Pokrewne
- Strona Główna
- Sienkiewicz Henryk Potop tom 2 9789185805709
- Henryk Sienkiewicz ogniemimieczem t2
- Henryk Sienkiewicz Potop tom 3
- Henryk Sienkiewicz Potop tom 1
- Henryk Sienkiewicz Ogniem i mieczem
- Sienkiewicz Henryk Ogniem i mieczem
- Jedwabne Geszefty
- Wyndham John Dzien Tryfidow (3)
- Trylogia nadmorska Zeromski
- Stephen King Zielona Mila (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- urodze-zycie.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pierwszej chwili wydało się Krzysi, że widzi obraz albo że zasnęła i śni: tak cudne sta-nęło przed nią zjawisko.Nieznajomy był to młody człowiek, przybrany w czarny strój cu-dzoziemski z białym koronkowym kołnierzem spadającym aż na ramiona.Krzysia w dzieciń-stwie jeszcze widziała raz pana Arciszewskiego, generała artylerii koronnej, przybranegopodobnie, któren też z powodu takiego stroju; jak również dla nadzwyczajnej swej pięknościdługo jej został w pamięci.Owóż tak był ubrany ów młodzian, tylko że pięknością gasił bezmiary i pana Arciszewskiego, i wszystkich mężów chodzących po ziemi.Włosy jego, ucięterówno nad czołem, wiły się w jasnych pierścieniach po obu stronach twarzy, po prostu cud-nej.Brwi miał ciemne, wyraznie rysujące się na białym jak marmur czole; oczy słodkie ismutne; płowy wąs i płową spiczastą brodę.Była to głowa niezrównana, w której szlachet-ność łączyła się z męstwem; głowa zarazem anielska i rycerska.Krzysi dech zaparło w pier-siach, bo patrząc oczom własnym nie wierzyła ani też mogła zmiarkować, czy ma przed sobąułudę, czy rzeczywistego człowieka., On stał przez chwilę nieruchomo, zdumiony lub udającyprzez grzeczność zdumienie nad Krzysiną pięknością; wreszcie ruszył ode drzwi i spuściwszykapelusz ku ziemi począł piórami zamiatać podłogę.Krzysia podniosła się, ale nogi pod niądrżały, i to płonąc, to blednąc zamknęła oczy.61Wtem zabrzmiał jego głos niski a miękki jak aksamit: Jestem Ketling of Elgin.Panam Wołodyjowskiego przyjaciel i towarzysz broni.Służbapowiedziała mi już, że mam niewypowiedziane szczęście i honor ugaszczać pod swym da-chem siostrę i krewne mego Pallada, ale przebacz, dostojna panno, mojej konfuzji, bo służbanie powiedziała mi tego, co oczy widzą, a i oczy same twego blasku znieść nie mogą.Takim komplementem powitał rycerski Ketling Krzysię, ale ona nie wypłaciła mu podob-nym, bo się na żadne słowo zdobyć nie mogła.Domyśliła się tylko, że skończywszy, zapewnejej powtórny pokłon oddaje, bo w ciszy usłyszała znów szelest piór o podłogę.Czuła także,że trzeba, że trzeba koniecznie coś odpowiedzieć i komplementem za komplement się wy-wdzięczyć, że inaczej za prostaczkę poczytaną być może, a tu tymczasem tchu jej brak, pulsaw skroniach i w ręku biją, pierś podnosi się i opada, jakby się zmęczyła bardzo.Otwiera po-wieki on stoi przed nią z pochyloną nieco głową, z admiracją i uszanowaniem w swej cud-nej twarzy.Drżącymi rękoma chwyciła Krzysia za suknię, aby choć dygnąć przed kawalerem,na szczęście w tejże chwili wołania: Ketling! Ketling! , rozległy się za drzwiami i do kom-naty wpadł z otwartymi ramiony zasapany pan Zagłoba.Wzięli się tedy w objęcia, a przez ten czas panna starała się ochłonąć i zarazem spojrzećdwa lub trzy razy na młodego rycerza.On zaś obejmował pana Zagłobę serdecznie, ale z tąnadzwyczajną szlachetnością w każdym ruchu, którą bądz po przodkach odziedziczył, bądznabył takowej na wykwintnych królewskich i magnackich dworach. Jak się masz? wołał pan Zagłoba. Radem ci w twoim domu jakoby w moim wła-snym.Niechże ci się przypatrzę! Ha! Pomizerniałeś! Czy nie jakowe amory? Dalibóg, pomi-zerniałeś! Wiesz, Michał do chorągwi wyjechał.O! toś wybornie uczynił przyjechawszy!Michał o klasztorze już nie myśli.Bawi tu jego siostra z dwiema pannami.Dziewki jak rze-py! Jedna Jeziorkowska, druga Drohojowska.Dla Boga! panna Krzysia tu jest! Przepraszamwaćpannę, ale niech temu oczy wylezą, kto wam gładkości zaprzeczy, a na waćpaninej już sięten kawaler poznać musiał.Ketling skłonił po raz trzeci głową i rzekł z uśmiechom: Zostawiłem dom cekhauzem, a zastałem go Olimpem, bom boginią ujrzał na wstępie. Ketling! jak się masz! zawołał po raz wtóry Zagłoba, któremu mało było jednego po-witania, i znów chwycił go w objęcia. Nic to! mówił hajduczkaś jeszcze nie widział! Jedna gładka, ale i druga miód; miód!Jak się masz, Ketling! Daj ci Boże zdrowie! Będę ci mówił: ty! Dobrze? Staremu poręcz-niej.Radeś z gości, co?.Pani Makowiecka tu zajechała, bo o gospodę było czasu konwo-kacji trudno, ale teraz już łatwiej i pewnie się wyniesie, bo z pannami w kawalerskim domumieszkać nie wypada, żeby ludzie krzywo nie patrzyli i żeby jakowego gadania nie było. Na Boga! Nigdy na to nie pozwolę! Jam Wołodyjowskiemu nie przyjaciel; ale brat, za-tem panią Makowiecką jako siostrę przyjąć pod dachem mogę.Do waćpanny pierwszej oinstancję się udaję, a jeśli trzeba, to na kolanach będę o nią błagał!To rzekłszy klęknął przed Krzysią i chwyciwszy jej rękę do ust przycisnął, a patrzył w jejoczy błagalnie, wesoło i smutno zarazem; ona zaś poczęła płonić się, zwłaszcza że Zagłobazaraz wykrzyknął: Ledwie przyjechał, już przed nią na kolanach.Dla Boga! powiem pani Makowieckiej,żem was tak zastał!.Ostro, Ketling!.Krzysiu! poznaj waćpanna dworskie obyczaje!. Jam dworskich obyczajów nieświadoma! szepnęła w największym zmieszaniu panna. Mogęż liczyć na instancję? pytał Ketling. Wstań waćpan!. Mogęż liczyć na instancję? Jam brat pana Michałowy! Jemu się krzywda stanie, gdy tendom opustoszeje!. Na nic tu moja chęć! odrzekła przytomniej Krzysia chociaż za wa-ćpanową wdzięczną być muszę. Dziękuję! odparł Ketling przyciskając do ust jej rękę.62 Ha! mróz na dworze, a Kupido golec: wszelako tak myślę, że byle się tu dostał, to w tymdomu nie zmarznie! zakrzyknął Zagłoba. Daj waćpan spokój! rzekła Krzysia. A widzę już: od samych wzdychań odliga będzie! Nic! tylko od wzdychań!. Dziękuję Bogu, żeś waćpan jowialnego humoru nie utracił rzekł Ketling bo wesołośćznak zdrowia. I czystego sumienia, i czystego sumienia! odparł Zagłoba. Mędrzec pański powiada: Ten się drapie, kogo swędzi , a mnie nic nie swędzi, przetom wesół! Jak się masz Ketling!O! do stu bisurmanów! co to ja widzę? Wszakżem to ciebie po polsku widział, w rysim koł-paczku i przy szabli, a teraześ się znowu na jakowegoś Angielczyka przemienił i na cienkichnogach niby żuraw chodzisz? Bom w Kurlandii długi czas siedział, gdzie polskiego stroju nie zażywają, a teraz dwadni spędziłem u angielskiego