[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemnomodry! Albo brązowy! Brąz też jest modny.Cienka czesankowa tkanina, szewiot i stosowny do tego ślips, luźno za­wiązany, no i galoty muszą mieć odpowiedni sznyt! Potem zapuszczasz, bracie, kotlety i świat do ciebie należy! Ja strzygę się teraz wyłącznie na modłę arty­styczną.Idę do fryzjera Kotschi, obsługa na sto dwa, perfumy ze wszystkich stron! Szare kamasze, melonik, biały szalik ze sztucznego jedwabiu, tak, bracie! Każ­dy z miejsca może się przekonać, z kim ma do czy­nienia!W samym maju zdarzyły się w Porębie aż trzy wy­padki.Kobieta dostała się pod tramwaj, kiedy chłop wygnał ją w halce na ulicę.Potem koń zabił furmana, a kominiarz Dehmel spadł z dachu.Ludzie mówili, że podobno nie spadł z własnej winy.Terminator podob­no zezłościł się na niego i pchnął go lekko z tyłu.Ale tu znowu można się przekonać, jacy to czasem ludzie bywają, bo jego baba, wdowa Dehmel, od razu po po­grzebie zadała się z Kapicą, a potem oddała mu się na stole bilardowym.A jednak powinna była zmiarko­wać, co się święci, bo zaraz potem dostała od niego po pysku: nie ściągnęła trzewików i zabrudziła sukno.Kapicowa widziała to wszystko przez firankę w kuch­ni i odebrała sobie życie.Wdowa Dehmel chwyciła jednak Kapicę za słowo i domagała się ślubu.Dobrze, pomyślał sobie, zobaczymy, czy ci to wyjdzie na zdro­wie! Stało się jednak inaczej, bo baba kij odwróciła.Nie spuszczała go z oczu ani na minutę.Klucz od ka­sy przywiązała do majtek, a jego przydzieliła do ob­sługiwania piwoszy.Wydostali się z długów, ale tej samej wiosny, gdy próbował na podwórzu opróżnić dół z gnojówką, wpadł do niego.Samo w sobie nie by­ło to nic strasznego i zdarzało się często, ale tym razem, ilekroć wystawiał głowę nad powierzchnię, żo­na łopatą wciskała mu ją z powrotem.Dobrze, że Bujarka była w pobliżu, bo Dehmelowej byłoby się to w końcu znudziło.Z Kapicy był prawdziwy byk i Bujarka musiała jej pomóc grabiami.Ale niedobre było znowu to, że Bujarka była wtajemniczona i co tydzień przychodziła na pożyczki, których nigdy nie zwraca­ła.Ale co robić? Było przynajmniej wiadomo, że Kapica nie umiał pływać, toteż na tym dociekania ustały.Utopił się i kwita! Dehmelowa wyszła potem za niejakiego Ochmanna i dalej ciągnęli tę knajpę.Bo też to i była kopalnia złota!Ale tu widać wyraźnie, że u jednego to się kończy tak, a u innego znowu inaczej.Kiedyś przy oględzinach zwłok doszli do tego, że czyjaś żona musiała widać umrzeć wskutek uderzeń młotkiem.Gość nie opierał się zbyt długo przed złożeniem zeznań i podobno wy­kręcił się oświadczeniem, że biedaczka długo się w ży­ciu męczyła i poniewierała, tak że nie mógł już dłużej tego znieść, no i trochę jej pomógł, wcale przy tym mocno nie bił.Dostał dożywocie.Mimo że kobieta, gdyby mogła, może by i na jego korzyść zeznawała.Nie można się na nic spuścić! Czy człowiek ma tyl­ko to robić, co sobie władze wymyślą? Czy masz to robić, co pisarze w swoich powieściach wypisują? Masz farorza pytać, czy posiadasz głos wewnętrzny, na którym możesz polegać? Ale to znowu jest taka rzecz! Farorz Kozioł przytaczał różne takie przykłady, jak to już Pan Bóg w biblii czynił.Przypowieściami je nazywał.Farorz Kozioł powiedział też raz; że w każ­dym człowieku zaraz obok sumienia siedzi diabeł i pró­buje człowieka sprowadzić na złą drogę.Mówi pod­niesionym głosem i wszystko człowiekowi zachwala, a potem jest za późno, bo grzech już się stał.Człowiek nigdy dokładnie nie wie, co i jak.Stanik mawiał: - To nie jest człowiek, co wali żo­nę.U mnie takie rzeczy się nie zdarzają.Tylko, wiesz, jak sobie wypiję, to nie mogę sobie później niczego przypomnieć.I nigdy jej nie bił.Z wyjątkiem tych razy, kiedy so­bie na to zasłużyła, kiedy mu czyniła wyrzuty, że zno­wu przepił pieniądze.Ale to nieczęsto się zdarzało, najwyżej dwa, trzy razy w tygodniu.Jeśli chodzi o ich intymne stosunki, to nie warto na­wet o nich mówić.Michcia miała to gdzieś.Stanik był inny i nie było tygodnia, żeby przynajmniej raz nie przychodził z tym do niej.- Stanik, Stanik, nie rób tego znowu.Mamy już dziecko, a ty wiesz, że to grzech! To nie uchodzi, nie rób mi nowej krzywdy.Ale w końcu udało jej się go jednak wychować.He­lenka Hajduk bowiem pouczyła ją: - Wiesz, musisz tam na dole, no tą klabzdrą, tak manipulować jak pod­czas tanga, wtedy nie trafi do środka.Wyda mu się to w końcu idiotyczne, uspokoi się z czasem i przesta­nie.W takich sprawach zwracaj się zawsze do mnie, ja wiem wszystko.Udało się i Stanik za każdym razem zasypiał.Nie­dobrze jednak było, że czasem próbował się awantu­rować, wstawał, wychodził i na trzy dni gdzieś prze­padał.Michcia poszła kiedyś za nim i okazało się, że ma tam jedną wdowę, niejaką Hawliczkową, której kupował niezliczone ilości likieru kawowego.Gdy, wracał cuchnący perfumami i starymi pończochami, przynosił jej za każdym razem ozdóbkę z bursztynu, bo w tym domu, gdzie ta istna wdowa mieszkała, znaj­dował się sklep z bursztynami.Mógł więc przecho­dząc coś kupić.Michcia natychmiast dostawała wy­sypki w tych miejscach, gdzie przyłożyła klejnot, więc wrzucała go do komódki, gdzie spoczywała już ślubna suknia, warkocz i pałka gumowa.Szuflada błyskawicz­nie zapełniała się bursztynem.Stanik, odkąd był żonaty, zawiesił ptasznictwo na kołku.Dawniej miał w klatce te trzy, cztery szczygły.Co złapał, to zostawiał sobie na kilka tygodni i wyszu­kiwał sobie najlepszych śpiewaków na własny uży­tek, zdechlaki zaś przeciachrował.Jego ulubionymi ptakami były szczygły i czyże.Do małżeństwa wniósł czyża, który wisiał w klatce przed oknem.W czerwcu tego roku Stanik dostał się do więzie­nia.Za szmugiel: kamienie do zapalniczek i materiał na ubranie.Ale Żyda, który się za tym krył, nie zdra­dził.Świętkowa powiedziała: - Dzioucha, dzioucha, że też to na nas przyjść musiało! Ale ja to przewidywa­łam.Trzeba ci było wyjść za tego fryzjera, on tak głu­piał za tobą.Teraz już ma pomocnika, synka od Widery.Nie wyjdę na ulicę, dopóki Stanik siedzi, bo się wstydzę.Z Dąbrowskim też tak było: najprzód szmu­giel, potem włamanie, a na końcu zabił swoją babę harmonią.Dzieci nigdy nie słuchają rodziców.Żeby tylko dziecko się w niego nie wdało! Dziecko nic na to nie poradzi, że ma takiego ojca.Zapewnimy mu najlepsze wychowanie, na jakie nas stać.Dzioucha, najlepiej będzie, jeśli jutro zawiozę cię do pewnego gospodarza w Zalesiu.Znam tego Dullę, co ma furę.Załaduję ciebie wraz z dzieckiem na furę i o czwartej wyruszymy do Rokitnicy.Tam wsiądziesz do pociągu idącego do Zalesia, a ja powiem ludziom tu, że wyje­chałaś na wakacje do krewnych w Akwizgranie.Za­prosili cię do siebie, a Stanik tez tam jest.Tak będzie najlepiej.Tego gospodarza z Zalesia to ja znam.Bę­dzie wam tam dobrze, dopóki Stanik nie wyjdzie, W głowę zachodzę, dzioucha, jak mogłaś wyjść za ta­kiego człowieka! - Jeszcze tego samego dnia Świętkowa kupiła za własne pieniądze - 8 marek 25 - wa­lizkę z brązowego kartonu.- Zamknij dobrze wasze nowe mieszkanie!Wieczorem poszła jeszcze do Dulli i obiecała mu pięć marek za zabranie ich.O czwartej wstali i pojechali do Rokitnicy.- Przy­kryję was miechami, żeby was chłopy nie ujrzały, co idą do roboty.Trzymaj mocno małego! Wstyd mi przed ludźmi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agnieszka90.opx.pl