Pokrewne
- Strona Główna
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Przypadki Robinsona Kruzoe DEFOE
- Brust Steven Vald Taltos 01 Jhereg
- Alberto Moravia Rzymianka (2)
- Christie Agata Tajemnica lorda Listerdalea (SC
- The Lord Of The Rings (Collection)
- Henryk Sienkiewicz Potop tom 3
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aniusiaczek.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pupilka nie może powstrzymywać ich w nieskończoność.Ktoś się spóźnił, ktoś inny za wcześnie podpalił jeden z budynków koszarowych.To zawsze się zdarza.Dokoła było coraz więcej dymu.Gdy wkroczyliśmy do Rdzy, okazało się, że jest tam jeszcze jeden regiment.Już po kilku minutach w naszą stronę galopował konny szwadron.Elmo i Porucznik dalej wydawali rozkazy.Bramy nie były zabezpieczone i jeźdźcy znaleźli się wśród nas niemal bez ostrzeżenia.Mężczyźni krzyczeli.Wokół rozlegał się szczęk mieczy i świst strzał.Konie rżały z przerażenia.Ludzie Pani wypadli, pozostawiając połowę swoich w tyle.Teraz Elmo i Porucznik narzucili naprawdę zabójcze tempo, by wybrnąć z niebezpiecznej sytuacji.Kiedy rozgromiliśmy żołnierzy Pani, wieloryb wzbił się w powietrze.Może pół tuzina ludzi zdołało wdrapać się na jego grzbiet.Stwór zatoczył koło, zrywając dachy, a potem odleciał na południe.Niestety, było jeszcze zbyt ciemno, żebyśmy w porę zauważyli, co się dzieje.Możecie wyobrazić sobie wrzaski i przekleństwa, które posypały w ślad za nim.Nawet Pies Zabójca Ropuch zebrał energię, by warknąć.Poczułem się, jak ktoś pokonany.Rzuciłem tarczą o mur, obok którego stałem, i usiadłem, potrząsając głową.Kilku mężczyzn posłało strzały za potworem, ale nawet tego nie zauważył.Tropiciel przechylił się przez mur tuż obok mnie.— Chyba nie sądziłeś, że coś tak dużego mogłoby być kurczakiem — gderałem.Miałem na myśli, że latający wieloryb może zniszczyć miasto.— Nie gań istoty, której nie rozumiesz.Najpierw musisz poznać jej motywację.— Co?— Nie motywację.Nie znam właściwego słowa.— Przypomniał mi czteroletnią walkę z trudnymi sformułowaniami.— Znajdujemy się poza terenem, który zna.Jego wrogowie wierzą, że poza granicami swego królestwa jest bezradny.Zrozum, że uciekł ze strachu, iż zostanie zauważony i zdradzony.Nigdy nie współpracował z ludźmi, więc jak mógł o nich pamiętać w momencie zagrożenia?Prawdopodobnie Tropiciel miał rację.Jednak w tej chwili bardziej niż jego teoria interesował mnie on sam.Sprawiał wrażenie człowieka o niezwykle skomplikowanym toku myślenia.Zastanawiałem się, czy tylko udawał półgłówka czy rzeczywiście nim był.Czyżby jego zachowanie, charakterystyczne dla Kruka, nie było wytworem jego osobowości, lecz prostactwa?Porucznik stał na placu z rękami na biodrach i spoglądał za latającym wielorybem, który zostawił nas na pastwę wrogów.— Oficerowie! Zbiórka! — krzyknął po chwili.— Wpadliśmy jak śliwki w kompot — oznajmił, kiedy już zebraliśmy się wokół niego.— Z tego, co widzę, mamy tylko jedną szansę.Że ten duży drań skontaktuje się z menhirami, gdy wróci na swój teren, a one zdecydują, że warto nas ratować.Nie pozostaje nam nic innego, jak utrzymać się do zapadnięcia nocy i mieć nadzieję.Jednooki wydał nieprzyzwoity dźwięk.— Myślę, że lepiej za nim pobiec.— Tak? I pozwolić, żeby wytropili nas żołnierze Pani? Jak daleko jesteśmy od domu? Myślisz, że jesteśmy w stanie pokonać tę odległość z Kulawcem i jego kompanami depczącymi nam po piętach?— Tutaj będą deptać nam po piętach.— Może.A może zajmą ich tam przez dłuższy czas.Przynajmniej, jeśli tu zostaniemy, będą wiedzieli, gdzie nas szukać.Elmo, zbadaj ściany.Sprawdź, czy zdołamy je utrzymać.Goblinie i Milczku, ugaście ogień.Reszta niech sprzątnie dokumenty Schwytanych.Elmo! Rozstaw posterunki.Jednooki.Twoim zadaniem jest ustalenie, na jaką pomoc możemy liczyć z Rdzy.Konowale, pomóż mu.Wiesz, gdzie kogo mamy.Dalej, ruszać się.Dobry człowiek z tego Porucznika.Zachował zimną krew, chociaż, tak jak my, miał ochotę biegać w kółko i wrzeszczeć.Nie mieliśmy szans.Zbliżał się nasz koniec.Nawet jeśli wytrzymalibyśmy oddziały podjazdów z miasta, byli jeszcze Kulawiec i Dobroczyńca.Goblin, Jednooki i Milczek nie byli wystarczająco potężni, by stawić im czoła.Porucznik wiedział o tym równie dobrze jak my, dlatego nie wymagał, żeby we trójkę przygotowali jakąś niespodziankę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Pupilka nie może powstrzymywać ich w nieskończoność.Ktoś się spóźnił, ktoś inny za wcześnie podpalił jeden z budynków koszarowych.To zawsze się zdarza.Dokoła było coraz więcej dymu.Gdy wkroczyliśmy do Rdzy, okazało się, że jest tam jeszcze jeden regiment.Już po kilku minutach w naszą stronę galopował konny szwadron.Elmo i Porucznik dalej wydawali rozkazy.Bramy nie były zabezpieczone i jeźdźcy znaleźli się wśród nas niemal bez ostrzeżenia.Mężczyźni krzyczeli.Wokół rozlegał się szczęk mieczy i świst strzał.Konie rżały z przerażenia.Ludzie Pani wypadli, pozostawiając połowę swoich w tyle.Teraz Elmo i Porucznik narzucili naprawdę zabójcze tempo, by wybrnąć z niebezpiecznej sytuacji.Kiedy rozgromiliśmy żołnierzy Pani, wieloryb wzbił się w powietrze.Może pół tuzina ludzi zdołało wdrapać się na jego grzbiet.Stwór zatoczył koło, zrywając dachy, a potem odleciał na południe.Niestety, było jeszcze zbyt ciemno, żebyśmy w porę zauważyli, co się dzieje.Możecie wyobrazić sobie wrzaski i przekleństwa, które posypały w ślad za nim.Nawet Pies Zabójca Ropuch zebrał energię, by warknąć.Poczułem się, jak ktoś pokonany.Rzuciłem tarczą o mur, obok którego stałem, i usiadłem, potrząsając głową.Kilku mężczyzn posłało strzały za potworem, ale nawet tego nie zauważył.Tropiciel przechylił się przez mur tuż obok mnie.— Chyba nie sądziłeś, że coś tak dużego mogłoby być kurczakiem — gderałem.Miałem na myśli, że latający wieloryb może zniszczyć miasto.— Nie gań istoty, której nie rozumiesz.Najpierw musisz poznać jej motywację.— Co?— Nie motywację.Nie znam właściwego słowa.— Przypomniał mi czteroletnią walkę z trudnymi sformułowaniami.— Znajdujemy się poza terenem, który zna.Jego wrogowie wierzą, że poza granicami swego królestwa jest bezradny.Zrozum, że uciekł ze strachu, iż zostanie zauważony i zdradzony.Nigdy nie współpracował z ludźmi, więc jak mógł o nich pamiętać w momencie zagrożenia?Prawdopodobnie Tropiciel miał rację.Jednak w tej chwili bardziej niż jego teoria interesował mnie on sam.Sprawiał wrażenie człowieka o niezwykle skomplikowanym toku myślenia.Zastanawiałem się, czy tylko udawał półgłówka czy rzeczywiście nim był.Czyżby jego zachowanie, charakterystyczne dla Kruka, nie było wytworem jego osobowości, lecz prostactwa?Porucznik stał na placu z rękami na biodrach i spoglądał za latającym wielorybem, który zostawił nas na pastwę wrogów.— Oficerowie! Zbiórka! — krzyknął po chwili.— Wpadliśmy jak śliwki w kompot — oznajmił, kiedy już zebraliśmy się wokół niego.— Z tego, co widzę, mamy tylko jedną szansę.Że ten duży drań skontaktuje się z menhirami, gdy wróci na swój teren, a one zdecydują, że warto nas ratować.Nie pozostaje nam nic innego, jak utrzymać się do zapadnięcia nocy i mieć nadzieję.Jednooki wydał nieprzyzwoity dźwięk.— Myślę, że lepiej za nim pobiec.— Tak? I pozwolić, żeby wytropili nas żołnierze Pani? Jak daleko jesteśmy od domu? Myślisz, że jesteśmy w stanie pokonać tę odległość z Kulawcem i jego kompanami depczącymi nam po piętach?— Tutaj będą deptać nam po piętach.— Może.A może zajmą ich tam przez dłuższy czas.Przynajmniej, jeśli tu zostaniemy, będą wiedzieli, gdzie nas szukać.Elmo, zbadaj ściany.Sprawdź, czy zdołamy je utrzymać.Goblinie i Milczku, ugaście ogień.Reszta niech sprzątnie dokumenty Schwytanych.Elmo! Rozstaw posterunki.Jednooki.Twoim zadaniem jest ustalenie, na jaką pomoc możemy liczyć z Rdzy.Konowale, pomóż mu.Wiesz, gdzie kogo mamy.Dalej, ruszać się.Dobry człowiek z tego Porucznika.Zachował zimną krew, chociaż, tak jak my, miał ochotę biegać w kółko i wrzeszczeć.Nie mieliśmy szans.Zbliżał się nasz koniec.Nawet jeśli wytrzymalibyśmy oddziały podjazdów z miasta, byli jeszcze Kulawiec i Dobroczyńca.Goblin, Jednooki i Milczek nie byli wystarczająco potężni, by stawić im czoła.Porucznik wiedział o tym równie dobrze jak my, dlatego nie wymagał, żeby we trójkę przygotowali jakąś niespodziankę [ Pobierz całość w formacie PDF ]