Pokrewne
- Strona Główna
- Wiatrowski Henryk Rycerz Swiatlosci (SCAN dal 789
- KRZYŻACY tom I H. Sienkiewicz
- Ogniem i mieczem t.2 Sienkiewicz
- Foster Alan Dean Tran ky ky Czas na potop
- Pan Wolodyjowski Sienkiewicz
- Ksiega Henrykowska
- Andre Norton SC 1.2 Swiat Czarownic w pulapce
- e95 Blawatska DoktrynaTajemna 1 2
- Stec Tadeusz Karkonosze
- Marek Holynski E mailem z Doliny Krzemowej
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- psmlw.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nowinę przynoszę waszej miłości rzekł. A dobrą? Ni złą, ni dobrą, jeno że mamy gości.Okrutny dwór zjechał tu dziś rano i stanął w starościń-skim domu.Jest regiment piechoty, a co jazdy, karet, co służby!.Ludzie myśleli, że to sam królprzyjechał. Jaki król?Karczmarz począł obracać czapkę w ręku.214 Prawda, że to mamy teraz dwóch królów, ale nie żaden z nich przyjechał, jeno książę koniu-szy.Kmicic zerwał się na równe nogi. Co za książę koniuszy? książę Bogusław?. Tak jest, wasza miłość.Brat stryjeczny księcia wojewody wileńskiego.Pan Andrzej aż w ręce klasnął ze zdziwienia. O, to się spotykamy!Karczmarz zrozumiawszy, że jego gość jest znajomym księcia Bogusława, skłonił się niżej niżpoprzedniego dnia i wyszedł z izby, a Kmicic począł ubierać się pośpiesznie i w godzinę pózniejbył już przed domem starościńskim.W całym miasteczku roiło się od żołnierzy.Piechota ustawiała w kozły muszkiety na rynku;jazda pozsiadała już z koni i zajęła domostwa poboczne.%7łołnierze i dworzanie, w najrozmaitszychubiorach, stali przed domami lub przechadzali się po ulicach.Z ust oficerów słychać było rozmowęfrancuską i niemiecką.Nigdzie polskiego żołnierza, nigdzie polskiego moderunku, muszkietnicy idragonia przybrani byli dziwacznie, inaczej nawet od cudzoziemskich chorągwi, które pan Andrzejw Kiejdanach widywał, bo nie na niemiecki, ale na francuski ład.%7łołnierz jednak piękny i tak oka-zały, że każdego szeregowca za oficera można było poczytać, zachwycał oczy pana Andrzeja.Ofi-cerowie spoglądali też na niego z ciekawością, bo wystroił się odświętnie w aksamity i złotogłów, asześciu ludzi przybranych w nową barwę szło dla asystencji za nim.Na podwórzu starościńskiegb dworu kręcili się dworzanie, wszyscy postrojeni na francuski spo-sób: więc paziowie w berecikach z piórami, rękodajni w aksamitnych kaftanach, masztalerze wszwedzkich, wysokich butach z kolistymi cholewami.Widocznie książę nie miał zamiaru zatrzymywać się dłużej w Pilwiszkach i wstąpił tylko na po-pas, gdyż karet nie pozataczano do wozowni, a konie karmili masztalerze na poczekaniu z blasza-nych sit, które trzymali w ręku.Kmicic oznajmił się oficerowi trzymającemu straż przed domem, kto jest i z czym jedzie, tenzaś poszedł zdać sprawę księciu.Po chwili wrócił pośpiesznie z zawiadomieniem, iż książę pilnochce widzieć wysłannika hetmańskiego, i wskazując Kmicicowi drogę wszedł wraz z nim do domu.Przeszedłszy sień, w pierwszej izbie stołowej zastali kilku dworzan siedzących z powyciągany-mi nogami na krzesłach i drzemiących smaczno, bo widać, wczesnym rankiem musieli z ostatniegopopasu wyjechać.Przed drzwiami następnej komnaty oficer zatrzymał się i skłoniwszy się panuAndrzejowi, rzekł po niemiecku: Tam jest książę.Pan Andrzej wszedł i zatrzymał się w progu.Książę siedział przed lustrem ustawionym w rogukomnaty i tak uważnie wpatrywał się w twarz swoją, świeżo widocznie powleczoną różem i bieli-dłem, że nie zwrócił uwagi na wchodzącego.Dwóch pokojowych, klęcząc przed nim, dopinało musprzączki na przegubach nóg u wysokich podróżnych butów, on zaś rozczesywał z wolna palcamibujną, równo uciętą nad czołem grzywkę jasnozłotej peruki lub też może własnych, obfitych wło-sów.Był to młody jeszcze człowiek, lat trzydziestu pięciu, a wyglądający najwyżej na dwadzieściapięć.Kmicic znał go, ale zawsze spoglądał nań z ciekawością, raz: dla wielkiej sławy rycerskiej,jaka otaczała księcia Bogusława, a jaką zjednały mu głównie pojedynki z rozmaitymi zagranicz-nymi magnatami odbyte, po wtóre: dla jego szczególnej postawy, którą gdy raz ktoś ujrzał, na zaw-sze musiał zapamiętać.Książę bowiem wysoki był i silnie zbudowany, ale nad szerokimi jego ra-mionami wznosiła się głowa tak mała, jak gdyby z innego ciała zdjęta.Twarz miał również nie-zwykle drobną, prawie młodzieńczą, ale i w niej nie było proporcji, nos miał bowiem duży, rzym-ski, i ogromne oczy niewypowiedzianej piękności i blasku, z orlą prawie śmiałością spojrzenia.Wobec tych oczu i nosa reszta twarzy, okolonej w dodatku długimi obfitymi puklami włosów, nikłaprawie zupełnie; usta miał niemal dziecinne, nad nimi mały wąsik, ledwie pokrywający górną war-gę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