rezydenta w Warszawie. To z Kurlandii wracasz? Tak jest.Przybrany rodzic mój zmarł i tamże mi majętność drugą zostawił. Wieczny mu spokój! Katolik że on był? Tak jest. To przynajmniej masz pociechę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.W pierwszej chwili wydało się Krzysi, że widzi obraz albo że zasnęła i śni: tak cudne sta-nęło przed nią zjawisko.Nieznajomy był to młody człowiek, przybrany w czarny strój cu-dzoziemski z białym koronkowym kołnierzem spadającym aż na ramiona.Krzysia w dzieciń-stwie jeszcze widziała raz pana Arciszewskiego, generała artylerii koronnej, przybranegopodobnie, któren też z powodu takiego stroju; jak również dla nadzwyczajnej swej pięknościdługo jej został w pamięci.Owóż tak był ubrany ów młodzian, tylko że pięknością gasił bezmiary i pana Arciszewskiego, i wszystkich mężów chodzących po ziemi.Włosy jego, ucięterówno nad czołem, wiły się w jasnych pierścieniach po obu stronach twarzy, po prostu cud-nej.Brwi miał ciemne, wyraznie rysujące się na białym jak marmur czole; oczy słodkie ismutne; płowy wąs i płową spiczastą brodę.Była to głowa niezrównana, w której szlachet-ność łączyła się z męstwem; głowa zarazem anielska i rycerska.Krzysi dech zaparło w pier-siach, bo patrząc oczom własnym nie wierzyła ani też mogła zmiarkować, czy ma przed sobąułudę, czy rzeczywistego człowieka., On stał przez chwilę nieruchomo, zdumiony lub udającyprzez grzeczność zdumienie nad Krzysiną pięknością; wreszcie ruszył ode drzwi i spuściwszykapelusz ku ziemi począł piórami zamiatać podłogę.Krzysia podniosła się, ale nogi pod niądrżały, i to płonąc, to blednąc zamknęła oczy.61Wtem zabrzmiał jego głos niski a miękki jak aksamit: Jestem Ketling of Elgin.Panam Wołodyjowskiego przyjaciel i towarzysz broni.Służbapowiedziała mi już, że mam niewypowiedziane szczęście i honor ugaszczać pod swym da-chem siostrę i krewne mego Pallada, ale przebacz, dostojna panno, mojej konfuzji, bo służbanie powiedziała mi tego, co oczy widzą, a i oczy same twego blasku znieść nie mogą.Takim komplementem powitał rycerski Ketling Krzysię, ale ona nie wypłaciła mu podob-nym, bo się na żadne słowo zdobyć nie mogła.Domyśliła się tylko, że skończywszy, zapewnejej powtórny pokłon oddaje, bo w ciszy usłyszała znów szelest piór o podłogę.Czuła także,że trzeba, że trzeba koniecznie coś odpowiedzieć i komplementem za komplement się wy-wdzięczyć, że inaczej za prostaczkę poczytaną być może, a tu tymczasem tchu jej brak, pulsaw skroniach i w ręku biją, pierś podnosi się i opada, jakby się zmęczyła bardzo.Otwiera po-wieki on stoi przed nią z pochyloną nieco głową, z admiracją i uszanowaniem w swej cud-nej twarzy.Drżącymi rękoma chwyciła Krzysia za suknię, aby choć dygnąć przed kawalerem,na szczęście w tejże chwili wołania: Ketling! Ketling! , rozległy się za drzwiami i do kom-naty wpadł z otwartymi ramiony zasapany pan Zagłoba.Wzięli się tedy w objęcia, a przez ten czas panna starała się ochłonąć i zarazem spojrzećdwa lub trzy razy na młodego rycerza.On zaś obejmował pana Zagłobę serdecznie, ale z tąnadzwyczajną szlachetnością w każdym ruchu, którą bądz po przodkach odziedziczył, bądznabył takowej na wykwintnych królewskich i magnackich dworach. Jak się masz? wołał pan Zagłoba. Radem