[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pupilka nie może powstrzymywać ich w nieskończoność.Ktoś się spóźnił, ktoś inny za wcześnie podpalił jeden z budynków koszarowych.To zawsze się zdarza.Dokoła było coraz więcej dymu.Gdy wkroczyliśmy do Rdzy, okazało się, że jest tam jeszcze jeden regiment.Już po kilku minutach w naszą stronę galo­pował konny szwadron.Elmo i Porucznik dalej wydawali rozkazy.Bramy nie były zabezpieczone i jeźdźcy znaleźli się wśród nas niemal bez ostrzeżenia.Mężczyźni krzyczeli.Wokół rozlegał się szczęk mieczy i świst strzał.Konie rżały z przerażenia.Ludzie Pani wypadli, pozo­stawiając połowę swoich w tyle.Teraz Elmo i Porucznik narzucili naprawdę zabójcze tempo, by wybrnąć z niebezpiecznej sytuacji.Kiedy rozgromiliśmy żołnierzy Pani, wieloryb wzbił się w powietrze.Może pół tuzina ludzi zdołało wdrapać się na jego grzbiet.Stwór zatoczył koło, zrywając dachy, a potem odleciał na południe.Niestety, było jeszcze zbyt ciemno, żebyśmy w porę zauważyli, co się dzieje.Możecie wyobrazić sobie wrzaski i przekleństwa, które posypały w ślad za nim.Nawet Pies Zabójca Ropuch zebrał energię, by warknąć.Poczułem się, jak ktoś pokonany.Rzu­ciłem tarczą o mur, obok którego stałem, i usiadłem, potrzą­sając głową.Kilku mężczyzn posłało strzały za potworem, ale nawet tego nie zauważył.Tropiciel przechylił się przez mur tuż obok mnie.— Chyba nie sądziłeś, że coś tak dużego mogłoby być kurczakiem — gderałem.Miałem na myśli, że latający wieloryb może zniszczyć miasto.— Nie gań istoty, której nie rozumiesz.Najpierw musisz poznać jej motywację.— Co?— Nie motywację.Nie znam właściwego słowa.— Przy­pomniał mi czteroletnią walkę z trudnymi sformułowania­mi.— Znajdujemy się poza terenem, który zna.Jego wrogowie wierzą, że poza granicami swego królestwa jest bezradny.Zrozum, że uciekł ze strachu, iż zostanie zauważony i zdra­dzony.Nigdy nie współpracował z ludźmi, więc jak mógł o nich pamiętać w momencie zagrożenia?Prawdopodobnie Tropiciel miał rację.Jednak w tej chwili bardziej niż jego teoria interesował mnie on sam.Sprawiał wrażenie człowieka o niezwykle skomplikowanym toku my­ślenia.Zastanawiałem się, czy tylko udawał półgłówka czy rzeczywiście nim był.Czyżby jego zachowanie, charakterys­tyczne dla Kruka, nie było wytworem jego osobowości, lecz prostactwa?Porucznik stał na placu z rękami na biodrach i spoglądał za latającym wielorybem, który zostawił nas na pastwę wrogów.— Oficerowie! Zbiórka! — krzyknął po chwili.— Wpa­dliśmy jak śliwki w kompot — oznajmił, kiedy już zebraliśmy się wokół niego.— Z tego, co widzę, mamy tylko jedną szansę.Że ten duży drań skontaktuje się z menhirami, gdy wróci na swój teren, a one zdecydują, że warto nas ratować.Nie pozostaje nam nic innego, jak utrzymać się do zapadnięcia nocy i mieć nadzieję.Jednooki wydał nieprzyzwoity dźwięk.— Myślę, że lepiej za nim pobiec.— Tak? I pozwolić, żeby wytropili nas żołnierze Pani? Jak daleko jesteśmy od domu? Myślisz, że jesteśmy w stanie pokonać tę odległość z Kulawcem i jego kompanami depczącymi nam po piętach?— Tutaj będą deptać nam po piętach.— Może.A może zajmą ich tam przez dłuższy czas.Przynaj­mniej, jeśli tu zostaniemy, będą wiedzieli, gdzie nas szukać.Elmo, zbadaj ściany.Sprawdź, czy zdołamy je utrzymać.Goblinie i Milczku, ugaście ogień.Reszta niech sprzątnie dokumenty Schwytanych.Elmo! Rozstaw posterunki.Jedno­oki.Twoim zadaniem jest ustalenie, na jaką pomoc możemy liczyć z Rdzy.Konowale, pomóż mu.Wiesz, gdzie kogo mamy.Dalej, ruszać się.Dobry człowiek z tego Porucznika.Zachował zimną krew, chociaż, tak jak my, miał ochotę biegać w kółko i wrzeszczeć.Nie mieliśmy szans.Zbliżał się nasz koniec.Nawet jeśli wytrzymalibyśmy oddziały podjazdów z miasta, byli jeszcze Kulawiec i Dobroczyńca.Goblin, Jednooki i Milczek nie byli wystarczająco potężni, by stawić im czoła.Porucznik wiedział o tym równie dobrze jak my, dlatego nie wymagał, żeby we trójkę przygotowali jakąś niespodziankę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl