[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy skończyli, Kulgan pokiwał głową.– Wasza hipoteza co do pochodzenia tych ludzi wydaje się prawdopodobna.Ja sam podejrzewałem taką możliwość, kiedy obejrzałem sobie dokładnie te cudeńka przyniesione ze statku.Wczorajsze wydarzenia w tym pokoju stanowiły niejako potwierdzenie.Przerwał i przez moment zbierał myśli.– Zwój był osobistym listem maga ludu Tsurani do żony.Ale nie tylko.Był czymś więcej.Pieczęć była zaopatrzona w magiczną formułę, która miała zmusić czytającego do wy­powiedzenia zaklęcia zamieszczonego na końcu pisma.Zaklę­cia zupełnie wyjątkowego.Umożliwiało ono każdemu, bez względu na to, czy potrafił czytać czy też nie, odczytanie i zro­zumienie zwoju.– Przedziwne – powiedział Książę.– Zdumiewające – szepnął Tully.– Pewne koncepcje w nim zawarte były dla mnie abso­lutną nowością – przyznał Kulgan.– No tak.ale do rze­czy.Zneutralizowałem zaklęcie, aby móc odczytać treść pisma bez obawy, że wpadnę w pułapki powszechnie stosowane w prywatnej korespondencji magów.Było ono oczywiście na­pisane w zupełnie nie znanym mi języku.Przetłumaczyłem treść, posługując się zaklęciem z innego zwoju, i chociaż zro­zumiałem język, nadal jednak nie jestem w stanie pojąć wszy­stkiego, o czym mowa w piśmie.Pewien mag o imieniu Fanatha podróżował statkiem do miasta w swym świecie.Po kilku dniach od wyjścia w morze dopadł ich straszny sztorm.Statek utracił maszt, a wielu członków załogi zmyło za burtę.Mag znalazł chwilę, aby napisać list, ale widać, że czynił to w wielkim pośpiechu.Skończył i wyposażył go w zaklęcie.Wydaje się, że człowiek ten mógł praktycznie w każdej chwili opuścić statek i po­wrócić do domu czy innego bezpiecznego miejsca.Nie uczy­nił tego jednak.Powstrzymywała go troska o statek i jego ładunek.Nie jest to zupełnie jasne, ale ton listu wydaje się sugerować, że ryzykowanie własnego życia dla innych było raczej postawą nietypową i niezwykłą.Inną zadziwiającą rze­czą jest wzmianka o zobowiązaniach w stosunku do kogoś, kogo nazwał głównodowodzącym na czas wojny.Opieram się na przypuszczeniach, ale znowu wymowa pisma zdaje się wskazywać, że była to raczej sprawa honoru lub złożonej obietnicy, a nie obowiązek.W każdym razie napisał list, za­pieczętował go, a potem miał zamiar przenieść statek, posłu­gując się magią.Tully pokręcił głową w zadziwieniu.– Nie do wiary.– Tak, a poza tym według naszego pojmowania magii jest to niemożliwe – dodał Kulgan podnieconym głosem.Pug zauważył, że Książę nie podzielał zawodowego zainteresowania maga.Borric nie ukrywał swego niepokoju.Chło­piec przypomniał sobie słowa Tully'ego o tym, co oznacza magia tej miary, jeżeli obcy lud planował inwazję na Króle­stwo.Kulgan kontynuował swoją wypowiedź.– Ludzie ci mają w swoim władaniu siły, co do których możemy jedynie snuć przypuszczenia.Mag formułował swe myśli w odniesieniu do kilku punktów bardzo jasno i zdecy­dowanie.Jego zdolność zawarcia tylu idei w tak zwięzłym piśmie dowodzi niezwykle zorganizowanego umysłu.Włożył on wiele wysiłku, aby upewnić żonę, iż zrobi wszy­stko, co w jego mocy, aby powrócić.Wspomniał między in­nymi o otwarciu przejścia czy przetoki, nie wiem dokładnie, co miał na myśli, do „innego świata”, ponieważ – i tego też nie rozumiem do końca – „pomost został już skonstruowa­ny”, a jakieś urządzenie, które było w jego posiadaniu, nie miało pewnych właściwości czy możliwości, aby przemieścić statek w jego własnym świecie.Wszystko wskazuje na bardzo desperacki krok, na postawienie na jedną kartę.Opatrzył zwój drugim zaklęciem.i przez to wpadłem.Mniemałem błędnie, że przez zneutralizowanie pierwszego zlikwidowałem automa­tycznie i drugie.Drugi czar był skonstruowany w ten sposób, że uaktywniał się z chwilą, kiedy ktoś skończył czytać pismo na głos.Jeszcze jedna niesłychana sztuczka magiczna.Za­klęcie na końcu pisma powodowało bowiem otwarcie jeszcze jednej „śluzy”, tak żeby wiadomość można było przekazać do – jak to nazwał – „Zgromadzenia”, a stamtąd do jego żony.O mały włos nie zostałem pochwycony przez to „przejście” razem z listem.Pug podszedł bliżej.Nie zastanawiając się, wybąkał: – Te ręce.mogły więc należeć do starających się go odnaleźć przyjaciół?Kulgan spojrzał na swego ucznia i przytaknął ruchem głowy.– Tak, to możliwe.Z ostatnich wydarzeń możemy w każ­dym razie wyciągnąć wiele wniosków.Tsurani mają zdolność kontrolowania magii, nad którą my możemy się jedynie za­stanawiać.Niewiele wiemy o występowaniu tych przetok czy śluz w czasie i przestrzeni, a już na pewno nic o ich naturze.– Wytłumacz jaśniej, proszę – odezwał się zdziwiony Książę.Kulgan pyknął z fajki.– Magia z samej swojej natury jest niestabilna.Czasami się zdarza, chociaż nie wiemy, dlaczego tak się dzieje, że za­klęcie zostaje wypaczone do tego stopnia, że narusza jakby materiał, tkaninę świata.Na króciutką chwilę formuje się prze­smyk, coś w rodzaju śluzy, prowadzącej do.dokądś.Poza tym, że zjawiska te wymagają uwolnienia straszliwych wprost ilości energii, nie wiemy wiele więcej.Tully włączył się do rozmowy.– Tak, znamy teorię.Nikt jednak nie wie, dlaczego zdarza się często, że zaklęcie czy jakieś inne magiczne działanie eks­ploduje nagle w takiej właśnie formie, i dlaczego wytwarza strukturalną niestabilność w istniejącej rzeczywistości.Kilka podobnych wypadków miało już miejsce, ale możemy się opie­rać jedynie na przekazach z drugiej ręki.Wszyscy naoczni świadkowie powstawania takich przejść albo zmarli, albo po prostu zniknęli bez śladu.Kulgan podjął przerwaną relację.– Przyjęto jako aksjomat, że zostali unicestwieni tak, jak wszystko inne, co znalazło się w najbliższym sąsiedztwie śluzy.Zamyślił się na chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl