[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rodzaj egzorcyzmu.Ale wróciłaś.W moich myślach.Ciągle wracałaś, tam na północy.Wychodziłem w nocy z farmy do ogrodu.Patrzyłem na południe.Rozumiesz?- Tak - powiedziałam.- Chodziło o ciebie.Nie o tamto.Potem powiedział: - To ten twój nieoczekiwany wygląd.Kiedy już nie jesteś dzieckiem.- Jaki wygląd?- Kobiety, jaką się staniesz.- Miłą kobietą?- Znacznie więcej.Nie ma odpowiedniego słowa, by oddać sposób, w jaki to powiedział.Ze smutkiem, niemal wbrew sobie.Czule, ale z odrobiną goryczy.I uczciwie.Bez naciągania, bez oschłości.Prosto z głębi prawdziwego ja.Przez cały czas naszej rozmowy patrzyłam w dół, ale w tym momencie zmusił mnie do podniesienia wzroku, nasze oczy się spotkały i zrozumiałam, że coś przebiegło między nami.Odczułam to.Niemal jak fizyczny dotyk.Zmieniło nas.On wypowiedział coś, co naprawdę myślał, a ja to odczułam.Dalej wpatrywał się we mnie, tak że poczułam się zażenowana.A on dalej patrzył.- Proszę, nie patrz tak na mnie - powiedziałam.Podszedł, otoczył mnie ramionami i delikatnie poprowadził w stronę drzwi.- Jesteś bardzo ładna - powiedział - chwilami nawet piękna.Jesteś wrażliwa, pełna zapału, usiłujesz być uczciwa, udaje ci się zachowywać jak osoba młoda, nie tracąc przy tym naturalności, a równocześnie jesteś trochę staroświecka i nie pozbawiona pedanterii.Nawet w szachy grasz całkiem dobrze.Jesteś córką, którą chciałbym mieć.Prawdopodobnie dlatego tak bardzo cię pożądałem przez te ostatnie miesiące.Pchnął mnie przez drzwi, twarzą do przodu, żebym nie mogła go widzieć.- Nie mogę mówić ci takich rzeczy, nie zawracając ci w głowie.A ty powinnaś się strzec zawracania głowy w każdym sensie.Teraz idź.Poczułam przez sekundę nacisk na ramionach.Pocałował mnie w tył głowy.Odepchnął.Zeszłam dwa czy trzy stopnie w dół, zanim przystanęłam i obejrzałam się.Uśmiechał się, ale był to smutny uśmiech.- Proszę, nie pozwól, żeby to trwało zbyt długo - powiedziałam.Tylko pokręcił głową.Nie wiedziałam, czy miało to znaczyć „nie, nie za długo”, czy „nie ma sensu się łudzić, to musi trwać bardzo długo”.Może on sam nie wiedział.Ale był smutny.Wyglądał jakby przepełniał go smutek.Oczy wiście ja też miałam smutną minę.Ale naprawdę nie czułam smutku.W każdym razie nie był to smutek, który sprawia ból, niedojmujący.Nawet sprawiał mi pewną przyjemność.To straszne, ale prawdziwe.Śpiewałam w drodze do domu.Romans, tajemniczość romansu.Życie.Uważałam, że wiem, że go nie kocham.Wygrałam tę grę.I co się wydarzyło od tamtej pory?Przez dzień lub dwa myślałam, że zadzwoni, że to tylko rodzaj kaprysu.A potem myślałam: nie zobaczę go przez całe miesiące, może lata i to wydawało się śmieszne.Niepotrzebne.Wyjątkowo głupie.Nie cierpiałam tego, co wydawało się jego słabością.Myślałam: jeśli on jest taki, to niech go diabli.To nie trwało długo.Doszłam do wniosku, że muszę to uznać, że tak jest lepiej.Miał rację.Najlepiej zerwać.Skoncentruję się na pracy.Będę praktyczna, będę działać skutecznie, stanę się dokładnie taka, jaka nie jestem z natury.Przez cały czas zastanawiałam się, czy go kocham.Ale oczywiście, skoro istniało tyle wątpliwości, to było niemożliwe.A teraz muszę napisać, co odczuwam aktualnie.Ponieważ znowu się zmieniłam.Wiem o tym.Czuję to.Powierzchowność: wiem, że idiotyczne są z góry powzięte poglądy na ten temat.Podniecanie się, kiedy Pierś mnie całuje.Konieczność obserwowania go czasami (kiedy tego nie widzi, ze względu na jego próżność), głębokie odczuwanie jego powierzchowności.Jak wspaniały rysunek czegoś brzydkiego.Zapomina się o brzydocie.Wiem, że moralnie i psychicznie Pierś jest brzydki - zwyczajny, nudny i sztuczny.Ale nawet pod tym względem się zmieniłam.Myślę o tym, jak G.P.trzyma mnie w ramionach i pieści.Istnieje we mnie rodzaj niedobrej, perwersyjnej ciekawości, chodzi mi o te wszystkie kobiety, które miał, i to wszystko, co musi wiedzieć o łóżku.Potrafię sobie wyobrazić, jak się ze mną kocha, i nie napawa mnie to obrzydzeniem.Bardzo umiejętnie i delikatnie.Zabawnie.Wszystko, tylko nie to.Jeżeli ma być na całe życie.Są jeszcze jego słabości.Świadomość, że prawdopodobnie zdradziłby mnie.Zawsze myślałam o małżeństwie jako o przygodzie młodości, w której dwoje ludzi w tym samym wieku zamieszkuje razem, razem dokonuje odkryć, razem dojrzewa.A ja nie miałabym mu nic do powiedzenia, nic do pokazania.Cała pomoc pochodziłaby od niego.Widziałam tak niewiele świata.Wiem, że pod wieloma względami G.P.przedstawia teraz rodzaj ideału.Jego wyczucie tego, co się liczy, jego niezależność, odmowa postępowania tak jak inni.Jego odrębność.To musi być ktoś o takich cechach.A nikt ze znanych mi osób nie ma ich w takim stopniu jak on.Ludzie w szkole Slade’a wydają sieje mieć - ale są tacy młodzi.W naszym wieku łatwo jest być szczerym i nie przejmować się konwencjami.Raz czy dwa zastanawiałam się, czy to wszystko nie była pułapka.Jak poświęcenie w szachach.A gdybym wtedy powiedziała na schodach: „Rób ze mną, co chcesz, tylko mnie nie wypędzaj?” Nie,0 to go nie posądzam.Upływ czasu.Dwa lata temu nie śniłoby mi się, że zakocham się w starszym mężczyźnie.W Ladymont zawsze optowałam za rówieśnikami.Pamiętam, że należałam do najbardziej zdegustowanych, kiedy Susan Grillet wyszła za baroneta, niemal trzykrotnie od niej starszego.Często rozmawiałyśmy z Minny o tym, żeby wystrzegać się poszukiwania „ojca” (z powodu M.) i nie wychodzić za męża-oj-ca.Już tak nie uważam.Myślę, że potrzebny mi jest mężczyzna starszy, ponieważ wydaje się, że wszystkich poznanych chłopców potrafię od razu przejrzeć na wylot.Nie mam zresztą wrażenia, że G.P.to ojciec-mąż.To nie ma sensu.Mogłabym przez całą noc pisać argumenty za i przeciw.Emma.Problem znalezienia się pomiędzy niedoświadczoną dziewczyną a doświadczoną kobietą i straszna sytuacja mężczyzny.Kaliban to pan Elton, Pierś - Frank Churchill.Ale czy G.P.to pan Knightley?Oczywiście G.P.żyje tak i ma takie poglądy, które sprawiłyby, że pan Knightley przewróciłby się w grobie.Ale pan Knightley nigdy nie potrafiłby być fałszywy.Ponieważ nienawidził sztuczności, egoizmu, snobizmu.I obaj mają jedyne męskie imię, którego nie mogę znieść.George.Może w tym kryje się jakiś morał.18 listopadaNic nie jadłam przez pięć dni.Wypiłam trochę wody.On przynosi mi jedzenie, ale nie tknęłam nawet okruszynki.Jutro znowu zacznę jeść.Mniej więcej przed półgodziną wstałam i zrobiło mi się słabo.Musiałam znowu usiąść.Do tej pory nie byłam chora [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl