[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MałyWołodyjowski leci na czele dragonów ze swoją cienką szabelką w ręku, ale to fechmistrz nadfechmistrze: z kim ją skrzyżuje, ten jakby leżał w mogile; tam znów pan Podbipięta wznosiswój katowski Zerwikaptur! Zetnie trzy głowy czy nie zetnie? Ksiądz Jaskólski ogania chorą-gwie i modli się z rękami do góry, lecz to dawny żołnierz, więc nie mogąc wytrzymać huknieczasem:  Bij, zabij! A owo pancerni kładą już glewie w pół końskiego ucha, pułki ruszająnaprzód, rozpędzają się, pędzą, bitwa, zawierucha!Nagle widzenie się zmienia.Przed namiestnikiem staje Helena blada, z rozpuszczonymwłosem i woła:  Ratuj, bo mnie Bohun goni! Pan Skrzetuski zrywa się z wozu, aż jakiś głos,ale już rzeczywisty, mówi do niego:95  Leżże, detyno, bo zwiążę.To esauł taborowy, Zachar, któremu Chmielnicki kazał pilnować namiestnika jak oka wgłowie, układa go na powrót na wozie, okrywa końską skórą i pyta jeszcze: Szczo z toboju?Więc pan Skrzetuski przytomnieje zupełnie.Mary pierzchają.Wozy ciągną samym brze-giem Dnieprowym.Chłodny powiew dochodzi od rzeki i noc blednie.Ptactwo wodne rozpo-czyna gwar poranny. Słuchaj, Zachar! to my już minęli Kudak?  pyta pan Skrzetuski. Minęli!  odpowiada Zaporożec. A dokąd ciągniecie? Nie znaju.Bytwa, każe, bude, ałe ne znaju.Na te słowa serce uderzyło radośnie w piersiach pana Skrzetuskiego.Sądził on, że Chmiel-nicki będzie oblegał Kudak i że od tego wojnę zacznie.Tymczasem pośpiech, z jakim Kozacyszli naprzód, pozwalał wnosić, że wojska koronne były już blisko i że właśnie Chmielnickidlatego pominął fortecę, by nie być zmuszonym do bitwy pod jej działami. Dziś jeszcze mo-że wolny będę  pomyślał namiestnik i wzniósł oczy dziękczynnie ku niebu.96 ROZDZIAA XIVHuk dział kudackich słyszały również wojska płynące bajdakami pod wodzą starego Bara-basza i Krzeczowskiego.Składały się one z sześciu tysięcy Kozaków regestrowych i jednego regimentu wybornejpiechoty niemieckiej, której pułkownikował Hans Flik.Pan Mikołaj Potocki długo się wahał, zanim Kozaków przeciw Chmielnickiemu wyprawił,ale że Krzeczowski miał na nich wpływ ogromny, a Krzeczowskiemu hetman ufał bez granic,więc tylko semenom kazał przysięgę wierności złożyć i  wyprawił ich w imię boże.Krzeczowski, żołnierz pełen doświadczenia i wielce w poprzednich wojnach wsławiony,był klientem domu Potockich, którym wszystko zawdzięczał: i pułkownikostwo, i szlachec-two, gdyż mu je na sejmie wyrobili, i na koniec obszerne posiadłości położone przy zbieguDniestru i Ladawy, które dożywotnio od nich trzymał.Tyle tedy węzłów łączyło go z Rzecząpospolitą i z Potockimi, że cień nieufności nie mógłzrodzić się w duszy hetmańskiej.Był to przy tym człowiek w sile dni, bo zaledwie pięćdzie-siąt lat liczący, i wielka przyszłość otwierała się przed nim na usługach krajowi.Niektórzychcieli w nim widzieć następcę Stefana Chmieleckiego, który rozpocząwszy zawód jako pro-sty rycerz stepowy skończył go jako wojewoda kijowski i senator Rzeczypospolitej.Od Krze-czowskiego zależało pójść tą samą drogą, na którą pchało go męstwo, dzika energia i niepo-hamowana ambicja, głodna zarówno bogactw, jak i dostojeństw.Gwoli tej to ambicji silnieprzed niedawnym czasem zabiegał o starostwo lityńskie, a gdy na koniec otrzymał je panKorbut, Krzeczowski głęboko zakopał w sercu zawód, ale prawie że odchorował z zawiści izmartwienia.Teraz zdawał mu się los na nowo uśmiechać, gdyż otrzymawszy od hetmanawielkiego tak ważną funkcję wojskową, śmiało mógł liczyć, że imię jego obije się o uszykrólewskie.A było to rzeczą ważną, bo następnie należalo tylko pokłonić się panu, abyotrzymać przywilej z miłymi duszy szlacheckiej słowami:  Bił nam czołom i prosył, szczobjeho podaryty, a my pomniawszy jeho usługi, dajem etc.Tą drogą zdobywało się na Rusibogactwa i dostojeństwa; tą drogą ogromne obszary pustych stepów, które przedtem należałydo Boga i Rzplitej, przechodziły w ręce prywatne; tą drogą chudopachołek na pana wyrastał imógł krzepić się nadzieją, że potomkowie jego między senatory zasiędą.Krzeczowskiego gryzło jeno to, że w owej powierzonej mu funkcji musiał dzielić władzę zBarabaszem, ale był to podział tylko nominalny.W rzeczywistości stary pułkownik czerkaski,97 zwłaszcza w ostatnich czasach, tak się postarzał i zgrzybiał, że już ciałem jedynie do tej zieminależał, a dusza jego i umysł pogrążone były ustawicznie w odrętwieniu i martwocie, którezwykle śmierć prawdziwą poprzedzają.Z początku wyprawy rozbudził się i począł sią krzątaćdość raznie, rzekłbyś: na odgłos surm wojennych stara żołnierska krew poczęła w nim krążyćsilniej, bo był to przecie czasu swego wsławiony rycerz i wódz stepowy; ale zaraz po wyru-szeniu ukołysał go plusk wioseł, uśpiły pieśni semenów i łagodny ruch bajdaków, więc zapo-mniał o świecie bożym.Krzeczowski wszystkim rządził i zawiadywał, Barabasz zaś budził siętylko do jedzenia; najadłszy się pytał ze zwyczaju o to i owo  zbywano go lada jaką odpo-wiedzią, w końcu wzdychał i mawiał:  Ot, rad by ja z inną wojną do mogiły się kłaść, alewola boża!Tymczasem łączność z wojskiem koronnym, idącym pod wodzą Stefana Potockiego, zo-stała od razu przerwana.Krzeczowski narzekał, że husaria i dragonia za wolno idą, że nadto uprzepraw marudzą, że młody syn hetmański nie ma wojskowego doświadczenia, ale z tymwszystkim kazał wiosłować i płynąć naprzód.Bajdaki płynęły więc z biegiem Dnieprowym ku Kudakowi, oddalając się coraz bardziej odwojsk koronnych.Nareszcie pewnej nocy zasłyszano huk dział.Barabasz spał i nie obudził się; natomiast Flik, który płynął naprzód, wsiadł w podjazdkę iudał się do Krzeczowskiego. Mości pułkowniku  rzekł  to kudackie armaty.Co mam czynić? Zatrzymaj waść bajdaki.Zostaniemy przez noc w oczeretach. Chmielnicki widocznie zamek oblega.Moim zdaniem, należałoby pośpieszyć z odsieczą. Ja waści o zdanie nie pytam, jeno rozkaz daję.Przy mnie komenda. Mości pułkowniku!. Stać i czekać!  rzekł Krzeczowski [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl