[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam pito wino, żartowano z Chilona i szeptano dziwne słowa do uszukapłanek Westy, na arenie zaś wrzała robota, gwozdzie pogrążały się w ręce i nogi chrześci-jan, warczały łopaty zasypujące ziemią doły, w które wstawiano krzyże.Lecz między ofiarami, na które dopiero za chwilę miała przyjść kolej, był Kryspus.Lwynie miały czasu go rozedrzeć, więc przeznaczono mu krzyż, on zaś, zawsze gotów na śmierć,243 radował się myślą, że nadchodzi jego godzina.Wyglądał dziś inaczej, albowiem wyschłeciało jego było obnażone zupełnie, tylko przepaska bluszczowa okrywała mu biodra, na gło-wie zaś miał wie-niec z róż.Ale w oczach błyszczała mu zawsze taż sama niepożyta energia itaż sama twarz surowa i fanatyczna wychylała się spod wieńca.Nie zmieniło się też jego ser-ce, albowiem jak niegdyś w cuniculum groził gniewem Bożym poobszywanym w skórywspółbraciom, tak i dziś gromił ich, zamiast pocieszać.- Dziękujcie Zbawicielowi - mówił - że pozwala wam umrzeć taką śmiercią, jaką samumarł.Może część win waszych będzie wam za to odpuszczona, drżyjcie wszelako, albowiemsprawiedliwości musi się stać zadość i nie może być jednakiej nagrody dla złych i dobrych.A słowom jego wtórował odgłos młotów, którymi przybijano ręce i nogi ofiar.Coraz wię-cej krzyżów wznosiło się na arenie, on zaś zwracając się do gromady tych, którzy stali jesz-cze, każdy przy swoim drzewie, mówił dalej - Widzę otwarte niebo, ale widzę otwartą i ot-chłań.Sam nie wiem, jako zdam sprawę Panu z żywota mego, chociażem wierzył i nienawi-dziłem złego, i nie śmierci się lękam, lecz zmartwychpowstania, nie męki, lecz sądu, albo-wiem nastaje dzień gniewu.A wtem spomiędzy bliższych rzędów ozwał się jakiś głos spokojny i uroczysty:- Nie dzień gniewu, ale dzień miłosierdzia, dzień zbawienia i szczęśliwości, albowiem po-wiadam wam, że Chrystus przygarnie was, pocieszy i posadzi na prawicy swojej.Ufajcie, booto niebo otwiera się przed wami.Na te słowa wszystkie oczy zwróciły się ku ławkom; nawet ci, którzy już wisieli na krzy-żach, podnieśli blade, umęczone głowy i poczęli patrzeć w stronę mówiącego męża.A on zbliżył się aż do przegrody otaczającej arenę i począł ich żegnać znakiem krzyża.Kryspus wyciągnął ku niemu ramię, jakby chcąc go zgromić, lecz ujrzawszy jego twarzopuścił dłoń, po czym kolana zgięły się pod nim, a usta wyszeptały: - Apostoł Paweł!.Ku wielkiemu zdziwieniu cyrkowej służby poklękali wszyscy, których nie zdążono dotądpoprzybijać, zaś Paweł z Tarsu zwrócił się do Kryspa i rzekł:- Kryspie, nie groz im, albowiem dziś jeszcze będą z tobą w raju.Ty mniemasz, że mogąbyć potępieni? Lecz któż je potępi? Zali uczyni to Bóg, który oddał za nie Syna swego? ZaliChrystus, który umarł dla ich zbawienia, jako oni umierają dla imienia Jego? I jakoż możepotępić Ten, który miłuje? Kto będzie skarżył na wybrane Boże? Kto powie na tę krew: Przeklęta ?.- Panie, nienawidziłem złego - odrzekł stary kapłan.- Chrystus więcej jeszcze nakazał miłować ludzi niż nienawidzieć złego, albowiem naukaJego miłością jest, nie nienawiścią.- Zgrzeszyłem w godzinę śmierci - odrzekł Kryspus.I począł się bić w piersi.Wtem zarządca ławek zbliżył się ku Apostołowi i zapytał:- Kto jesteś, który przemawiasz do skazanych? - Obywatel rzymski - odparł spokojnie Pa-weł.Po czym, zwróciwszy się do Kryspa, rzekł:- Ufaj, gdyż dzień to jest łaski, i umrzyj w spokoju, sługo Boży.Dwaj Murzyni zbliżyli się w tej chwili do Kryspa, aby położyć go na drzewie, lecz onspojrzał raz jeszcze naokół i zawołał:- Bracia moi, módlcie się za mnie!I twarz jego straciła zwykłą surowość; kamienne rysy przybrały wyraz spokoju i słodyczy.Sam rozciągnął ręce wzdłuż ramion krzyża, aby ułatwić robotę, i patrząc wprost w niebo, po-czął modlić się żarliwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl