Kobieta Moranthów wyjęła saperkę i przecinała z furiągrubą warstwę korzeni preriowej trawy.Sierżant spojrzał w górę.Skaza, rozdarcie, czy co tam to właściwie było, wisiała pionowo nadnimi.Pył wzbity przez wysiłki Turmalin unosił się ku górze, zapewnewsysany przez szczelinę.Nait skrzywił się boleśnie na myśl, że jegomoże spotkać to samo.Wciągnie mnie Otchłań albo brama samego Chaosu.Było tu miejsce tylko dla jednej kopiącej osoby, sierżant rozejrzałsię więc wokół, wypatrując zagrożeń.Nieprzyjaciel stał daleko odnich.Jego mroczną, migotliwą sylwetkę spowijała wirująca zasłonaenergii, przypominająca jaskrawy całun.Nait pełnił straż przez pewien czas.Padające z ukosa promieniesłońca nieprzyjemnie rozgrzewały jego garnczkowy hełm.Zlewał gopot, cholernie chciało mu się pić.Był już pózny ranek.Turmalinzdążyła wykopać w szarej glebie nieckowate zagłębienie.Nagle coś się poruszyło.Między Naitem a nieprzyjacielskimmagiem pojawiły się znikąd cztery sylwetki: dwoje Wickan i dwojeKarmazynowych Gwardzistów.Wytrzeszczył oczy, a potem przywarłdo ziemi.Rozpoczynał się atak!Eksplodowała moc.Podmuch odrzucił Naita do tyłu.Ziemia sięzatrzęsła.Pośród traw zapłonęły ognie.Sierżant skoczył przed siebie,osłaniając ciałem leżącą na brzegu wykopu Turmalin.Nie był w stanienic powiedzieć.Wyjąca wściekle nawałnicanapierała na niego bezlitośnie, wyciskając mu z ust bezgłośnykrzyk.Zaryzykował spojrzenie w górę, mrużąc powieki i osłaniającoczy przed unoszącym się w powietrzu pyłem i odpadkami.Czworomagów uderzało niszczycielską energią w przeciwnika, któryodpowiadał im gwałtownymi atakami.Nie byli jednak sami: jakowsparcie pojawili się też Ho i Blues.Nait odnosił wrażenie, że szóstka magów zdobywa powoliprzewagę.Kontrataki ich przeciwnika stopniowo słabł.Tak jest! Uda im się!Niemniej mroczne tornado energii wcale nie traciło na sile.Jeden zatakujących uderzył strumieniem srebrnego ognia, wir jednak wciągnąłten impuls, dodając go do innych spowijających maga warstw [ Pobierz całość w formacie PDF ]