ci w twoim domu jakoby w moim wła-snym.Niechże ci się przypatrzę! Ha! Pomizerniałeś! Czy nie jakowe amory? Dalibóg, pomi-zerniałeś! Wiesz, Michał do chorągwi wyjechał.O! toś wybornie uczynił przyjechawszy!Michał o klasztorze już nie myśli.Bawi tu jego siostra z dwiema pannami.Dziewki jak rze-py! Jedna Jeziorkowska, druga Drohojowska.Dla Boga! panna Krzysia tu jest! Przepraszamwaćpannę, ale niech temu oczy wylezą, kto wam gładkości zaprzeczy, a na waćpaninej już sięten kawaler poznać musiał.Ketling skłonił po raz trzeci głową i rzekł z uśmiechom: Zostawiłem dom cekhauzem, a zastałem go Olimpem, bom boginią ujrzał na wstępie. Ketling! jak się masz! zawołał po raz wtóry Zagłoba, któremu mało było jednego po-witania, i znów chwycił go w objęcia. Nic to! mówił hajduczkaś jeszcze nie widział! Jedna gładka, ale i druga miód; miód!Jak się masz, Ketling! Daj ci Boże zdrowie! Będę ci mówił: ty! Dobrze? Staremu poręcz-niej.Radeś z gości, co?.Pani Makowiecka tu zajechała, bo o gospodę było czasu konwo-kacji trudno, ale teraz już łatwiej i pewnie się wyniesie, bo z pannami w kawalerskim domumieszkać nie wypada, żeby ludzie krzywo nie patrzyli i żeby jakowego gadania nie było. Na Boga! Nigdy na to nie pozwolę! Jam Wołodyjowskiemu nie przyjaciel; ale brat, za-tem panią Makowiecką jako siostrę przyjąć pod dachem mogę.Do waćpanny pierwszej oinstancję się udaję, a jeśli trzeba, to na kolanach będę o nią błagał!To rzekłszy klęknął przed Krzysią i chwyciwszy jej rękę do ust przycisnął, a patrzył w jejoczy błagalnie, wesoło i smutno zarazem; ona zaś poczęła płonić się, zwłaszcza że Zagłobazaraz wykrzyknął: Ledwie przyjechał, już przed nią na kolanach.Dla Boga! powiem pani Makowieckiej,żem was tak zastał!.Ostro, Ketling!.Krzysiu! poznaj waćpanna dworskie obyczaje!. Jam dworskich obyczajów nieświadoma! szepnęła w największym zmieszaniu panna. Mogęż liczyć na instancję? pytał Ketling. Wstań waćpan!. Mogęż liczyć na instancję? Jam brat pana Michałowy! Jemu się krzywda stanie, gdy tendom opustoszeje!. Na nic tu moja chęć! odrzekła przytomniej Krzysia chociaż za wa-ćpanową wdzięczną być muszę. Dziękuję! odparł Ketling przyciskając do ust jej rękę.62 Ha! mróz na dworze, a Kupido golec: wszelako tak myślę, że byle się tu dostał, to w tymdomu nie zmarznie! zakrzyknął Zagłoba. Daj waćpan spokój! rzekła Krzysia. A widzę już: od samych wzdychań odliga będzie! Nic! tylko od wzdychań!. Dziękuję Bogu, żeś waćpan jowialnego humoru nie utracił rzekł Ketling bo wesołośćznak zdrowia. I czystego sumienia, i czystego sumienia! odparł Zagłoba. Mędrzec pański powiada: Ten się drapie, kogo swędzi , a mnie nic nie swędzi, przetom wesół! Jak się masz Ketling!O! do stu bisurmanów! co to ja widzę? Wszakżem to ciebie po polsku widział, w rysim koł-paczku i przy szabli, a teraześ się znowu na jakowegoś Angielczyka przemienił i na cienkichnogach niby żuraw chodzisz? Bom w Kurlandii długi czas siedział, gdzie polskiego stroju nie zażywają, a teraz dwadni spędziłem u angielskiego rezydenta w Warszawie. To z Kurlandii wracasz? Tak jest.Przybrany rodzic mój zmarł i tamże mi majętność drugą zostawił. Wieczny mu spokój! Katolik że on był? Tak jest. To przynajmniej masz pociechę [ Pobierz całość w formacie PDF ]