Pokrewne
- Strona Główna
- Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec.BLACK
- Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec.WHITE
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec (SCAN dal 1
- Reymont Chlopi IV (2)
- Reymont Chlopi IV
- Reymont Chlopi III (2)
- Chłopi tom 3 W.S.Reymont
- Chłopi tom 1 W.S.Reymont
- Lackey Mercedes Dixon Larry Trylogia wojen magow 2 Bialy Gryf
- Jan Potocki Rekopis znaleziony w Sragossie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- streamer.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdopodobne.Nietrudno go było spotkać gdzieś w okolicy, a poza tym nie dawał swego adresu Suzie, Pionie ani żadnej z uczestniczek ROSR, nie było więc innego wytłumaczenia.- Dlaczego?- Nie wiem.Nie miałem nic do roboty.- OK.To co, chyba już czas na ciebie?- Dobrze, ale o wszystkim powiem mamie.- Och, strasznie się boję.Will czuł, jak po stromym zboczu stacza się w przepaść poczucia winy, którego nie zaznał od czasów uczniowskich, nic więc dziwnego, że odpowiedziałjednąz fraz charakterystycznych dla tego wieku.Jedyne wytłumaczenie, do jakiego był w tej chwili zdolny, to czysta prawda: że wymyślił dziecko, aby się spotykać z kobietą.Tyle że wydawało mu się to jakoś okropne.- No, dobra, dawaj, co masz w zanadrzu.- Zawrzemy umowę.Nic nie powiem mamie, jeśli się z nią umówisz.- Dlaczego chcesz, żeby twoja mama umawiała się z kimś takim jak ja?- Nie jesteś taki zły.To znaczy, jasne, nakłamałeś, ale poza tym jesteś OK.A ona jest smutna i chyba chciałaby mieć faceta.- Marcus, nie mogę się z kimś umawiać tylko dlatego, że ty tak chcesz.- A co ci się w niej nie podoba?- Nie, żeby mi się nie podobała, ale.- Ale wolisz się umawiać z Suzie, tak?- Nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać.- Tak właśnie myślałem.- Słuchaj, niczego nie powiedziałem, natomiast.Dość tego, naprawdę nie chcę o takich sprawach rozmawiać z tobą.Zjeżdża) do domu.- W porządku, ale jeszcze wrócę.I tyle go było widać.Kiedy Will ukuł swoją historyjkę i przyłączył się do ROSR, wyobrażał sobie słodkie, niewinne dzieciaczki, z pewnością nie takie, które będą cię śledzić i nachodzić w domu.Chciał wkroczyć w tamten świat, ale ani przez chwilę nie przypuścił, że może nastąpić kontrofensywa.To on był wizytatorem, natomiast nie znosił, aby wizytowano jego.ROZDZIAŁ PIĘTNASTYMarcus nie był głupi.OK, czasami robił coś głupiego, jak na przykład z tym śpiewaniem, ale przecież nie chodziło o to, że jest tępy, tylko tak jakoś.Natychmiast zrozumiał, że wszystko, co wie o Willu - iż nie ma dziecka, w związku z tym także żadnej eks - jest aż nazbyt dobre, żeby to natychmiast wykorzystać.Gdyby po wizycie u Willa udał się do domu i wszystko opowiedział mamie i Suzie, sprawa by się skończyła.Nigdy by się już z nim nie spotkali, a tego Marcus nie chciał.Właściwie nie wiedział dlaczego, ale miał przeczucie, że nie należy natychmiast wykorzystywać tej informacji, podobnie jak pieniędzy urodzinowych nie należało tracić natychmiast, lecz raczej potrzymać je trochę w kieszeni, żeby się zorientować, na co warto je wydać.Rozumiał, że nie zmusi Willa wbrew jego woli, aby umówił się z Fioną, może jednak mógłby go zmusić do czegoś innego, o czym w tej chwili nawet nie miał pojęcia, aby więc zyskać jakąś inspirację, zaczął go odwiedzać niemal każdego dnia po szkole.Za pierwszym razem Will nie wyglądał na uszczęśliwionego.Stanął w drzwiach, ręce trzymając na framudze.- No i co tym razem? - spytał.- Nic.Pomyślałem sobie, że zajrzę.- Will uśmiechnął się, chociaż Marcus nie rozumiał dlaczego.- Co robisz?- Co robię?- Mhm.- Oglądam telewizję.- A co konkretnie?- Countdown.- Co to takiego? - Marcus dobrze wiedział, co to takiego.Wiedziało to każde dziecko, które po powrocie ze szkoły włączyło telewizor: Countdown to jeden z naj nudniej szych programów w dziejach telewizji.- Taki teleturniej.Słowa i liczby.- Aha.A mnie może się spodobać? Oczywiście, że nie.Nie podobał się nikomu z wyjątkiem matki dziewczyny jego ojca.- Trudno powiedzieć.- Jak chcesz, to obejrzę z tobą.- Bardzo dziękuję, ale wiesz, z reguły sam sobie radzę.- Ale ja jestem dobry w anagramach i matematyce.Mogę ci pomóc, gdyby ci zależało na wyniku.- Więc jednak wiesz, o co w tym chodzi.- Tak, teraz sobie przypominam.Właściwie to mi się podoba.Jak się skończy, pójdę sobie.Will przyjrzał mu się uważnie, a potem pokręcił głową.- Niech cię cholera! Właź.Marcus natychmiast znalazł się w środku.Siadł na długiej kremowej sofie, zrzucił buty, a potem wygodnie się rozparł.Countdown był oczywiście beznadziejny, ale on się nie skarżył ani nie domagał zmiany kanału.(Mimochodem zauważył, że Will ma kablówkę).Siedział spokojnie, ale i Will niczym oprócz oglądania się nie zajmował - nie wykrzykiwał odpowiedzi, nie buczał, kiedy ktoś się pomylił.Patrzył tylko i palił.- Powinieneś mieć papier i coś do pisania - zauważył Marcus.- Tak?- Nigdy tak nie robisz?- Czasami.- To czemu nie dzisiaj?- Nie wiem, do cholery!- Możesz tak robić, mnie to nie przeszkadza.- Serdeczne dzięki.Wyłączył pilotem telewizor i siedzieli w milczeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Prawdopodobne.Nietrudno go było spotkać gdzieś w okolicy, a poza tym nie dawał swego adresu Suzie, Pionie ani żadnej z uczestniczek ROSR, nie było więc innego wytłumaczenia.- Dlaczego?- Nie wiem.Nie miałem nic do roboty.- OK.To co, chyba już czas na ciebie?- Dobrze, ale o wszystkim powiem mamie.- Och, strasznie się boję.Will czuł, jak po stromym zboczu stacza się w przepaść poczucia winy, którego nie zaznał od czasów uczniowskich, nic więc dziwnego, że odpowiedziałjednąz fraz charakterystycznych dla tego wieku.Jedyne wytłumaczenie, do jakiego był w tej chwili zdolny, to czysta prawda: że wymyślił dziecko, aby się spotykać z kobietą.Tyle że wydawało mu się to jakoś okropne.- No, dobra, dawaj, co masz w zanadrzu.- Zawrzemy umowę.Nic nie powiem mamie, jeśli się z nią umówisz.- Dlaczego chcesz, żeby twoja mama umawiała się z kimś takim jak ja?- Nie jesteś taki zły.To znaczy, jasne, nakłamałeś, ale poza tym jesteś OK.A ona jest smutna i chyba chciałaby mieć faceta.- Marcus, nie mogę się z kimś umawiać tylko dlatego, że ty tak chcesz.- A co ci się w niej nie podoba?- Nie, żeby mi się nie podobała, ale.- Ale wolisz się umawiać z Suzie, tak?- Nie zamierzam z tobą o tym rozmawiać.- Tak właśnie myślałem.- Słuchaj, niczego nie powiedziałem, natomiast.Dość tego, naprawdę nie chcę o takich sprawach rozmawiać z tobą.Zjeżdża) do domu.- W porządku, ale jeszcze wrócę.I tyle go było widać.Kiedy Will ukuł swoją historyjkę i przyłączył się do ROSR, wyobrażał sobie słodkie, niewinne dzieciaczki, z pewnością nie takie, które będą cię śledzić i nachodzić w domu.Chciał wkroczyć w tamten świat, ale ani przez chwilę nie przypuścił, że może nastąpić kontrofensywa.To on był wizytatorem, natomiast nie znosił, aby wizytowano jego.ROZDZIAŁ PIĘTNASTYMarcus nie był głupi.OK, czasami robił coś głupiego, jak na przykład z tym śpiewaniem, ale przecież nie chodziło o to, że jest tępy, tylko tak jakoś.Natychmiast zrozumiał, że wszystko, co wie o Willu - iż nie ma dziecka, w związku z tym także żadnej eks - jest aż nazbyt dobre, żeby to natychmiast wykorzystać.Gdyby po wizycie u Willa udał się do domu i wszystko opowiedział mamie i Suzie, sprawa by się skończyła.Nigdy by się już z nim nie spotkali, a tego Marcus nie chciał.Właściwie nie wiedział dlaczego, ale miał przeczucie, że nie należy natychmiast wykorzystywać tej informacji, podobnie jak pieniędzy urodzinowych nie należało tracić natychmiast, lecz raczej potrzymać je trochę w kieszeni, żeby się zorientować, na co warto je wydać.Rozumiał, że nie zmusi Willa wbrew jego woli, aby umówił się z Fioną, może jednak mógłby go zmusić do czegoś innego, o czym w tej chwili nawet nie miał pojęcia, aby więc zyskać jakąś inspirację, zaczął go odwiedzać niemal każdego dnia po szkole.Za pierwszym razem Will nie wyglądał na uszczęśliwionego.Stanął w drzwiach, ręce trzymając na framudze.- No i co tym razem? - spytał.- Nic.Pomyślałem sobie, że zajrzę.- Will uśmiechnął się, chociaż Marcus nie rozumiał dlaczego.- Co robisz?- Co robię?- Mhm.- Oglądam telewizję.- A co konkretnie?- Countdown.- Co to takiego? - Marcus dobrze wiedział, co to takiego.Wiedziało to każde dziecko, które po powrocie ze szkoły włączyło telewizor: Countdown to jeden z naj nudniej szych programów w dziejach telewizji.- Taki teleturniej.Słowa i liczby.- Aha.A mnie może się spodobać? Oczywiście, że nie.Nie podobał się nikomu z wyjątkiem matki dziewczyny jego ojca.- Trudno powiedzieć.- Jak chcesz, to obejrzę z tobą.- Bardzo dziękuję, ale wiesz, z reguły sam sobie radzę.- Ale ja jestem dobry w anagramach i matematyce.Mogę ci pomóc, gdyby ci zależało na wyniku.- Więc jednak wiesz, o co w tym chodzi.- Tak, teraz sobie przypominam.Właściwie to mi się podoba.Jak się skończy, pójdę sobie.Will przyjrzał mu się uważnie, a potem pokręcił głową.- Niech cię cholera! Właź.Marcus natychmiast znalazł się w środku.Siadł na długiej kremowej sofie, zrzucił buty, a potem wygodnie się rozparł.Countdown był oczywiście beznadziejny, ale on się nie skarżył ani nie domagał zmiany kanału.(Mimochodem zauważył, że Will ma kablówkę).Siedział spokojnie, ale i Will niczym oprócz oglądania się nie zajmował - nie wykrzykiwał odpowiedzi, nie buczał, kiedy ktoś się pomylił.Patrzył tylko i palił.- Powinieneś mieć papier i coś do pisania - zauważył Marcus.- Tak?- Nigdy tak nie robisz?- Czasami.- To czemu nie dzisiaj?- Nie wiem, do cholery!- Możesz tak robić, mnie to nie przeszkadza.- Serdeczne dzięki.Wyłączył pilotem telewizor i siedzieli w milczeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]