Pokrewne
- Strona Główna
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec (SCAN dal 1
- Hornby Nick Byl sobie chlopiec
- Hornby Nick Byl sobie chlopiec (2)
- Reymont Chlopi IV (2)
- Reymont Chlopi IV
- Reymont Chlopi III (2)
- Chłopi tom 3 W.S.Reymont
- Chłopi tom 1 W.S.Reymont
- Chłopi tom 2 W.S.Reymont
- Herbert Frank Dzieci diuny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- negatyw24.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odpowiedziałem, że przegryzę coś w bufecie w telewizji, ale może zrobić kolację dla356siebie i dla Pata.Heidi zajrzała tu i tam i po chwili znalazła dużą puszkę zupy pomido-rowej. Może być? zapytała. Oczywiście.Starając się jej nie przeszkadzać, usiadłem przy kuchennym stole i zacząłem robićnotatki do scenopisu na przyszły tydzień.Pat przywędrował do kuchni, żeby przyjrzeć się Heidi.Z salonu nadal dobiegałagłośna muzyka i kazałem mu iść i wyłączyć magnetofon.Pojawiwszy się z powrotem,pociągnął mnie za rękaw. Wiesz co? zapytał. Daj tacie popracować, kochanie. Ale wiesz, co robi Heidi ? Jej też pozwól robić to, co robi.Wzdychając głośno, usiadł przy kuchennym stole i zaczął machinalnie przesuwaćswoje plastikowe figurki.357Heidi stukała garnkami, ale ja podniosłem wzrok dopiero, gdy usłyszałem bulgotgotującej się wody.To było dziwne.Po co gotowała wodę, żeby zagrzać puszkę zupy? Heidi? Zaraz jest gotowe.Wstawiła nieotwartą puszkę do garnka z wodą i zagotowała ją.Widząc, że się jejprzyglądam, uśmiechnęła się niepewnie i w tej samej chwili puszka eksplodowała, za-lewając parującą czerwoną breją sufit, ściany i nas troje.Otarłszy zupę pomidorową z oczu, zobaczyłem spływającą po twarzy Heidi jaskra-wą masę.Oniemiała z szoku i zdziwienia, łypała okolonymi na czerwono oczyma.Wy-glądała jak Sissy Spacek w scenie szkolnego balu z Carrie. Wiesz co? zapytał Pat, mrugając oczyma, które przezierały przez szkarłatnąmaskę. Ona też nie umie gotować.W związku z czym Heidi znalazła miejsce u miłej rodziny w Crouch End.A jazadzwoniłem do Sally.Rozdział 26Ciotka Ethel klęczała w ogródku przed domem i sadziła cebulki kwiatów.Nie była moją prawdziwą ciotką, lecz nazywałem ją tak, odkąd wprowadziliśmy się,gdy miałem pięć lat, do sąsiedniego domu, i trudno mi było zerwać ze starym zwycza-jem.Kiedy wysiedliśmy z należącego do Cyd starego garbusa, ciotka Ethel wyprostowałasię i mrużąc oczy, przyjrzała się Cyd, Peggy, Patowi i mnie.Przez moment miałemwrażenie, że znowu jestem małym dzieckiem i przyszedłem poprosić ją, żeby oddałami piłkę.359 Harry? zawołała. To ty, Harry? Dzień dobry, ciociu Ethel odparłem. Co tam sadzisz? Tulipany, żonkile i hiacynty.Czy to twój Pat? Nie wierzę własnym oczom.Aleurósł! Cześć, Pat.Pat bez przekonania zasalutował jej swoim świetlnym mieczem.Nigdy nie zdoła-liśmy go skłonić, by zwracał się do ciotki Ethel we właściwy sposób i najwyrazniejnie miał tego zamiaru zrobić w tej chwili.Ciotka Ethel zainteresowała się tymczasemPeggy i na jej znajomej starej twarzy pojawiło się zakłopotanie. A ta mała dziewczynka. Jest moja wyjaśniła Cyd. Cześć, ciociu Ethel.Jestem Cyd, znajoma Har-ry ego.Jak się ciocia miewa? Jak Sid James? Nie.Jak Cyd Charisse.Powieki ciotki Ethel zatrzepotały za okularami.360 Ach, ta tancerka mruknęła Występowała razem z Fredem Astaire em wJedwabnych pończochach.Miała niezłe nogi. Ciotka zmierzyła Cyd wzrokiem.Dokładnie tak jak ty. Lubię twoją ciocię Ethel szepnęła Cyd, biorąc mnie pod ramię, kiedy ruszyli-śmy alejką.A potem poczułem, jak ściska mnie mocniej. O Boże.to chyba twojamatka.Moja mama stała uśmiechnięta w progu i Pat wybiegł jej na spotkanie. Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin! zawołała, biorąc go w ramiona.Pięć lat! Ale z ciebie wielki chłopak.och! Nadal obejmując go ramieniem, odsunę-ła od głowy świetlny miecz. Niech diabli porwą tę rurę! roześmiała się i spojrzałana Peggy. A ty na pewno jesteś Peggy.Mam nadzieję, że nie jesteś uzbrojona wświetlny miecz? Nie, nie lubię zbytnio Gwiezdnych wojen.Bawię się w nie, bo on to lubi. To zabawa dla chłopaków, prawda? stwierdziła mama, nie zamierzając, jakwidać, walczyć z dotyczącymi płci stereotypami.361Peggy weszła w ślad za Patem do domu, a mama uśmiechnęła się do Cyd, któratrzymała się trochę z tyłu, pół kroku za mną, nadal ściskając mnie za ramię.Nigdyprzedtem nie widziałem, żeby była tak onieśmielona.Mama złapała ją i ucałowała wpoliczek. A ty musisz być Cyd.Wejdz, kochanie.Czuj się jak u siebie w domu. Dziękuję odparła Cyd.Kiedy wchodziła do domu, w którym dorastałem, mama posłała mi zza jej plecówszybki uśmiech, unosząc brwi niczym zaskoczona dama na jednej z tych staroświeckichsprośnych pocztówek znad morza.Przyprowadziłem w swoim czasie do domu dość dziewcząt, żeby wiedzieć, co zna-czy to spojrzenie.Znaczyło, że Cyd jest kimś, kogo mama określiłaby mianem bombowej babki.A w ogródku za domem było coś, co mama określiłaby mianem niebiańskiej uczty.Wyniesiony z kuchni stół nakryty był papierowym obrusem z wymalowanymi balo-nikami, strzelającymi korkami od szampana i śmiejącymi się królikami.362Stały na nim miseczki wypełnione chipsami, orzeszkami oraz małymi pomarań-czowymi kosteczkami czegoś, co przypominało ser, półmiski z sandwiczami z odciętąskórką, tacki z zapiekanymi kiełbaskami i sześć papierowych talerzyków z galaretką iowocami z puszki.Pośrodku tego rogu obfitości stał urodzinowy tort w kształcie hełmuDartha Vadera, z pięcioma świeczkami.Kiedy wszyscy usiedliśmy i odśpiewaliśmy kilka razy Sto lat Patowi, ojciec puściłw obieg tackę z zapiekanymi kiełbaskami. Założę się, że niełatwo było im pomieścić się w tym twoim sportowym aucie stwierdził, spoglądając na mnie spod oka.Z salonu dobiegały dzwięki jednego z najbardziej ulubionych albumów ojca ko-niec drugiej strony Songs for Swingin Lovers! Frank śpiewał właśnie Anything GoesCole a Portera. Nie przyjechaliśmy MGF, tato powiedziałem. Cyd przywiozła nas swoimsamochodem.363 Kompletnie niepraktyczny wóz kontynuował ojciec, nie zwracając w ogóleuwagi na moje sprostowanie. Gdzie mają się tam pomieścić dzieci? Mężczyzna musimyśleć o takich rzeczach, kiedy kupuje sobie brykę.W każdym razie powinien. Mój tato ma motor poinformowała go Peggy.Ojciec wbił w nią wzrok, żując bułkę i nie wiedząc, co rzec.Jej tato? Ma motor? To miło, kochanie stwierdziła mama. I tajską przyjaciółkę. Ciekawe! Ma na imię Mem. Jakie ładne imię! Mem jest tancerką. Mój Boże.Wszyscy siedzieliśmy w milczeniu, czekając na dalsze rewelacje.Peggy uniosłagórną połówkę swojego sandwicza i sprawdziła, co jest w środku.Dalszych rewelacjinie było.Peggy nakryła z powrotem sandwicz i wbiła w niego zęby.364Gryząc powoli małe pomarańczowe kostki czegoś, co przypominało ser, czułem, jakogarnia mnie przygnębienie.Moi rodzice starali się, jak mogli.Ale ta mała drobna dziewczynka miała już in-ne życie, w którym nigdy nie mogli wziąć udziału.Na jej widok nigdy nie miała ichogarnąć wszechobejmująca radość, jaką odczuwali w stosunku do Pata.Ten rodzaj bez-warunkowej miłości był wobec niej niemożliwy.Zawsze będzie na to zbyt obca.Współ-czułem im.I współczułem Peggy. Tak naprawdę Mem nie jest wcale tancerką powiedziała Cyd, obserwując mojątwarz i czytając jakby w moich myślach. To striptizerka.Mój stary zakrztusił się chipsem o smaku barbecue. Wpadło mi nie tam, gdzie trzeba usprawiedliwił się.Moja mama obróciła siędo Cyd z szerokim uśmiechem. Może galaretki? zapytała.365* * *Kiedy skończyliśmy omawiać problem Mem, zrobiło się znacznie przyjemniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl agnieszka90.opx.pl
.Odpowiedziałem, że przegryzę coś w bufecie w telewizji, ale może zrobić kolację dla356siebie i dla Pata.Heidi zajrzała tu i tam i po chwili znalazła dużą puszkę zupy pomido-rowej. Może być? zapytała. Oczywiście.Starając się jej nie przeszkadzać, usiadłem przy kuchennym stole i zacząłem robićnotatki do scenopisu na przyszły tydzień.Pat przywędrował do kuchni, żeby przyjrzeć się Heidi.Z salonu nadal dobiegałagłośna muzyka i kazałem mu iść i wyłączyć magnetofon.Pojawiwszy się z powrotem,pociągnął mnie za rękaw. Wiesz co? zapytał. Daj tacie popracować, kochanie. Ale wiesz, co robi Heidi ? Jej też pozwól robić to, co robi.Wzdychając głośno, usiadł przy kuchennym stole i zaczął machinalnie przesuwaćswoje plastikowe figurki.357Heidi stukała garnkami, ale ja podniosłem wzrok dopiero, gdy usłyszałem bulgotgotującej się wody.To było dziwne.Po co gotowała wodę, żeby zagrzać puszkę zupy? Heidi? Zaraz jest gotowe.Wstawiła nieotwartą puszkę do garnka z wodą i zagotowała ją.Widząc, że się jejprzyglądam, uśmiechnęła się niepewnie i w tej samej chwili puszka eksplodowała, za-lewając parującą czerwoną breją sufit, ściany i nas troje.Otarłszy zupę pomidorową z oczu, zobaczyłem spływającą po twarzy Heidi jaskra-wą masę.Oniemiała z szoku i zdziwienia, łypała okolonymi na czerwono oczyma.Wy-glądała jak Sissy Spacek w scenie szkolnego balu z Carrie. Wiesz co? zapytał Pat, mrugając oczyma, które przezierały przez szkarłatnąmaskę. Ona też nie umie gotować.W związku z czym Heidi znalazła miejsce u miłej rodziny w Crouch End.A jazadzwoniłem do Sally.Rozdział 26Ciotka Ethel klęczała w ogródku przed domem i sadziła cebulki kwiatów.Nie była moją prawdziwą ciotką, lecz nazywałem ją tak, odkąd wprowadziliśmy się,gdy miałem pięć lat, do sąsiedniego domu, i trudno mi było zerwać ze starym zwycza-jem.Kiedy wysiedliśmy z należącego do Cyd starego garbusa, ciotka Ethel wyprostowałasię i mrużąc oczy, przyjrzała się Cyd, Peggy, Patowi i mnie.Przez moment miałemwrażenie, że znowu jestem małym dzieckiem i przyszedłem poprosić ją, żeby oddałami piłkę.359 Harry? zawołała. To ty, Harry? Dzień dobry, ciociu Ethel odparłem. Co tam sadzisz? Tulipany, żonkile i hiacynty.Czy to twój Pat? Nie wierzę własnym oczom.Aleurósł! Cześć, Pat.Pat bez przekonania zasalutował jej swoim świetlnym mieczem.Nigdy nie zdoła-liśmy go skłonić, by zwracał się do ciotki Ethel we właściwy sposób i najwyrazniejnie miał tego zamiaru zrobić w tej chwili.Ciotka Ethel zainteresowała się tymczasemPeggy i na jej znajomej starej twarzy pojawiło się zakłopotanie. A ta mała dziewczynka. Jest moja wyjaśniła Cyd. Cześć, ciociu Ethel.Jestem Cyd, znajoma Har-ry ego.Jak się ciocia miewa? Jak Sid James? Nie.Jak Cyd Charisse.Powieki ciotki Ethel zatrzepotały za okularami.360 Ach, ta tancerka mruknęła Występowała razem z Fredem Astaire em wJedwabnych pończochach.Miała niezłe nogi. Ciotka zmierzyła Cyd wzrokiem.Dokładnie tak jak ty. Lubię twoją ciocię Ethel szepnęła Cyd, biorąc mnie pod ramię, kiedy ruszyli-śmy alejką.A potem poczułem, jak ściska mnie mocniej. O Boże.to chyba twojamatka.Moja mama stała uśmiechnięta w progu i Pat wybiegł jej na spotkanie. Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin! zawołała, biorąc go w ramiona.Pięć lat! Ale z ciebie wielki chłopak.och! Nadal obejmując go ramieniem, odsunę-ła od głowy świetlny miecz. Niech diabli porwą tę rurę! roześmiała się i spojrzałana Peggy. A ty na pewno jesteś Peggy.Mam nadzieję, że nie jesteś uzbrojona wświetlny miecz? Nie, nie lubię zbytnio Gwiezdnych wojen.Bawię się w nie, bo on to lubi. To zabawa dla chłopaków, prawda? stwierdziła mama, nie zamierzając, jakwidać, walczyć z dotyczącymi płci stereotypami.361Peggy weszła w ślad za Patem do domu, a mama uśmiechnęła się do Cyd, któratrzymała się trochę z tyłu, pół kroku za mną, nadal ściskając mnie za ramię.Nigdyprzedtem nie widziałem, żeby była tak onieśmielona.Mama złapała ją i ucałowała wpoliczek. A ty musisz być Cyd.Wejdz, kochanie.Czuj się jak u siebie w domu. Dziękuję odparła Cyd.Kiedy wchodziła do domu, w którym dorastałem, mama posłała mi zza jej plecówszybki uśmiech, unosząc brwi niczym zaskoczona dama na jednej z tych staroświeckichsprośnych pocztówek znad morza.Przyprowadziłem w swoim czasie do domu dość dziewcząt, żeby wiedzieć, co zna-czy to spojrzenie.Znaczyło, że Cyd jest kimś, kogo mama określiłaby mianem bombowej babki.A w ogródku za domem było coś, co mama określiłaby mianem niebiańskiej uczty.Wyniesiony z kuchni stół nakryty był papierowym obrusem z wymalowanymi balo-nikami, strzelającymi korkami od szampana i śmiejącymi się królikami.362Stały na nim miseczki wypełnione chipsami, orzeszkami oraz małymi pomarań-czowymi kosteczkami czegoś, co przypominało ser, półmiski z sandwiczami z odciętąskórką, tacki z zapiekanymi kiełbaskami i sześć papierowych talerzyków z galaretką iowocami z puszki.Pośrodku tego rogu obfitości stał urodzinowy tort w kształcie hełmuDartha Vadera, z pięcioma świeczkami.Kiedy wszyscy usiedliśmy i odśpiewaliśmy kilka razy Sto lat Patowi, ojciec puściłw obieg tackę z zapiekanymi kiełbaskami. Założę się, że niełatwo było im pomieścić się w tym twoim sportowym aucie stwierdził, spoglądając na mnie spod oka.Z salonu dobiegały dzwięki jednego z najbardziej ulubionych albumów ojca ko-niec drugiej strony Songs for Swingin Lovers! Frank śpiewał właśnie Anything GoesCole a Portera. Nie przyjechaliśmy MGF, tato powiedziałem. Cyd przywiozła nas swoimsamochodem.363 Kompletnie niepraktyczny wóz kontynuował ojciec, nie zwracając w ogóleuwagi na moje sprostowanie. Gdzie mają się tam pomieścić dzieci? Mężczyzna musimyśleć o takich rzeczach, kiedy kupuje sobie brykę.W każdym razie powinien. Mój tato ma motor poinformowała go Peggy.Ojciec wbił w nią wzrok, żując bułkę i nie wiedząc, co rzec.Jej tato? Ma motor? To miło, kochanie stwierdziła mama. I tajską przyjaciółkę. Ciekawe! Ma na imię Mem. Jakie ładne imię! Mem jest tancerką. Mój Boże.Wszyscy siedzieliśmy w milczeniu, czekając na dalsze rewelacje.Peggy uniosłagórną połówkę swojego sandwicza i sprawdziła, co jest w środku.Dalszych rewelacjinie było.Peggy nakryła z powrotem sandwicz i wbiła w niego zęby.364Gryząc powoli małe pomarańczowe kostki czegoś, co przypominało ser, czułem, jakogarnia mnie przygnębienie.Moi rodzice starali się, jak mogli.Ale ta mała drobna dziewczynka miała już in-ne życie, w którym nigdy nie mogli wziąć udziału.Na jej widok nigdy nie miała ichogarnąć wszechobejmująca radość, jaką odczuwali w stosunku do Pata.Ten rodzaj bez-warunkowej miłości był wobec niej niemożliwy.Zawsze będzie na to zbyt obca.Współ-czułem im.I współczułem Peggy. Tak naprawdę Mem nie jest wcale tancerką powiedziała Cyd, obserwując mojątwarz i czytając jakby w moich myślach. To striptizerka.Mój stary zakrztusił się chipsem o smaku barbecue. Wpadło mi nie tam, gdzie trzeba usprawiedliwił się.Moja mama obróciła siędo Cyd z szerokim uśmiechem. Może galaretki? zapytała.365* * *Kiedy skończyliśmy omawiać problem Mem, zrobiło się znacznie przyjemniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]