. Nowinę przynoszę waszej miłości rzekł. A dobrą? Ni złą, ni dobrą, jeno że mamy gości.Okrutny dwór zjechał tu dziś rano i stanął w starościń-skim domu.Jest regiment piechoty, a co jazdy, karet, co służby!.Ludzie myśleli, że to sam królprzyjechał. Jaki król?Karczmarz począł obracać czapkę w ręku.214 Prawda, że to mamy teraz dwóch królów, ale nie żaden z nich przyjechał, jeno książę koniu-szy.Kmicic zerwał się na równe nogi. Co za książę koniuszy? książę Bogusław?. Tak jest, wasza miłość.Brat stryjeczny księcia wojewody wileńskiego.Pan Andrzej aż w ręce klasnął ze zdziwienia. O, to się spotykamy!Karczmarz zrozumiawszy, że jego gość jest znajomym księcia Bogusława, skłonił się niżej niżpoprzedniego dnia i wyszedł z izby, a Kmicic począł ubierać się pośpiesznie i w godzinę pózniejbył już przed domem starościńskim.W całym miasteczku roiło się od żołnierzy.Piechota ustawiała w kozły muszkiety na rynku;jazda pozsiadała już z koni i zajęła domostwa poboczne.%7łołnierze i dworzanie, w najrozmaitszychubiorach, stali przed domami lub przechadzali się po ulicach.Z ust oficerów słychać było rozmowęfrancuską i niemiecką.Nigdzie polskiego żołnierza, nigdzie polskiego moderunku, muszkietnicy idragonia przybrani byli dziwacznie, inaczej nawet od cudzoziemskich chorągwi, które pan Andrzejw Kiejdanach widywał, bo nie na niemiecki, ale na francuski ład.%7łołnierz jednak piękny i tak oka-zały, że każdego szeregowca za oficera można było poczytać, zachwycał oczy pana Andrzeja.Ofi-cerowie spoglądali też na niego z ciekawością, bo wystroił się odświętnie w aksamity i złotogłów, asześciu ludzi przybranych w nową barwę szło dla asystencji za nim.Na podwórzu starościńskiegb dworu kręcili się dworzanie, wszyscy postrojeni na francuski spo-sób: więc paziowie w berecikach z piórami, rękodajni w aksamitnych kaftanach, masztalerze wszwedzkich, wysokich butach z kolistymi cholewami.Widocznie książę nie miał zamiaru zatrzymywać się dłużej w Pilwiszkach i wstąpił tylko na po-pas, gdyż karet nie pozataczano do wozowni, a konie karmili masztalerze na poczekaniu z blasza-nych sit, które trzymali w ręku.Kmicic oznajmił się oficerowi trzymającemu straż przed domem, kto jest i z czym jedzie, tenzaś poszedł zdać sprawę księciu.Po chwili wrócił pośpiesznie z zawiadomieniem, iż książę pilnochce widzieć wysłannika hetmańskiego, i wskazując Kmicicowi drogę wszedł wraz z nim do domu.Przeszedłszy sień, w pierwszej izbie stołowej zastali kilku dworzan siedzących z powyciągany-mi nogami na krzesłach i drzemiących smaczno, bo widać, wczesnym rankiem musieli z ostatniegopopasu wyjechać.Przed drzwiami następnej komnaty oficer zatrzymał się i skłoniwszy się panuAndrzejowi, rzekł po niemiecku: Tam jest książę.Pan Andrzej wszedł i zatrzymał się w progu.Książę siedział przed lustrem ustawionym w rogukomnaty i tak uważnie wpatrywał się w twarz swoją, świeżo widocznie powleczoną różem i bieli-dłem, że nie zwrócił uwagi na wchodzącego.Dwóch pokojowych, klęcząc przed nim, dopinało musprzączki na przegubach nóg u wysokich podróżnych butów, on zaś rozczesywał z wolna palcamibujną, równo uciętą nad czołem grzywkę jasnozłotej peruki lub też może własnych, obfitych wło-sów.Był to młody jeszcze człowiek, lat trzydziestu pięciu, a wyglądający najwyżej na dwadzieściapięć.Kmicic znał go, ale zawsze spoglądał nań z ciekawością, raz: dla wielkiej sławy rycerskiej,jaka otaczała księcia Bogusława, a jaką zjednały mu głównie pojedynki z rozmaitymi zagranicz-nymi magnatami odbyte, po wtóre: dla jego szczególnej postawy, którą gdy raz ktoś ujrzał, na zaw-sze musiał zapamiętać.Książę bowiem wysoki był i silnie zbudowany, ale nad szerokimi jego ra-mionami wznosiła się głowa tak mała, jak gdyby z innego ciała zdjęta.Twarz miał również nie-zwykle drobną, prawie młodzieńczą, ale i w niej nie było proporcji, nos miał bowiem duży, rzym-ski, i ogromne oczy niewypowiedzianej piękności i blasku, z orlą prawie śmiałością spojrzenia.Wobec tych oczu i nosa reszta twarzy, okolonej w dodatku długimi obfitymi puklami włosów, nikłaprawie zupełnie; usta miał niemal dziecinne, nad nimi mały wąsik, ledwie pokrywający górną war-gę [ Pobierz całość w formacie PDF ]