[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na chodniku stał wysoki mężczyzna.Mierzył jakiś metrdziewięćdziesiąt, ale trudno to było dokładnie ocenić, bo nagłowie miał kowbojski kapelusz.- W czym mogę pomóc? - zapytała uprzejmie.- Przyszedłem zobaczyć się z Alexandrą Lovell.- Zrobił krok doprzodu i dziewczyna poczuła zapach tytoniu.- Pani Lovell nie ma w tej chwili w biurze.- Oparła się o drzwi igestem zaprosiła go do środka.- Chciałby pan zostawić jej jakąświadomość?Zawahał się na moment, po czym wszedł do recepcji i zdjąłkapelusz, pod którym kryły się gęste siwe włosy.Omiótłwzrokiem bałagan, jego spojrzenie zatrzymało się na otwartychdrzwiach gabinetu Alex.- Mogę zanotować pana godność?- Scoffield.Bill Scoffield.Mówił z akcentem typowym dla wschodniego Teksasu.Sophiebyła ekspertem w tych sprawach.Rozpoznawała niemalwszystkie akcenty i czasami traktowała to jak rodzaj gry. - Orientuje się pani, kiedy wróci pani Lovell?- zapytał.- Spodziewam się, że wkrótce - odparła dziewczyna, choć taknaprawdę nie miała pojęcia, kiedy wróci jej szefowa.Alexprowadziła teraz jakąś obserwację i zajmowało jej to znaczniewięcej czasu, niż mówiła.Asystentka przestąpiła stertę akt iotworzyła szufladę biurka, w której dziś rano zrobiła porządek.Znalazła bloczek różowych karteczek i zapisała nazwisko gościa.- Chciałby jej pan coś przekazać? - Podniosła wzrok i zobaczyła,że mężczyzna stoi w drzwiach gabinetu i zagląda do środka.Podeszła, zasłaniając mu widok, i zamknęła drzwi.- Jakąświadomość?- Proszę jej po prostu powiedzieć, że tu byłem.- Scoffield przyglądał się jej przez chwilę, po czym włożył zpowrotem kapelusz i wyszedł.Zaniepokojona Sophie obserwowała, jak mężczyzna opuszczabiuro.Nie podobało jej się to, że interesował się gabinetem Alex.Coś jeszcze w nim budziło jej niepokój, ale nie mogłasprecyzować, o co konkretnie chodzi.Przyklękła i ponownie zajęła się półkami.Usłyszała kolejnepukanie do drzwi i odwróciła się, spodziewając się ponowniezobaczyć kowboja.Ale to był ktoś inny.%7ładnych interesantów przez dwa dni, a teraz jeden po drugim.Sophie pośpiesznie podeszła do drzwi i otworzyła je.- W czym mogę pomóc? - spytała, usiłując powstrzymać się odokazania zaskoczenia na widok jego twarzy.- Szukam Alex.- Wszedł wolnym krokiem do biura i odwróciłsię.- Jest u siebie? Mężczyzna miał miły głos.Południowy akcent.Stawiałaby naLuizjanę albo Arkansas.- Przykro mi, w tej chwili jej nie ma.Przespacerował się popomieszczeniu i wydawałosię, że widzi absolutnie wszystko, mimo urazu lewego oka.- Spodziewa się pani, że niedługo wróci?- Niestety, nie wiem.- Kim pani jest? - zapytał, zatrzymując się przy biurku, któredopiero co posprzątała.- Sophie, asystentka Alex.Kiwnął głową, spojrzał w dół i przerzucił kartki obrotowegowizytownika.Jej irytacja przezwyciężyła onieśmielenie i dziewczyna szybkopodeszła do gościa.- A pan to.? - Chwyciła wizytownik i schowała go do szuflady.- Przyjaciel Alex.Przyjaciel czy chłopak? Wątpliwe.Wyglądał zbyt niechlujnie,nawet jak na standardy jej szefowej.Granatowa marynarka iszare spodnie miały zapewne nadać mu przyzwoity wygląd, alenie do końca spełniły swoje zadanie.Może to jakiś wierzyciel.Albo wściekły mąż, którego detektyw żony przyłapał nazabawianiu się z inną i który teraz zamierzał zemścić się naszefowej Sophie.- Znacznie tu teraz ładniej.- Podszedł do drzwi gabinetu Alex istał tam, nasłuchując, jakby chciał się upewnić, że nie ma jej wśrodku.Asystentka skrzyżowała ramiona.- Chce pan zostawić jakąś wiadomość?Ale mężczyzna był bardziej zainteresowany lustrowaniemrecepcji.Omiótł wzrokiem rezultaty dwóch dni pracy Sophie: dwa regały, które odpakowała z zakurzonychpudeł Ikei, opartych o ścianę, i złożyła, oraz szafkę nadokumenty, którą dopiero co uporządkowała i która służyłarównież jako stolik do kawy.- Wygląda na to, że pani nie próżnowała.- Tak, no cóż.Uśmiechnął się, i to natychmiast ją uspokoiło.Miał miłyuśmiech.- Spokojnie - powiedział.- Słucham?- Wydaje się pani zdenerwowana.- Nie, nie.Ja tylko.- Założę się, że jest wymagającą szefową, mam rację? - Podszedłbliżej.- Ale jest dobra w tym, co robi.Ma pani szczęście, że paniązatrudniła.Dość szybko ocenia ludzi, więc musiała pani zrobić naniej dobre wrażenie.Sophie mimo woli się uśmiechnęła, choć coś jej mówiło, żepowinna zachować czujność.- Proszę posłuchać - ciągnął miłym głosem - naprawdę muszęznalezć Alex, a ona nie odbiera komórki.Gdzie dokładnie sięznajduje?- Nie jestem pewna.- Dziewczyna przysiadła na krawędzi biurkai wypiła łyk kawy, po czym od niechcenia postawiła filiżankę nanotatce, którą zrobiła wcześniej.- Ale z przyjemnością zapiszęwiadomość dla niej.Gość oparł dłonie na biodrach, odsłaniając złotą odznakęprzypiętą do paska.- Wie pani, gdzie ona jest, ale mi pani niepowie.Zgadza się?- Nie mogę ujawniać.- Złotko, jestem gliną.I muszę pogadać z Alex.Może mi panipowiedzieć. Spojrzała na niego, czując nagle przypływ zaufania do tegoczłowieka.- Cały dzień zajmuje się obserwacją - poinformowała.- Towszystko, co mogę panu powiedzieć.Ale z przyjemnościąprzekażę jej wiadomość od pana, jeśli pan sobie życzy.- Dziękuję.- Znowu się uśmiechnął, błyskając idealnie białymizębami.- Proszę jej po prostu powiedzieć, że wpadłem.I za chwilę był już przy wyjściu i otwierał drzwi.Obejrzał sięprzez ramię.- Powodzenia w nowej pracy.Sophie uśmiechała się, gdy szybkim ruchem zamykał drzwi.Byłnaprawdę miły.A nawet seksowny, jeśli pominąć niechlujneciuchy.Nagle coś jej przyszło do głowy.- Chwileczkę! - Podbiegła, żeby go jeszcze złapać.- Niepowiedział mi pan, jak się nazywa!Otworzyła drzwi i wychyliła głowę na ulicę, ale już go nie było. Rozdział 6Alex nigdy jeszcze nie wysiadł dysk [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl